193
Weszłam do pustego domu, wzdychając głośno. Samolot Caluma wystartował pół godziny temu, a ja zostałam sama. Usłyszałam stukanie pazurków o drewnianą podłogę, a chwilę później Lucky był przy mnie, skacząc na moje nogi. Ukucnęłam.
- Hej mały, nie nabałaganiłeś za bardzo? – pogłaskałam go. – Pójdziemy na spacer, co? – zapytałam, zakładając mu szelki i zaczepiając o nie smycz. Wyciągnęłam z torebki telefon, zabrałam klucze i opuściliśmy domu. Maluch od razu pognał do przodu obwąchując wszystko, co tylko mógł. Przeszliśmy przez bramkę, która znajdowała się w dość sporej odległości od domu i udaliśmy się wzdłuż chodnika. Zsunęłam okulary przeciwsłoneczne z głowy na nos i wybrałam numer Susanne, przystawiając telefon do ucha.
- No co tam? – usłyszałam po chwili.
- Calum poleciał do Anglii, wyszłam na spacer z Luckym i się nudzę. Chcesz jechać ze mną do centrum?
- Zakupy?
- Zakupy.
- No oczywiście, że tak. Będę u Ciebie za jakieś pół godziny i pojedziemy jednym samochodem.
- Jasne, to czekam.
- Do zobaczenia! – rozłączyła się.
- Będziesz musiał pilnować domu, Lucky – zaśmiałam się, robiąc mu zdjęcie. – Jak na razie jesteś jedynym mężczyzną w nim, musisz być odpowiedzialny – zaczął kopać dziurę w ziemi. – I masz mnie gdzieś, spoko – mój telefon zaczął wibrować w dłoni. – Su? – odebrałam. – Przed chwilą rozmawiałyśmy – byłam rozbawiona.
- Wiem, ale właśnie weszłam do Starbucksa. Chcesz coś?
- Mrożoną kawę.
- Okay.
- To wszystko?
- Nie, pogadaj ze mną. Nie chce mi się tak stać w kolejce i się nudzić. Wieczorem wino?
- Przy basenie?
- Oooo tak. Przy, w, cokolwiek. Podoba mi się ten pomysł – zaśmiała się. – Ej, tak zmieniając temat. Mike jest u Ciebie? W sensie w Nowym Jorku?
- Był, z tego co wiem, obecnie jest na lotnisku. Przyleciał razem z nami na urodziny Vi i został tam. Dlaczego pytasz?
- Wstawił zdjęcie na ig z waszego salonu. To między nim, a młodą to tak na serio?
- A co, zazdrosna jesteś? – roześmiała się.
- Nie. Po prostu mnie to ciekawi. Między nami od początku chodziło o jedno.
- Nie wiem. Vi jest w nim zakochana, to oczywiste, jeśli chodzi o Michaela to w zasadzie coś do niej ma, zwłaszcza po tym jak go pocałowała.
- Co zrobiła?
- Oh żałuj, że tego nie widziałaś. Clifforda aż zatkało, był w takim szoku, a Vivianne zwiała od razu do pokoju. Było zabawnie. Jestem ciekawa jak to się rozwinie.
- Uwierz mi, że ja też. Oh, moja kolej! Niedługo u Ciebie będę.
- Wciąż czekam –rozłączyłam się. – Chodź mały, wracamy do domu.
Nieoficjalnie został mi do napisania tylko epilog :D
Na razie wychodzę z domu, ale możecie zdecydować czy chcecie dodawanie rozdziałów podzielić na dziś i jutro, czy chcecie mini maraton na zakończenie dzisiaj :)
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top