120
Weszłam do domu, który na razie zajmowali chłopcy, nie kłopocząc się z pukaniem. Panowała tu idealna cisza. Przeszłam dalej, do salonu, który wyglądał jak pobojowisko i śmietnik w jednym. Nie wiem co oni tu wczoraj robili albo czy w ogóle sprzątali odkąd tu są. Przeszłam do kuchni z zaskoczeniem dostrzegając Luke'a.
- Hej – spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem i burknął coś na wzór przywitania. – Ciężka noc?
- Noc, poranek...
- Więc nie tylko Calum przesadził – zachichotałam. – Mogę? – wskazałam na ekspres do kawy.
- Głupie pytanie – oparł głowę o ścianę. Włączyłam urządzenie, po czym sięgnęłam do torebki i wyjęłam z niej aspirynę. Wrzuciłam do szklanek i i zalałam wodą, podając mu jedną.
- Wypij – uśmiechnęłam się. – Będzie lepiej.
- Dzięki.
- Ktoś musi myśleć za was. Wątpię żebyście mieli tu coś na kaca.
- Od tego jesteś ty – spojrzałam na niego z rozbawieniem. – Szczerze?
- Hmm? – mruknęłam zalewając dwa kubki kawą.
- Na początku myślałem, że Calum robi sobie z nas jaja, kiedy oznajmił, że pisze z jakąś laską na Twitterze i do tego dość krytycznie do nas nastawioną, jeszcze odpisanie jakiejś fance bym rozumiał, ale wdanie się w dyskusję? Od początku było widać, że mu się podobasz, szczerzył się jak debil do telefonu – zaśmiałam się. – I choć byłem do tego sceptycznie nastawiony, po spotkaniu Ciebie osobiście, przekonałem się co do Ciebie.
- Luke Hemmings mnie lubi. To najlepszy dzień w moim życiu. Tera mogę umrzeć szczęśliwa – powiedziałam, na co ten się zaśmiał. - Wyszło mi?
- Nie, Vi robi to lepiej - prychnęłam. - Hood ma farta.
- Wiem.
- Idź do niego, pewnie umiera.
- Już zdążył mi ponarzekać – postawiłam przed nim kawę. – Który to jego pokój?
- Ostatni po lewej – odpowiedział.
- Dzięki – zabrałam szklankę z rozpuszczoną aspiryną i kubek z kawą, kierując się w stronę schodów. Chwilę później weszłam do odpowiedniego pokoju, dostrzegając bruneta zaplątanego w pościel. Spał.
Odstawiłam naczynia na szafkę nocną i usiadłam na łóżku. Ściągnęłam z jego twarzy kołdrę. Mruknął niezadowolony.
- Pobudka CalPal – musnęłam jego usta. Otworzył oczy. – Dzień dobry.
- Leen – uśmiechnął się. Zaspany, nawet na kacu, wyglądał uroczo. Podciągnął się aby usiąść. Podałam mu szklankę.
- To aspiryna – powiedziałam, a on wypił wszystko za jednym razem. – Grzeczny chłopczyk.
- Przyjechałaś się mną zająć?
- Najpierw zajęłam się Luke'iem – zmarszczył lekko brwi. – Spotkałam go w kuchni, jest w niewiele lepszym stanie niż ty.
- Luke jest ważniejszy?
- Żebyś wiedział – zaśmiałam się z jego miny. – W salonie macie wielki bajzel. Ja tego sprzątać nie będę.
- Nie musisz. Zostajemy tutaj – objął mnie ramionami i opadł na łóżko, ciągnąc mnie za sobą.
Ktoś się nudzi? :D
Zrobi mi ktoś naleśniki? xD
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top