Rozdział 19 - Jungkook!
*TAEHYUNG*
Zdenerwowany stukałem palcami w biurko, przy którym siedziałem, w rytm dyktowanego przez zegar upływającego czasu. Męczyłem się z zadaniem z matematyki, w myślach powtarzając jak mantrę, że do koncertu pozostały niespełna dwadzieścia cztery godziny. Byłem świadom konsekwencji, które wynikną z podjętej decyzji, jednak nie byłem pewny tego, czy byłem na nie przygotowany. Wiedziałem, że nie istniało inne wyjście. Ale nawet ta wiedza nie pozwoliła mi uciszyć gryzących mnie wyrzutów sumienia. Pierwszy raz od dzisięciu lat nie mogłem z ich powodu zasnąć. Gdy tylko opuszczałem powieki, tuż przed oczyma znikąd pojawiała się zawiedziona i pełna urazy twarz czekoladowowłosego. To przez niego nad policzkami powstały sine cienie, będące skutkiem niewyspania, lecz które skutecznie maskowałem pod warstwami pudru i korektora. A wraz z nałożeniem makijażu, zakładałem także dobrze znaną mi maskę grzecznego i posłusznego chłopca. Ponownie stawałem się aktorem we własnym życiu.
Wzdrygnąłem się, słysząc jak muzyka za ścianą stała się jeszcze głośniejsza. Przeklnąłem pod nosem, zasłaniając uszy dłońmi. Nie była tak głośna, bym musiał to robić, jednak dawał o sobie znać mój stary nawyk. Nienawidziłem muzyki. A przynajmniej tak starałem sobie wmawiać.
Ściągnąłem je dopiero, gdy drzwi głośno huknęły o drewnianą framugę, na krótki moment zagłuszając hałas z pokoju obok. Spojrzałem zaskoczony na szatyna, który pogrążony w myślach, minął mnie i usiadł na swoim łóżku. Całkowicie ignorując moją obecność, z jego ust wydostała się dosyć pokaźna wiązanka przekleństw, o których znajomości nigdy bym go nawet nie podejrzewał. Odchrząknąłem znacząco, odchylając się na krześle do tyłu, by mieć na niego lepszy widok. Spiął mięśnie, zupełnie jakbym przyłapał go na jakimś zaplanowanym morderstwie.
- Co tym razem się stało? - westchnąłem, tłumiąc tym samym uśmiech na widok zmieszania wypisanego na jego twarzy.
- YoonGi... - mruknął tylko, smętnie zwieszając głowę. - Nie chce ze mną rozmawiać przez tą akcję z Suemi.
Ponownie wyrwało mi się westchnięcie, kiedy mocniej odchyliłem się na meblu. Balansowałem w powietrzu, uświadamiając sobie, że mogłem się tego spodziewać. Dla szatyna nie istniało nic, prócz Sugi. Oboje cierpieli przez swoją głupotę. Cóż... Nie byłem od nich nic lepszy. Jutro też zamierzałem zniszczyć sobie przez nią życie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego po prostu o wszystkim nie zapomnę. Jednak prawidłowe pytanie brzmi czy wy potrafilibyście to zrobić. Im bardziej chcemy zakopać coś w naszej zdradzieckiej pamięty, z tym większą siłą to do nas wraca.
- Dalej nie rozumiem dlaczego zdecydowałeś się pójść z własną siostrą na randkę - powiedziałem, ani na moment nie spuszczając z niego wzroku.
- Przecież tłumaczyłem ci to już tyle razy - zirytował się, wreszcie na mnie spoglądając, pierwszy raz od rozpoczęcia naszej rozmowy. - Pomagała mi napisać słowa do piosenki na koncert.
- Dlaczego nie poprosiłeś o to YoonGi'ego? - spytałem, omal nie przewracając się wraz z krzesłem, które z hukiem wylądowało na ziemi.
Pytanie zawisło w powietrzu, podobnie jak hałas, powstały po upadku mebla. Spojrzałem na szatyna, który ponownie podniósł się do pozycji siedzącej. Ukrył twarz w dłoniach, zupełnie tak jakby pragnął schować się w nich przed moim karcącym wzrokiem. Usiadłem obok niego, głaszcząc jego plecy w uspokajającym geście. Jego ramiona drżały, podczas gdy on tłumił w sobie płacz. Najwyraźniej trafiłem w czuły punkt.
Otworzyłem usta, chcąc go za to przeprosić, jednak niemalże w tym samym momencie do pokoju wbiegł zdyszany Jin, trzymający w dłoni patelnię. Ubrany był w swój różowy fartuszek, więc prawdopodobnie przyleciał do nas prosto z kuchni.
- Słyszałem... huk... - wydyszał, gdy rzuciłem mu pytające spojrzenie.
Byłem tak zaabsorbowany osobą Parka, że nie zauważyłem kiedy muzyka za ścianą ucichła.
Brunet przez kilka sekund stał bez ruchu, starając się uregulować oddech, lecz zrezygnował z tej czynności, widząc w jakiej pozycji znajdował się mój współlokator. Bezgłośnie wypowiedziałem imię blondyna, wyjaśniając tym jednym słowem przyczynę tego całego zamieszania. Westchnął, zwracając tym samym na siebie uwagę wciąż płaczącego chłopaka.
- Aish... Chyba najwyższa pora was wtajemniczyć - odezwał się nagle Jin, podchodząc do nas bliżej.
- W co takiego? - spytałem razem z Jiminem, który w tym momencie starał się otrzeć mokre od łez policzki.
- Razem z Namjoon'em planujemy zamknąć ciebie i Sugę w pokoju na wycieczce - wyznał cicho, ówcześnie wciskając się między nas.
Zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc rozumiejąc co miał na myśli. Czyżbym coś przegapił?
Twarz kluski momentalnie się rozjaśniła, zupełnie jakby ktoś zabrał z niej zasłonę smutku. Znów pojawił się wiecznie uśmiechnięty Park Jimin, który jak nikt inny potrafił wytrącić mnie z równowagi. To przy nim i Kookie'm musiałem się najbardziej pilnować, by "nie wyjść" z roli.
Zamknąłem oczy, podpierając podbródek na dłoni. Ta dwójka naprawdę utrudniała mi moją fałszywą egzynstencję. Jednak nie byłem zdolny do usunięcia ich ze swojego życia.
"Zwłaszcza tego drugiego", dodał cichy głos wewnątrz mnie.
Wzdrygnąłem się, gdy czyjś palec delikatnie przejechał mi po skórze, znajdującej się pod okiem, ścierając z niej przy okazji puder i korektor, który nałożyłem ledwo godzinę temu.
- Co robisz, hyung? - spytałem, widząc jak Jin z uwagą przygląda się umazanemu na beżowo opuszkowi.
- Skoro załatwiliśmy jedną sprawę, to możemy przejść do kolejnej - mruknął, przenosząc na mnie swój karcący wzrok. - Myślałeś, że nie zauważę tego, jak się przemęczasz?
Westchnąłem, zupełnie tak jakby to, co do mnie mówił było zwykłą błahostką. Nie myślałem, że mój makijaż zostanie tak łatwo przejrzany przez naszą "matkę". W przyszłości będę musiał się bardziej przy nim napracować, bo podejrzewałem, że to nie był ostatni raz, kiedy grałem przed nimi wszystkimi. Pierwszy też zresztą nie.
- To mój pierwszy koncert z wami. To chyba logiczne, że chcę wypaść na nim jak najlepiej, prawda? - skłamałem zręcznie, odwracając się w jego kierunku.
Nie czekałem jednak na jego odpowiedź. Wstałem i wyszedłem z pokoju, zostawiając za sobą dwójkę skołowanych przyjaciół. Znów czułem się źle we własnej skórze. Dlaczego? Ponieważ przed chwilą znów ujrzałem jego zawiedziony wyraz twarzy. Postrząsnąłem głową, starając się go stamtąd pozbyć. Nie wiele to jednak dało, prócz lekkich zawrotów.
Rozejrzałem się dookoła, nie bardzo wiedząc gdzie zaprowadziły mnie własne nogi. Znajdowałem się w podziemnej sali treningowej, do której ostatnimi czasy coraz częściej przychodziłem, gdy nie czułem się dobrze sam ze sobą. Spojrzałem na urządzenia, stojące w rogu pomieszczenia i po krótkim wahaniu podszedłem do nich. Kablem podłączyłem telefon, z głośników popłynęła dobrze znana mi od dziecka melodia. Powoli zacząłem poruszać się w jej rytm, w myślach przypominając sobie słowa piosenki mojej zmarłej matki.
***
Dosyć niskiego wzrostu kobieta, ubrana nieodzownie na czarno, dumnie weszła na rozjarzoną lampami i światłami scenę. Dźwięki jej wysokich obcasów zdawały się zagłuszać rozwrzeszczany tłum, znajdujący się tuż przed nią. Wystarczyło jednak jej jedno chrząknięcie, by skutecznie wszystkich uciszyć.
- Witam wszystkich tu zgromadzonych na organizowanym przez naszą szkołę corocznym koncercie klasy specjalnej - powiedziała, wykrzywiając czarne usta w grymasie uśmiechu. - Mamy nadzieję, że spodobają się Państwu występy naszych młodych artystów. A oto przed państwem pierwszy z nich! Ukrywający się pod pseudonimem Suga, Min YoonGi!
Zerknąłem na stojącego obok mnie blondyna, który wydawał się jeszcze bledszy niż zazwyczaj. Dłonią, odzianą w czarną rękawiczkę bez palców, przejechał po lekko posklejanych od potu włosach.
Klepnąłem go delikatnie w plecy, chcąc dodać mu choć trochę pewności siebie. Mój gest jednak sprawił, że chłopak na krótki moment stracił równowagę. Rzucił mi mordercze spojrzenie, na które odpowiedziałem śmiechem.
- Połamania nóg! - zawołałem, gdy wchodził na scenę.
Zasłoniłem usta dłonią, symulując odgłosy kaszlu. Złapałem się za gardło i zacząłem się delikatnie masować, zupełnie tak, jakby naprawdę mnie ono bolało. Wszystko to jednak było przygotowaniami do głównego aktu sztuki.
Wzdrygnąłem się, czując jak czyjeś silne ręce oplotły mnie w talii. Kogoś głowa wylądowała na moim ramieniu, a ja uśmiechnąłem się, zauważając kątem oka czekoladową czuprynę, należącą do mojego chłopaka. Który swoją drogą za niecałe dwie godziny nie będzie chciał mnie znać. Zgarbiłem się nieco, bardziej wtulając się w jego umięśniony tors. Chciałem jak najlepiej zapamiętać jego zapach, dotyk, ciepło... Wszystko to, z czym wiązała się jego egzystencja. Nie zamierzałem być jak Jimin, który rozpaczał po stracie ukochanego. Przed pojawieniem się Kookie'ego bez ustannie zmagałem się z samotnością, wśród fałszywych przyjaciół, których obchodził tylko stan pojemności mojego portfela. Zniosę nawet to cholerne poczucie winy, które teraz znów dawało o sobie znać.
- Dobrze się czujesz? - szepnął mi na ucho czekoladowowłosy, widząc jak po raz kolejny zaniosłem się kaszlem.
Pokiwałem twierdząco głową, czując dziwną suchość w ustach. Oblizałem językiem wargi, jednocześnie przenosząc wzrok na blondyna, który teraz płytko ukłonił się na scenie. Wziął głęboki oddech, zanim uniósł mikrofon bliżej twarzy.
- Dzisiejszego wieczoru... Miałem zaprezentować Państwu inną piosenkę niż tę, którą za chwilę usłyszycie - powiedział YoonGi, a na jego ustach zabłądził delikatny uśmiech. - Powstała jednak wczoraj, więc uznałem, że to ona powinna mi dzisiaj towarzyszyć.
Ledwo skończył mówić, gdy w tle zaczęła lecieć nieznana mi melodia.
Po drugiej stronie sławnego rapera-idola, któremu się udało
Stoi moja słaba strona - trochę niebezpieczna
Od czasu do czasu wraca depresja i OCD
Oh nie! Nawet nie wiem czy to moje prawdziwe ja
Cholera! Czuję się wyobcowany w rzeczywistości
Od tego konfliktu aż rozsadza skronie.
Jakoś po 18-stce nabawiłem się fobii społecznej.
Tak, to wtedy zaczęła sypać mi się psychika
Ja też czasami się siebie boję.
Nienawiść do siebie i depresja które nade mną zapanowały
Sprawiły że Min Yoongi już nie żyje (zabiłem go)
Od dawna moje życie opiera się na zabijaniu pasji i porównywaniu się do innych.
Wspólnie z rodzicami poszliśmy pierwszy raz do psychiatry,
Podczas wizyty powiedzieli, że prawie wcale mnie nie znają.
Nawet ja siebie nie znam, więc kto może mnie znać?
Przyjaciele? Albo Ty?
Nikt mnie dobrze nie zna.
Doktor zadał mi pytanie "__"
Odpowiedziałem bez zawahania,
"Już wcześniej taki byłem"
Słowa jak nawyk "Gówno mnie to obchodzi, mam wyjebane".
To za nimi chowam swoją słabość.
Dni, które chciałbym wymazać.
Dokładnie ten dzień koncertu, z którego nie wiele pamiętam.
Bałem się ludzi, więc schowałem się łazience i spojrzałem na swoje odbicie.
Wtedy ja, wtedy...
Myślałem, że sukces mi to wszystko wynagrodzi.
Ale widzicie, chodzi o to...
Że z czasem czuję jak zamieniam się w potwora
Zamieniam młodość na sukces, a ten potwór domaga się większego majątku
Zachłanność, która była moją bronią teraz mnie niszczy i czasem łapie za kołnierz.
Czasem próbuję zamknąć mi usta i każe jeść z drzewa poznania dobra i zła.
Nie chcę tego, a oni domagają się, żebym opuścił to wzgórze.
Cholera! Dobra ogarniam, przestańcie błagam.
To ja jestem przyczyną tych problemów, dlatego przestanę
Jeśli moje nieszczęście jest twoją radością, pozostanę nieszczęśliwy
jesli celem twojej nienawiści jestem ja, położę głowę na gilotynie.
Wyobrażenia stają się rzeczywistością
Przed oczyma widzę dziecięce marzenie.
To smak występowania przed dwoma osobami - teraz przed sobą mam Tokyo Dome.
Przeżywając to jedno życie jaśniej niż ktokolwiek,
Moi fani, kumple, ludzie - nie martwcie sie , już wszystko ze mną w porządku. Cholera!
Wiele razy odrzucałem swoją naturę.
Mój tytuł to idol, nie będę zaprzeczał.
Udręka niezliczoną ilość razy zrobiła mi w głowie dziurę.
To koniec wędrówki, poprawna odpowiedź nie istnieje.
Duma, którą myślałem, że zaprzepaściłem, jest teraz dla mnie poczuciem własnej wartości.
Moi fani mogą dumnie trzymać wysoko głowy, bo kto inny umie robić to tak jak ja?
Od Seiko po Rolex, od AX Hall po Gymnastic Stadium
Głowy tysięcy ludzi kiwają się na ruch mojej ręki.
To nie tak że nie mogłem iść do Show me the Money,
Ja się po prostu nie pierdolę.
To nie tak , że wy zdrajcy się nie pierdoliliście,
wy po prostu nie mogliście.
Ten świat nie pieprzy się z moją twórczością,
A ja posmakowałem jego słodyczy, goryczy, a nawet gówna.
Od tego czasu gdy próbowałem usnąć w łazience na podłodze.
A teraz to tylko wspomnienia.
Potrzaskane ramię w wyniku wypadku podczas pracy dorywczej,
Ten debiut, którego się kurczowo trzymałem...
Wy tylko udajecie, że padliście ofiarą.
Od Seiko po Rolex, od AX Hall po Gymnastic Stadium
Głowy tysięcy ludzi kiwają się na ruch mojej ręki.
To smutek mnie stworzył, przyjrzyjcie się uważnie.
To nie tak, że wy zdrajcy nie pierdoliliście, wy po prostu nie mogliście.*
Wzdrygnąłem się, kiedy głośne oklaski tłumu, wybudziły mnie z transu, w który wpadłem. Zaskoczony przetarłem dłonią wilgotne od łez policzki. Kiedy słone krople zdążyły po nich spłynąć i je zmoczyć?
Spojrzałem na czekoladowowłosego, który głośno pociągał nosem na moim ramieniu. Jego stan był podobny do mojego i kluski, który nie nie wiedzieć kiedy pojawił się po naszej prawej stronie.
- Będziesz musiał się bardzo postarać, aby go odzyskać - mruknąłem, a w odpowiedzi otrzymałem jedynie smętne kiwnięcie głową.
***
Znów rozległy się na widowni oklaski, kiedy kolejny z młodych artystów z powodzeniem zakończył swój występ. Chłopak o czerwonych włosach uśmiechnął się w stronę nieoświetlonego tłumu, jednocześnie pośpiesznie zapinając białą koszulę, która rozpięła się podczas jego szalonego tańca. Jaskrawe lampy, oświetlające scenę sprawiły, że jego twarz wręcz lśniła, zupełnie jakby był jednym z posłańców bogów. Ale może w rzeczywistości tak było? Nie bez powodu Jung Hoseok był znany wszystkim jako najlepszy tancerz w szkole. I przed chwilą wszyscy wyraźnie się dowiedzieli dlaczego. Jednak dzisiaj pojawiła się osoba, która będzie starała się ukraść jego tytuł.
- Teraz moja kolej - usłyszałem za sobą głos należący do Kookie'ego, gdy "kobieta wiecznie pogrążona w żałobie" wywołała go na scenę.
Lekko zmarszczyłem brwi, słysząc je w głośnikach. Pełne imię i nazwisko, pomimo że obce, wydawało mi się dziwnie znajome. Zignorowałem to jednak, zdając nagle sobie sprawę z tego, że byłem następny. Przełknąłem głośno ślinę, widząc jak Kookie odwraca się w moim kierunku, jednocześnie poprawiając mały mikrofon przy ustach. Posłał mi delikatny uśmiech, który sprawił, że nagle zaczęły ogarniać mnie wątpliwości. Może powinienem zignorować tamtą obietnicę i jednak wystąpić?
"Dlaczego masz to robić dla chłopaka, którego znasz niespełna miesiąc?", odezwał się cichy głos w mojej głowie. "Nie może być on dla ciebie ważniejszy od własnej zmarłej matki, prawda?"
Momentalnie moje wręcz niedorzeczne wątpliwości zniknęły, niczym za dotknięciem magicznej różdżki. Uczucia zaślepiły mi jasny osąd sytuacji. Jak mogłem tak bardzo dam się im omotać? Przecież Kookie był tylko kolejną osobą, która nie wiedzieć kiedy zniknie z mojego życia. Stanie się to prędzej bądź później. I wyszło na to, że chwila jego odejścia miała nadejść dzisiejszego wieczoru.
Odpowiedziałem mu dobrze wyćwiczonym uśmiechem. Przez te kilka minut nadal chciałem czuć jego miłość, a nie nienawiść, w którą się już w krótce przeistoczy.
To zbyt ryzykowne, to niebezpieczne
Tak bardzo (Dlaczego?), ty i ja...
Tak trudno jest utrzymać równowagę (Tak trudno)
To na nic
Lecz nawet jeśli to wiem,
nie potrafię przestać
To niemożliwe
Upadam
Im więcej mija czasu,
tym bardziej się rozpadam
Niemożliwe
Znów się rozsypuję
Dom zbudowany z kart, a w środku ty i ja
Upada, zwiastując nasz koniec
Dom zbudowany z kart, a w środku, jak głupcy, ty i ja
Nie mów, że to sen, zostań ze mną odrobinę dłużej
Jakby jutra nie było
Jakby nie było następnego razu
W moich oczach wszystko, co nie jest tobą
Jest jedynie najmroczniejszą trucizną
Jak zły nawyk, powtarzasz,
że koniec końców nie damy rady
Ale ja nadal nie tracę nadziei
Aż do końca, jeśli jesteś przy mnie, nic mi nie będzie
Lecz nawet jeśli to wiem,
nie potrafię przestać
To niemożliwe
Upadam**
Trzask pękanej liny zdawał się na moment zagłuszyć lecącą melodię. Jeden z reflektorów spadał na dam środek sceny, w miejsce, gdzie aktualnie stał mój ukochany. "Upadam" nie odnosiło się do niego, tylko do lecącego urządzenia, które nagle zapragnęło zasmakować jego klęski. To słowo było jak prorok zwiastujący koniec.
Chciałem pobiec do niego, odepchnąć, przyjąć cios na siebie. Lecz czyjaś silna dłoń zatrzymała mnie w miejscu wbrew mojej woli. Szarpałem się, jednak nic to nie dawało. Mogłem tylko patrzeć jak reflektor spadał na niczego nieświadomego chłopaka.
- Jungkook! - krzyknąłem, niemalże zdzierając sobie gardło i zamykając oczy.
Nagły huk sprawił, że scena zatrząsła się, przewracając wszystkich na niej obecnych. Tumany kurzu wzbiły się w powietrze, podczas gdy przed moimi oczami pojawiły się dziwne obrazy. Obrazy z przed dziesięciu lat, które zakopałem głęboko w mej pamięci.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Piosenka AGUST D (Min YoonGi) - The Last
** Piosenka BTS - House of Cards
Z jednej tragedii w drugą.
Taehyung po raz pierwszy użył pełnego imienia swego chłopaka.
Czy to oznacza, że powoli zaczyna sobie uzmysławiać kim tak naprawdę jest?
Kim była osoba, która go zatrzymała przez uratowaniem Kookie'ego?
Czy YoonGi i Jimin wreszcie się pogodzą?
Pozdrawiam,
~Yuuki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top