#11

Reszta tygodnia minęła dość spokojnie, nie działo się nic podejrzanego. Dylana unikałam jak ognia, pomimo tego że musieliśmy siedzieć razem na kozie to więcej czasu ze sobą nie spędzaliśmy. Ja jeździłam swoim samochodem on swoim mimo że moja mamuśka miała z tym problem zawsze próbowałam jej wmówić że muszę być wcześniej niż on w szkole, jakoś przyjęła to kłamstwo. Od momentu tego dziwnego zdarzenia w parku nie rozmawiałam z nim o tym, próbował o coś zapytać ale odpowiadałam tylko tak lub nie. Dziś piątek początek weekendu który zapowiada się cudownie samotnie w domu pod kołdrą z chipsami i Dusią. Wstaję ledwo żywa i kieruję się w stronę łazienki, codzienność i monotonność, robię to co zawsze w ciągu tygodnia, później idę na dół w stronę kuchni gdzie zastaję mamę, jest smutna nie ciężko jest zobaczyć że nie spała tej nocy, pod oczami ma duże wory a w jej oczach widzę cierpienie

- hej mamo, coś się stało ? - zapytałam lekko zmartwiona na co ona posłała mi lekki uśmiech

- nie kochanie wszystko dobrze, źle spałam - dobry kit, ale nie ze mną te numery

- wiesz mamuś, jak bym Cię nie znała to bym Ci uwierzyła ale jestem twoją córką i odziedziczyłam po tobie charakter dlatego nie gadaj głupot i mów co się stało - ona popatrzyła się na mnie po czym się zaśmiała

- akurat charakter to masz po tatusiu - powiedziała na co ja zrobiłam minę tak-jasne-na pewno

- nie patrz tak na mnie, taka jest prawda - uśmiechnęła się do mnie

- dobra bo jeszcze uwierzę czy coś - zaśmiałam się do niej - ale mamo na pewno nie chcesz pogadać ?

- nie kochanie, wszystko w porządku, jedź do szkoły bo się spóźnisz - powiedziała na co przytaknęłam i kierowałam się w stronę mojego samochodu

Jechałam spokojnie, w sumie nawet nie tak szybko. Minęła sekunda a ja.. zobaczyłam samochód który jechał w prost mnie, próbowałam hamować ale nie dałam rady, uderzenie było mocne a ja po chwili nie widziałam nic tylko ciemność...

Amber

Siedzę właśnie w szkole oczekując na moją przyjaciółkę, po chwili obok mnie zjawia się David wraz z Dylanem

- hej, jest Mia ? - zapytałam chłopaków

- hej.. ym .. no nie nie jechała ze mną od jakiegoś tygodnia.. - powiedział Dylan

- no ja jej właśnie też nie widziałem, a powinna już być.. - westchnął David, po ich słowach próbowałam dodzwonić się do dziewczyny ale mało skutecznie, dlatego ruszyliśmy z chłopakami razem w stronę klasy gdzie zaczynaliśmy lekcje. Po chwili słyszę wibrację w mojej kieszeni gdy wyciągam telefon i patrzę na wyświetlacz... Mama Mii... odbieram od razu

- h-halo ? - słyszę załamany głos kobiety

- dzień dobry proszę pani wszystko w porządku ?

- Mia... ona... ona miała wypadek - powiedziała i wybuchła płaczem, co? moja najlepsza przyjaciółka miała wypadek ? to nie może być prawdą..

- j-jak to ? - zapytałam a mój głos się załamał, widziałam wzrok chłopaków którzy ilustrowali moją twarz

- ktoś w nią w-wiehał, nie zdążyła z-zahamować, ona... ona jest w szpitalu w k-krytycznym stanie Amber - powiedziała a mi momentalnie napłynęły do oczu łzy, moja przyjaciółka może umrzeć ? to nie może być prawdą

- niech mi pani wyśle adres sms - powiedziałam - będę jak najszybciej

- d-dobrze, dziękuję Amber - powiedziała i się rozłączyła, patrzyłam na ścianę, na pustą ścianę a w mojej głowie było milion myśli, po chwili chłopaki zapytali co się stało

- M-Mia ona... - przerwałam a oni patrzyli na mnie z wyczekiwaniem, po policzku spłynęła mi łza... - ona miała wypadek... jest w krytycznym stanie - dopowiedziałam po chwili a chłopaki patrzyli na mnie z niedowierzaniem

- w jakim ona szpitalu jest ? - zapytał a ja odczytałam sms od jej mamy

- Szpital św.Pawła - powiedziałam

- jedziemy tam, chodźcie - powiedział Dylan biegnąc w stronę swojego samochodu a my ruszyliśmy za nim, po chwili jechaliśmy już w stronę szpitala, byłam załamana, płakałam tak strasznie, tak strasznie nie mogłam uwierzyć w to co się stało...

- Amber, spokojnie będzie dobrze - zaczął przytulać i pocieszać mnie David.. Miałam ochotę zamienić się z nią miejscami ona nie zasłużyła sobie na coś takiego... Po chwili byliśmy już w szpitalu, Dylan złamał chyba wszystkie możliwe przepisy na drodze, podbiegliśmy do recepcji a Dylan zapytał

- Gdzie leży Mia White ? - jego głos był załamany

- Czy państwo są rodziną ? - zapytała pielęgniarka

- jestem jej narzeczonym - powiedział Dylan wiele nie myśląc, po chwili pani popatrzyła na nas i na niego

- dobrze, w takim razie Pana narzeczona jest teraz na sali operacyjnej, walczy o życie.. - po jej słowach aż zrobiło mi się słabo

- gdzie jest ta sala - zapytał chłopak

- drugie piętro, na samym końcu - podziękowaliśmy i od razu ruszyliśmy w stronę schodów, po chwili zauważyliśmy mamę dziewczyny do której podbiegliśmy

- jejku.. dzieci dziękuję że tu jesteście.. - powiedziała do nas - nawet nie wiecie jak bardzo się o nią boję, to moja jedyna córka, nie wybaczyłabym sobie jak by... umarła - podeszłam do kobiety i mocno ją przytuliłam wiedziałam że potrzebuje wsparcia.

***

Dylan

Siedzimy na korytarzu już z jakieś 4 godziny a Ci pierdoleni lekarze nic nie mówią, nie mogę wytrzymać, wiem że może Mia nie pałała do mnie miłością ani nawet mnie nie lubi ale martwię się o nią. Chodzę w te i we wte, cały czas zaniepokojony, ile może trwać operacja, wzdycham, mam dość tej niepewności chcę żeby dziewczyna wróciła do żywych, żeby jej nic nie było, żeby kurwa się do mnie uśmiechnęła a nawet bym z miłą chęcią zobaczył jak mnie obraża.. proszę niech ona wyzdrowieje, mówię sam do siebie w myślach. Mija 30 minut a z sali operacyjnej wychodzi lekarz

- rodzina Pani Mii White - gdy to usłyszałem od razu do niego podszedłem

- co z moją córką - pytała kobieta

- zapraszam panią, niestety nie mogę wam udzielać informacji ponieważ nie są państwo rodziną dla pacjentki - powiedział w naszą stronę

- jestem jej narzeczonym - powiedziałem zwracając się w stronę mężczyzny a mama dziewczyny popatrzyła na mnie z niedowierzaniem

- w takim razie zapraszam Pana i Panią - powiedział do nas a my wraz z Panią White ruszyliśmy za nim, po chwili byliśmy w jego gabinecie a on zaczął

- cóż, Pani Mia miała wiele szczęścia związanego z wypadkiem - zaczął - przeszła bardzo ciężką operację, miała krwotok wewnętrzny ale niech się państwo nie martwią , dziewczyna walczyła do samego końca, dlatego operacja się powiodła niestety muszę państwa poinformować że dziewczyna ma złamaną nogę lecz jak na tak poważny wypadek to naprawdę nie wiarygodne...na razie jest w śpiączce, jej organizm musi się zregenerować - powiedział a mi ulżyło,

Kruszynka będzie żyła, tyle do szczęścia mi wystarczy...

***

Dedykacja dla mamczi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top