5.
Cole
Szczerze to sam nie wiem co mam powiedzieć. Chwilę po tym jak Elizabeth wyszła z mojego biura, ruszyłem za nią. Widziałem jak jej samochód wyjeżdża z podziemnego parkingu. Pojechałem za nią. Chciałem jej powiedzieć, że nie ważne są konsekwencje, chcę z nią być, nieważne ile będę musiał na Nią czekać, że ją kocham. Jechałem tak za nią jakieś pięć minut, potem spostrzegłem, że przed zakrętem zaczęła kręcić na drugi pas ruchu. Nie rozumiałem tego. Co się działo w tym samochodzie?
Zza zakrętu wyjechała ciężarówka, co mogłem stwierdzić po tym, że jest dobrze oświetlona.
To wszystko działo się tak szybko.
Ciężarówka uderzyła w samochód Elizabeth. Cały przód samochodu był niesamowicie zgnieciony, byłem pewny, że przednie siedzenia też ucierpiały.
Szybko zaparkowałem na ulicy zostawiając światła włączone jak i odpalony samochód, jednocześnie blokując kierowcy ciężarówki wyjazd, zaczął wychodzić.
-Niech Pan dzwoni po pogotowie!- krzyknąłem i podbiegłem do drzwi od strony Elizabeth. Otworzyłem je.
Dziewczyna była przygnieciona do kierownicy, żebro przebiło jej skórę i z otworu wyciekała krew jak i z ust. Nogi tak samo przygniecione. Miała otwarte oczy, który pusto się we mnie wpatrywały. Szyja leżała na kierownicy i chyba miała złamany rdzeń kręgowy.
Nie mogłem jej wyciągnąć, tylko pogorszyłbym sprawę.
Ambulans przyjechał po około pięciu minutach. Udało się im ją wyciągnąć.
-Nie wyczuwam pulsu- powiedział jeden z nich.
Moje emocje sięgały zenitu. Ścisnąłem jej dłoń, ale szybko zostałem od niej odciągnięty.
Nie pozwolono mi z nią jechać, więc wsiadłem do swojego samochodu i pojechałem za karetką, kiedy policja rozmawiała z kierowcą ciężarówki.
Szybko dojechałem do szpitala, w recepcji od razu powiedzieli mi, gdzie leży mój migdałowy anioł.
Po około piętnastu minutach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. To, że wyszedł tak szybko, nie oznacza nic dobrego.
-Co z nią?- zapytałem stając naprzeciwko niego.
-Jest pan kimś z rodziny?- zapytał unosząc brwi do góry.
-Jestem jej... narzeczonym- powiedziałem wiedząc, że dziewczyna miała dzisiaj pierścionek na palcu.
-Przykro mi, dziewczyna zmarła od razu. Przyjechała tutaj martwa- westchnął lekarz, dotknął mojego ramienia, po czym poszedł.
Stałem nieruchomo, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. W sumie co innego mi zostaje niż pożegnanie się?
Elizabeth... naprawdę Cię kochałem. Można by nawet rzec, że od pierwszego wejrzenia, ale wiem, że nie wierzysz w takie bzdety. Będę tęsknic za twoim migdałowym zapachem, który poczułem od razu jak przekroczyłem drzwi recepcji w biurowcu. Nie wiedziałem, że to ty dopóki nie usłyszałem twojego głosu, który wymawiał moje imię.
Kocham Cię Elizabeth Richter.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top