26

1.11.2016
Nie słyszę jego głosu od pięciu miesięcy, ale któregoś dnia, kiedy włączam przy śniadaniu losowe radio, gdzie grają obecne hity, speaker zapowiada piosenkę słowami "...Harry Styles napisał ją z Meghan Trainor. Swoją drogą mamy zaszczyt go gościć dzisiaj, jak tam Directioners, wciąż z nami?" śmieje się. "Harry, jak się trzymasz?"
Mój widelec zatrzymuje się w połowie drogi do ust. Czekam z szybko bębniącym sercem. Wreszcie go usłyszę... może wyłączyć? Wyłączyć czy-
"W porządku, Van, dziękuję, że pytasz."
"Zawsze tak samo miły." Harry cicho chichocze. "Powiedz mi, wczoraj wyszło 'Someday' jako pierwsza twoja piosenka, która ujrzała światło dzienne po rozejściu One Direction. Muszę dopytać się o tekst. Jaki udział w nim miałeś? Jest on dosyć...prywatny? Długo pisany?"
Harry wypuszcza powietrze do mikrofonu.
"Cóż napisałem tę piosenkę kilka miesięcy temu. Meghan nałożyła tylko drobne poprawki, które jej zdaniem brzmiały lepiej."
"I jest o kimś specjalnym?"
Cisza.
"Harry? Halo, Harry?" coś przerywa i jestem przekonany, że Van przybliżył się do niego i zaczął coś szeptać poza mikrofon. Cisza się przeciąga.
"Harryemu coś wypadło, musiał lecieć, niestety, um, więc tak, oto Someday."

Cały świat zamiera w miejscu, gdy słyszę piosenkę i wychwytuję znaczenie każdego zdania. Odkładam na bok widelec i powoli wstrząsają mną spazmy płaczu. Zakrywam rękami oczy i widzę nasze sceny, jego, mojego Harry'ego, który tęskni za mną i...
"Kochanie?"
Senna klęka przy moim wózku i dotyka delikatnie kolana. Wzdrygam się i wydaję z siebie najgłośniejszy szloch.
"Hej, co się dzieje? Co się stało, Lou? Mam zadzwonić do..."
Nie słucham jej tylko wskazuję palcem radio, żeby je wyłączyła, co też robi chwilę po zrozumienia moich gestykulacji. Ścisza głos i odsuwa z mojej twarzy ręce. Ma duże przerażone oczy, starające się zrozumieć, ale nigdy do tego nie dochodzą.
"Zostaw." mówię, kiedy stara się chwycić mnie za dłoń. "Nie byłaś przy mnie wtedy."
"Już to przerabialiśmy-"
"A ja nie zapomniałem. On był, ciebie nie było, nie rozumiem co tu robisz i czemu chcesz się zajmować jakimś pieprzonym kaleką."
"Nie jesteś kaleką, robisz wielkie postępy i dobrze o tym wiesz." odpowiada spokojnie. "I jestem tu, bo mi na tobie zależy."
"Zależy ci na tym by nie być sama" szlocham, rzucając jej pełne żalu spojrzenie. "zadowalasz się mną, bo zerwałaś z tym kretynem."
"To nie jest prawda."
"Jest." ocieram łzy będąc wdzięczny Bogu, że przynajmniej to mogę już zrobić sam, a nie siedzieć zapłakany w łazience i topić się w smarkach. "Nie umiem o nim zapomnieć, ja-" kręcę głową. "Chciałbym mu wybaczyć, zaufać, ale to jest trudne, kiedy tyle razy mnie zawiódł. I się zwyczajnie boję, jestem przerażony zaryzykować."
"Myślisz, że dzisiaj Lottie też coś przyniesie?"
Pytanie mnie nie zaskakuje. Byłem przekonany, że tak. Zawsze przywoziła, kiedy wracała z Londynu. Ściślej mówiąc prezenty, które Harry przekazywał jej (dla mnie) w ramach przeprosin. Nie raz były to same listy, jednak czasami coś większego, materialnego. Dużo wiedziałem o tym jak sobie radzi właśnie dzięki niej. Podobno Gemma poprosiła ją by odwiedzała go w obawie, że...powtórzy swoją próbę samobójczą.
Nie wierzę, że to naprawdę odnosi się w jednym zdaniu do Harry'ego. Że to zrobił. Naprawdę. Dowiedziałem się później od innych i wciąż nie przyjąłem tego jako coś realnego. Nie potrafię, czasami nachodzi mnie świadomość, że to przeze mnie.
To ja byłem sprawcą jego chęci.
"Nie wiem." patrzę na stół i czuję lekkie szczypanie oczu. Zaciskam je.
"Mógłbyś w końcu polecieć z Lottie." mówi, rozsiadając się u moich stóp na podłodze. "Jesteś już na tyle stabilny, żeby wrócić, wiesz o tym? Tylko musisz chcieć."
"Problem w tym, że nie wiem czy chcę." uśmiecham się do niej przez łzy. "Nie wiem czy nie wolałbym poczekać..." urywam smutno. "na moment, gdy nie będę już na wózku. Żeby nie musiał się wstydzić widzenia mnie w takim stanie ani opiekować się w żaden sposób, gdybym hipotetycznie dał mu jeszcze jedną szansę." zaciskam usta. "Chociaż nie sądzę czy powinienem mu ją dać. Czuję, że...to złe."
"Tak jak powiedziałeś" odzywa się z cichym westchnięciem "był przy tobie, gdy reszta zajmowała się swoimi sprawami."
***
"Tnie się? Bije? Robi coś innego niebezpiecznego?" pytam poddenerwowany, bojąc się usłyszeć odpowiedź. Lottie patrzy mi prosto w oczy po czym układa się wygodnie na łóżku.
"Czy jeśli powiem, że coś z tego robi zachowasz się jak niewyrozumiały kretyn?"
Kręcę powoli głową.
"Wciąż się bije, jest na psychotropach." odpowiada w końcu, bacznie przyglądając się mojej reakcji. "Nie jest z nim dobrze. Zwłaszcza teraz, kiedy zakończył kręcenie filmu i ma tyle wolnego czasu."
Nabieram drżące powietrze zastanawiając się o czym myśli, gdy robi sobie krzywdę? I jak daleko się posuwa? Czy leki w jakikolwiek sposób mu pomagają? Ma kontakt z innymi?
"Masz coś dla mnie?" odzywam się słabo. To pytanie zadaję tak często, że Lottie od razu rozumie co mam przez nie na myśli.
Sięga do torby i wyjmuje z niego list, który rzuca mi na kolana.
"Tylko to tym razem. Pytał czy je czytasz."
"I?"
"Powiedziałam, że nie wiem."
"Nie czytam." poprawiam ją, obracając dookoła kopertę w czarno- białe kropki. "Ale dzisiaj przeczytam."
***
Louis,
czasami myślę, że życie bardzo chce, żebyśmy byli razem jednocześnie próbując nas zniechęcić jak tylko się da. Przyznaję, że jestem słaby, przyznaję, że tym razem to ja zawiniłem, ale musisz wiedzieć, że nie tylko Ty w tym związku miałeś problemy. A nie wziąłeś tego pod uwagę.
Kiedy byłeś w śpiączce byłbym w stanie oddać życie za jeszcze jedną rozmowę z Tobą. Teraz- patrząc na to wszystko- nie wierzę, że potoczyło się to tak szybko i poszło w tak złym kierunku.
Uważam, że to, że się przebudziłeś było cudem. Zawsze lubiłem w swoich myślach nazywać Cię moim małym cudem. Bo tak jak powiedziałeś, razem doszliśmy do twojego przebudzenia. Chciałeś być ze mną... a teraz jesteśmy tak daleko od siebie i... nie rozumiem. Nie rozumiem czemu.
Nie ma dnia, żebym o Tobie nie myślał. Budzę się i mam nadzieję zobaczyć Cię obok mnie, śpiącego, ale z ręką, która obejmuje mnie od tyłu. Gdziekolwiek nie idę widzę rzeczy, które przypominają mi o nas. O Tobie. Małe drobiazgi, które są jak małe drzazgi wkłuwające się głęboko w moje serce. Nie umiem wypić herbaty bez myślenia o Tobie. Napisać piosenki bez przelania uczuć związanych z nami.
Tak bardzo chciałbym Cię odzyskać.
Bo Cię kocham.
I nie sądzę, żebym kiedykolwiek był w stanie przestać.
Harry.

4.11.2016
"Nie rozumiem." Niall robi duże oczy i przyciska piąstkę do piersi. "Jak to nie umiesz śpiewać?"
Zatapiam wargi w swojej herbacie i spoglądam na niego przepraszająco.
"Zapomniałem jak się śpiewa." tłumaczę prosto. "Nie umiem, jakkolwiek bym się starał, nie wiem jak robiłem to przedtem. Moja prowadząca uważa, że to skutek uboczny śpiączki."
"Ale możesz się nauczyć, prawda?" czuję jak w jego głosie narasta przerażenie. "Możesz, tak?"
"Nialler próbuję od miesięcy."
"Ale-" postukuje nerwowo palcem o blat. "Jak możesz nie umieć? Nie-... nauczysz się, nie martw się, wszystko ogarniemy i będziemy mogli wrócić..."
Wzruszam na to ramionami.
"Nie jestem pewien czy chcę. Czuję się jakby ta zmiana; że nie umiem nagle śpiewać miała znaczenie. Tak miało być z jakiegoś powodu?" spoglądam w dół. "To szansa na inne życie. Tak to traktuję."
"Czy chcesz przez to powiedzieć, że odchodzisz z zespołu?"
Na czole mojego przyjaciela są autentyczne zmarszczki i kropelki potu. Nie urywa spojrzenia z mojej twarzy, wyczekując na odpowiedź.
"Może."
"Co do cholery, Louis!" krzyczy. "Jak możesz nas zostawić? Obiecaliśmy! Załatwialiśmy już nowy management! Kurwa mać, nie możesz, bez ciebie to nie będzie to samo- po Zaynie było nam tak ciężko, wyobraź sobie jak będzie bez ciebie." prycha pod nosem. "Wyobraź sobie Stylesa bez ciebie w zespole. Przecież on będzie nie do zniesienia, ja pierdole."
Na jego wspomnienie przełykam ciężko ślinę i znowu chowam twarz w kubku herbaty.
"Jak poczuję, że chcę wrócić, a moje śpiewanie się poprawi dam ci znać." mówię. "Na chwilę obecną nie jestem w stanie."
"Niech będzie."
Wygląda na pustego jakby dopiero przetwarzał tę informacje i nie potrafił uwierzyć.
"Widziałeś nową sesję Harry'ego?" pyta znad telefonu. Uśmiecha się lekko.
"Nie?" nachylam się na tyle ile potrafię, a Niall wyciąga do mnie IPhone'a i pokazuje zdjęcia.
Ukazuje się moim oczom coś co prawdopodobnie przetwarzam dłużej niż Niall informacje o moim odejściu. Ponieważ... te zdjęcia były odważne. Te zdjęcia pokazywały kim stał się mój Harry. Mój Harry, który tak się bał opinii innych i tego, że lubi bardziej damskie ubrania. Mój Harry, który bał się wychodzić publicznie w pomalowanych paznokciach.
W moich oczach pojawiły się pierwszy raz od długiego czasu łzy dumy i szczęścia.
"O mój boże." śmieję się, przyciskając dłoń do jednego oka. "Jestem z niego taki dumny, Niall. To się nie mieści w głowie."
"Wiem, Lou. "Ja też." wzdycha i powtarza ciszej pod nosem "Ja też."

14.11.2016
Przytrzymując się poręczy stawiam pierwszy krok na schodach. Później następny i trzeci przy który upadam, ale słabymi rękami podtrzymuję się na marmurze.
"Coraz lepiej." informuje rehabilitant i pomaga mi się podnieść. "Spróbuj dzisiaj do piątego schodka, dobrze? A później jesteś wolny."
Więc tak robię. I jeśli muszę to powtarzać dziesięć razy nie ma to w tym momencie znaczenia, ponieważ w końcu doszedłem. Małymi kroczkami, ale to zrobiłem.

15.11.2016
Harry.
Nie bij się proszę. Bierz leki.
Louis.
Jest to pierwszy list zwrotny, który przekazuję Lottie. Po usłyszeniu historii, gdzie moja siostra przyłapała go w siłowni na zadawaniu ciosów rozpłakałem się i spałem przez pół dnia. Dopiero pod wieczór zdecydowałem że coś zrobię, małego, ale ważnego.
Dlatego napisałem tę karteczkę. Poprosiłem Lottie, żeby wróciła tam jeszcze dzisiaj i po prostu przy nim była. W skutek czego zastąpiła ją nasza mama i Senna.
"Pamiętasz zasady, tak Louis?"
Mama stoi oparta o próg i zaciska mocno usta. Nigdy nie przestała się martwić.
"Tak." odchrząkuję. "W razie koszmaru, chęci pójścia do łazienki albo czegokolwiek innego dzwonię."
"Okay." posyła mi uśmiech i poprawia niezgrabnie kucyk. "Śpij dobrze, kochanie."
"Dobranoc."
Od czasu do czasu nie potrafię zasnąć. Paraliżuje mnie na myśl, że mogę przypadkiem znowu zapaść w śpiączkę. Jakimś nielogicznym sposobem. Innym razem budzę się z krzykiem i nie jestem pewien co dokładnie mi się śni, ale jest to połączenie jawy z urywkami snów w czasie śpiączki. Nie raz po takiej akcji wymiotowałem i dusiłem się płaczem. Z tego też powodu ustaliliśmy zasady, że okay, śpię sam, tak jak sobie życzę, ale w razie potrzeby bez skrupułów wykręcam numer mamy czy Lottie.
Dzisiaj była znowu jedna z tych nocy, gdy się bałem zasnąć. Przymykałem oczy tylko po to by zaraz je szeroko otworzyć i poczuć suchość w gardle. Myślę o wszystkim, ale żadna myśl niewystarczająco mnie uspokaja.
Zaczynam trudniej łapać powietrza i wstrząsa mną suchy płacz.
Co zrobić? Co mam do cholery zrobić?
Już mam zacząć dzwonić po mamę, gdy telefon rozbłyska powiadomieniem przyjścia wiadomości.

Od Harry:
Okay. Biorę. Dziękuję.

Jestem tak skupiony na wiadomości, że nawet nie rejestruję chwili, kiedy mój oddech się wyrównuje. Nie zastanawiając się dwa razy rozwijam pole na napisanie smsa, ale wtedy pojawia się nowy dymek.
Od Harry:
Ta kartka wiele dla mnie znaczy. Odezwałeś się w końcu.

Od Harry:
Przepraszam, jeśli przekroczyłem granicę tymi smsami.
Chciałem po prostu szybciej.

Do Harry:
Chcę, żeby było u ciebie wszystko w porządku, Harry pomimo wszystko
chcę żebyś czuł się dobrze

Od Harry:
Tęsknię za tobą

Nie odpisuję przez dziesięć minut, napawając się smakiem tych słów.

Do Harry:
Ja za tobą też

I na tym kończy się nasza wymiana zdań. W następstwie zasypiam i nie potrzebuję już nikogo i niczego więcej.

24.11.2016
Nienawidziłem zakupów to jest raczej fakt, który można o mnie przeczytać w pierwszej lepszej gazecie z lat 2010. Ale ja naprawdę nienawidzę, zwłaszcza teraz.
Pomimo moich postępów wciąż czułem się pewniej na wózku i przy osobie, która na wszelki wypadek stoi za nim i prowadzi go przez tłumy ludzi. Tą osobą była moja młodsza siostra Fizzy. Jedną ręką podtrzymywała mnie, a drugą sklepowy wózek.
"Patrzą się na mnie. Wszyscy się na mnie gapią." mówię załamany, zakrywając się ręką. "Robią mi zdjęcia, Fizz, zasłoń mnie."
"To fanki, Lou, nawet nie podchodzą." uspokaja, przeglądając półki w poszukiwaniu swoich ulubionych płatków. "No do cholery, gdzie one są?"
Nie mogę znieść spojrzenia innych ludzi. Jest ono przeszywające i niekomfortowe. Jeśli czasami na rehabilitacji nie mam motywacji do ćwiczeń, które mają mi pomóc stanąć na nogi, wyobrażam sobie właśnie podobne chwile, wystarczająco okropne, żeby zmusić mnie do walki.
"Mam." zerka na listę zakupów, którą trzymam, przez moje ramię. "Hmm. Rozumiem, że ta mrożona pizza, bagietki i frytki są dopisane przez ciebie."
"Tak. Koniecznie weź frytko- buźki mam na nie ochotę." potakuje, pchając wózek w stronę lodówek. "Weź kilka opakowań."
"Okay."
Wrzuciła do wózka pięć, a natarczywe spojrzenia wciąż na sobie czułem, dookoła. Ostatecznie połowę listy olaliśmy, bo zacząłem krzyczeć z nerwów i frustracji.
Na szczęście Fizzy nie miała do mnie żalu. Rozumiała.
25.11.2016
"Mam zaszczyt przeprowadzić z wami naprawdę ważny wywiad. Chłopcy jak wygląda obecna sytuacja waszej przerwy?"
Powiększam ekran i opieram głowę o łóżkową ścianę za mną.
"Zajmujemy się solowymi projektami." odzywa się Liam, bawiąc się przy tym materiałem kanapy. "Każdy wykorzystuje ten czas na to co chce; Niall gra w golfa, tworzy album, ja także, a Harry pracuje nad filmem i pisze z innymi artystami. Na razie nic większego nie planujemy-"
"A Louis?" dopytuje się dziennikarz "Co z Louisem?"
Niall spuszcza wzrok jakby chciał się zlać z tłem.
Boże, Nialler gdzie twoja nauka aktorstwa wyspacerowała?
"Przechodzi rehabilitację w ośrodku we Francji. Ma zapewnioną najlepszą opiekę." kontynuuje. "Jest w całkiem dobrym stanie, robi postępy."
"To wspaniale." dziennikarz spogląda na kartkę przed sobą. "Więc powrót One Direction wciąż w planach?"
Cisza.
"Um." Harry przygryza wargę i rozgląda się wokół. "Zobaczymy jak to wszystko się potoczy, jeśli któryś z nas zapragnie powrotu damy znać, obiecujemy."
"Rozumiem. Harry, skoro zacząłeś już mówić, miałem się ciebie spytać czy Someday jest o kimś wyjątkowym? Fani zawalają mnie tylko tym jednym typem pytania, chyba naprawdę potrzebują tej informacji do funkcjonowania." śmieje się, chociaż twarze chłopaków pozostają bez emocji. "Jak jest? Ukrywasz kogoś w swoim wielkim domu?"
Brunet ucieka wzrokiem od kamer i widzę... widzę jak mu ciężko. Skula się w sobie, złączając dłonie i kręci niepewnie głową.
"Nie. Nie ma nikogo, um, wyjątkowego w moim życiu."
Okay, okay, bez panikowania, nie chodzisz z nim, więc to nie może cię boleć, tak? Nie może albo przynajmniej nie powinno.
"Ohhh czyli nie wyciągnę z ciebie o kim jest ta piosenka?"
"A musi być o kimś konkretnym?" marszczy brwi, a jego głos delikatnie się pogłębia.
"Fani obstawiają wiele opcji. Na przykład Kendall?"
Harry uśmiecha się, ale nie dosięga to jego oczu, słyszę ciche parsknięcie.
"Okay czyli nie Kendall, kochani. Taylor Swift?"
"O boże." Niall przymyka zirytowany oczy. "Czy naprawdę musimy-"
"Przepraszam czy ten wywiad ma być poświęcony rozmowie o moim prywatnym życiu czy o naszym zespole?" cała szczęka Harry'ego jest spięta, gdy nachyla się bardziej w stronę dziennikarza, który niewzruszony mówi:
"Louis." uśmiecha się szeroko. "Piosenka jest o Louisie, prawda?"
Przy tym Harry wstaje z kanapy i wychodzi, zasłaniając obiektyw, gdy kamerzyści poruszają się za nim.
Wszystko się urywa.

27.11.2016
Podpierając się o chłodną ścianę pakuję do torby kilka koszulek i wygodnych spodni. Klucze. Ładowarka i buty w których zabrali mnie pierwszego dnia do szpitala. Zasuwam zamek i podtrzymując się drzwi szafy wstaję powoli na nogi.
"Gotowy?" szepcze Gemma, chwytając mnie za obie ręce. Posyłam jej wdzięczny uśmiech i potakuję. "Zostawiłeś notkę mamie?"
"Tak. Chodźmy już." sięgam po torbę, ale Gemma mnie wyprzedza i zarzuca ją sobie na ramię.
"Nie rób takich rzeczy, ledwo chodzisz. Zarezerwowałam nam samolot na 15:10. Jadłeś coś? Możemy się gdzieś zatrzymać."
"Nie jadłem, ale nie jestem głodny." mruczę i wchodzę przy jej pomocy na siedzenie pasażera. Gemma zapina mi pasy, a następnie zatrzaskuje drzwi.
"Podjedziemy do Subwaya. I Starbucksa jeśli chcesz."
Naprawdę nie mam apetytu, ale z drugiej strony nie chcę się z nią kłócić. W końcu robi mi przysługę i pomimo wszystko pomaga. Dlatego zatrzymujemy się na kanapce i dużej kawie, którą zabieramy do samochodu.
"Więc."
"Zaczyna się." mamroczę, wgapiając się w drogę przed nami.
"Louis, chyba nie sądzisz, że bym nie spytała. Nie zrozum mnie źle; cholernie się cieszę, że to robisz, po prostu...czemu tak długo z tym zwlekałeś?" sięga po kawę i siorbie ją nie spuszczając oczu z jezdni.
"Nie wiem." odpowiadam szczerze, zacieśniając swoje ręce na papierowym kubku. "Po prostu. Dłużej tak nie mogę."
"Przeżył piekło." mówi, a ja ściszam radio. Słyszę jak cicho mlaska i odkłada kawę. "Nie zdajesz sobie sprawy ile razy się bałam, że coś sobie zrobi."
W jej głosie zmienia się wiele i po chwili zauważam, że stara się nadgarstkiem powstrzymać łzy.
"To nie jest tak, że cię winię, nie" kręci głową "ale każdego dnia modliłam się, żebyś wrócił. Ponieważ wiedziałam, że nikomu innemu nie da szansy, a jeśli ty nie wrócisz to w końcu przegnie."
Czuję jak gula w moim gardle rośnie i nie jestem w stanie powiedzieć słowa. To mnie boli od środka i boję się wyobrażać tego rodzaju sytuacje.
"Dzwoniłam do niego codziennie. Czasami odbierał, jednak zdarzały się dni, gdy tego nie robił. Popadałam wtedy w czystą panikę, całą noc nie spałam, a on rano wysyłał mi sms, że przeprasza, że nie odebrał, ale nie miał ochoty na rozmowę. Chciałam mu pomóc, ale nie wiedziałam jak."
Uchylam łyk kawy.
"Mam nadzieję, że twoja obecność mu pomoże." wyciąga rękę by ścisnąć krótko moje kolano. Wiem, że na mnie patrzy. "Nie oczekuję cudów, Lou, jedynie odrobiny szczęścia."
***
W skrócie właśnie w taki właśnie sposób kończę przed naszym domem w Londynie. Odwracam się, żeby ostatni raz zobaczyć tył auta Gemmy odjeżdżający w przeciwnym kierunku i zbieram się w sobie by mocno ścisnąć ścianę obok mnie.
Po prostu... zapukaj. Zrób to. No już.
Wykonuję kilka słabych uderzeń o drewno, ale nie daje to dużo, ponieważ kroków nie słychać. Powtarzam to, tyle, że tym razem mocniej i czekam, naciągając przy tym swoją czapkę na uszy.
Zamek odblokowuje się, a klamka opuszcza się w dół jakby w zwolnionym tempie. Zanim pojawia się w zasięgu mojego wzroku moje serce już o tym wie i zaczyna szaleć. Mam ochotę się rozpłakać.
A później go widzę, z dużymi od szoku oczami i wielkim swetrze, który zatapia jego dłonie. Harry patrzy na mnie w ciszy i podpiera głowę o drzwi, trzymając jedną z rąk wciąż na klamce.
Uśmiecha się,
a łzy spływają jedna po drugiej wzdłuż jego policzków.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top