Rozdział 8

- Już prawie nie widać - powiedział Zayn, a ja spojrzałem na niego ponad zeszytem. Starałem się zrozumieć temat, który opuściłem przez bójkę. Tylko po co w matematyce literki? To wszystko utrudnia.

- Co? - zmarszczyłem brwi. Brunet siedział na podłodze, opierając się o swoje łóżko. Na kolanach miał książkę, którą zamknął, patrząc na mnie. Wciąż czytał powieść Stephena Kinga o tym klaunie.

Zamrugał kilka razy i poprawił się na swoim miejscu. Odłożył grubą książkę na podłogę obok siebie i spojrzał na mnie przekrzywiając głowę, posyłając mi niepewny uśmiech.

- Ślady po bójce prawie zniknęły.

Kiwnąłem głową i sięgnąłem do lampki stojącej na szafce przy łóżku. Kiedy na pokój padło światło, zobaczyłem krawędź zeszytu wstającą spomiędzy materaca a ramy łóżka. Natychmiast wróciłem wzrokiem do twarzy Zayna, by nie wiedział, że zauważyłem jego dziennik.

- Znowu będę piękny - prychnąłem uśmiechając się pod nosem. Brunet wstał, patrzyłem jak pochyla się nad łóżkiem i zagląda w róg, odsuwając je lekko.

- Wiesz - zaczął, stojąc wciąż tyłem do mnie - Mam dzisiaj urodziny - powiedział prostując się i pokazując mi butelkę wódki. Moje wargi wygięły się w mimowolnym uśmiechu.

- Sto lat - odparłem oblizując wargi i sięgając do szafki, by wyjąć z niej butelkę soku porzeczkowego. Zayn zaśmiał się cicho i postawił alkohol na podłodze, by przystawić krzesłem drzwi. Mimo iż o tej porze żaden z opiekunów nas nie sprawdzał, to lepiej nie kusić losu. Wysunąłem się z łóżka i usiadłem na podłodze czekając aż chłopak usiądzie obok - Które urodziny?

- Siedemnaste - powiedział otwierając butelkę i sięgając do kartonu z sokiem. Warto było ryzykować, że mnie złapią. Kiedy miałem swoją zmianę na stołówce w zmywaniu podłogi, otworzyłem szafkę z napojami sposobem Charlie. Uwielbiałem cierpki smak tego soku, który jednocześnie był idealny w połączeniu z wódką.

- Nie wiedziałem, więc nie mam prezentu. Wybacz - rzuciłem spoglądając na bruneta. W jednej dłoni miał butelkę wódki, a w drugiej sok. Najpierw pociągnął łyk alkoholu, następnie szybko przywierając wargami do kartonu z sokiem.

- W porządku. Twoja obecność i chęć picia ze mną, jest wystarczająca - odparł, a ja zastanawiałem się, czy to możliwe by upił się jednym łykiem. Kiedy tu trafiłem, wydawał się nieprzystępny, zły i niezadowolony z nowego współlokatora, a teraz? Cieszył się, że ze mną pije oraz, że to ze mną spędza siedemnaste urodziny.

Podał mi butelkę przerywając moje rozmyślenia.

W butelce powoli ubywało, a my z Zaynem rozmawialiśmy o zespołach, których słuchaliśmy zanim tu trafiliśmy.

- Błagam cię, Panic! at the Disco, to najlepszy zespół - powiedziałem kręcąc głową, która była dziwnie ciężka. Nigdy nie byłem zbyt dobry w piciu.

- Ale Bastille.. Nigdy nie słyszałeś Pompeii? Gdzieś ty się chował? W jaskini? - jęknął Zayn, a jego głowa opadła na moje ramię, gdy zaczął nucić najpewniej tą właśnie piosenkę.

On sprawiał.. Ta chwila, że czułem się normalny. Jakbyśmy tak naprawdę nie byli zamknięci w poprawczaku, Kevin nie spróbował petardy, ani nie stało się to za co jest tu Zayn. Mój wzrok znów powędrował do materaca pod którym schowany był dziennik. Czy napisał tam za co trafił do poprawczaka?

- Mam ochotę na pizzę - wymamrotałem zerkając na Zayna, który w tym samym momencie spojrzał na mnie. Wpatrywałem się w niego nawet gdy zaczął się pochylać, a jego dłoń zatrzymała się na moim policzku. Sekundy później poczułem wargi chłopaka na swoich.

Od autorki: Sok porzeczkowy to najlepsza popita.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top