Rozdział 40.
Miałam pół roku przerwy od pisania, za to ten rozdział wyszedł potężny. Zostało już niewiele do końca, może jakieś 10 rozdziałów. Upewnię się, gdy już je napiszę. Jednak gdy już skończymy "I hate...", pozostaną dodatki. A na razie finał eliminacji Miyagi.
Niektóre rzeczy lubiły się powtarzać. Yuri nie znosiła tego powiedzenia, zwłaszcza teraz, gdy patrzyła na tablicę wyników. W trzecim secie Seijou znowu przyparło Karasuno do muru. Nie wyglądało to dobrze. Obie drużyny pokazały już cały wachlarz swoich umiejętności, teraz pozostało już tylko pokonać przeciwnika. I Aoba była na dobrej drodze do tego. Zawsze w takich momentach na serwis wychodził Oikawa z tą swoją potworną siłą. Yuri nie chciała liczyć, ile punktów odebrał im w ten sposób. Czystą, nieskoordynowaną siłą. Ten chłopak naprawdę był potworem.
Nie modliła się o zwycięstwo. Karasuno nie potrzebowało cudów czy wsparcia bogów. Pomimo sytuacji Yuri wiedziała, że sami wydrą sobie furtkę do finału. Nie po to przez cztery miesiące znosili drwiny Kuroo i zaczepki Bokuto, żeby teraz się poddać.
Trener z pewnością miał podobne zdanie. Gdy tylko udało się ograniczyć serwy Oikawy do jednego, dzięki przyjęciu Daichiego, Ukai na boisko wprowadził Sugawarę. Ten już dał się we znaki Seijou i teraz też nie zamierzał odpuścić. Punkt po punkcie oddalił groźbę zwycięstwa przeciwnika i przechylił szalę na korzyść Kruków. To wciąż przypominało sytuację z eliminacji do InterHigh, ale siatkarze nie byli wciąż tamtymi chłopakami.
Aoba Josai poprosiła o przerwę tuż przed ostatecznym starciem. Obie strony mogły odetchnąć, kolejne zejście będzie już po rozstrzygnięciu meczu. Sugawara nadal celował w asa przeciwnej drużyny, to jednak nie powstrzymało Seijou przed kontratakiem ledwo wybronionym przez Tanakę. Suga zamienił się z Kageyamą i posłał piłkę do Asahiego. Obrona Seijou skierowała piłkę na aut, ale to nie powstrzymało Oikawy. Pogonił za piłką i wystawił ją do asa, nie odpuszczając ani na chwilę. Tanaka wybronił złe przyjęcie z nadzieją, że komuś uda się posłać piłkę z powrotem na boisko przeciwnika. I Asahi spełnił ten obowiązek. Seijou jednak nie odpuszczało. Im dłużej potrwa ta wymiana, tym łatwiej będzie o błąd.
Yuri zacisnęła dłonie na barierce, obserwując, jak Kageyama wystawia Hinacie. Trzyosobowy blok już na to czekał i to też wyglądało jak w czerwcu. A jednak chłopcy nie byli już tacy sami. Przeszli przez miesiące treningów i nieporozumień obronną ręką.
Piłka musnęła palce blokujących, uderzyła o wyciągnięte ramiona Oikawy i poleciała dalej. Tam nie było już nikogo, kto mógłby posłać ją w kierunku przeciwnika. Odbiła się o parkiet, podskoczyła na nim parę razy, coraz słabiej i zatrzymała się. Gwizdek oznajmił koniec meczu. Karasuno zwyciężyło i przeszło do finału eliminacji Miyagi.
Hitoka piszczała ze szczęścia, obejmując Saeko, która również nie kryła szczęścia. Yuri poczuła, jak opuszcza ją napięcie. Kochała siatkówkę za to, że wzbudzała w niej takie emocje, ale jednocześnie za każdym razem miała wrażenie, że dłużej tego nie wytrzyma. Wiedziała, była już stracona dla świata, bo nie zamierzała rezygnować z ukochanego sportu. Tego, którego nauczył ją dziadek, dzięki któremu poznała chłopaka, który najpierw złamał, a potem posklejał jej serce, dzięki któremu zdobyła przyjaźnie na resztę życia. Ten czas w Karasuno może i kiedyś się skończy, ale Yuri nigdy o nim nie zapomni.
Myślała o tym jeszcze długo wieczorem, zanim położyła się spać. Każdy z ostatnich dwóch dni mógł być jej ostatnim w klubie. Jeśli przegrają, trzecioklasiści nie będą już mieli wymówki, by zostać w drużynie. Nauczyciele pogonią ich do nauki do egzaminów na studia, zaczną przypominać o dorosłym życiu. To przypomniało jej o słowach Kuroo. Tych, których z siebie nie wyrzucił, choć próbował. Zdawała sobie sprawę, że to, co powiedział, nie było do końca tym, co chciał powiedzieć. Wtedy zgodnie z jego prośbą nie myślała o tym za wiele. Teraz, w obliczu starcia Karasuno z Shiratorizawą, zaczęła się zastanawiać, co kryło się tamtego wieczoru w spojrzeniu Kuroo.
Yuri: Pamiętasz, co powiedziałeś mi ostatniego wieczoru na wakacyjnym obozie?
Kuroo: Oczywiście, że pamiętam. Coś się stało?
Yuri: A co jeśli Karasuno nie dotrze na Turniej Wiosenny?
Kuroo: Nie wierzysz, że wygracie z Shiratorizawą?
Yuri: Nie wiem, co się jutro stanie. Złożyłeś mi obietnicę, ale jeśli to ja nie będę w stanie pozwolić Ci jej spełnić?
Kuroo: Pomiędzy nami niczego to nie zmieni. Nie zamierzam jednak dać Ci się poddać, Yuri. Wiem, dla Was w Miyagi Shiratorizawa jest ostatecznym bossem do pokonania, jakby to ujął Kenma. Ale to nie znaczy, że przegracie. Jeśli Ty w to nie uwierzysz, jak oni jutro w to uwierzą? Nie możesz się poddać.
Yuri: Po prostu...
Kuroo: Dość. Pogadamy o tym jutro po meczu. Jeśli nadal będziesz miała wątpliwości, wysłucham Cię. A teraz idź spać. Macie jutro ważny mecz do wygrania.
Finałowy mecz eliminacji Miyagi przyciągnął mnóstwo uwagi. Można było pomyśleć, że to starcie rangi krajowej, jak nie światowej. Mnóstwo kibiców, media, relacja na żywo w lokalnej stacji. Wszyscy oczywiście stawiali na Shiratorizawę, oczekiwali wejścia mistrzów, jakby zupełnie lekceważąc Karasuno.
Yuri nie była tym zaskoczona. Jeszcze do niedawna wszyscy wspominali o nich przy okazji dawnych sukcesów, nie wróżąc im niczego dobrego. Przy przeciwniku wydawali się śmiesznie mali, nic nieznaczący. Statyści, dzięki którym Shiratorizawa miała zabłysnąć na parkiecie. Nikt nie wierzył, że mogli przeciwko nim coś ugrać.
Yuri też czuła te obawy. Że te wszystkie miesiące treningów to za mało, że w ciągu najbliższych kilkunastu minut ich marzenie o Turnieju Wiosennym zostanie starte w pył. Z nerwów ciężko było jej rano cokolwiek przełknąć, choć własny stres trzymała na postronku, gdy tylko spotkała się z jeszcze bardziej zestresowanym Asahim. Wymienili jedynie powitanie, Yuri nie zmuszała go do rozmowy, choć może ta odciągnęłaby jego myśli od nieuchronnego starcia. Zresztą pozostali siatkarze nie czuli się lepiej, a przyjazd na halę tylko wzmógł nerwy.
Oparła się o barierkę, obserwując wejście drużyny. Nie zwróciła uwagi na nadchodzących przyjaciół trenera Ukaia czy na Saeko, która przyciągnęła do nich jakiegoś gościa w masce, którym okazał się starszy brat Tsukishimy, Akiteru. Kibice Shiratorizawy zagłuszali większość dźwięków przyzwyczajeni do tego, że ich drużyna miażdży każdego przeciwnika.
– Głowa do góry. – Saeko szturchnęła ją z szerokim uśmiechem na ustach. – Jesteś ich menadżerką, nie? Chyba się nie poddałaś.
Yuri uśmiechnęła się na myśl, że w tym momencie mogłaby sobie podać rękę z Keiem. On też zwykle podchodził do meczów z silnymi drużynami, sądząc, że Karasuno nie może zwyciężyć.
– Wygramy – oznajmiła. – W końcu mamy obietnicę do spełnienia.
Jej spojrzenie skrzyżowało się z tym należącym do Asahiego. Uniosła zaciśniętą pięść w jego stronę. Odpowiedział tym samym gestem, a gdy reszta drużyny to zauważyła, dołączyli do niego. Choć byli zdenerwowani zamieszaniem, nie zmienili zdania. Nie zamierzali oddać Shiratorizawie łatwego zwycięstwa.
Mecz zaczął się od serwisu Daichiego, który trafił za końcową linię. To nie był jedyny błąd popełniony przez Karasuno. Musieli się otrząsnąć z niepotrzebnych myśli, z presji, którą na siebie nałożyli. Nie było to takie proste, kiedy do akcji wszedł Ushijima i nawet Nishinoya nie był w stanie poprawnie odebrać tego ataku.
Yuri uspokoiła się, widząc, że Noya nie wygląda na zaniepokojonego swoim odbiorem. Cokolwiek powiedział chłopakom, sprawiło, że podeszli do sytuacji z zimną krwią. Ich Anioł Stróż poza boiskiem był największym rozrabiaką, ale w czasie meczu stawał się filarem, na którym drużyna mogła oprzeć taktykę. Jeśli uznał, że potrzebuje czasu, żeby przyzwyczaić się do potężnych ataków asa przeciwników, nikt nie zamierzał protestować.
– Wiedziałam, że coś jest nie tak – odezwała się Saeko. – Jedynka Shiratorizawy jest leworęczna. To dlatego atakuje z prawej. Ryu zdecydowanie woli atak z lewej.
– Zgadza się – odparł Takinoue. – Chłopak zasługuje na tytuł asa. Pozycja, na której gra Ushiwaka, znajduje się naprzeciw rozgrywającego. W Karasuno zajmuje ją Sawamura. Taktyka drużyny zmienia się w zależności od indywidualnych cech zawodnika grającego na tej pozycji. Jedna z nich zakłada wykorzystanie wszechstronnego zawodnika, który dobrze sprawdza się w przyjęciu. Wiele licealnych drużyn z niej korzysta. Inna strategia stawia na bezbłędny atak. Zawodnik nie przyjmuje zagrywki, jest jednak stale gotowy do ataku. Zarówno z pierwszej, jak i z drugiej linii.
– Takie osoby nazywano dawniej "superasami" – dodał Akiteru.
Yuri pokiwała głową, starając się nie patrzeć na tablicę wyników. Shiratorizawa od początku kontrolowała pierwszy set, a jeśli wpadną w swój rytm, nic ich nie powstrzyma. Zwłaszcza że Ushiwaka też jeszcze nie grał w pełni swojego potencjału. A i jego leworęczność sprawiała chłopakom sporo problemów, skoro piłka obracała się w zupełnie odwrotnym kierunku, niż byli przyzwyczajeni.
Obie przerwy techniczne wymagane w czasie transmisji na żywo przez telewizję spowodowane były osiągnięciem przez Shiratorizawę odpowiedniej ilości punktów. Przewaga się powiększała, choć Karasuno miało kilka dobrych akcji. Jednak wciąż nie mogli powstrzymać Ushiwaki. Przyjęcia wciąż kończyły się ucieczką piłki poza boisko, a bloki Keia były jakby zupełnie niewidoczne dla przeciwnika.
Karasuno oszalało, gdy Nishinoya przyjął serw Ushijimy, pozwalając w efekcie zdobyć punkt Tanace. To był pierwszy krok, by zacząć wprowadzać plan w życie. Zwłaszcza kiedy raz po raz zaczął powtarzać to przyjęcie.
– W końcu to nasz Anioł Stróż – zaśmiała się Yuri na pełne podziwu słowa Akiteru.
Widziała, jak chłopcy zaczynają wchodzić w rytm. Przeciwnik wciąż był groźny, to nie tylko Ushiwaka, ale też pozostali zawodnicy sprawiali, że tak trudno w Miyagi było pokonać Shiratorizawę. Jednak póki nie pozwolą piłce upaść na parkiet, sprawa wciąż nie była przesądzona.
Pierwszy set Karasuno musiało oddać, choć z boiska schodzili nieco spokojniejsi i pełni chęci do gry. Yuri też poczuła, że wnętrzności jej się rozluźniają. Od samego początku wiedziała, że to będzie trudne. To już był poziom zawodów krajowych, więc nie mieli wyjścia, jak wybić się ponad własne umiejętności.
Żadna z drużyn nie odpuszczała. Drugi set był już bardziej wyrównany, choć Karasuno wciąż było krok za Shiratorizawą. Yuri nie spuszczała spojrzenia z piłki, nie słuchając w ogóle tego, co dzieje się za jej plecami. Wiedziała, że nie miała szans na bieżąco przekazywać zdobytych informacji chłopakom, ale wierzyła, że przynajmniej część z nich dochodzi do tych samych wniosków. Z każdą chwilą byli coraz bliżej wprowadzenia planu Ukaia przeciwko Ushiwace. I kiedy udało się go wprowadzić w życie, zaśmiała się.
– Ciężko się z nami gra – mruknęła. – Nigdy nie wiadomo, z czym wyskoczymy znowu.
Idealne pokrycie ataku Ushiwaki musiało podnieść morale drużyny. Jednak Shiratorizawa odpowiedziała równie mocno, wychodząc na prowadzenie. Yuri zacisnęła dłonie na barierce. Wiedziała, jeśli przegrają tego seta, odrobienie strat będzie bardzo trudne. W tym momencie dla Karasuno to być albo nie być.
Nikt nie odpuszczał. Wyrównanie, a potem walka o przewagę. Każda kolejna akcja mogła wszystko zmienić. Karasuno pierwsze dobiło do trzydziestego punktu. I choć grali już tak długie sety, każdy poprzedni wydawał się nie tak intensywny. Wystarczy jeden błąd, jedno zawahanie.
Piłka znów trafiła do Ushiwaki. Yuri widziała przerwę pomiędzy Asahim a doskakującym do niego Tsukishimą. Liczyły się ułamki sekund. Spodziewała się, że as przeciwników wykorzysta to otwarcie, że wyrówna po raz kolejny. Nie przegapi tej szansy.
Piłka uderzyła o dłonie Tsukishimy i wbiła się w parkiet po stronie Shiratorizawy. Faworyci osłupieli zupełnie zaskoczeni.
– Kei.
Wrzask radości Tsukishimy zagłuszył wszystko inne. Karasuno po raz kolejny oszalało, a Yuri nie potrafiła przestać się śmiać. Przypomniały jej się słowa Kuroo z jednego z obozów:
– Chciałbym zobaczyć, jak Tsukkiemu zaczyna zależeć.
– W życiu w to nie uwierzysz – szepnęła do siebie.
Zdawała sobie sprawę, że w tej jednej chwili życie Keia zmieniło się bezpowrotnie. Widziała to w jego radości, w tej krótkiej sekundzie, kiedy wszystko poszło tak, jak to sobie zaplanował. Do tej pory nie miała pewności, dlaczego chłopak w ogóle gra w siatkówkę. Był zupełnie obojętny wobec emocji i marzeń kolegów, nie widać w nim było entuzjazmu. Kenma chociaż miał powód – grał dla Kuroo. A Kei? W tej jednej akcji, w jednej krótkiej chwili wszystko inne przestało mieć znaczenie. Ich wiecznie obojętny blokujący właśnie zakochał się w siatkówce.
– Są naprawdę dobrzy – mruknęła Yuri, gdy trzeci set padł łupem Shiratorizawy.
Przyznawała to z niesmakiem, bo choć znacznie bardziej przemawiał do niej styl gry Karasuno, to czysta siła przeciwników robiła wrażenie. Trener Washijou nie planował skomplikowanych taktyk. Jego zawodnicy mieli przyjąć piłkę, przekazać ją rozgrywającemu, który puści do ataku silnych skrzydłowych. Prostota, której ciężko było się oprzeć, skoro zawodnicy Shiratorizawy potrafili ze sobą współpracować niczym jeden organizm. Nikt z nich nie zamierzał się bardzo wyróżniać, ich jedynym celem było wspieranie asa.
– Wiedzieliśmy, że będzie ciężko – odparł Shimada. – A teraz będzie jeszcze gorzej. Nasi nigdy nie grali pięciosetowego meczu. To może ich rozproszyć.
Yuri pokręciła głową.
– To prawda, że jest intensywnie i mają świadomość prawdziwego meczu, ale na obozach potrafili rozegrać więcej setów – odpowiedziała. – Tak naprawdę liczy się tylko zwycięstwo.
– Shiratorizawa jest tego bliższa – zauważył Akiteru. – Nikt nie wierzy w cud naszego zwycięstwa.
– Nie potrzebujemy cudów – odparła Yuri, spoglądając na starszego Tsukishimę. – Wydrą sobie to zwycięstwo własnymi rękami.
Wierzyła we własne słowa. Spędziła z tymi chłopakami rok pełny porażek, wylanego potu, krwi i łez. Była obok, kiedy sięgnęli dna, nie wiedząc, czy staną jeszcze kiedykolwiek do walki. Pamiętała własną niemoc, kiedy Asahi dał się złamać Dateko. A jednak pochwycili szansę, którą dał im los. Pierwszaki, które rozwijały się własnym tempem, ze swoimi absurdalnymi umiejętnościami. Opiekun, który absolutnie nie znał się na siatkówce, ale zarażał wszystkich entuzjazmem. To był początek. Rywale, od których zaczęli się uczyć. Treningi do utraty tchu. To wszystko pozwoliło im dziś stanąć przeciwko Shiratorizawie i wyrywać jej kolejne punkty. Wierzyli w siebie, własne umiejętności i zwycięstwo, które zaprowadzi ich na pomarańczowe boisko w Tokio. Jak miałaby w nich zwątpić?
Skrzywiła się, gdy na początku czwartego seta Shiratorizawa zablokowała ich synchroniczny atak. Nawet jeśli wiedziała, że każdy atak w pewnym momencie można zablokować i nie powinna się dziwić. To nie był koniec świata, choć lepiej, gdyby wszystko wyszło zgodnie z planem.
Zaśmiała się krótko, gdy dołączył do nich starszy trener Ukai. Jego byli podopieczni wciąż darzyli go olbrzymim szacunkiem, więc wystarczyło, że go usłyszeli i nagle stali się nieco bardziej spięci i uważniejsi. A przecież to nie oni stali na boisku.
Shiratorizawa naciskała na Karasuno coraz mocniej, skoro była w lepszej sytuacji. Wystarczyło, że wygrają ten set i będzie po wszystkim. Kruki zaś musiały doprowadzić do remisu, żeby nie zamknąć sobie drogi do Turniej Wiosenny.
Hinata znów ich wszystkich zaskoczył. W czasie ataku przeciwnika cofnął się nieco, po czym rozpędzony skoczył do bloku i powstrzymał czwórkę Shiratorizawy. Nikt inny by na to nie wpadł. Shoyo wciąż brakowało podstaw, które w każdym innym przypadku przekreślałyby taki pomysł. Nie zawsze to zadziała, ale póki nie było złamaniem reguł, mógł i w ten sposób sobie radzić. Każdy z nich bowiem realizował własne plany, które miały pomóc drużynie w zwycięstwie.
Punkt po punkcie, choć żadna z drużyn nie przejęła kontroli nad setem. Obie drużyny musiały być już mocno zmęczone. Zawodnicy Karasuno co rusz skakali do piłki, wystarczyła chwila zawahania, by zaczęli dać panować po swojej stronie chaosowi. Jednak ta drużyna taka była. Stado dzikich kruków. Nieuporządkowane i głośne.
Zmęczenie generowało błędy, które w prawdziwym meczu mogły zadecydować o zwycięstwie. Widać to było po Kageyamie. Minimalne opóźnienia wystaw wprowadzały niepewność w Karasuno, choć nikt z nich nie zamierzał odpuszczać. Rozgrywającego musieliby pewnie na siłę ściągnąć z boiska, żeby odpoczął. Nic dziwnego, że trener nie wymienił go na Sugawarę do końca seta, który udało się krukom zwyciężyć.
Jednak już na początek piątego, ostatniego seta to Suga wszedł jako główny rozgrywający na boisko. Nie mogli pozwolić, by Kageyama padł w czasie gry i zrobił sobie krzywdę. Nawet jeżeli w teorii starcie miało być krótsze, bo tylko do piętnastu punktów.
– Poradzi sobie – mruknęła Yuri. – Nikt z nich nie walczy sam.
Z uśmiechem spojrzała na starszego Ukaia, który zaśmiał się na jej słowa. Oboje doskonale to rozumieli. Zresztą Suga pokładał naprawdę wielką wiarę w swoich kolegów z drużyny. Mógł nie być tak utalentowany jak Kageyama, ale więzi, które stworzył w klubie, pozwalały mu na pewność, że nie da się stłamsić.
Zresztą wystarczyło zobaczyć, jak bez żadnego strachu odbiera piłkę i śle ją Nishinoyi, by ten mógł rozegrać. Sam Suga zdobył ten punkt, a Yuri uśmiechnęła się z nostalgią. Doskonale pamiętała, jak ciężko Nishinoya pracował nad tym zagraniem. Początkowo jedynie z Asahim, a potem dołączyli do nich pozostali. Teraz zbierali tego owoce.
– Kto to widział, żeby libero wystawiał piłkę rozgrywającemu – zaśmiał się Ukai.
– Nie ma nic zabawnego w zobaczeniu, jak daleko można dotrzeć i tego nie zrobić. – Yuri powtórzyła wypowiedziane latem słowa Nishinoyi. – Noya jest niesamowity. Na co dzień może wydawać się jedynie głupkiem, ale na boisku tak bardzo błyszczy.
– Stary kocur to cię nie pozna, gdy wrócisz do Tokio.
Zaśmiała się. Była wdzięczna dziadkowi, że nigdy nie dał jej prostych odpowiedzi. W innym przypadku pewnie nie doceniałaby tak bardzo tego, co zdobyła własną ciężką pracą. Może i była to droga naokoło, ale nie żałowała ani chwili spędzonej w Karasuno. Tylko ci chłopcy mogli jej pokazać, jak bardzo kochała siatkówkę.
Shiratorizawa znowu próbowała wypracować sobie przewagę, jednak kruki nie odpuszczały. Tsukishima raz po raz spowalniał piłkę swoim blokiem, pozwalając pozostałym na kontratak. Dla przeciwników musiał stać się naprawdę upierdliwy, skoro po radości z zablokowania Ushiwaki już nic nie zostało. To był ich zwyczajny, twardo stąpający po ziemi Kei. Choć Yuri w jakiś sposób przypominał Kuroo. Czyżby przejął część jego nawyków w czasie tych dodatkowych treningów? Mogła w to uwierzyć.
I gdy już wyglądało na to, że kruki jakoś sobie poradzą pomimo intensywnych ataków przeciwnika, Kei rozwalił rękę. Piłka posłana przez Ushiwakę musiała zbyt mocno uderzyć w palce pierwszaka, doprowadzając do zranienia.
– Hitoka, idź z nimi – poleciła Yuri.
Zaraz też zagryzła wargę. Kageyama wciąż odpoczywał, a teraz jeszcze stracili Tsukishimę, który prowadził ich bloki. To był najgorszy możliwy moment.
– Myślisz, że wróci jeszcze do gry? – zapytała Saeko, obserwując, jak drużyna instruuje Naritę co do planowanych zagrań.
– To zależy, jak poważna jest kontuzja – odparła Yuri. – Ushiwaka ma potężny atak. Palce Keia wielokrotnie przyjmowały tę siłę na siebie, by umożliwić pozostałym przyjęcie i kontrę. Z pewnością w końcu je wybił. Mam nadzieję, że nie doszło do złamania. Mimo to musi cierpieć.
– Potrzebujemy go – mruknęła Saeko.
– Musimy w nich wierzyć. Pozostali wciąż wiedzą, co mają robić. Mieli cztery sety, żeby poznać siłę przeciwnika. To musi przynieść owoce.
Mimo to nie mogła przestać niepokoić się o losy meczu. Shiratorizawa naciskała na nich coraz mocniej. Obawiała się, że kontuzja Tsukishimy rozproszy Karasuno, a jednak jakoś zebrali się do kupy. Hinata wręcz poświęcił twarz, żeby tylko nie pozwolić przeciwnikowi odskoczyć dalej. Żaden z nich nie zamierzał odpuścić.
Kageyama wrócił na boisko. Aż roznosiła go energia, więc nic dziwnego, że zaraz po serwisie znalazł się w odpowiednim miejscu, by rozegrać piłkę. Hinata już na niego czekał.
To jednak było wciąż za mało. Shiratorizawa znowu im odskoczyła. Zanosiło się na porażkę Karasuno. Yuri zaciskała palce tak mocno, że pewnie potem nie będzie ich przez jakiś czas czuła, ale teraz nie miało to znaczenia. Gdyby mogła, oddałaby chłopakom wszelkie siły, by mogli choć o ułamek sekundy wcześniej zareagować i odwrócić losy meczu.
– Co to za cisza? – zapytała Saeko, spoglądając na resztę kibiców Karasuno. – Kiedy, jak nie teraz, mamy dopingować naszych chłopców?
Głośne skandowanie otrzymało odpowiedź od kibiców Shiratorizawy, którzy zaczęli śpiewać szkolny hymn. Przez chwilę wydawało się, jakby cała hala należała do nich, że nikt inny się nie liczył. Saeko robiła, co mogła, żeby tylko doping dotarł do kruków. Nie przejmowała się zdartym gardłem. Liczyło się tylko to, by chłopcy się nie załamali.
Yuri nie odrywała spojrzenia od piłki. Modliła się o odrobinę szczęścia, o wolę walki. Nie chciała cudów, jedynie odrobinę zaciętości. Z resztą zawodnicy poradzą sobie sami. Wciąż w to wierzyła.
Patrzyła, jak Ushiwaka po raz kolejny atakuje. Bez Keia blok był niekompletny, choć Asahi robił, co w jego mocy, by chociaż odrobinę wspomóc przyjmujących, skoro sam nie dałby rady zablokować asa przeciwników.
– Shoyo! – zawołała.
Hinata nie zdążył doskoczyć do Azumane, ale i tak wyskoczył niczym do bloku oddalony wciąż od siatki. Impet piłki odepchnął go do tyłu, ale zdołał posłać ją na stronę niespodziewającego się tego przeciwnika. Uderzenie o parkiet i gwizdek oznajmił zdobyty przez Karasuno punkt.
– Tak!
Chyba właśnie tego potrzebowali, choć po raz kolejny Hinata udowodnił, że brak pełnych podstaw pozwala mu na myślenie nieszablonowe. A może to była jedynie pogoń za instynktem. Yuri nie zamierzała tego rozważać tak długo, jak nie łamało to zasad i pozwalało im nieco odetchnąć.
Yamaguchi zmienił Shoyo na czas serwisu. Z jego wsparciem i odrobiną szczęścia Karasuno zremisowało z Shiratorizawą, a nawet wyszło na prowadzenie. Najwyraźniej naciskanie kruków w końcu dało efekty, bo też po drugiej stronie siatki zaczęły pojawiać się błędy. Mogli być mistrzami prefektury, ale nadal byli ludźmi. Pewnie nawet nie przypuszczali, że Karasuno da im taki opór w meczu.
Shiratorizawa jednak nie odpuszczała, doprowadzając do piłki setowej dla siebie. Jeden punkt, który mógł wszystko zakończyć. Yuri obserwowała, jak piłka przelatuje przez siatkę prosto w ręce Daichiego, który nie odpuścił i zaraz też zdobył punkt, który wyrównał szanse.
– Wytrzymajcie.
Pomimo zmęczenia nikt z nich nie odpuszczał. Musieli czuć się już strasznie. Uzyskanie dwóch punktów przewagi wymagało ogromnej pracy i zaciętości. Po kolejnej wymianie wyglądało, że to Shiratorizawa miała nieco większy zapas sił.
– Co to za spuszczone głowy?! – wrzasnął Ukai, zrywając się z ławki. – Siatkówka jest sportem, w którym należy patrzeć w górę!
Zacięte miny zawodników nagle się rozluźniły. Yuri zaśmiała się, a wizja nieuchronnego końca zniknęła z jej głowy.
– Zdążyliśmy – wypasała Yachi.
– Hitoka.
– Kei.
Na salę w towarzystwie Shimizu wbiegł Tsukishima i zaraz zbliżył się do trenera, żeby przekazać mu informacje o stanie swojej ręki. Wyglądało na to, że zamierzał wrócić do walki, skoro wciąż nie usłyszeli końcowego gwizdka.
– Jak ręka Keia? – zapytała Saeko.
– Wygląda na to, że jedynie wybił sobie mały palec, więc pozwolili mu wrócić do gry – wyjaśniła Hitoka. – Jednak wciąż musi go bardzo boleć.
Jakby nie było, Tsukishima musiał poczekać do następnego rozegrania Karasuno. Wciąż wydawało się, że Shiratorizawa może zakończyć wszystko tą jedną akcją. Jednak słowa trenera i powrót Keia sprawiły, że kruki nie zamierzały odpuścić. Wyrównali, pozwalając sobie na powrót na boisko ich najlepszego blokującego.
– Czas na kontrę! – zawołała Saeko.
Walka wciąż trwała, równie zacięta, a może nawet bardziej niż jeszcze parę chwil temu. Kei bez strachu skakał do bloku przeciwko Ushiwace. Wydawało się, że reaguje nawet szybciej niż przed kontuzją. Ból i adrenalina z pewnością wyostrzyły mu zmysły, a zaciętość dodała sił. Te kilkanaście minut dla niego wiele zmieniło, lecz pozostali lecieli już na oparach. Kto pierwszy pozwoli zmęczeniu się pokonać, przegra cały mecz.
Shiratorizawa wzięła ostatnią przerwę, dając obu drużynom chwilę oddechu. Wiedzieli, następnym razem zejdą z parkietu jako zwycięzcy bądź przegrani. Błędy zaczęły być coraz bardziej widoczne po obu stronach. Każdy z nich przeważał szalę na jedną ze stron. Punkt po punkcie. Przewaga, piłka setowa i od początku.
Obserwowanie tego było bolesne. Myśl, żeby odpuścić, tak łatwa. Yuri nie odwracała spojrzenia. Krzyczała razem z resztą drużyny, dopingując przyjaciół. Krzywiła się z nimi, kiedy brakowało sił, by utrzymać piłkę w grze. Nie chciała mówić im, żeby pozwolili sobie odpocząć. Błagała ich w myślach, by się nie poddawali. Wiedziała, powoli zaczynali ryzykować własne zdrowie, koncentracja coraz częściej poddawała się chaosowi, ale nie pozwoliła sobie na myśl o przegranej. Zbyt wiele poświęcili, by teraz dać się stłamsić Shiratorizawie.
– Walczcie. Do samego końca walczcie.
Piłka meczowa dla Karasuno. Mieli najgorsze możliwe ustawienie. Bez Noyi na boisku, z Daichim z przodu. Jedynie skuteczny blok mógł zapewnić im zwycięstwo, ale to będzie bardzo trudne. Nawet z Tsukishimą.
Hinata serwował i zaraz po tym został przepchnięty przez Kageyamę na środek, nie wiedzieć po co. Shiratorizawa zaatakowała, ale ich dwunastka została spowolniona przez Tsukishimę. Tanaka posłał piłkę do Tobio, a ten do Hinaty, który zaatakował z drugiej linii. Niezbyt wprawnie, choć na tyle, by zdezorientować nieco blokujących przeciwnika. Ushiwaka jednak nie oddał im tego punktu, atakując zaraz prosto na twarz Shoyo. Obie drużyny na chwilę się rozsypały po tak nieczystej wymianie ataków.
Znowu Ushiwaka. Tym razem blok Karasuno nie dał mu miejsca na atak po prostej, więc zmienił kierunek na skos, gdzie czekał Kageyama. To dało czas pozostałym, by jakoś doskoczyć do piłki i posłać ją znowu do Shiratorizawy. Kolejny atak wybroniony przez Tanakę. Wszyscy ruszyli w tym samym tempie do wystawy Kageyamy. Przeciwnik spodziewał się następnego szalonego ataku Hinaty, lecz ten zniknął. Ruszył wraz z pozostałymi, pozwalając sobie zwolnić, zrezygnować ze swej przewagi szybkości.
Chwila dezorientacji wystarczyła. Piłka pomknęła do Shoyo, ominęła rozsianych wzdłuż siatki blokujących, uderzyła o ramię libero przeciwnej drużyny. Rzucili się po nią do tyłu, wyciągając ręce. Nie dosięgli. Gwizdek oznajmił koniec meczu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top