12
8.02.2016
Harry sięga po szklankę wody i lek przeciwbólowy ze swojej szafki. Najwidoczniej przygotował je na moment w którym wydam z siebie pierwszy jęk bólu. Połykam tabletkę i wypijam do dna wodę- nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem tak spragniony. Podnoszę się do pozycji siedzącej i trzymam głowę oburącz.
Nienawidzę kaca. Kurwa.
''Będziesz rzygał?" pyta, masując okrężnymi ruchami moje łopatki.
"Nie wiem." odpowiadam, czując znajome uczucie, które mogło zapowiadać nic innego jak wymioty. Ale nie było niczym pewnym.
"Chodź do łazienki."
Harry idzie ze mną wolno, podtrzymując pod pachą, a przy łazience zatrzymuje się, otwiera drzwi i patrzy jak klękam. Wypróżniam całą zawartość żołądka do ubikacji, a ręka Harry'ego podtrzymuje mi od strony czoła grzywkę.
"Czemu to robisz." wypalam, spuszczając głowę w dół. Ślina ciągnie się z moich ust. Łzy w oczach pieczą mnie niewyobrażalnie. "Czemu nic na to nie mówisz, tylko mi pomagasz?"
"Jest okay, Lou. Masz problem, a ja to rozumiem." całuje mnie długo we włosy, a ja ocieram wierzchem ręki usta. "Zrobię ci śniadanie. Przyjdź zaraz."
Podnosi się przytrzymując ściany i wychodzi z cichym domknięciem drzwi.
Spoglądam jeszcze raz do toalety, uświadamiając sobie, że nici z tabletki, którą niedawno połknąłem. A ból głowy, wciąż się nasilał. Co jeśli Niall ma rację? Co jeśli... nie skończę dobrze.
Wraz z wymiocinami spuszczam swoje myśli i myję szybko zęby.
"Mm, czy to tosty francuskie?" siadam przy stole, kiedy Harry nakłada na mój talerz jeszcze dwa dopiero co upieczone kawałki pieczywa. Uśmiecha się do mnie słodko i wraca do patelni.
I jeśli nie wiedziałbym, że Styles gotuje zajebiście pysznie, może udałbym szok. Te tosty są genialne pod każdym znaczeniem, nie wiem jak to możliwe, ale mój apetyt natychmiast powraca i chcę pożreć wszystko, co zostało mi podane.
"I jak?" pyta z uniesioną brwią. Sam teraz siada, by zjeść i pokroić sobie na tosty kawałeczki banana.
Tylko Harry.
"Wiesz, okropne są." wzruszam ramionami, a Harry'ego głowa pochopnie zwraca się w moją stronę. Robię minkę pod tytułem 'nic na to nie poradzę', na co brunet marszczy nos. "Gorsze jadłem chyba tylko u Anne."
"Następnym razem ty zrobisz swoje legendarne pancakesy" napycha na widelec górę jedzenia i wkłada sobie do buzi. "Wtedy powiem ci jakie są świetne."
"EJ! To." wskazuję na niego palcem. Harry krztusi się przez śmiech. "Było dopiero wredne, Styles."
"Sorry."
Powstrzymuję uśmiech, upijając łyk soku.
"Jakieś plany na dzisiaj?" pytam nalewając sobie do pełna szklankę. Patrzy na mnie uważnie znad talerza."Podbijanie pokazu mody, spotkanie z przyjaciółmi, bal, casting do filmu?"
Mój śmiech nie zostaje odwzajemniony. Brunet odchrząkuje, nerwowo pocierając palcem nos.
"Więc. Miałem ci powiedzieć, że zadzwonił do mnie z rana Christopher Nolan."
Co? Reżyser filmowy? Do Harry'ego?
Odkładam spokojnie szklankę i patrzę na Harry'ego ze zmieszaniem.
"Usłyszał od kogoś, że byłbym zainteresowany rolą w filmie" tłumaczy powoli, uciekając wzrokiem. "i powiedział, że chciałby dać mi szansę."
I wiecie co? Są newsy na które nie potrafisz wyobrazić sobie reakcji, a kiedy przychodzi co do czego, siedzisz z otwartymi ustami i myślisz gorączkowo nad odpowiedzią.
To był właśnie taki news.
Harry w końcu podnosi wzrok i lokuje je z wahaniem na moich oczach. Przygryza wargę, jak zawsze, gdy się denerwuje i...czeka.
"Woah." mówię, mrugam w dalszym osłupieniu, po czym wymuszam uśmiech. Moja głowa pulsuje spotęgowanym bólem, ja pierdole to się nie dzieje. "To super, znaczy, niesamowite, kochanie. Będziesz grał w prawdziwym filmie. "
Harry wie, że coś jest nie tak. Spogląda na talerz, nie przestając poruszać kolanem.
"W piątek po zebraniu z zarządem, o którym swoją drogą, dzięki, że mi powiedziałeś." musiałbym być idiotą, żeby nie wyczuć sarkazmu. A tak szczerze nie pamiętałem czy wczoraj przekazałem mu informację czy nie. "Lecę do Francji. Jeśli przyjmą mnie na castingu, zostaję tam na miesiąc i zaczynamy kręcić 'Dunkirk'."
"Dunkirk." powtarzam za nim.
Wojenny film? On chyba żartuje... żartuje ponieważ, to jest ironiczne. Jakkolwiek nie chciałbym, żeby było to jest.
Siedzimy w ciszy i myślę, że testujemy siebie z tym kto pierwszy uderzy z tematem.
To na pewno nie będę ja, postanawiam, to jego pomysł, więc to on niech porusza kwestię naszego prawie-trzydniowego związku.
Czemu się wkurzam? Nie, tak nie może być.
"Okay, Styles, mów, co ci chodzi teraz po głowie.''
Harry spina się i wzdycha cierpko.
"Zrozumiem jeśli odmówisz." zaczyna. "Ale czy jest szansa, że chciałbyś polecieć ze mną?"
"Harry..."
Kręci głową, zaciskając na chwilę usta.
"Nie to, okay, Lou, tu masz rodzinę, dom, nie chcę cię w czasie przerwy tego pozbawiać.-"
"Hej, hej" zatrzymuję go, ponieważ ewidentnie zaczynał popadać w słowotok. Sięgam po jego rękę i ściskam ją mocno, przy czym Harry wstrzymuje oddech. "Chcesz mi powiedzieć, że pozbawienie się mojego chłopaka nie byłoby równie okropne?"
Tę napiętą chwilę, wynagradzają mi tylko jego błyszczące, pełne uczucia oczy.
"Poza tym czy widziałeś mnie ostatnio blisko rodziny?" Harry kręci słabo głową, skupiony na moim monologu. "A dom? Wiesz, gdzie jest mój dom?"
"Tylko nie cytuj mi tutaj jednej z naszych piosenek, bo przysięgam, Louis...."
Uśmiecham się lekko.
"Mój dom jest tam, gdzie jest moje serce. A wiesz kto jest na zawsze w moim sercu i ma moje serce?"
Harry patrzy na mnie z dużymi, zaszklonymi oczami, niczym piękny chaos, przetwarzający każde słowo. Zanim otwieram usta, żeby dokończyć swoje wyznanie, brunet ma mnie już w swoim objęciu i całuje mnie przeciągle... z uczuciem, które mogło znaczyć wiele rzeczy. Jeszcze nigdy nie przeżyłem pocałunku, który nie podniecał mnie, a napełniał prawdziwą radością, sensem i...
"Będziesz świetnym aktorem." mówię w przerwie na nabranie powietrza. "Bałem się, że będziemy musieli na odległość utrzymywać kontakt, dlatego tak zareagowałem."
"Nigdy, bym ci tego nie zrobił." wymawia każde słowo z długą pauzą. Patrzy mi prosto w oczy, a ja popycham go na krzesło i siadam na jego kolanach. Nasze pocałunki nie przestają być namiętne i spokojne, jedynie nasze oddechy przyspieszają.
"Będę przychodzić na plan ze świeżymi rogalikami." następne złączenie ust. "...i patrzył jak mój chłopak walczy na ekranie kamer." Harry dyszy ciężko w moje usta, znowu nie urywając intensywnego spojrzenia, dając mi skończyć myśl. "Kupimy tam dom, urządzimy go i w wolnym czasie zaczniemy remontować. Każdego dnia będę cię przywoził i odwoził, każdy cię pokocha, Haz, boże, a ja będę tam, by dać im wszystkim do zrozumienia, że jesteś tylko mój."
"Tylko twój." szepcze, a potem znowu mnie całuje.
11.02.2016
"Co ty wybrałeś za film." głos załamuje mi się przy ostatnim słowie. "Jak on umrze-"
"Shh."
"Sam ryczysz!" krzyczę oburzony i wycieram piąstkami oczy.
Zajmowałem miejsce pomiędzy nogami Harry'ego i w ten deszczowy wieczór chciałem tylko obejrzeć jakąś komedię. Na co brunet wpadł na lepszy pomysł wybrania melodramatu, którego tytułu dalej nie znam. Do cholery po co ludzie oglądają takie rzeczy? Żeby dobić się bardziej czy uświadomić samemu sobie, że mogło być gorzej?
"Skąd ty w ogóle masz ten film, był już w kinach?" pytam, odchylając głowę do tyłu, by zwrócić na siebie jego uwagę. Harry śmieje się szczerze i cmoka mnie szybko w nos.
"Theo, przyjaciel Christophera przesłał mi wczoraj ogrom filmów, które trafią do kin dopiero za kilka miesięcy."
"No proszę proszę." mówię kpiąco. "Rozumiem, że rolę masz już w kieszeni, skoro tak dobrze się ze sobą dogadujecie?"
"Nic nie jest jeszcze pewne. Jak już ci mówiłem....o mój boże!" krzyczy rozczulony i ściska moje kolano "on jej kupił pasiaste rajstopki, o mój boże Louis, ona o nich marzyła, pamiętasz-"
"Wiem, oglądam ten film z tobą, nie?" zerkam na niego, ale Harry skupia całą swoją uwagę na telewizorze. "Jak bardzo on ją kocha, musiał ich szukać wszędzie dla niej." papla jak nakręcony ''Albo zlecić komuś."
"Urocze."
"Louis!" uderza mnie lekko w ramię, na co podnoszę się ze zmrużonymi oczami. "To jest przekochane."
"Czy chcesz mi dać do zrozumienia, że mam ci kupić pasiaste rajstopki?"
"Nie." odpowiada przeciągając 'e'. Jego wyraz twarzy łagodnieje, kiedy nareszcie na mnie spogląda, a w jego policzkach pojawiają się dołeczki.
"Obsypię cię złotem, Harry, ale na to" robię długą pauzę, delikatnie trącając go nosem w policzek. Harry przymyka oczy. "- musisz mi dać czas."
"Dam ci całą wieczność." szepcze.
Jest to tak przesłodzona odpowiedź, że aż przewracam oczami. Po chwili jednak śmieję się z tego pogodnie, a Harry, jak to Harry, wygląda na dumnego ze swojej odpowiedzi.
***
"Nigdy już nie wybierasz filmu!" unoszę poduszkę w celu uderzenia nią Harry'ego, ale trafiam w kanapę, ponieważ wszystko zamazuje się przez łzy. Harry nawet nie reaguje na to co robię z łzami powoli spływającymi po policzkach, wciąż wpatrzonymi w telewizor. "Kurwa mać." opadam słabo na siedzenie i przytykam chusteczkę do oczu.
"Pójdziemy tam." odzywa się niespodziewanie, przedzierając napisy końcowe. Przyciąga mnie do siebie, mocno tuląc do piersi, a ja napawam się tym momentem, ponieważ czuję, że jest warty więcej niż całe moje życie. "Zabiorę cię na ten plac i do tej perfumerii i kawiarni, obiecuję, że pójdziemy tam na naszą pierwszą randkę, okay?"
"Okay." uśmiecham się, wtulając twarz w szyję Harry'ego. "Tylko mi nie umieraj w tym swoim filmie, zgoda?"
"Nie martw się, jak już wykrwawię się na śmierć to jedynie farbą."
Co za głupek. Dlaczego mam do niego taką słabość?
Mój telefon odrywa nas od siebie, Harry patrzy ze mną na ekran IPhone'a.
"Senna?" mówi rozgoryczony i może mi się tylko wydaje, ale jego ręka mocniej zacieśnia się w moim pasie. "Czemu ona tu jest, Louis?"
"Nie wiem." odpowiadam skołowany. Schodzę z niego, osuszam ostatni raz oczy i otwieram przyciskiem bramę, żeby mogła wjechać. Harry dołącza do mnie w przedpokoju, zostawiając na zimnych kafelkach ciepłe ślady swoich stóp.
Czekamy na nią w drzwiach, aż wchodzi i zostawia na wycieraczce kalosze Uśmiecha się do nas przyjaźnie, niestety nie działa to na Harry'ego, którego spojrzenie w tym momencie mogłoby zabić.
"Harry przyszłam tu do ciebie." mówi i wiem, że to jest moja Senna nie odgrywająca żadnej sceny. Kierujemy się do salonu i siadamy obok siebie, Harry z dłonią na moim kolanie. Senna rzuca mi na to rozbawione spojrzenie.
"Chciałam cię przeprosić za zgrywanie suki przez tyle lat. To nie byłam prawdziwa ja, od zawsze wiedziałam, że między wami iskrzy i... czasami traktowałam nasz "związek" zbyt poważnie, bo robiłam się zazdrosna. Dlatego" kiwam do niej głową, żeby nie przerywała. Wzdycha. "Przepraszam. Za wszystko."
Harry patrzy na nią z większym zrozumieniem i podaje jej wolną dłoń.
"Zacznijmy od początku." uśmiecha się i Senna też i to szczerze. Potrząsa jego dłonią i wypuszcza z ulgą powietrze.
"Boże jak mi teraz fajnie." szepcze, pokładając się na kanapie. "Tak się stresowałam."
"Przez sekundę myślałem, że od trzymania mojej ręki" chichocze, kciukiem głaszcząc okrężnymi ruchami moją nogę. Senna robi śmieszną minę i ciągnie go za jeden lok.
"Bez obaw, Styles, nie mam na ciebie smaków, poza tym Louis by mnie zabił, gdyby taka grzeszna myśl przeszła przez moją głowę."
"Zaraz wykręcę ci palec, jeśli nie przestaniesz go ciągnąć za włosy." syczę, a Senna wyzywająco wkłada głębiej rękę w jego puszyste loczki. Coś co mnie wkurza bardziej od tego, że ośmieliła się to zrobić, jest jęk Harry'ego.
Prawdziwy pieprzony jęk. Znowu.
''O cholera." wybucha śmiechem i zakrywa buzię dłonią. Patrzę po nich i Harry oblewa się różowym rumieńcem.
"Co to kurwa było?"
"Wiesz, Louis, daj mi to wytłumaczyć w prosty sposób." wstaje i upija łyk z mojej butelki piwa. "Kiedy będziecie się pieprzyć, ciągnij go za włosy. Jak /najmocniej/." puszcza do mnie oczko i idzie założyć kalosze. Chwilę później słyszę jak woła 'paaaa!' i już jej nie ma. Co jest z nią nie tak, boże?
"Podnieca cię... ciągnięcie za włosy?" pytam cicho, a w kroku od razu mi ciaśniej na samą myśl. Harry przełyka ciężko ślinę i potakuje.
"Nieważne kto to zrobi- to jest po prostu takie przyjemne przy długich włosach, wiesz?"
"Skończmy ten temat" szepczę o ton niżej niż zazwyczaj, z Harry'ego oczami wlepionymi w moje wybrzuszenie. "Ponieważ przysięgam na Boga, Harry, nie wytrzymam. A wiem, że nie możesz."
"Mogę... coś innego." sięga ręką do moich dresów, obserwując bacznie, gdybym okazał sprzeciw. Kiedy go nie otrzymuje zdejmuje mi je do kostek i uwalnia mojego penisa. Jest to pierwszy raz, gdy go widzi, pierwszy raz, gdy to nie ja zasugerowałem seks, pierwszy raz, gdy widzę ten jednoznaczny błysk w oku.
Ustawia usta nad czubkiem, a jego ciepły powiew powietrza napręża go tak szybko, że sam nie wierzę własnym oczom.
"Harry, jezu, nie musisz..." nagle braknie mi słów, ponieważ Harry Styles właśnie wziął mnie całego do ust i się nie wycofał. Puszysty loczek opada mu na oczy, a kiedy się pochyla, by wykonać sprawny ruch od góry na dół, dyszę i kulę palce u nóg. "O kurwa, Harry, chodź tu." zaciskam piąstkę w jego włosach i jak na zawołanie słyszę gardłowy jęk. Zaciska z przyjemności oczy, po czym przyspiesza na moim członku.
Brunet zasysa policzki, ja ciągnę mocniej za włosy, Harry okrąża językiem napletek, ja wsuwam w jego loki drugą dłoń. W kilka sekund salon jest pełen dźwięków o których wiedzy nawet nie miałem.
Punktem spychającym mnie prawie na skraj są dłonie bruneta na moich jądrach, masujące tak dobrze, że zaczynam widzieć przed oczami mroczki.
"Haz..." nie jestem w stanie skompletować zdania. Mój głos drży, tak samo jak nogi. "Ja...o...zaraz-"
Boję się, że mnie nie zrozumie, ale Styles wydaje najsprośniejszy stłumiony jęk na ziemi. I wiem, że w tej jednej chwili dochodzi do kilku rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top