#11

- Muszę wam powiedzieć, że to będzie hit. Totalny, super hiper ekstra hit! - Andrew był bardzo dumny z Shawna i było to bardzo dobrze widać.
- Oboje odwaliliście kawał dobrej roboty - poklepał chłopaka po plecach patrząc na mnie, a ja tradycyjnie poczułam piekące policzki.
- Czyli ja się będę zbierał - powiedział patrząc na zegarek.
- A wy oszczędzajcie swoje gardła - uśmiechnął się wychodząc z mieszkania.

- Głodna? - spytał Shawn odkładając gitarę.

- Troszeczkę - odparłam.

Brunet poszedł do kuchni, a ja postanowiłam pójść do salonu. Usiadłam przy ogromnym oknie patrząc na miasto, które wyglądało naprawdę pięknie. Było jeszcze jasno. Patrzyłam jak samochody szybko mknęły ulicami Toronto, jak neonowe szyldy świeciły ozdabiając budynki, a prawie niewidoczni ludzie szli przed siebie chodnikami spiesząc się. Potarłam ramiona czując chłód.

No cóż, trzeba było ubrać normalne spodnie, a nie długą czarną koszulkę z krótkimi spodenkami.

Usłyszałam, jak Shawn rozkłada talerze na stole, więc błyskawicznie odwróciłam głowę w jego stronę. On uśmiechnął się i gestem zaprosił do stołu.

- Co dzisiaj mamy? - spytałam patrząc na danie, które wyglądało bosko.

- Zwykły makaron z sosem i brokułami - zaśmiał się. - Zobaczymy co ty zrobisz jutro - uniósł brwi czekając na moją reakcję.

- Jeszcze się zdziwisz - uśmiechnęłam się złowieszczo.

- Już nie mogę się doczekać.

Z pewnością pustego talerza z odrobina powietrza jeszcze nie jadłeś.

***

Wbijając paznokcie w skórę siedziałam na krześle czekając na Shawna. Przez szybę widziałam jak z uśmiechem rozmawia z mężczyzną odpowiedzialnym za nagrania.

No cóż, mi nie było do śmiechu.

Stres pożarł mnie już po raz setny, a ślady na ramionach były coraz mocniejsze. Patrzyłam błagalnym wzrokiem, pokazując żeby się pospieszył. Chiałam mieć to juz za sobą. Za chwilę z cichym skrzypnięciem otworzyły się drzwi, a Shawn zaprosił mnie do środka. Przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia, w którym ustawiono dwa mikrofony. Za dużą szybą na fotelu siedział mężczyzna odpowiedzialny za dźwięk.

- Zestresowana? - zapytał Shawn patrząc na moją drżącą rękę, którą natychmiast schowałam do kieszeni.

- Jest okej - skłamałam.

W środku trzęsłam się potwornie.

- Będzie świetnie - powiedział. - Jak zawsze kiedy śpiewasz - szepnął na chwilę zakładając kosmyk moich włosów za ucho, a ja przymknęłam oczy czując jego dotyk.

Gdy je otworzyłam muzyka zaczęła grać, a ja w całości oddałam się melodii.

***

- To ostatni dzień, wiesz? - spytałam odkładając naczynia do zlewu.

Zgodnie z umową podałam puste talerze, jednak z odrobiną jedzenia zamówionego przez internet.

- Wiem. Dlatego mam dla ciebie ostatnią niespodziankę - powiedział smutno dopijając herbatę.

- Nie sądzisz, że robisz dla mnie za dużo? - zasmiałam się patrząc mu głęboko w oczy.

- Dla przyjaciółki wszystko - również się uśmiechnął.

***

- Mogę już zobaczyć? - stałam gdzieś w słońcu bardzo zniecierpliwiona, gdy Shawn zasłaniał mi dłońmi oczy.

- Raz - powiedział z wyczuwalnym uśmiechem.

- Dwa - dodał za chwilę.

- Trzy - otworzyłam oczy i zobaczyłam najcudowniejszy widok jaki widziałam dotychczas w Toronto.

No, może nie licząc widoku miasta z apartamentu Shawna wieczorem.

No i oczywiście samego Shawna.

Stałam przed niedużą altaną nad jeziorem, którą widziałam już wtedy, gdy chłopak zabrał mnie tutaj pierwszy raz. Tylko teraz ozdobiona była małymi lampkami, w środku na siedzeniach leżały poduszki. Dodatkowo zapalone były świeczki i naprawdę śliczbie to wyglądało, a wieczorne słońce dodawało temu miejcu niesamowitego uroku.

- A ja nadal nie wiem, kiedy masz czas to wszystko zrobić - zaśmiałam się, a Shawn pociągnął mnie za rękę do środka.

Przyglądałam się jeziorze, na którym pływały różne żaglówki i motorówki.

- Ruth, tu Ziemia - brunet pomachał mi dłonią przed twarzą, więc zwróciłam głowę w jego stronę.
- Mam dla ciebie prezent - zaczął. - A tak w sumie to dla nas - wyciągnał z torby dwa małe pudełeczka. - To są bransoletki. Pamiętasz jak byłaś smutna, gdy myślałaś, że o tobie zapomnę? Teraz już nigdy się tak nie stanie, chociaż i tak by się nie stało - uśmiechnął się szeroko wyciągając prezenty.

Moja miała biały kolor, jego czarny. Obie miały zawieszki dwóch pasujących do siebie puzzli.

- Są... Prześliczne - powiedziałam ze łzami w oczach.

Niby znałam się z nim tak krótko, ale zaufanie jakim go darzyłam było przeogromne. Rozumieliśmy się bez słów, mieliśmy podobne poczucie humoru, a cechg naszych charakterów dopełniały się jak dzień i noc. Był moim przyjacielem. Prawdziwym przyjacielem.

- Nie płacz! - Shawn zaczął się ze mnie śmiać. - To jeszcze nie koniec - dodał po chwili. - Co powiesz na...

- Miała być tylko jedna niespodzianka! - przerwałam mu głośno.

- Czyli pizza odpada - pokręcił ze zrezygnowaniem głową za chwilę się uśmiechając.
- No właśnie. Tą co zwykle? - spytał a ja przytaknęłam.

Wybrał odpowiedni numer, zadzwonił, zamówił, a jedzenie było już za pół godziny.

***

- Następnym razem pizza odpada! - powiedziałam masując się po boląchm brzuchu.

- Wiele dziewczyn tak mówi - stwierdził biorąc kolejny kawałek do buzi.

- Ale wiele dziewczyn nie ma dostępu do pana Shawna Mendesa, który jest ich prywatnym pracownikiem chroniącym dietę tych niewiast przed pizzą - dodałam na jednym wdechu udając głos prawdziwego specjalisty.

Shawn pozostawił to bez komentarza ciągnąc mnie za rękę. W mojej torebce poczułam jak dzwoni mi telefon.

- Wendy? - zapytałam.

- Dlaczego ja jeszcze nie dostałam zaproszenia na ślub?! - wykrzyczała tak głośno, że odsunęłam telefon od ucha.

- Jaki ślub? - spytałam. - Jeśli chodzi ci o - niedokończyłam.

- Twój. Twój ślub! Nie widziałaś... - Shawn zabrał mi telefon z ręki.

- Nie wiem ile razy będę musiał ją gdzies zabrać, żeby się zgodziła, ale już niedługo zapriszenia zostaną wysłane - powiedział bardzo głośnym szeptem.

- Witaj, Shawn - w głosie Wendy słychać było lekkie zakłopotanie. - Bardzo się cieszę z tego powodu, ale oddaj mi proszę tą niedoszłą pannę młodą - powiedziała, a brunet zaśmiał się.

- Nie widziałaś jeszcze zdjęcia z insta? - zapytała.

- J-jakiego zdjęcia? - mój głos zadrżał.

- Zobacz sobie - odpowiedziała i rozłączyła się.

Weszłam szybko na instagrama logując się z prędkością światła, a w mgnieniu oka pojawił mi się najnowszy post Shawna.

Z moim zdjęciem.

Stałam wtedy koło okna patrząc na miasto.

Szybko połączyłam fakty.

Zrobił mi zdjęcie podczas rozkładania talerzy!

"I don't know what is like to be you, honey"

Hmm, ciekawie.

- Shawn, wyglądam jakbym nie miała spodni! - krzyknęłam na chłopaka.

Nie podobało mi się, że wrzucił akurat to zdjęcie.

- Ale zobacz na ten podpis, oni nawet nie zdają sobie sprawy z naszego dzieła.

- Ta mina szczeniaka nic ci nie da - powiedziałam patrząc na jego twarz.

- A miejsce w którym jesteśmy? - spytał.

Perspektywa Shawna

- Lodowisko? - spytała. - Kiedy my się tu znaleźliśmy? - patrzyła przez szybę w drzwiach na kasę.

- Mniej-więcej wtedy kiedy zadzwoniła do ciebie przyjaciółka - wzruszyłem ramionami.

- Jest jakieś trzydzieści stopni! - powiedziała zrezygnowana. - Zobacz jakie ja mam ciuchy, jak ja mam jeździć w tym na łyżwach? - wskazała na swoją koszulkę na ramiączkach wsadzoną do spodenek z wysokim stanem.

- Spokojnie - uśmiechnąłem się przebiegle i otworzyłem jej drzwi, żeby weszła.

Skierowałem się do kasjerki, która gdy tylko mnie zobaczyła podała mi pakunek, który zostawiłem wcześniej.

- Proszę - wręczyłem Ruth moją różową bluzę, sobie wziąłem czarną. - A spodnie znalazłem tylko takie - podałem jej białe legginsy. - Zostawiłaś na krześle.

- Boże Shawn, ty jesteś niemożliwy - z uniesionymi brwiami zniknęła za drzwiami szatni.

***

Blondynka niepewnie weszła na lodowisko ostrożnie stawiając kroki.

W tych moich ciuchach wyglądała... słodko.

- Umiesz jeździć? - spytałem.

Kryte lodowisko latem tylko w Toronto.
Uśmiechnąłem się na tą myśl.
Kochałem to miasto jak żadne inne.

- Umiem - powiedziała cicho, spuszczając głowę.

Chwyciłem ją za dłoń, po czym powoli ruszyliśmy przed siebie. Radziła sobie świetnie, nie wiedziałem skąd było to zakłopotanie.
W pewnym momencie stanęła w miejscu patrząc na mnie z drwiącym uśmiechem.

- To może czas na - zrobiła krótka przerwę. - Goń mnie? - powiedziała, a za chwilę pomknęła szybko przed siebie.

Czyli to były udawane emocje!

Pokręciłem głową.

- Ruth! - przez chwilę jeszcze nie wiedziałem co się stało, jednak zacząłem jechać tak szybko, jak tylko potrafiłem. - Zaczekaj!

Rozpędzałem się do coraz większej prędkości, aż gdy w końcu dziewczyna zatrzymała się przy barierce, podjechałem do niej opierając się rękami wokół Ruth.

- Mam Cię - wydyszałem. - Byłem w drużynie hokejowej, ale jednak miałem dość długą przerwę! - powiedziałem zrezygnowany uśmiechając się. - Teraz śpiewam, nie jeżdżę na lodzie!

- W takim razie pojedziemy wolniej - zaśmiała się.

Miała śliczny uśmiech.

W ogóle miała cudowną urodę, jak i charakter.

Cieszyłem się, że miałem taką przyjaciółkę.

Ruth już chciała wyplątać się z uścisku, jednak nasze łyżwy były tak splątane, że gdy tylko postawiła krok potknęła się pociągając mnie za sobą.

- Auć - powiedziałem masując czoło.

Opierałem się nad nią jedną ręką.

Próbowałem wstać, ale gdy tylko to zrobiłem, przewróciłem się znowu, teraz tak, że Ruth leżała na moim brzuchu. Momentalnie oblała się rumieńcem wstając na nogi.

Za chwilę również przywołałem się do porządku stając obok niej.

Znów pociągnąłem ją za rękę i jeździliśmy sobie po lodzie dookoła wszystkich.

Spojrzałem na Ruth.

Czułem jej zawstydzenie i lekko napiętą atmosferę.

Zacząłem jeździć kciukiem po jej dłoni, wiedziałem, że to ją uspokaja.

- Przecież nic się nie stało - powiedziałem.

- Nic do mnie nie mów - zaśmiała się.

Lampki umieszczone pod sufitem stwarzały bardzo przyjemną atmosferę, wręcz romantyczną.
Wyciagnąłem z kieszeni telefon i zrobiłem Ruth zdjęcie, jak jeździ niedaleko mnie, po chwili wołając ją po imieniu, żeby zrobić nam selfie, które za chwilę powędrowało na insta story.

Poczułem nagłe ukłucie w mojej głowie, a Ruth spojrzała na grymas na mojej twarzy, wołając coś, jednak wszystkie dźwięki, które do mnie docierały, były jakby przytłumione. Obraz przed oczami zaczął mi się lekko rozmazywać, a za chwilę zamknąłem oczy czując bardzo przyjemne uczucie.

***

Perspektywa Ruth

- Już myślałam, że nigdy się nie ockniesz - powiedziałam, widząc jak chłopak otwiera oczy.

- Co? Gdzie ja jestem? - spytał zdezorientowany rozglądając się po pokoju.

- W domu - wywróciłam oczami. - W moim pokoju.

- Ach, no tak - uśmiechnął się.

- Chcesz wiedzieć co ci się stało? - spytałam z rozbawieniem, patrząc jaki był rozkojarzony.

- Raczej tak, chyba, że jestem śmiertelnie chory - zachowywał się jak po narkotykach.

- Nie głupku, po prostu po naszym upadku na lodowisku tak mocno przywaliłeś głową o lód, że po jakim czasie zemdlałeś - popatrzył na mnie z niedowierzaniem.

- To musiało komicznie wyglądać - zaśmiał się, za chwilę ziewając.

- Oj wyglądało - podałam mu kubek z herbatą.

Odpisałam na kilka SMS'ów od Louise, a gdy znowu spojrzałam na bruneta, miał zamknkęte oczy, a głowa opadała mu swobodnie na prawe umięśnione ramię.

- S-Shawn? - zapytałam.

W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche pochrapywanie.
Odetchnęłam z ulgą.

Drugi raz nie zemdlał.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top