42
- Leen? – spojrzałam na Caluma. Dopiero co wsiedliśmy w taksówkę i jechaliśmy do hotelu. Moja dłoń znajdowała się na jego udzie, a on obejmował mnie ramieniem.
- Hmm?
- Gdzie moje pięć stówek? – starał się zachować powagę, ale doskonale widziałam rozbawienie w jego oczach.
- Spokojnie kochasiu, zapłacę Ci za tę formę rozrywki – puściłam mu oczko.
- Wysoko się cenię – starałam się nie roześmiać.
- Uwierz mi, że ja też. Za byle co nie płacę, więc lepiej się postaraj – jeśli taksówkarz nas słuchał, nie chce wiedzieć co sobie pomyślał.
- Mam nadzieję, że lubisz truskawki i bitą śmietanę.
- Oh tak – odwróciłam się bardziej w jego stronę, przekładając nogę przez jego, a jedna z moich dłoni znalazła się na jego klatce piersiowej. – Powiedz mi jeszcze, że masz różowego szampana, skarbie – stuknęłam palcami w jego tors, oblizując usta, co zwróciło jego uwagę.
- Dla Ciebie wszystko, skarbie – złączył nasze usta, od razu pogłębiając pocałunek, który natychmiast oddałam, wplątując jedną z dłoni w jego włosy. Jego dłoń znalazła się na moim udzie, które powoli przesunął wyżej, aż końcówki jego palców, znalazły się pod materiałem mojej sukienki. Usłyszeliśmy chrząknięcie.
- Jesteśmy – chłopak się wyprostowałam, a ja zachichotałam.
Wysiedliśmy z taksówki, a brunet zamknął za mną drzwi i objął mnie ramieniem. Od razu skierowaliśmy się w stronę wejścia do hotelu. Poczułam lekkie uszczypnięcie w bok, przez co pisnęłam, na co ten się zaśmiał. Spojrzałam na niego zła, kiedy przekraczałam próg budynku.
- Obrażam się – powiedziałam przyśpieszając kroku.
- No, ale... Leen – poczułam oplatające mnie ramiona, uniósł mnie lekko.
- Calum! – odstawił mnie i wcisnął guzik przywołujący windę.
- Głupek – mruknęłam, wciąż udając złą. Drzwi od windy otworzyły się i weszłam do środka, a on za mną. Byliśmy sami, kiedy drzwi się zamykały, a ja wcisnęłam guzik z odpowiednim piętrem i oparłam się o ścianę. Spojrzałam na niego. Stał naprzeciwko mnie, obserwując mnie uważnie. Przejechał językiem po dolnej wardze, co zrobiłam również ja. Niemal w tym samym czasie ruszyliśmy w swoją stronę. Objęłam ramionami jego szyję, a on złapał mnie w pasie, lekko obracając w prawo i przyparł do ściany, po czym wpił się w moje usta. Sięgnęłam do jego koszuli, rozpinając kilka jej guzików, kiedy winda się zatrzymała. Odsunął się ode mnie, patrząc mi prosto w oczy. Odwrócił się, w ostatniej chwili powstrzymując dłonią drzwi przed zamknięciem, przez co ponownie się otworzyły, a my wyszliśmy. – Mam nadzieję, że masz tę bitą śmietanę – powiedziałam wymijając go i ciągnąc go za sobą w stronę jego pokoju. – Bo jeśli nie – odwróciłam się w jego stronę, opierając się o odpowiednie drzwi, kiedy ten szukał karty magnetycznej. – To będę musiała Cię ukarać – puściłam mu oczko.
Oh, następny jutro, chyba że jakoś uda mi się go napisać :D
Lubię te ich gierki, ktoś jeszcze? xD
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top