#26
Wbiegłam do szpitala po drodze potrącając jakąś młodą, zapłakaną kobietę.
- Witam, moi rodzice zostali tu przywiezieni wczoraj - powiedziałam niezrozumiale do recepcjonistki.
- Pani jest córką, tak? - kobieta założyła swoje okulary, a ja kiwnęłam głową. - Nazwisko?
- Davies.
- Oddział intensywnej terapii, pierwsze piętro - wskazała drogę do windy.
- Dziękuję - powiedziałam i biegiem rzuciłam się do schodów.
Shawn biegł zaraz za mną, lekko zdezorientowany tym, co się dzieje. Rozglądałam się po szerokim, białym korytarzu. Mijałam wielu smutnych i przerażonych ludzi i miałam coraz większe wrażenie, że to ja za chwilę tak będę wyglądać. Byłam coraz bardziej świadoma, że moi rodzice mogą nie przeżyć.
- Tutaj są - Shawn machnął do mnie ręką stojąc przed dużą szybą.
Rodzice leżeli obok siebie na łóżkach, a obok nich było jeszcze jedno wolne.
- Mój Boże - delikatnie dotknęłam szyby dłonią.
Mieli sporo bandaży, a na niektórych konczynach mieli założony gips. Obojgu usztywniono karki wygolono część włosów. Ich cera była bardzo blada. Widziałam jednak, że mój tata został poszkodowany o wiele mocniej.
- Chodź, wejdziemy tam - Shawn objął mnie, a ja starałam się nie rozpłakać.
***
Siedziałam tam już trzecią godzinę. Ciało zdrętwiało mi od niewygodnego krzesła. Piłam już szóstą szklankę wody, a moją głowę rozsadzał ból od wysokich dźwięków wydawanych przez urządzenie, które mierzyło tętno. Shawn cały czas trzymał mnie za dłoń. Nie rozmawialiśmy za dużo, ale znając mnie i tak nie dałabym rady nic powiedzieć. Spojrzałam na rodziców zmęczoną twarzą i nagle pojawiło się na niej zdumienie. Tętno mojej mamy przyspieszyło, a jej powieki drgnęły. Dotknęłam ramienia Shawna, a ten w mgnieniu oka wybiegł z sali.
- Mamo? - wpatrywałam się w nią z wyczekiwaniem.
Kobieta zmarszczyłam brwi i ruszyła prawie niezauważalnie ręką w gipsie. Teraz widząc ją, na nowo przypomniałam sobie to, jak rodzice mnie traktowali.
Po chwili do pomieszczenia wszedł doktor z jakimiś notatkami w ręku.
Mama zdążyła już otworzyć oczy i próbować wstać. Spotykała teraz dłonią łysego placka na swojej głowie. Widziałam tam kilka ran szytych i siniaków. Kobieta skierowała wzrok na mnie i jej oczy lekko rozszerzył się ze zdziwienia.
- Ruth - powiedziała z chrypą.
Nie wiedziałam, czy jej ton był przyjazny, czy nie, jednak nie chciałam wcale tego wtedy rozszyfrowywać.
Rozejrzała się po sali szpitalnej. Do jej oczu powoli napływały łzy. Przypominała sobie powoli wszystkie zdarzenia, aż w końcu szybko popatrzyła na tatę. Zacisnęła powieki, a łzy spłynęły jej po policzkach. Miała przed oczami cały obraz wypadku.
Tylko, czy ona coś jeszcze do taty czuła? Bo jakoś mi się nie wydawało.
- Myślę, że potrzebujesz odpoczynku - powiedziałam i szybko wyszłam z sali.
Nawet nie zauważyłam kiedy zostałam tam z rodzicami sama. Wzięłam od Shawna moją kurtkę dżinsową i zaczęłam iść w stronę windy.
- Co robisz? - spytał.
- Stwierdziłam, że może moglibyśmy pojechać do domu, przywiozłabym im kilka potrzebnych rzeczy...
- Ale może to jutro, co skarbie? - Shawn otworzył samochód. - Teraz jest już dość późno, a Ty jesteś bardzo zmęczona.
Wzruszyłam ramionami. Faktycznie byłam zmęczona, głodna i wszystko mnie bolało. Do tego nie potrafiłam stwierdzić jakie emocje nawet teraz we mnie siedziały. Zamknęłam oczy i przyłożyłam głowę do szyby. Była zimna i dawała nawet przyjemne ukojenie dla mojej głowy. Przez moją głowę nieustannie przelatywały myśli o rodzicach, miałam tego naprawdę dość. Otworzyłam kluczem drzwi do domu i zapaliłam światło. Za chwilę Shawn wszedł z walizkami i zostawił je w przedpokoju. Zdjęłam buty i poszłam w stronę kuchni. Wyjęłam z lodówki jajka i zaczęłam robić jajecznicę. Chłopak nastawił czajnik i rozglądł się po szafkach szukając kubków. Za chwilę siedzieliśmy przy stole jedząc kolację. Dopijałam herbatę, gdy brunet zaczął zbierać talerze.
- Pójdę wziąć prysznic, dobrze? - spytałam, a Shawn ze słabym uśmiechem kiwnął głową.
Również był zmęczony.
- Możesz iść do mojego pokoju zanieść tam swoje rzeczy - ruszyłam do łazienki.
Odkręciłam wodę i zaczęłam myć ciało. Nie miałam już na nic siły ani chęci. Nawet jeśli zawsze pod prysznicem śpiewałam, teraz stałam w ciszy, a po moim ciele swobodnie spływały krople. Usłyszałam jak za mną drzwi się otwierają. Za chwilę Shawn ściągnął spodnie i znalazł się zaraz za mną. Nie miałam nawet siły myśleć o rumieńcu. Brunet objął rękoma mój brzuch i zaczął składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi. Nie był jednak nachalny ani nie chciał, żeby te pocałunki przerodziły się w coś większego. One po prostu miały być pełne czułości i ukoić moje nerwy.
Po około dwudziestu minutach wyszliśmy z łazienki od razu udając się do mojego pokoju. Zostawiłam w nim Shawna, a sama poszłam do pokoju moich rodziców żeby ich spakować. Chciałam rano jak najwcześniej pojechać do szpitala.
***
Zastałam mamę stojącą na korytarzu. Wpatrywała się w okno, a jej myśli błądziły gdzieś daleko.
- Przywiozłam wam kilka najpotrzebniejszych rzeczy - odwróciła się powoli słysząc mój głos.
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Jakby życie już z niej uleciało.
- Zabrali ojca na operację - powiedziała zamykając oczy. - Dają mu bardzo małe szanse na przeżycie- zająknęła się mówiąc ostatnie zdanie.
- N...n...niemożliwe - usiadłam na fotelu.
Shawn usiadł obok mnie i mocno mnie objął.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Obiecuję Ci to - powiedział.
Puste słowa, które nic nie znaczą.
Mama dosiadła się do nas. Napiła się wody z plastikowego kubeczka i odchrząknęła. Nerwowo pocierała swoje dłonie, aż w końcu popatrzył w na mnie.
- Ruth - zaczęła. - Razem z tatą zdajemy sobie sprawę z tego, jak czasami podle się wobec Ciebie zachowujemy.
Chyba zawsze.
- Wiemy, że jesteśmy okropnymi rodzicami, ale zazwyczaj bardzo szybko tracimy nad sobą kontrolę. Jednak wiesz, że bardzo Cię kochamy?
- Do czego zmierzasz? - spytałam.
- Nie zamierzaliśmy ci tego narazie mówić, czekaliśmy na odpowiedni moment... - zacisnęła powieki. - Myślę, że wlaśnie teraz on nastąpił. Nasze zachowanie zaczęło się Bo najprawdopodobniej tego nie pamiętasz, gdy twoja siostra bliźniaczka została porwana.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top