emocjonalnie zniszczeni ✦


Wszedłem do szkoły i westchnąłem ciężko. Znów te same fałszywe twarze, te same grupki, które obgadywały inne grupki, ta ogólna nienawiść, która płynęła od wszystkich. Ja należałem raczej do osób, które nie obgadują innych i nie plują jadem na kilometr, ale przez szkołę zaczynałem powoli sam się taki stawać. Jednak dżungla była synonimem szkoły, przetrwają w niej tylko najsilniejsi.

- Hyuck! - usłyszałem znajomy mi głos, więc wyrwałem się ze swoich głębokich rozmyślań i podszedłem do chłopaka, który mi machał.

- Co tam, Mark? - poprawiłem swój plecak uśmiechając się przy tym delikatnie.

- Okej, a czemu pytasz? - zmarszczyłem brwi patrząc na niego.

- Wyglądasz na przybitego - jego dłoń powędrowała na mój policzek, a następnie zatrzymała się na ramieniu. Przez cały czas patrzyłem na jego twarz i naprawdę, mógłbym przysiąc, że był najpiękniejszy na całym świecie.

- Wszystko w porządku - odwróciłem swój wzrok i od razu zobaczyłem moich przyjaciół, którzy się nam przyglądali. - Muszę lecieć, zaraz mam kartkówkę.

- W takim razie powodzenia - poczułem jego wargi na moim policzku, a po chwili jego cień zniknął za zakrętem. Tak samo jak mój zdrowy rozsądek.

- Czyli jesteście oficjalnie razem?! - nawet nie wiem kiedy Chenle wraz z resztą stał obok mnie patrząc zszokowany.

Stałem tak jeszcze przez chwilę jak słup i próbowałem trzeźwo ocenić sytuację, ale to mi się nie wydawało, na pewno poczułem jego usta na swojej skórze.

- Jesteśmy przyjaciółmi - pokręciłem głową po czym z uśmiechem spojrzałem na każdego z osobna. - Chcecie ode mnie buziaka? - poruszałem brwiami po czym rzuciłem się na Jaemina próbując go pocałować.

Jesteśmy tylko nastolatkami, którzy pragną bliskości. Poza tym definicja przyjaciela nigdy nie została stanowczo określona, a ja postać przyjaciela postrzegałem jako osobę, która jest po prostu blisko.

Z dnia na dzień było coraz mniej szumu wokół mnie i Marka, co było mi bardzo na rękę. Naprawdę nie lubiłem niedomówień, więc byłem szczęśliwy. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy.

To był jeden z najważniejszych testów i naprawdę chciałem mieć dobrą ocenę, dlatego siedziałem nad nim do samego końca przez co zostałem w klasie ja, Jeno, Yoojung i Renjun. Gdy skończyłem pisać podszedłem z testem do nauczycielki i położyłem go na biurku.

- Donghyuck - pani Min uśmiechnęła się do mnie delikatnie.

- Tak?

- Czy ty i Mark - urwała zwilżając językiem wargi - jesteście parą?

Zatkało mnie. Totalnie mnie zatkało. Przesłyszałem się?

- Nie - odpowiedziałem po chwili marszcząc przy tym brwi.

- Bo wiesz, gdyby tak było to-

- Ale tak nie jest - uśmiechnąłem się delikatnie - przepraszam, ale muszę do toalety.

Skinąłem głową starając się być wciąż grzeczny po czym szybko skierowałem się do drzwi. Gdy znalazłem się na korytarzu doszła do mnie niedorzeczność tej sytuacji. Co do cholery?

Od tamtego dnia wszystko zaczęło się robić dziwne. Zdawałem sobie sprawę, że nawet nauczyciele postrzegają mnie i Marka jako parę. Czy w dzisiejszym świecie naprawdę ludzie nie rozumieją słowa „nie"? Pamiętam, że miałem szczerze dość tego co się działo i czułem też to, że Mark coraz bardziej zaczynał trzymać mnie na dystans.

Wszedłem na salę i usiadłem przy ścianie nawet nie patrząc na resztę grupy. Chciałem mieć już za sobą próbę żeby móc pójść do domu. Nagle obok mnie usiadł Doyoung i wydawało mi się to nieco dziwne.

- Wszystko między wami w porządku? - chłopak spojrzał na Marka, który stał wkurzony przy oknie, a później na mnie.

- A czemu pytasz? - uniosłem brew próbując zrozumieć czy pyta z własnej woli, czy jednak jego przyjaciele go do tego zmusili.

- Bo Mark jest jakiś dziwny ostatnio - Kim zmarszczył nos wciąż na mnie patrząc.

- Nie pokłóciliśmy się, ani nic jeśli o to pytasz - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nie pokłóciliśmy się. Po prostu nagle przestaliśmy rozmawiać ze sobą tak często jak zazwyczaj.

- Jak coś, to ze mną możesz pogadać - Doyoung uśmiechnął się delikatnie po czym, gdy przytaknąłem, poklepał mnie po ramieniu.

- Wy nie rozumiecie tego, że wolę dziewczyny? Ja pierdole, wkurwiacie mnie już tym pierdoleniem - w tym momencie do moich uszu doszedł głos Marka.

Byłem zaskoczony słysząc co mówi, bo raczej nie używał wulgaryzmów. Musiał być naprawdę wkurzony. No ale zważając na słowa, które powiedział mogłem się domyślić czym znów jego przyjaciele go męczyli.

- Daj spokój Mark, wygłupiamy się tylko - Johnny szturchnął go w ramię uśmiechając się przy tym niepewnie.

- No jakoś mnie te żarty nie bawią, jesteście żałośni - chłopak wywrócił oczami odchodząc od reszty. Usiadł na parapecie naprzeciwko mnie. Czułem się dziwnie, jakby każdy na mnie patrzył i mówił za plecami.

Właściwie dopiero wtedy zacząłem rozumieć, dlaczego ludzie tak często mówili o nienawiści. Nigdy nie odczuwałem tego negatywnego uczucia, bo nie miałem powodu, jednak wtedy poczułem jak bardzo nienawidzę tego jak ludzie wtrącają się w nie swoje sprawy.

- Dongie, jak się czujesz? - Chenle usiadł obok mnie na ławce i wpatrywał się we mnie ze współczuciem.

- Normalnie? - zmarszczyłem brwi.

- To musi być dla Ciebie okropne, ale jak coś to zawsze masz nas - chłopak uśmiechnął się delikatnie, a po chwili dołączyli do nas Jisung i cała reszta ferajny.

- O czym mówisz? - patrzyłem na Chenle próbując zrozumieć o co mu chodzi.

- No, że zerwaliście z Markiem - chłopak odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Czy wy wszyscy oszaleliście? - spojrzałem na każdego z osobna. - Ile razy mam powtarzać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi? - żaden się nie odezwał. - Mam dość. Po prostu dajcie mi spokój.

Wstałem z ławki i korytarzem skierowałem się do biblioteki. To było jedyne miejsce, w którym mogłem odpocząć od tych wszystkich idiotycznych pytań.

Zbliżał się już koniec roku szkolnego, więc miałem nadzieje, że wszyscy skupią się na swoich ocenach, ale oczywiście moje życie miłosne było zawsze ciekawsze od czegokolwiek innego.

Nawet nie wiem kiedy moja relacja z Markiem stała się tak bardzo skomplikowana. Z dnia na dzień nagle przestaliśmy się widywać na korytarzu, na próbach nie siedzieliśmy cały czas obok siebie i nie wymienialiśmy się smsami. Jednak wciąż ze sobą rozmawialiśmy, co prawda mniej niż zazwyczaj, ale lepsze to niż nic.

- Mark? - podszedłem do chłopaka, który wpatrywał się w tablicę ogłoszeń.

- O, Hyuck - uśmiechnął się do mnie delikatnie i przeczesał palcami włosy - co tam?

- Um, okej - poprawiłem ramiączko plecaka i uśmiechnąłem się lekko. - A u Ciebie?

- Też spoko - wpatrywał się we mnie przez cały czas ewidentnie nad czymś myśląc. W tym momencie poczułem na plecach pchnięcie przez co wylądowałem w ramionach Marka. Szybko odskoczyłem od niego otrzepując wyimaginowany kurz z ramion i prostując jakieś zagięcie na koszuli.

- Jak łazisz debilu - Mark warknął na chłopaka, który wpadł na mnie. - Wiesz, muszę już lecieć - podrapał się po karku po czym nie czekając na żadną odpowiedź ode mnie odwrócił się na pięcie i skierował na pierwsze piętro.

- Pa - powiedziałem w powietrze wzdychając ciężko. Gdyby ta sytuacja wydarzyła się jeszcze przed wycieczką, reakcja Marka byłaby na pewno inna. Czułem, że się od siebie oddalaliśmy i nienawidziłem tego uczucia.

I jeśli myślicie, że nasi przyjaciele dali nam już spokój, to nie. Nawet zacząłem się zastanawiać nad tym czy oni rozumieją język, w których do nich mówimy.

No i mimo że nasz kontakt stał się słaby to i tak uważałem Marka za mojego przyjaciela.

- Nieźle wyglądasz w garniturze - uśmiechnąłem się delikatnie do przyjaciela, który poprawiał marynarkę.

- Nienawidzę garniturów - Mark westchnął ciężko - za to ty wyglądasz naprawdę świetnie, Hyuck!

- No ja wiem - zaśmiałem się cicho, a po chwili do garderoby weszło kilka osób z naszej teatralnej grupy.

- Jak wy bez siebie wytrzymacie? - Yuta westchnął teatralnie patrząc na nas. - Ale miłość pokona wszystko.

Obserwowałem Marka i widziałem jak bardzo zmienił się wyraz jego twarzy. Męczyło go to gadanie, mnie zresztą też.

- Zajmij się sobą co? - Lee warknął na Nakamoto, który puścił do mnie oczko i klepiąc Marka po ramieniu wyminął go kierując się w stronę Doyounga.

- Będę siedział na widowni - uśmiechnąłem się delikatnie

- Okej, powodzenia Hyuck - Mark posłał mi swój typowy uśmiech po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem na widownie.

Pamiętam zakończenie roku i pożegnanie klas trzecich bardzo dobrze. Oczywiście zrobili występy, pogadali, wręczyli sobie nagrody. Tak akurat było co roku. Ale wtedy widziałem Marka po raz ostatni w szkole, właściwie będąc totalnie szczerym, widziałem go wtedy po raz ostatni.

Zostałem sam.

Mark wyjechał do Kanady, mimo że przysięgaliśmy sobie, że będziemy chodzić do tego samego liceum w Seulu. Oprócz tego nigdy nie napisał już do mnie żadnej wiadomości, mimo że obiecaliśmy się przyjaźnić do samej śmierci. Nigdy już nie zadzwonił do mnie w dniu urodzin zaraz po północy, żeby być tym pierwszym. Nigdy mnie nie przytulił i nie powiedział, że jestem dla niego ważny. Nigdy też nie odpisał na list, który zostawiłem w jego szafce.

Wtedy zrozumiałem, że dorośli mają rację. Przyjaźnie w szkole zazwyczaj są tylko dlatego że widujesz się z tą osobą na co dzień. Słowa „na zawsze" tak naprawdę oznaczają „do momentu, do którego będziesz mi potrzebny". No, a przyjaciele nie zawsze nimi są.

Gdy poszedłem do liceum, spotkałem się tam z Doyoungiem i od czasu do czasu nawet z nim rozmawiałem. Przede wszystkim, dlatego że razem byliśmy w samorządzie szkolnym.

- Rozmawiałeś z Markiem? - Kim spojrzał na mnie znad plakatu, który właśnie robiliśmy.

- Od jakichś dwóch lat nie - nie odrywałem wzroku od napisu, który tworzyłem.

- Myślę, że Mark był w tobie zakochany.

Odłożyłem marker i uniosłem wzrok wzdychając ciężko. No właściwie to starałem się zapomnieć o Marku, więc miło, że o nim wspominasz.

- Między nami nigdy nic nie było - przygryzłem wargę. - Byliśmy tylko przyjaciółmi. Gdyby Mark był we mnie zakochany, powiedziałby mi to.

- No ale on ponoć nie chciał się z tym pogodzić - urwał - no wiesz, że mu się podobasz i że może być gejem.

Nie odpowiedziałem nic. Po prostu wróciłem do poprzedniej czynności. Nawet jeśli to co Doyoung mówił było prawdą to nic z tym nie zrobię. Czasu nie cofnę. Jednakże to tylko sprawiło, że jeszcze bardziej ich znienawidziłem. Bo nawet jeśli Mark był we mnie zakochany i nie mógł się z tym pogodzić, to oni tym pieprzeniem na pewno mu nie pomagali.

Teraz, będąc już w drugiej klasie liceum, zastanawiam się nad tym jak bardzo człowiek może się zmienić pod wpływem drugiego człowieka. Bo ja z wiecznie pozytywnego chłopca, który wyróżniał się na tle innych, stałem się tak samo plującym jadem nastolatkiem jak wszyscy wokół mnie.

Czuję się teraz jak robot, który został zaprogramowany tak, a nie inaczej. Najgorsze w tym wszystkim jest to jak bardzo znieczulony i fałszywy się stałem. Uśmiechałem się i rozmawiałem ze swoimi przyjaciółmi, wewnątrz czując jak bardzo ich nienawidzę. Słysząc co mówią, mam ochotę zwymiotować, a widząc ich szerokie uśmiechy, nóż mi się otwiera w kieszeni. Jak ktoś kto uważa, że jest przykładnym przyjacielem może zrobić Ci krzywdę i uważać, że przecież nic się nie stało?

Najgorsze w tym wszystkim jednak jest to, że nienawiść jest jak choroba zakaźna. Roznosi się bardzo szybko i zabija zdrowy rozsądek od razu.

Teraz nawet nie jestem pewien kogo nienawidzę bardziej. Moich przyjaciół, przyjaciół Marka, samego Marka czy siebie?

Jedno tylko łączy nas wszystkich. Jesteśmy ludźmi.

Dlatego nienawidzę ludzi.


✵ ✵✵

Hejka!! Za nami kolejna i ostatnia już część. Tak jak wspominałam na początku, to nie będzie długie opowiadanie. Właściwie miał być to one shot, ale stwierdziłam, że gdybym miała dodać to w całości to byłoby za długie. ;)

Chciałabym wam bardzo podziękować za waszą obecność. Za to, że byliście tutaj ze mną i za całą waszą aktywność. Wszelkie komentarze, gwiazdki i wyświetlenia - to naprawę dużo dla mnie znaczy. Jesteście najlepszymi czytelnikami jakich można mieć i jest mi niezmiernie miło, że ze mną jesteście. :")

Mam nadzieje, że będziecie ze mną jeszcze dłużej, bo zaczęłam pracować nad kolejnym ff, tym razem dłuższym, ale nic więcej nie napiszę. ^^

To chyba tyle, do zobaczenia w najbliższej przyszłości kochani! ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top