#14

- Jak ci poszło? - spytałam Louise, gdy usiadła koło mnie.

- Koszmarnie. Fizyka to totalne dno! A ten test w szczególności - powiedziała krzywiąc się do nauczycielki, która właśnie wyszła z klasy. - A Tobie jak poszło?

- Nie tak źle, ale i tak to w niczym nie pomoże, szlaban to szlaban - wzruszyłam ramionami bezradnie.

- Poczekamy jeszcze aż sprawdzi te sprawdziany - blondynka ugryzła kawałek jabłka.

- Bardzo są źli? - Wendy podeszła do naszej ławki.

- Okropnie - powiedziałam patrząc na minę dziewczyny. - Dziwisz im się, skoro ich córka pod pretekstem nocowania u koleżanki wyleciała do innego kraju i kontynentu? Jednak Anglia i Kanada to trochę daleko - powiedziałam niezbyt przyjaznym tonem.

- Przykro mi - Lou pogłaskała mnie po ramieniu.

- Mi też - westchnęłam.

Może i spełniłam moje marzenia, ale co z tego, jeśli teraz w moim sercu jest ogromna pustka?

- Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę - oczy zeszkliły mi się, gdy pomyślałam o Shawnie.

Weź się w garść, znałaś go tylko tydzień.

- No cóż, teraz tylko przez jakieś pół roku telefon mam zabierany punktualnie o 18:00, już nie wspomnę o tym, że z moim Iphone'm się pożegnała, nie mogę wychodzić z nikim i nigdzie nawet sama, kieszonkowe są zawieszone, no i mam dwa razy więcej obowiązków w domu. Aha, i jeśli moje oceny na koniec nie będą wystarczająco dobre, kara się przedłuży, niemal dwukrotnie.

- Teraz zwykłe "Współczuję Ci" brzmi głupio... - Louise popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem.

Boże, muszę przestać użalać się nad sobą.

- Szybko się do niego przywiązałaś - stwierdziła ruda.

- W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Chyba. Bo tak jak mówiłam, nie sądzę żebym jeszcze kiedyś mogła go spotkać - I wstałam z ławki, kierując się w stronę biblioteki.

Może ta lektura akurat będzie choć trochę ciekawa?
Ciekawe raczej jest to, ile osób zadaje sobie to pytanie przed wypożyczeniem zadanej przez nauczyciela książki.

Narazie chciałam skupić się na szkole i na tym co jest teraz, być może trochę na piosence i ludziach, którzy są zainteresowani moim głosem.

Odebrałam książkę od starszej miłej kobiety pracującej w dużej sali wykorzystanej w tej szkole jako biblioteka. Ruszyłam w kierunku dziewczęcej łazienki. Zignorowałam wzrok dziewczyny opartej o drzwi i podeszłam do lustra. Mój naturalny ciemny kolor już zupełnie odrósł. Moje włosy rosły w naprawdę szybkim tempie, bo zaledwie w wakacje byłam blondynką, a teraz ciemny kolor sięgał już za ramiona.
Poprawiłam delikatnie makijaż i wróciłam pod moją klasę.

***

- Jak oceny? - mama nawet na mnie nie spojrzała.

- Czwórka z angielskiego - odpowiedziałam obojętnie.

- Lepiej się popraw, stać cię na więcej -  powiedziała surowo.

- Dlaczego Ty dla mnie jesteś taka okropna? - spytałam. Miałam już jej dość.

- Słucham? To ty uciekłaś. Trzeba było myśleć nad swoimi czynami, a teraz odłóż telefon na komodę.

- Jak to? Mam to zrobić dopiero za trzy godziny! - krzyknęłam.

- Jesteś nieposłuszna, więc z zrobisz to teraz.

- A Ty nienormalna i powinnaś się leczyć! - rzuciłam zamiennikiem mojego obecnego telefonu na kanapę i trzasnęłam drzwiami wychodząc z kuchni.

Usłyszałam tylko jak mówi coś o dodatkowym miesiącu kary, ale jedyne co zrobiłam po tej wypowiedzi, to tylko podkręciłam muzykę w moim pokoju o kilka stopni głośniej.

***

Rozdział krótki, ale nie chcę zanudzać zwykłym życiem Ruth, tylko od razu przejść dalej ❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top