Bonus #3 [Te Amo]
*Chen's pov*
- Xiumin? - wyszeptałem do siebie, przecierając oczy ze zdumienia, po czym szarpnąłem Kaia za rękaw.
- Hej! Traktuj dobrze pana młodego, Chennie! - chłopak zaśmiał się, ale zignorowałem to, od razu zadając mu pytanie.
- Jak on się nazywa? - pokazałem na postać, która sączyła powoli drinka, szelmowsko oparta o ścianę na drugim końcu sali.
- Kim Minseok. Taemin zna go z wykładów, czy coś. Mówią na niego Xiudin, tak myślę?
- Xiumin - poprawiłem go odruchowo, nie mogąc oderwać wzroku od Baoziego. Nie byłem w stanie uwierzyć, że spotykamy się po prawie sześciu latach i to na gejowskim ślubie. Ironia losu? Prowokacja? Potrząsnąłem głową, a gdy ponownie spojrzałem w tamtą stronę - jego już tam nie było. Zwróciłem oczy ku parkietowi, ciesząc się widokiem Kaia tańczącego z Taeminem. Miłość biła od nich z niesamowicie wielką siłą, aż czuć było szczęście wiszące w powietrzu. Nagle znajoma sylwetka mignęła mi tuż przed moim nosem.
*Xiumin's pov*
Zdębiałem kiedy zobaczyłem jak Jongdae rozmawia ze świeżo upieczonym mężem mojego przyjaciela. 'Tym razem nie odpuszczę' pomyślałem, po czym ruszyłem w stronę Chena, okrążając całą salę.
- Uhm, hej - wyjąkałem, dotykając jego ramienia, jednak szybko zabrałem dłoń, przypominając sobie, że nie jesteśmy już razem. Moje policzki nabrały czerwonej barwy, kiedy odwrócił się do mnie, w szoku lustrując moją twarz. O mój Boże. Wyprzystojniał.
- XiuXiu? - wyszeptał w końcu, unosząc ramiona i jakby drgając lekko w moją stronę, jednak po chwili opuścił ręce z niepewną miną.
- To w porządku - zapewniłem, unosząc kąciki ust - możesz mnie przytulić, Chennie.
Po chwili niezręcznych "co u Ciebie?" i "Jak sobie radzisz?" usiedliśmy razem przy małym barku, szykując sobie rozluźniające, magiczne napoje. To zdecydowanie wyjęło nam przysłowiowe kije z tyłków i mogliśmy w końcu porozmawiać jak dwójka całkiem normalnych, starych przyjaciół. Czy coś w tym guście.
*Chen's pov*
Zamoczył usta w kieliszku z nalewką pigwową, a ja natychmiast zapragnąłem poczuć ten słodki smak. Nachyliłem się w jego stronę, po czym musnąłem jego wargi, przechylając głowę lekko w bok. Odsunąłem się z leniwym uśmiechem, jednak on położył dłoń na moim karku, przyciągając mnie do siebie, by po chwili zmiażdżyć moje usta w mocnym, pełnym uczucia pocałunku. Zacisnąłem dłoń na jego kolanie, powoli sunąc palcami po śliskim materiale garniturowych spodni. Czułem jak drży pod moim dotykiem, pochylając się w pragnieniu bliskości. Chętnie bym mu ją dał, naprawdę, zwłaszcza, że ciemne dżinsy coraz mocniej opinały moje krocze, jednak mając w pamięci wydarzenia sprzed sześciu lat, oderwałem jego rękę od mojej szyi, jedynie lekko muskając jej wewnętrzną stronę.
- Tęskniłem za Tobą, Minnie - wyszeptałem, przytulając policzek do jego barku - Przepraszam.
- Jest w porządku - odpowiedział równie cicho, szczupłymi palcami przeczesując moje włosy.
- Naprawię to - obiecałem, gwałtownie się prostując - tylko daj mi szansę.
- Oczywiście, DaeDae - uśmiechnął się do mnie, przyciskając moją dłoń do swojej piersi - Czujesz? Moje serce zawsze biło, bije i będzie bić tylko dla Ciebie.
*Xiumin's pov*
Nigdy nie byłem w tym dobry. Nie mam mocnej głowy, a żeby rozwiązać mi język wystarczy kilka, jak to mówią moi znajomi, damskich drinków. Nie było więc zaskoczeniem, że po piętnastu minutach picia chwiejnie kroczyłem w stronę toalet z Chenem asekurującym mnie od upadku. Wtedy wszystko do mnie wróciło. Rozchełstany garnitur. Łazienkowe kafelki przylegające do moich pleców. Protesty. Silne dłonie przytrzymujące moje nadgarstki. I dużo za dużo alkoholu we krwi. Stanąłem odrętwiały, po czym powoli zsunąłem się po zimnej ścianie, wybuchając głośnym płaczem. Jongdae od razu przy mnie przykucnął, mocno mnie przytulając.
- XiuXiu, kochanie, co się stało? - spytał, kołysząc mnie delikatnie w ramionach.
- Złamałeś mi wtedy serce - powiedziałem cicho, a łzy spływały po moich policzkach, dając upust emocjom - zraniłeś mnie tak mocno... Chciałeś mnie wykorzystać, do chuja! Mnie! Swojego własnego chłopaka, Chen! I wiesz co jest, kurwa, najgorsze?! Że nie umiem być nawet na Ciebie zły, bo kocham Cię tak kurewsko mocno, że wybaczyłem Ci to wszystko już tamtego dnia, kiedy czekałeś pod moim domem. Jestem beznadziejny... beznadziejnie w Tobie zakochany - moczyłem łzami nasze ubrania, uderzając pięściami w jego pierś. Jednak on nie rozluźnił uścisku ani na chwilę, raz po raz szepcząc przeprosiny. Gdy mój oddech się unormował, Chen nachylił się nad moim uchem, omiatając mój kark ciepłym powietrzem.
- Nie wiem czy to dobry moment, Minnie, ale kocham Cię bardziej - wyznał, zostawiając czuły pocałunek na mojej skroni.
*Chen's pov*
Obudziłem się nieco zdezorientowany koszmarnym bólem głowy, próbując przypomnieć sobie resztę nocy. Wieczór zakończył się właściwie nad ranem, kiedy podtrzymując się nawzajem, wymienialiśmy numery telefonów. Chociaż nie wiem czy udało nam się to zrobić, biorąc pod uwagę stopień naszego naprucia. Naprawdę, my nawet nie byliśmy pijani. Byliśmy napruci w trzy dupy. Pamiętam, że pocałowałem Xiumina na dobranoc, a on mnie nie odepchnął, a potem Kai siłą odciągnął mnie i wsadził mój tyłek do taksówki. Otworzyłem szerzej oczy, uświadamiając sobie jeden, dość ważny szczegół. Jeśli się okaże, że wpisałem ten numer źle, stracę Minseoka na kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata lub, co gorsza, na zawsze. Chwyciłem szybko telefon, klikając w kontakt o nazwie 'Kon Myyuyszkkaaaasssaaa'. Co w ogóle? Zaśmiałem się, ale zaraz wstrzymałem oddech, wsłuchując się w głuchy sygnał. Nazwę zmienię później.
- Tak? - w słuchawce zabrzmiał delikatny głos Baoziego. Odetchnął z ulgą. - Chen? Chennie, to Ty?
- Umów się ze mną, Minnie - wystrzeliłem, czując rosnący uśmiech na mojej twarzy. Jednak radość niemal natychmiast została przygaszona przez ciszę panującą po drugiej stronie. - Xiu...?
- Sam nie wiem - przerwał mi, a ja wypuściłem drżący oddech. Po tylu latach nadal mogłem przywołać w głowie obraz chłopaka. Tego, jak delikatnie przymyka oczy w skupieniu, a jego czoło przyozdabiają urocze zmarszczki, gdy zaczyna rozmyślać.
- Daj mi szansę - szepnąłem płaczliwie, kurczowo ściskając telefon w dłoni - proszę... Kocham Cię.
- Okej - westchnął, a ja wręcz widziałem jak pociera palcami skronie - Okej.
- Okej?
- Okej. Zabierz mnie na randkę - W jego głosie wyczułem uśmiech, który od razu pojawił się również na mojej twarzy.
- Dziękuję, Minnie. Nie zawiodę Cię.
I wtedy uświadomiłem sobie kolejną ważną rzecz. Miałem trzy dni na wymyślenie randki idealnej. O kurwa.
***
Równo trzy minuty przed dziewiętnastą stałem na parkingu oparty o samochód. Patrzyłem z podziwem na nowoczesny apartamentowiec, zastanawiając się, kiedy mój Xiumin zdążył się tak dorobić. W końcu wydawałoby się, że minęło tak niewiele czasu.
Gdy tylko zauważyłem zbliżającą się do mnie sylwetkę chłopaka, wyjąłem dłoń z kieszeni garniturowych spodni i przygładziłem nią materiał granatowej koszuli. Przywdziałem na twarz najlepszy uśmiech, pragnąc ukryć za nim zjadające mnie nerwy.
- Piękne kwiaty dla jeszcze piękniejszego mężczyzny - powiedziałem, podając mu kwiaty, po czym pocałowałem jego lekko zarumieniony policzek. - Dzień dobry.
- Cześć Chennie, uhm, dziękuję. Są cudowne - odpowiedział, zbliżając lekko zadarty nosek do pachnących płatków. Gdy na niego patrzyłem, wypełniało mnie szczęście i mój uśmiech nie był już dłużej wymuszony. Położyłem dłoń na dolnej części pleców Xiumina, popychając go delikatnie w stronę miejsca pasażera. Otworzyłem dla niego drzwi, a on podziękował mi krótkim muśnięciem ust.
*Xiumin's pov*
Spędziliśmy cudowny czas jedząc obiad w małej restauracji. Tej samej, do której poszliśmy na naszą pierwszą randkę osiem lat temu. Chen przez cały dzień był niesamowicie czarujący, a ja czułem, że zakochuję się w nim na nowo, jeszcze mocniej niż wtedy, gdy byliśmy w szkole. Myślę, że nasze uczucia w końcu dojrzały. Gdy wyszliśmy z lokalu, byliśmy o wiele bardziej rozluźnieni. Szliśmy przez park ze splecionymi palcami rąk. Mój krawat był poluzowany, a w koszuli zostały rozpięte dwa górne guziki. Lewa dłoń Jongdae spoczywała w kieszeni spodni, a z przedramienia zwisała czarna marynarka. Spacerowaliśmy w ciszy, porządkując swoje myśli. Co jakiś czas posyłaliśmy sobie tylko ukradkowe spojrzenia lub ciepłe uśmiechy. Byłem już pewien. Wrócił mój Chennie.
Z letargu wyrwała mnie, na oko szesnastoletnia, dziewczyna.
- Przepraszam, że przeszkadzam - zaczepiła nas, kłaniając się z lekkimi wypiekami na twarzy - ale jesteście naprawdę uroczą parą.
- Co? Oh, nie, my nie - Kim Jongdae zaczął plątać się w słowach, więc zatrzymałem go, kładąc dłoń na jego piersi.
- Dziękujemy - odpowiedziałem za naszą dwójkę, machając w stronę oddalającej się postaci, po czym nachyliłem się nad uchem chłopaka - Zabierz mnie do siebie, Dae.
***
Położyłem się na łóżku, ciągnąc go za krawat. Chen opadł na mnie, opierając ręce po obu stronach mojej głowy. Nasze wargi poruszały się powoli, w idealnej synchronizacji. Już zdążyłem zapomnieć jak wiele pasji mają w sobie jego pocałunki. Zacisnął dłonie na mojej talii, obracając nas wokół, po czym podniósł się, sprawiając, że po chwili siedziałem na jego kolanach. Wplotłem palce w brązowe kosmyki i przymknąłem oczy, czując jego usta na szyi. Muskał delikatnie moją skórę, powoli rozpinając guziki mojej koszuli. Ogarnięty rozkoszą nie zauważyłem nawet kiedy zmięty materiał leżał gdzieś pod naszymi stopami. Zmusiłem go do oderwania się od moich obojczyków, po czym sprawnie przeciągnąłem krawat przez jego głowę, następnie ściągając z niego górną część odzieży. Oparłem dłoń na jego klatce piersiowej, popychając go w tył. Opadł na aksamitną pościel, od razu ponownie zamieniając nas miejscami. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań, pieszcząc wzajemnie swoje ciała i już po chwili leżałem nagi z rozłożonymi nogami, jedną rękę zaciskając na bordowym prześcieradle, a drugą na karku chłopaka. Przygotowywałem się mentalnie na jego wejście, gdy kciukiem potarł lekko mój policzek.
- Kocham Cię, okej? - zapytał cichutko, a ja przytaknąłem bez słowa - będę delikatny - obiecał, a ja poczułem jak rozrywa moje wejście. Kilka łez wydostało się spod moich powiek, a Jongdae scałował z mojej skóry każdą słoną kroplę.
- Przepraszam - wyszeptał prosto do mojego ucha - zaraz przestanie, przepraszam.
Gdy ból ustał, zacisnąłem lekko palce na jego ramieniu, a Jongdae poruszył się we mnie powoli. Złączył nasze wargi w namiętnym tańcu, dłońmi pieszcząc moje ciało. Kochaliśmy się romantycznie, niespiesznie. Bezdźwięcznie przekazując sobie wszystkie skrywane dotąd uczucia.
Nagle Chen oderwał się od moich ust, chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Widząc jego zamglony wzrok, poczułem ogarniający mnie szczyt przyjemności i wygiąłem plecy w łuk.
Nasze imiona na zmianę wykrzykiwane w przestrzeń pomieszały się z ciężkimi oddechami. Jongdae oplótł mnie mocno ramionami i ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, próbując uspokoić bicie serca.
Uśmiechnąłem się delikatnie, przeczesując palcami jego zmierzwione włosy.
- Też Cię kocham, DaeDae.
A więc... Nie, nie zaczyna się zdania od 'a więc'...
ONE MORE TIME
To jest już koniec! Mam nadzieję, że się Wam podobał
trzeci i ostatni bonus z tej serii.
Może się ucieszycie, że w końcu coś mojego ma happy end,
bo to się nie zdarza często xD
Taki już depresyjny umysł.
Trochę się czułam jakbym pisała chaptereda lol.
Never mind.
Do następnego, goferki <3
Luthien
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top