176

Ostrzegam, #MiviMoments! xD hehe


- Jak tam wakacje u teściów, Leen? – zapytał z rozbawieniem Michael. Znajdowaliśmy się w taksówce jadącej z lotniska, do mojego domu.

- Świetnie. To Calumowi się obrywało za wszystko, nie mi – zachichotałam. - Calum znowu nie posprzątałeś, Calum zabierz gdzieś Aileen, a nie tak siedzicie, Calum moglibyście być ciszej w nocy, Calum to, Calum tamto.

- Przyznaj się, że ją czymś przekupiłaś – spojrzałam na niego z oburzeniem. – Jestem tego pewien.

- Kurde... wydało się – mruknęłam. Mike zaczął się śmiać.

- To nie jest śmieszne, to jest straszne – powiedział brunet. – Wątpię, że kiedykolwiek polubiła tak jakąś moja dziewczynę.

- Zamiast się cieszyć to narzeka. Zrozum go – mruknęłam. – Spokojnie, teraz... a nie, jednak nie.

- Co?

- Chciałam powiedzieć, że będziesz przez cały weekend mógł urządzać sobie ploteczki z moją matka, ale jak zwykle kiedy ja przyjeżdżam oni się ulatniają i zostawiają mnie z bandą dzieciaków na głowie. Oh nie wiem czy jesteście tego świadomi, ale to bezalkoholowa impreza, to dzieci – czułam na sobie ich wzrok. – Nie zniesiecie tego, nie? Spokojnie, ja też nie. Na wasze szczęście żartowałam i mamy barek do naszej dyspozycji, tylko naszej.

- Jest – starałam się powstrzymać śmiech słysząc Michaela.

- Oh i Mike – spojrzał na mnie. – Nie podrywaj gorących piętnastek – Calum zaczął się śmiać.

- Tylko Vi – odpowiedział złośliwie, patrząc na mnie.

- Okay, ale żadnego seksu – samochód się zatrzymał, a my w końcu mogliśmy wysiąść pod moim domem. Rozciągnęłam się. Za dużo siedzenia jednym miejscu. – Tyłek mi zaraz odpadnie – mruknęłam, kiedy chłopcy zajęli się walizkami.

- Poproś Caluma o masaż.

- To później – skierowaliśmy się do drzwi, od razu je przekraczając. Co dziwne były otwarte, a jest piątek koło dwunastej. Zamknęłam je za nami.

- Jesteście! – usłyszałam.

- Ty nie w szk... - za nim dokończyłam to zdanie Vi wisiała już na Michaelu, obejmując go nogami w pasie, przez co ten musiał ją przytrzymywać, aby nie spadła. Złapała go za policzki i za nim jakkolwiek mógł zareagować, złączyła ich usta. Zamrugałam kilkukrotnie. Co tu się wyprawia?!

Odsunęła się od niego i stanęła na własnych nogach. Jej policzki były czerwone. Chyba właśnie sobie uświadomiła co zrobiła.

- Ja... ten... no... przepraszam – jęknęła zażenowana i szybko pobiegła na górę. Michael odprowadził ją wzrokiem, wciąż będąc w szoku, jak i ja. Spojrzał na mnie, a ja na niego.

- Ty dziś nie pijesz, stary – powiedział Calum, klepiąc go po ramieniu.





U kogo też świeci słonko? :D

I jak tu pisać, kiedy chce się wyjść? xD

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top