#25
Leżałam zapłakana na łóżku, a Shawn przytulał mnie nie mówiąc nic. Kilkanaście minut temu ocknęłam się w jego mieszkaniu. Niestety pamiętałam wszystko dokładnie, od początku do konca. Za chwilę chwilę wyciszyłam się i nie czułam już żadnych emocji, tkwiła we mnie zwyczajna pustka. Czułam zaschnięte łzy na policzkach i ból przeszywający moją głowę. Odwróciłam się twarzą w jego stronę i spojrzałam mu prosto w oczy. Pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w jego tors. Chłopak zaczął głaskać mnie po udzie. Dopiero w takiej sytuacji potrafiłam dostrzec jak bardzo kocham moich rodziców.
W myślach przeklinałam siebie i świat za to, co się stało.
Poczułam pojedynczą łzę spływającą po mojej twarzy.
- Muszę tam jechać - szepnęłam zapatrzona w nicość. - Jak najszybciej.
- Zrobię co tylko się da, żeby zabrać Cię do domu, jednak nie wiem, na kiedy uda mi się kupić bilety.
Ścierałam kolejne kropelki lecące mi po policzkach.
- Spokojnie, sama sobie go kupię - mruknęłam siadając na łóżku.
- Lecę tam z tobą, więc nic się nie stanie jak zapłacę również za Ciebie - wywróciłam oczami kładąc się z powrotem na materac.
Bawiłam się ręką Shawna co chwilę splatając nasze palce, oglądając każdy jego tatuaż na dłoni z ogromnym skupieniem. W końcu położyłam moją dłoń na jego, porównując różnicę wielkości.
- Ostatnio zaczęły nawiedzać mnie sny, wiesz? - powiedziałam po dłuższej chwili ciszy.
Jakaś część mnie podpowiadała mi, że to właśnie odpowiedni moment, żeby w końcu komuś o tym powiedzieć.
Shawn przestał na chwilę głaskać mnie po głowie, za chwilę jednak wrócił do czynności, którą robił przed sekundą.
- Sny o małej dziewczynce, o takich ślicznych niebieskich oczkach, która chodzi i śmieje się, a czasami nawet taszczy ze sobą ogromnego misia. Zawsze jest w pokoju z mojego dzieciństwa. Zawsze - Shawn zmarszczył brwi. - Wygląda tak jak ja kiedyś, tylko mamy inny kolor oczu.
- Myślisz, że to coś znaczy? - chłopak oparł się na jednej ręce.
Zastanowiłam się chwilę.
- Narazie chyba nie mam siły o tym myśleć - przytuliłam go mocniej.
Ułożyłam głowę wygodnie na jego ramieniu, a jego kojąca bliskość sprawiała, że chciało mi się spać.
- Ale muszę się wkrótce dowiedzieć, o co chodzi mojemu mózgowi - moje myśli znowu wróciły do rodziców. - Przecież ja sobie bez nich nie poradzę - na nowo wybuchłam płaczem.
- Cii, skarbie - Shawn przykrył mnie kołdrą. - Nawet tak nie mów, obiecuję, że włos im z głowy nie spadnie - szepnął.
Wyszedł z pokoju, za chwilę wracając ze szklanką i jakąś tabletką w ręce. Zgasił główne światło, więc teraz jedynym jego źródłem była lampka nocna.
- Połknij - podał mi wodę.
- Co to jest? - wzięłam od niego pigułkę.
- Pomoże ci się uspokoić - przechyliłam głowę połykając tabletkę i ponownie znalazłam się pod kołdrą.
Miałam dość.
Shawn usiadł za mną i głaskał mnie po plecach. Ku mojemu zdziwieniu, po kilku minutach poczułam, jak moje mięśnie się rozluźniają. Nie czułam już takiego stresu, zdenerwowania i smutku. Zamknęłam oczy. Teraz miałam wrażenie, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Leżałam bijąc się jeszcze ze swoimi myślami Niedługo potem jednak zasnęłam, chcąc być jak najdalej od tego dnia.
***
- Wstawaj, za dziesięć minut mamy taksówkę.
- Co mówisz? - powiedziałam z twarzą w poduszce.
- Za dziesięć minut jedziemy na lotnisko - powtórzył.
- I dopiero teraz mnie budzisz?! - zerwałam się z łóżka jak poparzona. - Zresztą, jak ci się udało tak szybko to załatwić? - wbiegłam do łazienki Shawna.
- Musiałaś odespać te wszystkie emocje, kochana. No i akurat udało mi się wykupić dwa z kilku ostatnich miejsc - oznajmił stojąc w drzwiach.
- Gdzie jest moja kosmetyczka?
- W walizce. Spakowałem cię.
- Powiedz mi, że chociaż zostawiłeś szczotkę - brunet podał mi torebkę, w której o dziwo znajdowała się większość potrzebnych mi rzeczy. Z wyjątkiem kosmetyków.
- Myślę, że makijaż nie jest ci aż tak teraz potrzebny - powiedział jakby czytając mi w myślach.
- A co z ciuchami? - spytałam rozczesując włosy.
- Naszykowałem ci moją bluzę, spodnie i jakąś bieliznę którą znalazłem - podał mi ubrania, a ja pobiegłam szybko je na siebie włożyć.
Za chwilę byłam już w przedpokoju gotowa do wyjścia.
- Wyglądasz przeuroczo, skarbie - Shawn przytulił mnie dając mi buziaka w czoło.
Musiał się trochę schylić, no ale cóż.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - powiedział, a ja zacisnęłam tylko usta nie odpowiadając.
Wyszliśmy z apartamentowca kierując się w stronę zaparkowanej taksówki. Przez całą drogę nerwowo bawiłam się krawędzią bluzy, a Shawn patrzył gdzieś w okno. Na lotnisku nie spędziliśmy też zbyt dużo czasu. Tego dnia nie było aż takiego tłumu, a wszystkie kontrole przechodziły całkiem sprawnie i szybko. Jednak były to ostatnie dwa bilety, więc nie siedziałam w samolocie obok Shawna, przez to byłam smutna i zestresowana jeszcze bardziej. Tylko inni ludzie siedzący w tym samolocie przeszkadzali łzom ujrzeć światło dzienne.
Telefon zabrzęczał mi w kieszeni.
SMS;Shawnie: Jak tam?
SMS;Ja: w porządku
Odpisałam i włączyłam w telefonie tryb samolotowy. Właśnie rozpoczynał się nasz długi, siedmiogodzinny lot.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top