Rozdział 11
Od autorki: Wiem, że sporo osób postanowiło zrezygnować z wattpada po ostatnich wydarzeniach, ale jeżeli jeszcze tu jesteście, to zostawcie coś po sobie!
| l o u i s |
Okazało się, że w dniu mojego przyjazdu do poprawczaka, mieli jakiś wieczór filmowy. I cóż, nie narzekałem.
Wszedłem do głównej sali, gdzie poustawiane były rzędy krzesełek, częściowo już zajętych. Zacisnąłem zęby, przesuwając wzrokiem po osobach tu. Zauważyłem blondyna, który chyba przyjaźnił się z dziewczyną, która mnie oprowadzała i do tego zignorował mnie.
Zdawałem sobie sprawę, że ludzie nie będą tu jacyś super mili, jednak byłem osobą towarzyską i miałem nadzieje znależć tu kogoś z kim się dogadam. Wiedziałem, że trudno będzie mi spędzić tu rok bez nikogo do rozmowy. Nawet pokoju z nikim nie dzieliłem.
Podszedłem powoli do chłopaka siedzącego w przedostatnim rzędzie z książką na kolanach. - Cześć - odezwałem się, zwracając na siebie uwagę bruneta. Patrzył na mnie przez moment - Jestem Louis.
- Zayn - odparł w końcu, na co wygiąłem wargi w uśmiechu, zajmując krzesełko obok niego. Opuścił swoje brązowe oczy ponownie na książkę, a ja powstrzymałem westchnienie.
- Za co tu jesteś? - spytałem, jednak nie dostałem odpowiedzi - Nie jesteś zbyt rozmowny co? - przekrzywiłem lekko głowę - Będzie ci przeszkadzać jak ja będę mówił? - brunet przymknął na moment oczy, zaciskając palce na krawędzi grubej książki i przez chwilę bałem się, że nią dostanę, gdy po prostu ją zamknął, spoglądając na mnie. Wyszczerzyłem się do chłopaka, obracając lekko w jego stronę - Skoro nie chcesz powiedzieć dlaczego tu jesteś, to ja powiem za co tu trafiłem. Otóż skradłem serce kapitana szkolnej drużyny piłki nożnej - zacząłem, układając dłoń na klatce piersiowej na wspomnienie przystojnego chłopaka - A potem jego portfel i auto - dodałem, na co Zayn parsknął śmiechem.
Przygryzłem dolną wargę, uśmiechając się zadowolony z tego, że udało mi się go rozbawić. Chciałem opowiedzieć jedną z tysiąca anegdotek, które miałem w zanadrzu, gdy jeden ze strażników wszedł do pomieszczenia informując, że za moment puszczą film. Obserwowałem wysokiego, przystojnego bruneta z rękami założonymi za plecami. Omiótł wzrokiem całą salę, która nie wiadomo kiedy wypełniła się prawdopodobnie wszystkimi "osadzonymi". Zatrzymał na mnie wzrok wyłącznie na sekundę i ruszył do wyjścia. Zerknąłem przez ramię, patrząc jak wychodzi pozostawiając dowodzenie innemu strażnikowi, stojącemu przy drzwiach.
Wróciłem wzrokiem do dużego ekranu na którym zaczęli wyświetlać początek filmu. Westchnąłem cicho zdając sobie sprawę, że już widziałem ten film. Przez moment myślałem by obejrzeć go po prostu jeszcze raz, ale to przecież nie to samo i tylko będę się nudził, wiedząc co się stanie.
Wstałem z miejsca starając się nikomu nie zasłaniać w drodze do wyjścia, gdzie zatrzymał mnie strażnik, pytając gdzie się wybieram.
- Już widziałem ten film. Poza tym dzisiaj przyjechałem. Pójdę po prostu do swojego pokoju i odpocznę.
Po chwili namysłu, pokiwał głową pozwalając mi opuścić salę. Szedłem pustymi korytarzami starając się przypomnieć sobie w którą stronę był mój pokój. Zacisnąłem wargi, wciskając dłonie do kieszeni bluzy.
- Cholera - mruknąłem pod nosem zdając sobie sprawę, że się zgubiłem. Rozglądałem się za jakimiś oznaczeniami, a widząc drzwi obklejone jakimiś motylkami i kwiatkami zrozumiałem, że jestem w części dla dziewczyn.
Docierając do rozwidlenia korytarzu, liczyłem, że znajdę w końcu korytarz z sypialniami dla chłopaków, gdy zobaczyłem w zaułku tego przystojnego strażnika. Nie był jednak sam. Przyciskał do ściany dziewczynę w namiętnym pocałunku. Otworzyłem szeroko oczy i chciałem się wycofać, wiedząc, że to nie moja sprawa, gdy ona mnie zauważyła.
Rudowłosa dziewczyna odepchnęła strażnika, który spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami, potem obrócił głową w moją stronę. Rozchyliłem wargi, jednak nie wiedziałem co mógłbym powiedzieć, więc po prostu.. uciekłem.
Udało mi się trafić do odpowiedniej części budynku, jednak gdy chciałem zamknąć drzwi od mojego pokoju, ktoś wsunął pomiędzy nie stopę. Zaskoczony spojrzałem na strażnika, który wszedł do mojego pokoju. Wpatrywałem się w wyższego ode mnie meżczyznę. Zatrzymałem wzrok na plakietce z nazwiskiem.
Stał przez pewien czas, wiercąc w mojej twarzy dziurę bez słowa, aż złapał za kołnierzyk mojej bluzy przyciskając mnie mocno do ściany. Spojrzałem na niego przestraszony, automatycznie łapiąc za jego nadgarstek.
- Jeżeli komuś powiesz o tym co zobaczyłeś - zaczął ściszonym głosem, pochylając się do mojej twarzy - Zrobię z twojej odsiadki piekło.
- Okay, bez nerwów Panie Payne - wyszeptałem patrząc prosto w jego brązowe oczy. Moje serce biło niesamowicie szybko i sam nie wiem czy ze strachu czy przez to, że był tak blisko - Mam tylko pytanie - zacząłem, przełykając ślinę. Brunet zmarszczył brwi, chyba nie spodziewając się tego podczas zastraszania. Przesunąłem dłoń z jego nadgarstka, do klatki piersiowej, a potem w dół, aż wsunąłem palce za pasek jego spodni - Lubi Pan też chłopców?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top