99

Dodam dwa z rzędu więc, upewnijcie się, że przeczytacie oba :)


Było piątkowe popołudnie. Siedziałam w swoim rodzinnym domu na kanapie w salonie, podirytowana faktem, że nie mogłam się dodzwonić do Caluma. Nie to, że nie odbierał, najzwyczajniej w świecie miał wyłączony telefon i mnie wkurwiał. W Sydney był środek dnia, więc nie mógł nie zauważyć tego, że urządzenie się rozładowało. Jak go w końcu odbierze to ukatrupię, przysięgam.

- Co jest? – zapytała Vi, przysiadając się obok mnie.

- Ten pieprzony Azjata nie odbiera. Nogi mu z dupy powyrywam, jak go spotkam. Przysięgam.

- On nie jest Azjatą – spojrzałam na nią z politowaniem. – Wiem, że wiesz. To wyszło automatycznie! – broniła się, na co ja zaczęłam się śmiać. – Spokojnie, zadzwoni jak zobaczy, że dzwoniłaś z milion razy.

- Tylko siedemnaście – mruknęłam. – I wysłałam kilka wiadomości, może w niektórych go przeklęłam? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Naprawdę Cię wzięło, a kiedyś mówiłaś, że to idioci.

- Mówiłam tak, żebyś się zamknęła. Wiesz, że gadanie o nich dwa-cztery na dobę, siedem dni w tygodniu jest dziwne? – przewróciła oczami. – Teraz naprawdę uważam, że to idioci, ale z sympatią. Polubiłam ich dlatego, że ich poznałam, a nie dlatego, że są sławni.

- A dzięki komu to wszystko?

- Mnie? – prychnęła.

- To dzięki mnie! Kto Ci tyle o nich gadał, że w końcu napisałaś tego Tweeta o fandomach i Calum podał go dalej? No kto? Ja!

- Tak, to ty mnie doprowadziłaś na skraj cierpliwości – nadęła policzki. – Ale dzięki za to Vi.

- Co powiedziałaś? – uśmiechała się szeroko.

- Więcej tego nie powtórzę, nawet na to nie licz – zachichotała. Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

- To pewnie Kate, miała przyjść – podniosła się i skierowała na korytarz.

- Pogodziłaś się z nią?

- Już dawno! – krzyknęła, a po chwili usłyszałam pisk. Odbiło jej? – Michael!

- Michael? – powtórzyłam. Chłopaka se znalazła, czy co? Podniosłam się i skierowałam się za siostrą. Zatrzymałam się dostrzegając uwieszoną na szyi czerwonowłosego Vi oraz Caluma, Luke'a i Ashtona, którzy się z tego śmiali.

- Michael jest najważniejszy – powiedział brunet podchodząc do mnie i musnął moje usta. – Co? – zapytał, kiedy nie zareagowałam tylko gapiłam się na niego.

- Co wy tu robicie?

- Calum powiedził, że tu leci żeby zrobić Ci niespodziankę, czego dowiedzieliśmy się od Michaela, bo też postanowił się tu przytachać, a że nie mieliśmy nic lepszego do roboty... niespodzianka! – Ash uśmiechnął się szeroko.

- Vi puść go – powiedziałam.

- Michael Clifford w moim domu i ja mam go puścić?! – wydarła się. – Nigdy w życiu.

- Sorry Mike – wzruszyłam ramionami. – Musisz to przeboleć, ale pamiętaj, że to dziecko – powiedziałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top