Rozdział 16 - Potrzebuję czyjejś bliskości.
Dedykuję ten rozdział Ala_queen, która odgadła jako pierwsza ^_^
*HOSEOK*
Co można nazwać prawdziwą miłością? Niektórzy uważają, że jest to odwzajemnione uczucie dwójki osób, które pragną spędzić ze sobą resztę życia. Moja definicja jest jednak zupełnie inna. Jest to coś, co po pewnym czasie się wypala, pozostawiając obie strony zranione. Więc jedyną możliwą opcją, by ją przeżyć jest ukrycie swoich uczuć głęboko wewnątrz siebie i pozwolenie im całkowicie wyparować ze swojego ciała.
Ile jednak czasu musi minąć zanim to się stanie? Kilka dni? Miesięcy? Lat?
Przecierpiałem z nią rok, więc następny może też dam radę.
Chociaż jest to bardzo wątpliwe, widząc w jakiej rozpaczy pogrąża się mój ukochany. Z każdym kolejnym mijanym dniem jest coraz gorzej. Wraz z nim cierpię także i ja. Widok jego ukrytych pod bandażami zabliźniających się ran bolał zupełnie tak, jakbym to ja był ich właścicielem, a nie on sam. Sen z powiek zabierały mi myśli o nim. Czy jutro będzie lepiej? Czy wreszcie otrząśnie się z tego irracjonalnego stanu, który wpadł przez Jimina, bym także mógł to zrobić?
Negatywne odpowiedzi przynosił mi każdy kolejny dzień. Pomimo, że rany na jego ciele powoli się goiły, te w jego duszy zdawały się codziennie otwierać na nowo. Jego mizerny widok sprawiał, że instynktownie myślałem o tym w jaki sposób mu pomóc. Nie liczyło się dla mnie nawet to, że byłem upominany przez panią Ailee w kwestii braku piosenki na zbliżający się koncert. Pomimo że miałem melodię, słowa jakoś nie chciały stworzyć jej tekstu. Miałem wrażenie, że wraz z kolejnymi zgniecionymi kartkami piosenka coraz bardziej traciła na wartości i stawała się tylko nudną melodią, która potrafiła tylko zasmucać.
Co chwilę przed oczami stawała mi jego zapłakana twarz, sprawiając, że także roniłem łzy wewnątrz siebie.
Miałem już powoli dość tego cholernego uczucia, zwanego miłością. Szybko! Wypal się, zanim zacznę snuć pieśni o niespełnionej miłości!
- ...Mia do Hoseok'a! Oj! - do mojej podświadomości przedarł się krzyk, który sprawił, że mimowolnie otworzyłem zamknięte oczy.
Zamiast gwiazd na niebie zobaczyłem lekko przekrwione i napuchnięte ciemne oczy należące do blondyna. Zamrugałem kilka razy zaskoczony faktem jego obecności. Czy pod wpływem sennego stanu wyśniłem go? Nie miałem jednak odwagi go dotknąć. Nigdy go nie dotykałem. To tylko spotęgowało by nieopartą chęć uwięzienia go w mych ramionach i nie wypuszczenia go, aż do śmierci.
- Co ty tutaj robisz? - spytałem w miarę opryskliwie, szybko odwracając głowę na bok.
Chłopak odsunął się ode mnie, by zająć miejsce tuż obok. Kiedy to zrobił, zerknąłem na niego kątem oka. Wydawał się w trochę lepszym stanie niż rano, jednak dalej daleko mu było do jego poprzedniej kondycji. Lecz wydawał się jeszcze chudszy. Czy głodził się, kiedy znajdował się poza zasięgiem mojego wzroku?
Zagryzłem delikatnie wargę, próbując powstrzymać natłok narastających i powoli pochłaniających mnie myśli.
- Zobaczyłem, że okno było otwarte, więc chciałem sprawdzić dlaczego - szepnął, jednak wyraźnie widać było po nim, że kłamał.
Nie naciskałem. Nie miałem żadnego powodu by znać prawdę. Mogłem się tylko jej domyślać.
- Rozumiem - mruknąłem, odrywając wzrok od mizernego oblicza chłopaka.
Widok nocnego nieba, obsypanego w nieskończoną ilość gwiazd działał na mnie w pewien sposób uspokajająco. Sprawiał, że nie czułem się sam ze swoimi problemami. Mogłem się nimi dzielić z migoczącymi towarzyszami, nie bojąc się, że wyjawią komuś obcemu prawdę o całej mej egzystencji.
- Coś cię martwi? - usłyszałem tuż obok siebie.
Odwróciłem głowę ponownie ku chłopaku, który teraz w ciszy czekał na moją odpowiedź. Pytał z poczucia obowiązku, nie dlatego, że martwił się o mój stan. A przynajmniej tak sobie to tłumacząc, łatwiej byłoby mi to później znieść.
- Mógłbym cię spytać o to samo - mruknąłem cicho, świadomy tego że YoonGi i tak mnie usłyszał. - Nadal nie mogę wymyślić słów do piosenki.
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz - zaproponował, uśmiechając się delikatnie.
Pierwszy raz od tych cholernie ciężkich i dłużących się dni.
Odwróciłem się do niego plecami, bokiem przywierając do ogrzanej już powierzchni dachu. Ból w klatce piersiowej przez krótką chwilę sprawił, że nie mogłem złapać do płuc świeżego powietrza. Nie mogłem dać się ponieść emocjom. Doskonale wiedziałem, że...
- Robisz to tylko po to, by zapomnieć o Jiminie - prychnąłem, nieświadomy tego, że wypowiedziałem swoje myśli głos.
Zrozumiałem w momencie, gdy poczułem dosyć mocne szarpnięcie za krawędź bluzy. Odwróciłem lekko głowę, ale jedyną rzeczą, którą udało mi się zauważyć były jasne kosmyki włosów blondyna. Czułem jego czoło, oparte o moje ukryte pod ubraniami, plecy. Skóra paliła mnie, domagając się jego bezpośredniego dotyku.
- Czy to coś złego, że chcę cię wykorzystać? - spytał szeptem, mocniej zaciskając swoje palce na materiale mojego odzienia. - Czy to źle, że chce zapomnieć o tym pojebie?
- Nie mnie to oceniać - mruknąłem, kładąc z powrotem głowę na dachówkach. - Rób, co chcesz.
- Dziękuję - powiedział już głośniej, jeszcze bardziej przylegając swoim ciałem do mojego.
To miejsce miało działać na mnie kojąco. Miało sprawiać, bym zapominał o dręcząch mnie problemach. Dlaczego, więc teraz miałem ochotę stamtąd jak najszybciej uciec? Mój azyl zamieniał się w mroczną pieczarę, która pragnęła bym poddał się jej pod każdym tego słowa znaczeniu. Jednak ja nie zamierzałem tego robić, nie będę bił pokłonów ani jej, ani tym bardziej tej cholernej miłości.
Przecież wystarczyło by go tylko od siebie odsunąć, by te wszystkie niepotrzebne uczucia zniknęły. Dlaczego więc jeszcze tego nie zrobiłem? Czy powstrzymywał mnie przed tym cichy szloch, który słyszałem za sobą?
"Kochanie nie płacz tej nocy, po tym jak ciemność odejdzie
Kochanie nie płacz tej nocy, będzie tak jakby to nigdy się nie wydarzyło"
Czy jeśli dla niego zaśpiewam, to w końcu będziemy mogli wrócić do poprzedniej relacji?
***
"Lekko" już poirytowany zagryzłem między zębami końcówkę trzymanego przeze mnie długopisu, starając się na siłę wymyślić słowa do piosenki. Warknąłem sam do siebie, zupełnie tak, jakby to miałoby przełamać twórczą barierę, którą los nagle na mnie nałożył. Pozostało mi tylko kilka godzin do skończenia tej cholernej piosenki, a ja nie miałem zupełnie nic, prócz dwóch wersów, które nie wiedzieć czemu ciągle pojawiały się na moim zapiskach. Zdecydowałem, że jednak nie zaśpiewam dla YoonGi'ego. Dlaczego? Powód był zupełnie prosty. Jeśli bym to zrobił, to przyznałbym się, że żywię do niego jakiekolwiek uczucia. A na to za wszelką cenę nie mogłem pozwolić.
Po raz kolejny zgniotłem w dłoni zapisaną kartkę, na której o dziwo znalazło się jeszcze kilka kolejnych wersów, rzuciłem ją na podłogę, tuż obok siedzącego na ziemi blondyna.
- Nie miałeś przypadkiem mi pomagać? - syknąłem w jego kierunku, po raz kolejny uderzając długopisem w kawał papieru.
Chyba stanie się to moim nowym nawykiem. Podobnie jak robienie sobie selfie przy każdej nadarzającej się okazji.
- Staram się jak mogę, jednak ty odrzucasz wszystkie moje pomysły - westchnął YoonGi, plecami opierając się o wielkie lustro, znajdujące się tuż za nim.
Kątem oka zauważyłem, że sięgnął po wyrzucony przeze mnie tekst piosenki.
- Nie, nie czytaj tego! - krzyknąłem, zrywając się na równe nogi, jednak było już za późno.
Chłopak już czytał moje hieroglify, a wraz z kolejnymi mijającymi sekundami,kąciki jego ust podnosiły się coraz wyżej. Już dawno nie widziałem, by się tak szeroko uśmiechał. Odwróciłem głowę na bok, usilnie skupiając wzrok na zdjęciu Jacksona i Namjoona, które wisiało na jednej ze ścian. Podszedłem do niego i ściągnąłem je, po to by rzucić mu je na łóżko. Wystarczyło mi to, że codziennie musiałem widzieć go w pokoju.
- Dlaczego chciałeś to wyrzucić? - spytał YoonGi, tym samym ponownie skupiając moją uwagę na sobie. - "Kiedy się uśmiechasz, słońce zaczyna świecić, jasnością, której nie można opisać słowami. Fale uderzają w moje serce krusząc je". Przecież to jest naprawdę dobry tekst.
Wzruszyłem ramionami, nie do końca pewny co powinienem mu odpowiedzieć. Ponownie zająłem miejsce na swoim łóżku, tym razem się na nim rozkładając. Siłą powstrzymywałem się przed dyskretnym zerkaniem na zaczytanego blondyna. Sama świadomość jego obecności sprawiała, że powoli zaczynałem tracić nad sobą kontrolę, nad którą pracowałem już od roku. Czy jeśli powiem mu, że jestem już zmęczony, to pójdzie do swojego pokoju?
Podniosłem się do siadu, wreszcie zawieszając na nim wzrok. Jednak jak na złość w tym samym momencie drzwi otworzyły się, a w ich progu stanął mój wróg publiczny numer jeden. Nie muszę chyba wyjaśniać kogo miałem na myśli, prawda?
- Wreszcie cię znalazłem, hyung! - krzyknął, zwracając się do równie zaskoczonego jak ja blondyna. - Miałbyś coś przeciwko zamienieniu się pokojami na jedną noc?
Zakląłem głośno w myślach, mentalnie dusząc chłopaka za zaproponowanie coś tak absurdalnego. Modliłem się, by blondyn odrzucił jego propozycję. O ile mogłem jeszcze znieść obecność denerwującego mnie na każdym kroku bruneta, tego drugiego nie potrafiłem.
Prychając cicho pod nosem, ponownie położyłem się na chłodnej pościeli, widząc jak głowa YoonGi'ego porusza się raz w dół, a następnie w górę. Czy mogło być jeszcze gorzej? Drzwi trzasnęły, zupełnie tak, jakby chciały potwierdzić moje znów narastające obawy.
Szybko ściągnąłem z siebie koszulkę oraz dresowe spodnie i zakopałem się głęboko w ciepłej kołdrze. Odwróciłem się na drugi bok, dając tym samym znać blondynowi, że nasza dzisiejsza porcja konwersacji dobiegła końca. On chyba jednak nie do końca zrozumiał mój przekaz, bo już po chwili poczułem jak ktoś wślizguje się na wolne miejsce tuż obok mnie.
- Co ty... - zacząłem, jednak przerwałem, czując jak drobne ciało chłopaka przylgnęło do mojego ciała.
Zupełnie tak jak wcześniej na dachu.
- Potrzebuję czyjejś bliskości - odpowiedział mi, oplatając mnie rękoma w talii, powodując u mnie falę nieprzyjemnego gorąca.
"Czyjejś". Nie mojej, lecz kogokolwiek. Każdy by się nadawał do tej roli, więc dlaczego akurat na mnie zesłano tą karę? Zastanawiałem się co bardziej mnie raniło. Jego słowa, czy czyny.
Westchnąłem, spuszczając głowę i patrząc na jego dłonie, oplatające mój brzuch. Nawet w ciemności mogłem dostrzec czarną rękawicę bez palców, która znajdowała się na jednej z nich, ukrywając zabliźnione już rany. Wiedziałem od kogo ją dostał, nie była to w końcu żadna tajemnica. Pytanie jednak brzmiało dlaczego nadal trzymał przy sobie przedmioty, które naznaczone były bolesną obecnością Jimina?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Muszę przyznać, że ze wszystkich rozdziałów z tej serii,
ten z perspektywy Hobi'ego spodobał mi się najbardziej.
Dlaczego? Może przez to jego filozoficzne podejście do miłości? :D
"Kochać, czy nie kochać? Oto jest pytanie!".
Jak widać miłość ma różne oblicza.
Czy Hobi w końcu ulegnie jej magii i przestanie odrzucać swoje uczucia do YoonGi'ego?
A może dalej będzie starał się odkochać?
Przekonamy się już wkrótce! ;)
Pozdrawiam,
~Yuuki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top