Rozdział 7.
Gdy zaczynałam publikować to opowiadanie, kończył się sezon skoków. Wczoraj zaczął się nowy. Przez te niemal osiem miesięcy nie pojawiło się może zbyt wiele rozdziałów, jednak w takie dni jak wczoraj, jak dziś, trochę lepiej rozumiem Yuri, Kuroo i resztę tej kolorowej bandy. Powoli też kończę rozdziały z przeszłości, by wrócić do fabuły znanej z mangi i anime. Coś czuję, że skończy się ponownym rewatchem^^
Wakacje nadeszły niespodziewanie szybko. Tym razem jednak miały nieco gorzki posmak świadomości, że coś się nieubłaganie kończy. Trzecioklasistom coraz częściej przypominano o ich słabościach w nauce, które mogłyby im zamknąć drogę do wymarzonego liceum, struktura klubów zmieniała się, niedługo trzecioklasiści pozostawią je w rękach swoich młodszych kolegów. Dla drużyny siatkówki był to też ostatni dłuższy czas na treningi w obecnym składzie, choć Kuroo wciąż nie miał pewności, komu oddać pałeczkę dowodzenia. Najchętniej zostałby w drużynie do samego końca, jednak to mogłoby nieco utrudnić naukę do egzaminów wstępnych liceum Nekoma.
Yuri obserwowała bawiącego się piłką Kuroo ukryta przed słońcem w cieniu rozłożystego drzewa niedaleko placu zabaw, gdzie zwykle ćwiczyli. Kenma siedział obok niej z nieodłączną konsolą w dłoniach, co jakiś czas wypuszczał głośno powietrze z ust, dając tym samym wyraz niezadowolenia na wysoką temperaturę. Tegoroczne lato bowiem w Tokio było bardzo gorące. Kto mógł, chował się w ciągu dnia w klimatyzowanych pomieszczeniach. Jednak Kuroo nie byłby sobą, gdyby nie wyciągnął przyjaciół na zewnątrz, żeby się trochę poruszać.
– To niesprawiedliwe, że zostały ledwo dwa tygodnie wakacji – stwierdził w pewnym momencie Kuroo.
Najwyraźniej zmęczył się już samotnym odbijaniem piłki, bo opadł na trawę obok przyjaciół i sięgnął po butelkę z wodą. Pomimo temperatury jego niesforna fryzura nie opadła ani odrobinę, przez co Yuri zwątpiła nieco w teorię, że nie chcą dać się ujarzmić.
– Mieliście sporo treningów – przypomniała Hoshino.
– I sporo nauki – mruknął niezadowolony Kuroo. – Nie tak powinny wyglądać wakacje. Powinniśmy się bawić, wykorzystywać naszą młodość.
– Możemy wrócić do domu i w coś pograć – stwierdził Kenma, nie unosząc spojrzenia znad konsoli.
– Ty byś tylko w domu siedział – prychnął Kuroo. – Powinniśmy pojechać nad morze, pójść na miasto, a w ostatni dzień wakacji wybrać się na festyn. Jak w tamtym roku.
Yuri podrapała się po policzku.
– Pojutrze jadę do kuzynki mojej mamy na resztę wakacji – powiedziała. – Urodził jej się syn i mama zaproponowała, że mogę spędzić trochę czasu z jej córkami, nim zacznie się nowy semestr. Wrócę akurat na rozpoczęcie.
– Co? – jęknął Kuroo. – Nie możesz się jakoś wyłgać? Wszystkie nasze plany w łeb strzeli.
Yuri uśmiechnęła się przepraszająco. Nie chciała mu mówić, że alternatywą było pomaganie dziadkowi przy zajęciach siatkarskich dla dzieciaków.
– Próbowałam, ale nic z tego. Będziecie musieli poradzić sobie beze mnie.
– Ale wrócisz na festiwal? – Yuri pokręciła głową. – Bez jaj. To jak wygrać wszystkie mecze turnieju i nie wystąpić w finale z powodu kontuzji.
– Obiecuję, że w przyszłym roku wybierzemy się w trójkę. Za to teraz może rzeczywiście znajdźmy jakieś chłodniejsze miejsce do przeczekania. Możemy pójść w coś pograć do centrum. – Uśmiechnęła się.
Kenma nie przepadał za takimi miejscami, nie lubił grać z obcymi, jednak nie miał nic przeciwko wyjściu z Yuri i Kuroo, więc nie zaprotestował. Przynajmniej było mu nieco chłodniej niż na zewnątrz. Pewnie, gdyby nie przyjaciele, przespałby większość wakacji, by grać w nocy, kiedy temperatury były dużo znośniejsze.
Kuroo odszedł na moment, żeby kupić im coś do picia. Kenma i Yuri też na chwilę oderwali się od gier, zresztą ostatnia rozgrywka przyciągnęła do nich kilku gapiów, co trochę rozdrażniło Kozume, który teraz nie odrywał spojrzenia od ekranu telefonu. Yuri nic na to nie powiedziała, przyzwyczaiła się już do tego, że ich młodszy przyjaciel spędza w ten sposób mnóstwo czasu. Nie przeszkadzało jej to. W obecności Kenmy od początku czuła się bardzo komfortowo, a kompleksy, z którymi nie potrafiła sobie poradzić, przestawały mieć aż takie znaczenie.
– Dzisiaj w Suginami odbywa się letni festiwal – odezwał się Kenma. – Moglibyśmy tam pojechać.
– No proszę, nigdy nie pomyślałbym, że sam wyjdziesz z inicjatywą wyjścia do ludzi – zakpił Kuroo, podając Yuri sok.
– Możesz z nami nie jechać, jeśli nie chcesz – odparł niewzruszony Kenma. – Jutro odbywa się festiwal w Ikebukuro, ale to trochę daleko, a podejrzewam, że Yuri wyjeżdża rano.
– Podoba mi się pomysł z Suginami – odezwała się Yuri. – Co prawda pewnie wrócimy późno, ale myślę, że będziemy się dobrze bawić. Tylko najpierw przydałoby się skoczyć do domu coś zjeść.
– No to mamy plan – uznał Kuroo.
Wciąż bawiło go, jak często przy Yuri Kenma wykazywał się zainteresowaniem czymś czy nawet inicjatywą. To było dość zaskakujące, choć oczywiście cieszył się, że przyjaciel postanowił otworzyć się jeszcze przed kimś. Zresztą dla niego również Yuri wiele znaczyła nawet, jeśli wiecznie stroszyła się na jego sugestie dotyczące siatkówki. Może w końcu im zaufa i wyjaśni, skąd tak głęboka niechęć, bo wątpił, że chodziło jedynie o tę jedną porażkę. Nie chciał jednak naciskać na przyjaciółkę, skoro mogła to być dość delikatna sprawa.
Obiad zjedli u Yuri, która wykorzystała to, by przebrać się w yukatę. Była w końcu okazja, a pomimo gwałtownej zmiany wakacyjnych planów, chciała mieć jak najlepsze wspomnienia z tego lata.
Nie tylko oni wybierali się na festiwal, im bliżej byli świątyni, tym więcej osób widzieli w kolorowych yukatach. Tłum też gęstniał, co niosło ryzyko, że przy odrobinie nieuwagi, któreś z nich się zgubi. Yuri złapała jedną ręką dłoń Kuroo, drugą tą należącą do Kenmy.
– Yuri, nie mogę tak grać – zauważył Kozume.
– Przynajmniej się nie pogubimy – odparła z uśmiechem.
– Poza tym gier ci tu pod dostatkiem – dodał Kuroo z szerokim uśmiechem na twarzy.
Kenma czuł, że radość przyjaciela spowodowana jest konkretnym szczegółem, ale nie zamierzał się w to zagłębiać. Z westchnieniem schował konsolę do plecaka i pozwolił się prowadzić pomiędzy stragany.
Festiwalowe jedzenie kusiło, pozwalając zapomnieć, że przecież niedawno jedli pyszny obiad. Grzechem byłoby nie spróbować tych pyszności, choć dość rozsądnie dzielili pomiędzy sobą porcje, by zmieścić więcej. Próbowali swych sił w tradycyjnych grach, na które Kenma jak co roku się krzywił, twierdząc, że go nie interesują. Lecz przegrywać też nie zamierzał, co budziło rozbawienie przyjaciół.
Kuroo zniknął gdzieś na chwilę, gdy Yuri próbowała schwytać choć jedną złotą rybkę. W tym roku nie szło jej zupełnie, Kenma zaś obłowiony przy pozostałych stoiskach stracił chwilowo zainteresowanie rywalizacją. Zresztą było już dość późno, a czekała ich długa droga powrotna.
– Poddaję się – westchnęła Yuri i zrobiła miejsce jakiejś dziewczynce. Spojrzała na Kenmę i zaraz spostrzegła się, że brakuje Tetsuro. – Gdzie Kuroo?
Kozume dopiero też zauważył, że zostali tylko we dwójkę. Rozejrzał się w poszukiwaniu dość charakterystycznej czupryny, lecz tłum dookoła znacznie utrudnił sprawę. Żadne z nich nie słyszało, żeby Kuroo cokolwiek mówił, a kapitan drużyny nie należał do osób, które sprawiają innym zmartwienia, więc było to dość niepokojące.
– Poczekajmy tu na niego – zaproponował Kenma. – Jeśli nie wróci za pięć minut, spróbuję do niego zadzwonić.
– W porządku – zgodziła się Yuri.
Usiedli na murku dość blisko straganu z rybkami, mając nadzieję, że Kuroo zaraz do nich dołączy. Yuri z każdą chwilą martwiła się coraz bardziej, bo może stało się coś złego, a oni nie mieli o niczym pojęcia. W końcu byli w obcej dzielnicy, więc wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
Kuroo wyłonił się z tłumu, gdy Kenma właśnie sięgał po telefon. Yuri nachmurzyła się na widoczny uśmiech przyjaciela, który chyba nawet nie zdawał sobie sprawy, jak ich zmartwił swoim zniknięciem.
– Gdzie byłeś? – zapytała. – Nie powinieneś oddalać się bez słowa.
Kuroo spoważniał, słysząc ton przyjaciółki. Zmartwiony i nieco poważny, może nawet nieco zagniewany.
– Najwyraźniej żadne z was nie słuchało, kiedy mówiłem, że zaraz wrócę – odparł. – Przepraszam, trwało to dłużej, niż zakładałem. – Z kieszeni wyciągnął niewielkie zawiniątko, które podał Yuri. – Miałem wyrzuty sumienia, że zapomniałem o twoich urodzinach, więc mam nadzieję, że ci się spodoba – wyjaśnił nieco spiętym głosem, a jego policzki pokryła czerwień.
Na jego nieszczęście stał tak, że oświetlały go lampiony na pobliskim straganie, więc nie mógł tego ukryć. Yuri chyba nie zwróciła na to aż takiej uwagi wpatrzona w zawiniątko. Jeszcze przed chwilą zła na przyjaciela teraz nie wiedziała, jak zareagować. W końcu przyjęła prezent i z ozdobnego papieru wyciągnęła spinkę o kształcie kamelii.
– Jest bardzo ładna – powiedziała powoli, po czym uśmiechnęła się szczerze. – Dziękuję, Kuroo. Będę o nią dbać.
Odpowiedział uśmiechem, ignorując przy tym Kenmę, który przyglądał im się z uwagą i odrobiną kpiny pod adresem przyjaciela. Nadal jednak nie zamierzał się wtrącać.
Yuri wpięła spinkę w koka, nie potrafiąc przestać się uśmiechać. Przy tym odpuściła Kuroo ochrzan, że tak po prostu sobie od nich poszedł.
– Chyba czas wracać do domu – uznała.
Spinka stała się jej skarbem, przypominała o przyjaciołach w czasie pobytu u rodziny. Yuri wpinała ją w kucyka codziennie. Sama nie sądziła, że będzie tak tęsknić do upalnego Tokio i tej dwójki, z którą stała się wręcz nierozłączna przez ostatni rok. Mei i Sora w żaden sposób nie mogły zapełnić tej pustki, choć kuzynki zajmowały Yuri sporo czasu. Dziewczynki były już w tym wieku, że zaczynały interesować się bardziej swoim wyglądem, przez co szukały u Yuri podpowiedzi w tym temacie. Szybko jednak dostrzegły, że ich starsza kuzynka nie była równie co one zafascynowana modą, co jednak nie przeszkadzało im ciągać jej po pobliskim centrum handlowym.
Yuri: Nudzę się tutaj okropnie. Wolałabym być z Wami
Kenma: Powinnaś napisać to Kuro
Yuri: Żartujesz? Do końca życia by mi tego nie zapomniał
Kenma: Czasami się zastanawiam, czy naprawdę go tak nie lubisz czy to tylko mechanizm obronny przed czymś
Yuri: Nie rozumiem?
Kenma nie odpisywał od dłuższej chwili, przez co Yuri zaczęła się zastanawiać nad tą ostatnią wiadomością. Kozume miał sporo racji, Yuri już się do tego przyzwyczaiła, że za każdym razem próbuje zgasić entuzjazm Kuroo, co mogło kiedyś doprowadzić do jakiegoś rozdźwięku pomiędzy nimi. Skoro się z nimi trzymała, to chyba ich lubiła, prawda? Z Kenmą nie miała takich problemów. A Kuroo...
Yuri: Chyba po prostu chcę trzymać go na dystans
Kenma: Dlaczego?
Yuri: Nie wiem. To nie tak, że go nie lubię
Kenma: Może powinnaś o tym z kimś porozmawiać?
Yuri: Z tobą rozmawiam teraz?
Kenma: Nie wiem, czy potrafię być bezstronny. Kuro to mój przyjaciel, ale wiem, że potrafi być irytujący
Yuri ściągnęła z włosów spinkę, którą dostała od Kuroo. Ten prezent był inny niż w poprzednim roku, nieco bardziej osobisty. To był miły gest, którego się po nim nie spodziewała. Zwykle wszystko, co robił, miało coś wspólnego z siatkówką, do której nieustannie próbował ją przekonać. To ją najbardziej drażniło w przyjacielu, nie potrafił odpuścić tego tematu. Owszem, to było jego hobby, bardzo ważne, ale Yuri nie miała obowiązku tego podzielać. Kuroo tego nie rozumiał.
Paradoksalnie teraz brakowało jej tego. Nawet jeśli Kuroo przesadzał, to towarzyszenie jemu i Kenmie w treningu stało się dla Yuri nieodmienną częścią codzienności. To też nie tak, że przez cały czas tylko uganiali się za piłką. Przecież grali w gry, oglądali filmy – spędzali ze sobą czas.
Była też jedna głupia myśl, na której Yuri złapała się już u kuzynek, kiedy temat zszedł na chłopców. W sumie to było to, o czym zawsze wspominała Rei, gdy tylko widziała ich dwójkę razem. I przez chwilę Yuri zaczęła się zastanawiać, jakby to było. Zaraz się jednak zbeształa w myślach.
Yuri: Kenma, mogę powierzyć Ci jedną głupią myśl?
Kenma: ?
Yuri: Tylko pod żadnym pozorem nie mów Kuroo
Kenma: ?
Yuri: Chyba zakochałam się w Kuroo
Kenma: Jemu to powinnaś powiedzieć
Yuri: Nigdy w życiu! Przecież on kocha tylko siebie i siatkówkę
Kenma: Udam, że tego wszystkiego nie przeczytałem. To sprawa między Wami
Yuri schowała twarz w poduszce. Miała wrażenie, że właśnie zirytowała Kenmę i chyba nie powinno jej to dziwić. W ten sposób mogła zniszczyć to, co mieli we trójkę, a tego nie chciała. Musiała zebrać się w sobie, inaczej żadnemu z nich nie będzie umiała spojrzeć w oczy, a przecież powrót już jutro. Nie pozwoli, żeby to coś pomiędzy nimi zmieniło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top