104
Poczułam pocałunki składane na całej twarzy, przez co miałam ochotę się zaśmiać. Otworzyłam oczy i spojrzałam wprost w ciemnobrązowe tęczówki. Musnął ustami moje. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Objęłam ramionami jego szyję.
- Dzień dobry – przywitał się.
- Bardzo dobry – ponownie mnie pocałował, od razu pogłębiając pocałunek. Przesunął się trochę, zawisając nade mną. Uniosłam lewe kolano, lekko napierając na jego krocze. Jęknął wprost do moich ust. – Szybki numerek z rana? – zapytałam, kiedy zszedł pocałunkami na moją szyję.
- Nie zadawaj głupich pytań – zachichotałam. Wyprostował się i złapał za moją bieliznę, którą powoli zsunął z moich nóg. Podwinął moją koszulkę i pochylił się. Zaczął składać pocałunki na moim brzuchu, powoli kierując się ku dołowi. – Może nie taki szybki?
- Nie spiesz s... - zacisnęłam usta zduszając jęk, kiedy poczułam jego język na najczulszym punkcie w moim ciele. Poruszał nim mozolnie w jednym rytmie, a ja naprawdę musiałam się postarać aby być cicho. Poczułam jak wsuwa jeden palec. Zacisnęłam dłonie na pościeli, kiedy zaczął nim poruszać. Po chwili dołożył drugi. – Cal... ja... ahh – starałam się stłumić, jak najbardziej, przeciągły jęk. Po moim ciele rozeszła się fala przyjemnego uczucia. Zadrżałam pod nim. Podciągnął się złączając nasze usta.
- Chyba jesteś gotowa – sięgnął po prezerwatywę leżącą na stoliku nocnym. Zsunęłam z niego bokserki, których zaraz pozbył się do końca. Rozerwał opakowanie i założył jego zawartość. Wszedł we mnie pewnym ruchem i od razu złączył nasze usta. Złapałam go za kark przyciągając bliżej siebie. Jedna z jego dłoni znalazła się na mojej piersi. Zakończył nasz pocałunek i przyśpieszył ruchy. Drugą dłoń położył na mojej splątując nasze palce. Wszedł we mnie mocniejszym ruchem, a z jego ust wydobył się jęk. Opadł obok mnie na pościel, oddychając szybciej. Przekręciłam się na bok, uśmiechając się do niego. Musnęłam jego usta w szybkim pocałunku.
- To zdecydowanie najlepszy początek dnia – zaśmiał się.
Ubrałam bieliznę i rozpinaną bluzę chłopaka, a on założył spodnie dresowe. Zeszliśmy na dół. Słyszeliśmy rozmowy dochodzące z kuchni. Weszliśmy do pomieszczenia.
- Leen – uśmiechnął się Michael. Złapał mnie za rękę. – Usiądź sobie – poprowadził mnie do stolika. Spojrzałam pytająco na bruneta, na co ten wzruszył ramionami.
- Twoja kawa – Luke postawił kubek przede mną. Zmrużyłam lekko oczy.
- Co zrobiliście?
- Nic - odpowiedział blondyn.
- Hmm... dosypaliście tam czegoś?
- Nie – mruknął Michael.
- Wyrazy skruchy? – przytaknęli.
- Ej... gdzie jest wazon z salonu? – Vi weszła do kuchni. Spojrzałam na nią, a później na chłopaków.
- To jego wina – powiedzieli równo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top