#24
Dwa dni później byłam już prawie zupełnie oswojona z nową sytuacją. Całowanie, przytulanie i chodzenie z Shawnem za rękę było dla mnie normą. Jednak dzisiaj poprzeczka została podniesiona i to dość wysoko.
Czas poznać resztę rodziny Mendes.
Zagryzałam dolną wargę stojąc przed lustrem i gładząc moją delikatną, fioletową sukienkę.
- Słonko, spóźnimy się zaraz - powiedział Shawn wychodząc z łazienki. - Mówiłem ci już, wyglądasz perfekcyjnie - zaśmiał się widząc, że stoję w jednym miejscu odkąd on poszedł wziąć prysznic.
- A ten makijaż nie jest trochę za mocny? - spytałam.
Chciałam zrobić idealne wrażenie.
- Jest perfekcyjnie - powtórzył łapiąc mnie za biodra i zmuszając żebym popatrzyła w jego oczy.
- No dobrze, w takim razie chodźmy - westchnęłam, po czym ruszyliśmy do samochodu.
Nasz cel nie znajdował się daleko, jednak przez stres i to, że podczas jazdy nie zamieniłam z chłopakiem ani jednego słowa, miałam wrażenie, że jedziemy całą wieczność. W końcu wysiadłam z auta ledwo trzymając się na nogach.
Okej, grunt to naturalność.
Więc uśmiechnęłam się serdecznie widząc Karen machającą do nas. Shawn objął mnie w talii i zaprowadził do drzwi.
- Będzie dobrze - szepnął.
Wiedziałam, że jego rodzice są cudownymi i przemiłymi ludźmi, jednak mój mózg chyba tego nie pojmował.
- A więc, to jest Ruth - brunet przepuścił mnie w drzwiach.
- Dzień dobry - przywitałam się z Manny'm i Karen, po czym zaczęłam rozglądać się za Aaliyah.
- Hej - wyłoniła się zza ściany, z uśmiechem przyglądając mi się od stóp do głów.
- Cześć - pomachałam jej, bo znajdowała się dość daleko.
Przeszliśmy do salonu. Shawn odsunął mi krzesło, na którym zaraz usiadłam, a on za chwilę znalazł się obok mnie. Czułam, że byłam spięta, jednak całe to uczucie wyparowało, gdy jego mama postawiła ostatnie danie na stole. Wszyscy zaczęli jeść, więc i ja nałożyłam sobie niedużą porcję.
- Bardzo cieszymy się, że tutaj z nami jesteś - zaczął jego tata. - Shawn dużo nam o tobie opowiadał - mrugnął do swojego syna, po czym zaśmiał się, a na policzkach Shawna pojawiły się prawie niezauważalne rumieńce.
- Masz cudowny głos, czekamy na więcej duetów, chociażby dla nas, prywatnie - zaśmiała się Karen.
- Na pewno jeszcze coś się pojawi - powiedział Shawn z pełną buzią, wymachując widelcem w powietrzu, a ja z szerokim uśmiechem przytaknęłam.
Reszta obiadu minęła w naprawdę przyjemnej atmosferze, byłam aż zdziwiona, że rodzina może być aż tak ze sobą zżyta. Moja była jej totalnym przeciwieństwem. Jednak starałam się unikać tego tematu w myślach.
- Przepraszam - powiedziałam szybko, gdy mój telefon zaczął dzwonić.
Wyciszyłam go, po czym dokończyłam picie soku. Pomogłam sprzątnąć ze stołu, po czym usiedliśmy tam wszyscy razem jeszcze raz i zagraliśmy jedną rundę w scrabble.
Zgadnijcie kto wygrał.
Oczywiście, że nie ja.
- A może chciałabyś zobaczyć dawny pokój Shawna? - usłyszałam pytanie od Aaliyah.
Wcześniej taka opcja nawet nie przeszła mi przez myśl.
- Dlaczego by nie - wstałam powoli z krzesła, a za mną reszta osób.
Poszliśmy do pokoju chłopaka, mnie wpuszczono tam jako pierwszą. Zobaczyłam pokój nastolatka, z różnymi zdjęciami, tekstami piosenek, komiksami i innymi takimi pierdołami. Wszystko wyglądało, jakby zatrzymało się w czasie kilka lat temu. Po kolei podchodziłam do każdego zdjęcia oglądając każde z nich bardzo dokładnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy zostałam w pokoju tylko z Shawnem. Opierał się teraz o biurko obserwując wszystkie moje czynności. Skierowałam mój wzrok na ramkę, w której znajdował się jakiś papier. Podeszłam bliżej.
- Czy to jest... - zaczęłam.
- Pierwszy, oryginalny i jedyny w swoim rodzaju tekst Life of the party. - dokończył za mnie. - Mama kazała mi go tu powiesić po wydaniu już kilku innych piosenek - podszedł do mnie od tyłu i przytulił, za chwilę składając pocałunki na mojej szyi. Pojawiła mi się gęsia skórka i poczułam jak Shawn uśmiecha się, nadal będący ustami przy mojej skórze. Najwidoczniej o to mu chodziło.
- Mama poprosiła mnie, żebym sprawdziła, czy nie zaśliniłeś jeszcze całej sukienki Ruth - Shawn gwałtownie odsunął się ode mnie słysząc głos siostry.
- Myślę, że już za późno - wzruszył ramionami śmiejąc się, a ja wywróciłam oczami.
Zeszliśmy po schodach na dół, za chwilę znajdując się z powrotem w salonie.
- My będziemy się już zbierać, co, Ruth? - popatrzyłam na zegar, który wskazywał już szóstą po południu.
- Myślę, że tak, tylko, czy mogłabym skorzystać z toalety? - zapytałam.
- Oczywiście, zaraz Ci pokażę, gdzie jest - zwróciła się do mnie mama Shawna.
Wyciągnęłam z torebki jeszcze tylko mój telefon, żeby sprawdzić, kto do mnie dzwonił.
Wendy, Louise. W sumie osiem nieodebranych połączeń. Zmarszczyłam brwi. Czy coś się stało?
Weszłam w wiadomości. Nowych było aż sześć. I wtedy zamarłam.
- S-hawn - zająknęłam się, a łzy nalatywały do moich oczu.
Nie byli idealni, ale jednak ich w głębi duszy kochałam.
- Co się stało, Ruth? - brunet złapał mnie za ramiona, schylił się i popatrzył mi w oczy.
- Moi - wzięłam głęboki wdech. - Rodzice mieli - czułam, że zaraz wybuchnę płaczem. - Mieli wypadek samochodowy, są w stanie krytycznym, a lekarze walczą o ich życie - przytulił mnie, co tylko pogorszyła sytuację, no i pękłam.
Rodzice Shawna gwałtownie podeszli do mnie, jednak ja nie zwracałam uwagi na to co się wokół mnie dzieje, nic do mnie nie docierało. Czułam się jak odurzona. Shawn trzymał dłonie na mojej twarzy mówiąc coś do mnie, ale nie wiedziałam co. Karen trzymała mnie za ramię i też coś mówiła, a o reszcie domowników nie myślałam. Moi rodzice walczą o życie. Nienawidziłam ich, ale kochałam. Paradoks. Jednak w gdzieś w głowie pamiętałam, że kiedyś tak nie było, byliśmy szczęśliwsi. Ale nie pamiętałam co się stało. W jednym momencie mojego życia miałam pustkę w głowie. Poczułam się okropnie słabo. Obraz przed oczami mi się zamazywał i trząsł. Co się stało z silną Ruth?
Zemdlałam.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top