Rozdział 7

Rozchyliłem niepewnie powieki wbijając bojące oczy w sufit. Przekręciłem głowę w prawo by spojrzeć na lekarkę siedzącą przy swoim biurku, wpatrującą się w komórkę. Byłam tu pierwszy raz. Była to starsza kobieta, sprawnie i dość szybko pisząca na dotykowym ekranie. Brązowe włosy razem z siwymi pasmami, związane miała w wysoki kucyk.

- A może odłożyłaby Pai chociaż na moment ten telefon? - mruknąłem unosząc się na łokciach. Czułem, że moja twarz jest opuchnięta i aż bałem się podejść do lustra. Spojrzała na mnie unosząc brwi, w wymownym wyrazie twarzy.

- Wy młodzi cały czas siedzicie w telefonach, jakby przyrosły Wam do dłoni. A że jestem stara, to znaczy, że nie mogę rozmawiać ze znajomymi w sieci? - spytała odkładając telefon na biurko i wstając. Patrzyłem jak z oszklonej szafki wyjmuje butelkę i waciki - Siadaj.

Uniosłem się powoli mrucząc z bólu i spojrzałem na kobietę nasączającą wacik płynem. Przycisnęła go do mojej rozciętej wargi, a ja pisnąłem czując potworne pieczenie.

- Boli! - zawołałem odsuwając się i patrząc na nią z wyrzutem.

- Jesteście tacy odważni jeżeli chodzi o bicie, ale nagle wymiękacie przy odrobinie spirytusu - wymamrotała. Zagryzłem zęby i zdołałem wytrzymać do końca, by wrócić do swojego pokoju. Zayn siedział na swoim łóżku, z którego podniósł się, gdy otworzyłem drzwi.

Uniosłem dłoń i pomachałem mu lekko, kierując się do swojego, jak zwykle, niezaścielonego łóżka. Zerknąłem na niego i jego szeroko otwarte oczy. Czy wyglądałem aż tak źle?

- Niall - zaczął, kiedy leżałem na plecach na swoim materacu - Nie musiałeś.

- O co ci chodzi? - mruknąłem wzdychając.

- Wstawiłeś się za mną - odparł, a ja pokręciłem powoli głową.

- Nie wstawiłem się za tobą. Nie lubię chamstwa, dlatego go uderzyłem. I był bezczelny - obróciłem się na bok, plecami do niego. Taka była prawda, nie zrobiłem tego ze względu na Zayna.

- Myślałem-

Urwał, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Ktoś wszedł do pokoju, ale ja się nie poruszyłem.

- Niall? - rozpoznałem głos Harry'ego i jęknąłem niechętnie obracając się na plecy by spojrzeć na psychologa. Zmarszczył brwi jakby zmartwiony, gdy jego zielone oczy zatrzymały się na mojej poobijanej twarzy - Możesz przyjść do mojego gabinetu? - spytał zagryzając dolną wargę.

- Oczywiście Harry, dla ciebie wszystko - mruknąłem unosząc się, a Zayn zmarszczył brwi zdezorientowany, przez co parsknąłem śmiechem.

Opadłem na fotel w gabinecie Harry'ego, spojrzałem na niego uśmiechając się lekko, czując jak rana na mojej wardze się otwiera.

- Dlaczego Niall? - usiadł naprzeciwko mnie, a ja westchnąłem wywracając oczami. Nawet to bolało.

- Przed chwilą tłumaczyłem to Zaynowi. Nie z jego powodu, tylko przez chamsko tego nowego. Jak może być taki bezczelny wobec osób, które są tu dłużej? Nie wiem dlaczego i ile jest tu Zee, ale na pewno nikt nie powinien się do niego zwracać w ten sposób - mruknąłem przekrzywiając głowę i wbijając wzrok w półki, w końcu zapełnione przez książki. Zmrużyłem oczy widząc ramki ze zdjęciami. Wstałem z miejsca kierując się do nich.

- Zee? - spytał, a ja zatrzymałem się w połowie drogi, gdy uświadomił mnie jak nazwałem mojego współlokatora. Zacisnąłem wargi, by zaraz językiem zebrać odrobinkę krwi, która wydostała się z rozciętych ust.

- Do tego zasugerował, że jestem gejem - prychnąłem ignorując wtrącenie Harry'ego i złapałem w dłoń ramkę z ciemnego drewna. Na fotografii był Harry, wraz z kobietą. Drugie zdjęcie to wciąż oni i dziecko, malutkie. Zamrugałem zaskoczony - Masz żonę - słyszałem jak mężczyzna wstaje z miejsca by za moment wyjąć mi zdjęcia z rąk - Nie masz się czego wstydzić, jest ładna - uśmiechnąłem się do niego patrząc jak wzdycha, by schować obie fotografie do szuflady na zamek, gdzie zwykle trzymał telefon - I dziecko? Wyglądasz młodo.

- Znowu odwracasz kota ogonem, mówiąc o wszystkim tylko nie o sobie.

- Odpowiedziałem na twoje pytanie. Pobiłem się z nim, bo był kutasem. To chłopiec czy dziewczynka? - spytałem wracając do zdjęć.

Zawsze mi ulegał, więc wzdychając głośno wrócił na swoje miejsce.

- Nie jest moją żoną, tylko dziewczyną. A dziecko to dziewczynka, Sophie - mruknął na co kiwnąłem głową, by tak samo jak wrócić na fotel - Prowadzisz swój dziennik?

- Używam go jako brudnopisu - rzuciłem pokazując zęby w uśmiechu - Każdy ma taki zeszyt? - spytałem, na co Harry kiwnął głową. Ciekawe, gdzie Zayn trzyma swój - Co na to twoja dziewczyna, na to, że pracujesz jako psycholog w poprawczaku?

- Praca jak praca, ważne, że mamy z Verą na utrzymanie małej - wzruszył ramionami.

- Czy z nią też prowadzisz takie rozmowy? Opowiada ci o problemach? - zaśmiałem się, widząc jak zmęczony mną jest Harry.

- Do widzenia Niall - odpowiedział tylko wskazując mi drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top