72
Zamknąłem dom i odwróciłam się w stronę dziewczyny. Stała w odległości kilkunastu metrów na drewnianym molo, opierając się o barierkę i trzymała aparat, starając się zrobić dla czegoś zdjęcie. Zniżyła się przyglądając się urządzeniu z lekkim uśmiechem. Sam uśmiechnąłem się na ten widok.
Na początku wydawała mi się po prostu ciekawa, później naprawdę dobrze mi się z nią rozmawiało, aż w końcu się spotkaliśmy. Nie mogłem się doczekać naszego pierwszego spotkania, byłem ciekaw czy w rzeczywistości jest taka sama. Nie ukrywam, że na to liczyłem i się nie przeliczyłem. Było nawet lepiej, bo w końcu rozmowa przez Internet to nie to samo co na żywo. Już przy pierwszym naszym spotkaniu czułem się dobrze w jej obecności, przy każdym kolejnym tylko lepiej. Uwielbiałem z nią przebywać i rozmawiać. Była inteligenta i bardzo ładna, uwielbiałem sposób w jaki się ze mną droczyła. Wypuściłem głośniej powietrze z ust.
- Chyba się w tobie zakochałem, Leen – powiedziałem cicho.
- Co ty tam mamroczesz?! – przyglądała mi się. – Rusz się, Azjato! – zaśmiałem się. Odwróciła się i udała się dalej, a ja zaraz za nią. Po chwili zrównałem z nią kroku i zabrałem od niej aparat. Spojrzała na mnie, akurat kiedy robiłem jej zdjęcie. – Naprawdę?
- Jedyne co masz na tym aparacie to zdjęcia widoków, my też jesteśmy na tych wakacjach – spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- Okay – zatrzymała się. – Więc zróbmy sobie kilka zdjęć. No już – powiedziała przybliżając się do mnie. Wycelowałem w nas aparat. Jej usta musnęły kącik moich ust, a ja uśmiechnąłem się. Zabrała mi aparat zaraz po zrobieniu tego zdjęcia i ruszyła dalej.
- Nie miało być kilka? – zapytałem.
- Nie w jednym miejscu – zerknęła na aparat. – Lovely puppy – powiedziała.
- Musisz nazywać mnie szczeniakiem? – spojrzała na mnie oblizując usta.
- Tak – przewróciłem oczami. – Przyzwyczajaj się do swoich ksywek – zaśmiała się cicho.
- Azjatę Ci darowałem, ale szczeniak?
- Jesteś jak szczeniak.
- Niby dlaczego? – prychnąłem.
- Szczeniaki szybko się przywiązują i są urocze.
- Nie jestem uroczy.
- Nie zaprzeczyłeś, że się przywiązałeś – puściła mi oczko. – Puppy – dodała. Pokręciłem głową z rezygnacją. – Chodźmy – złapała mnie pod ramię i pociągnęła do przodu. – Chcę się napić i dobrze bawić, pomożesz mi w tym? – zerknęła na mnie.
- Oczywiście. Jeśli przestaniesz nazywać mnie szczeniakiem.
- Nigdy, puppy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top