141

- Leen? – poczułam dłoń na ramieniu.

- Daj mi spokój, Su – burknęłam, nawet na nią nie patrząc.

- Nie. Nie można się z tobą w ogóle skontaktować. Michael i Vi dzwonili do mnie.

- Bateria wypadła z telefonu – wzruszyłam ramionami, wciąż uparcie patrząc przed siebie. Stanęła przede mną.

- Ogarnij się, kurwa! – podniosłam na nią wzrok. – Chcesz dać im obydwu satysfakcję? – westchnęła. – Calum to idiota, ale przejdzie mu kiedy się uspokoi, chłopcy mają z nim porozmawiać.

- Może mnie pocałować w dupę i to nie dosłownie – warknęłam. – Uwierzył w to, że go zdradziłam, rozumiesz? Nawet nie dał mi niczego wytłumaczyć, tylko stwierdził, że wpakowałam Aaronowi język do gardła – wzięłam głęboki wdech. Już nawet nie płakałam, po prostu czułam się koszmarnie. Usiadła obok mnie, a ja oparłam głowę o jej ramię.

- Wkurzył się.

- To nie jest usprawiedliwienie. Wiesz jak się poczułam? Najpierw Aaron pojawił się znikąd i zachowywał się jak wariat, później nie mogłam dodzwonić się do Caluma, a rano wydarł się na mnie oskarżając o zdradę. Nigdy bym go nie zdradziła, nigdy. Kochałam go, wciąż kocham tego idiotę.

- Wszystko się wyjaśni, zobaczysz – wyprostowałam się i spojrzałam na nią marszcząc brwi.

- Jeśli myślisz, że Calum zadzwoni i mnie przeprosi, a ja powiem „no coś ty, nie jestem zła, rozumiem" i wszystko będzie jak w bajce, to się mylisz. To nie bajka, to pieprzona rzeczywistość, która nie jest taka słodka i nie będzie – wstałam.

- Co masz na myśli?

- To koniec. Nie odezwę się do niego, nie ma mowy, a chłopcy go nie zmuszą, za dobrze go znam.

- To się nie może tak skończyć! Chcesz żeby Aaron postawił na swoim?!

- Mam gdzieś to, czego on chce. Jeśli Calum nie jest w stanie mi zaufać, to nie widzę powodu aby dalej to ciągnąć.

- Przecież go kochasz.

- To nie znaczy, że mnie nie zranił...Poczułam się jak nic nie warta szmata, nawet moje słowa nie są mu do niczego potrzebne, w końcu inni wiedzą lepiej co się stało.





To co, rozdział z perspektywy Caluma? :D

Lov U♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top