Rozdział 38.
Miałam tego nie robić, bo wbrew pozorom utrudnianie im życia mnie nie bawi. Sami to doskonale robią. Możecie winić mój mózg, który postanowił przedłużyć jeszcze całą historię o małe komplikacje. A to miała być krótka historia...
Torze odbiło, kiedy zauważył, że ich treningowi przygląda się dziewczyna. Na nic zdały się wszelkie groźby Kuroo. As Nekomy wyłączył się na nie, chcąc pokazać się fance z jak najlepszej strony. W końcu na ich treningi dziewczyny nie przychodziły wcale, jakby byli jakimś podrzędnym klubem bez żadnych dokonań.
Srodze się jednak zawiódł, bo obserwatorka po skończonych zajęciach zupełnie nie zwróciła na niego uwagi. Zresztą żaden z chłopaków wzbudził jej zainteresowania.
– Potrzebujesz czegoś, Mizuha? – zapytał Tetsuro, podchodząc bliżej. – Bo raczej nie odkryłaś u siebie nagle zainteresowania siatkówką.
– Wydaje mi się czy jesteś niemiły, Kuroo? – odparła.
Taketora zaprotestował głośno na takie rozwiązanie. Oczywiście, że panna przyszła tu do ich kapitana, który nie interesował się w ogóle płcią przeciwną, odkąd Yamamoto go znał. A teraz już szczególnie, skoro miał dziewczynę w Karasuno. To było po prostu niesprawiedliwe, że przyciągał wszelką damską uwagę.
– Ruszaj się, Yamamoto – pogonił go Yaku.
Nie zamierzał stać i się przyglądać rozmowie Kuroo z Mizuhą, czegokolwiek dziewczyna by chciała. Choć nawet dla niego było to trochę podejrzane. Doskonale też wiedział, że ich kapitan był zapatrzony jak w obrazek w swoją kruczą dziewczynę.
– Rozbijasz nam trening – oznajmił najspokojniej na świecie Kuroo. – Tora i reszta powinni się skupić na przygotowaniach do Turnieju Wiosennego.
– Ja właśnie w tej sprawie – odparła, uśmiechając się szeroko. – Skoro macie tak duże szanse w tym roku, cała szkoła powinna o tym pamiętać. Pomyślałam, żeby zrobić zdjęcia dziewcząt w waszych koszulkach. To z pewnością przyciągnie uwagę. Oczywiście zaczniemy od kapitana.
Kuroo uniósł brew. Cała ta akcja dość mocno śmierdziała mu jakimś przekrętem, a wiedział też, że nie bez powodu Mizuha sama do niego z tym przyszła.
– W mojej koszulce może pozować jedynie moja dziewczyna – oświadczył.
– Nic trudnego – odparła zadowolona. – Zostanę nią.
Kuroo zaśmiał się drwiąco. Szybko dała się sprowokować do powiedzenia, o co jej właściwie chodzi. Nie był głupi, od kilku tygodni Mizuha kręciła się wokół niego z dość oczywistymi zamiarami. Nie zamierzał jednak popełnić tego samego błędu.
– Sorry, Mizuha, ale już kogoś mam – oznajmił.
W brązowych oczach trzecioklasistki pojawiła się dezorientacja. Chodzili razem do klasy od kwietnia i nie zauważyła, żeby Kuroo zainteresował się jakąś inną dziewczyną. Wręcz przeciwnie, kapitan Nekomy uchodził za niedostępnego. Przez to też wiele dziewcząt się go obawiało – skoro żadna go nie interesowała, jakie musiał mieć wymagania?
– Co? Niby od kiedy?
– Od wakacji – odparł spokojnie, po czym uśmiechnął się złośliwie. – Naprawdę sądzisz, że będę o tym paplał na prawo i lewo jak zapatrzona w siebie dziewucha?
Mizuha zaczerwieniła się gwałtownie na ten przytyk. Owszem, należała do dziewcząt, które wiele czasu i uwagi poświęcają swojemu wyglądowi, ale to nie znaczyło automatycznie, że była głupia. A Kuroo sobie tak po prostu z niej drwił.
– No to wychodzi na to, że jesteś gejem – odparła wściekle. – Gdyby to była dziewczyna, cała szkoła by o tym już wiedziała. Czyżby twoim wybrankiem był ten drugoklasista, z którym się ciągle bujasz?
Kuroo poczuł iskierkę złości, ale zapanował nad nią. Jakby nie było, gdyby dał się ponieść i ją spoliczkował, to on miałby największe kłopoty. Nie zamierzał jednak pozwalać, by Mizuha atakowała Kenmę z jego powodu.
Pochylił się nad nią z pochmurną miną.
– Jeszcze jedno takie słowo pod adresem Kenmy, a tego pożałujesz, Mizuha – syknął. – I dla twojej wiadomości, nie muszę mieć dziewczyny w szkole. Tak tylko na pokaz.
Wyminął ją i ruszył do szatni wciąż trochę zły. Naprawdę nie rozumiał, co to kogo obchodzi, z kim się związał i czy w ogóle. Już dawno Mizuha powinna zaczaić, że nie jest nią zainteresowany. Naprawdę sądziła, że coś takiego zmieni jego zdanie?
– Chyba nie poszło za dobrze – zauważył Yaku, gdy Kuroo wszedł do szatni.
– Nie dam się prowokować byle kretynce – warknął Tetsuro. – Co jest nie tak z tymi dziewczynami?
– Może naklej sobie na czole "zajęty" – zaproponował Morisuke.
W odpowiedzi Kuroo rzucił mu pochmurne spojrzenie. Nikt więcej się już na ten temat nie odezwał, choć Yaku podejrzewał, że Mizuha może próbować się zemścić za takie odrzucenie. Cóż, i tak nie miała za wiele szans nawet, kiedy Kuroo był wolny. Z drugiej strony dobrze było mieć potwierdzenie, że przyjaciel gra uczciwie wobec Yuri, która przecież musiała mu zaufać, skoro widywali się tylko na obozach.
Przeczucia libero się sprawdziły. Już następnego dnia słyszał w klasie pogłoski na temat Kuroo rozsiewane przez wciąż wściekłą dziewczynę. Tetsuro nie wyglądał na przejętego, dopóki plotki dotyczyły tylko jego samego. Nikomu niczego nie musiał udowadniać. W tej jednej kwestii postępował bardzo dojrzale. Morisuke jednak wiedział, że to może się w każdej chwili zmienić.
– Yaku, oni to tak na serio? – zapytała Yukiko, siadając przed ławką libero po lekcjach.
Spojrzał uprzejmie na dziewczynę, której oczy skrzyły się podekscytowaniem. Największa plotkara w ich klasie znana była z tego, że chciała znać wszelkie szczegóły. Morisuke zupełnie tego nie rozumiał, bo równie sporo czasu poświęcała do niedawna klubowi koszykówki, z którego odeszła po przegranym turnieju latem.
– Słuchanie Mizuhy jeszcze nigdy nikomu nie wyszło na dobre – odparł.
– Ej, jeśli Kuroo kogoś ma, to jest spory nius – odpowiedziała. – A wy wszystko trzymacie za drzwiami klubu.
– Czemu nie pójdziesz i nie zapytasz go o to sama?
Yukiko zaczerwieniła się. Od samego początku widocznie bała się kapitana drużyny siatkarskiej, choć ten nawet nie próbował jej nic zrobić.
Yaku westchnął i pozbierał w końcu swoje rzeczy, by iść na trening. Tak naprawdę nie miał czasu na bzdury. Eliminacje do Turnieju Wiosennego zbliżały się wielkimi krokami i to na tym musieli się skupić. Nawet Kuroo o tym wiedział, nie tracąc głowy tylko z powodu Yuri. Wyglądało wręcz, że odkąd byli razem, Tetsuro miał większą motywację, żeby poprowadzić drużynę do zwycięstwa.
Plotki jednak, jak to miały w zwyczaju, wydostały się już poza klasę. Yaku z daleka dostrzegł Kenmę, który stał naprzeciw kilku drugorocznych chłopaków, jeśli libero się nie mylił. Nie kojarzył ich z równoległych klas, więc był to raczej właściwy wniosek. Sytuacja jednak nie wyglądała zbyt kolorowo. Kenma cofnął się dwa kroki, to jednak nie uchroniło go przed złapaniem za przód koszuli. Najwyraźniej napastnicy się z niego naigrywali.
Yaku nie zamierzał przymykać na to oka. Co innego, kiedy rozgrywający wadził się z członkami drużyny, co i tak rzadko się zdarzało, a co innego, kiedy ktoś próbował się nad nim znęcać. Kenma nie należał do agresywnych osób, raczej przyjmował rzeczywistość spokojnie, więc możliwe, że nie obroni się sam na tyle efektywnie, by sytuacja się nie powtórzyła. Yaku więc skierował się w stronę grupy z gniewnym wyrazem twarzy.
– Co chcecie od naszego rozgrywającego?! – huknął Yamamoto, wyskakując z drugiej strony korytarza.
Za nim Yaku dostrzegł też innych członków drużyny, ale to Tora robił największe wrażenie. Zresztą w szkole i tak przylgnęła do niego łatka łobuza, choć nie sprawiał większych problemów.
Napastnicy zwątpili. Ręka, która tarmosiła koszulę Kenmy, opadła bezwładnie. Chłopak otworzył usta, żeby odszczekać się Torze, ale ten rzucił mu gniewne spojrzenie i dodał:
– Jeszcze raz was zobaczę, jak zaczepiacie Kenmę, pożałujecie.
– Lepiej im nie wygrażaj, Tora – odezwał się Lev. – Jeszcze kapitan i Yaku cię usłyszą i sam będziesz miał kłopoty za cudzą głupotę. To ich wina, że słuchają opowieści tej zazdrosnej o naszą menadżerkę panny.
– Lev – warknął na niego Yamamoto.
– Byłaby bardzo niezadowolona, gdyby widziała, że zaraz wszyscy spóźnicie się na trening – rzucił Yaku. Zaraz też spojrzał na napastników. – Możecie przekazać innym, którym wpadnie do łba zaczepianie naszego rozgrywającego, że to wiąże się ze stanięciem przeciwko całej drużynie. Raczej kiepski pomysł.
Banda uciekła, aż się za nimi kurzyło. Siatkarze za to odetchnęli z ulgą, że nie doszło do rękoczynów. Cała sprawa mogła się skończyć dużo gorzej.
– Czemu ty się nie bronisz, Kenma? – zapytał Tora.
– Nie jestem zwolennikiem przemocy – mruknął Kozume. – Poza tym to tylko głupie gadanie. Czym tu się przejmować?
Yaku pokręcił głową, po czym pogonił ich do szatni. Naprawdę zaraz wszyscy będą spóźnieni, a nie było powodu robić afery ze złośliwych słów Mizuhy. Zresztą wystarczyło kilka dni, by sprawa ucichła, skoro nikt nie mógł zdobyć potwierdzenia, a rzucane pod adresem Kuroo obelgi spływały po nim jak po kaczce.
Bokuto: Ej, Kuroo, Yukie zadała mi dzisiaj dziwne pytanie
Kuroo: Co tam, bracie?
Bokuto: Pytała, czy wspominałeś coś ostatnio o jakiejś dziewczynie
Kuroo: Skąd jej to przyszło do głowy?
Bokuto: Chyba Yuri ją o to prosiła
Kuroo zamyślił się nad ekranem. Pytanie było dziwne, zwłaszcza że sprawa docierała do niego bardzo okrężną drogą. Nie spodziewał się, że zostanie w to wmieszane również Fukurodani.
Bokuto: Coś się stało pomiędzy Wami?
Zamiast mu odpisać, Kuroo wybrał numer Yuri. Nie chciał bawić się w zgadywanki czy głuchy telefon. To było dziecinne, a chodziło o nich. Jednak dziewczyna nie odbierała. Nawet gorzej, bo wychodziło, że właśnie z kimś rozmawia.
Kuroo: Oddzwoń, proszę
Czekał przez resztę wieczoru, ale Yuri nie dawała znaku życia. To tylko bardziej go zaniepokoiło, ale nie odpisał Bokuto. Wątpił, żeby wciąganie w to członków Fukurodani było dobrym pomysłem. Nawet jeśli Yuri uważała inaczej.
Jak zwykle rano czekał na Kenmę pod jego domem, by wspólnie pójść do szkoły. Wciąż jednak myślał o dziwnym pytaniu Kotarou. Yuri nie odpisywała, a podejrzewał w tym rękę Mizuhy. Skąd jednak miałaby wiedzieć, do kogo uderzyć w sprawie?
Kenma przywitał go ziewaniem. Najwyraźniej się nie wyspał, co w pierwszej chwili umknęło Kuroo. Zaraz jednak zmusił się do powrotu do rzeczywistości.
– Grałeś całą noc? – zapytał.
– Nie, zagadaliśmy się z Yuri.
– Rozmawialiście?
Kenma spojrzał na przyjaciela zaskoczony jego nagłym ożywieniem na wspomnienie dziewczyny. W końcu nie było to nic nowego, że rozmawiają pomiędzy sobą bez jego udziału.
– No tak – mruknął.
– Mnie nawet nie odpisuje – poskarżył się Kuroo. – Mówiła coś?
– Nie gadaliśmy o tobie – odparł Kenma.
– Ale nic nie wspominała? Nie zadawała dziwnych pytań?
– Kuroo, co się stało? Zrobiłeś coś znowu?
– Nie, tylko... – zawahał się, ale zaraz opowiedział mu o wieczornej rozmowie z Bokuto.
Kenma nic na to nie powiedział. Nie wspomniał przyjaciółce o ostatnich wydarzeniach wokół klubu, nie przywiązując do nich wagi. Ot, kilka plotek i tyle. Nie było powodu robić o to rabanu. Yuri też nie brzmiała na zaniepokojoną czymkolwiek.
– Nie uważasz, że to dziwne? – zapytał Kuroo. – Poza tym niby jak Yuri miałaby usłyszeć cokolwiek o tych zaczepkach Mizuhy i na nie w ten sposób reagować?
– Może zapytaj ją o to wprost?
Kuroo zachował dla siebie myśl, że skoro Yuri nie odbiera telefonu i nie odpisuje, to i tak nie mógł liczyć na odpowiedź. Naprawdę nie chciał bawić się w podchody. Nie teraz, gdy musieli przygotować się do eliminacji do Turnieju Wiosennego.
Gdy dotarli do pokoju klubowego, Tora właśnie kończył opieprzanie Haiby, który siedział pokornie w seiza ze skruszoną miną. Pojedynczy członkowie drużyny siedzieli cicho jak trusia i obserwowali z niepokojem całą scenę.
– Co jest? – zapytał Yaku, popychając Kuroo, by w końcu wszedł do środka. – Suń się.
– Ja naprawdę nie chciałem – powiedział cicho Lev.
– Co znowu? – zapytał Kuroo.
Podejrzewał już, że ich pierwszoroczny środkowy znowu coś paplał bez ładu i składu, przez co wkurzył Torę.
– Ten idiota rozpowiada, że menadżerka Karasuno jest również naszą menadżerką i że z tobą chodzi, Kuroo – wyjaśnił Yamamoto.
– Lev! – huknął Tetsuro. – Kto cię o to pytał?
– Noooo dziewczyny z mojej klasy – wyjaśnił cicho Haiba.
Kuroo przeciągnął dłonią po twarzy. To wiele wyjaśniało. Nie byłby zdziwiony, gdyby Mizuha podpuściła pierwszoroczne, by wypytały o sprawy klubowe Haibę, który nie myślał, zanim coś powie. W ten sposób mogła dotrzeć do Yuri i to wyjaśniałoby, skąd menadżerka Fukurodani mogła wiedzieć o sprawie. Z pewnością Yuri nie chciała znowu wciągać w to Kenmy, więc pomyślała, że mógł coś powiedzieć Bokuto, skoro się kumplowali.
Kuroo: Bokuto zadawał mi dziwne pytania. Musimy o tym pogadać wieczorem.
Cały dzień nie mógł się na niczym skupić. Niecierpliwie odliczał czas do zakończenia lekcji, do treningu też nie potrafił się przyłożyć. Wiedział, że powinien, ale nie chciał odkładać rozmowy z Yuri na czas, kiedy przyjadą na ostatni przed eliminacjami obóz treningowy. Powinni się skupić na przygotowaniach do Śmietnikowej Wojny. To było najważniejsze w tej chwili. Całą resztę odstawiał na przyszłość.
Yuri: Nie mogę dzisiaj rozmawiać. Mamy treningi do późna
Kuroo: Poczekam na Ciebie. To ważne
Yuri: To po prostu mi napisz?
Miał wrażenie, że z wiadomości dziewczyny wyziera zniecierpliwienie i gniew, a trening to tylko wymówka, żeby uniknąć z nim konfrontacji. Nie zdziwiło go to. Yuri miała taki nawyk, więc wracanie do niego w chwilach kryzysu nie było trudne. Pewnie nawet o tym nie myślała, podsycając jedynie negatywne emocje. Do tego z pewnością nie będzie chciała mu odpisać, a to niepotrzebnie przeciągnie sprawę.
Kuroo: Bokuto twierdzi, że Shirofuku wypytywała go ostatnio, czy nie wspominałem o jakiejś dziewczynie. I raczej nie chodziło jej o Ciebie. To dziwne. Bokuto twierdzi, że Ty ją o to prosiłaś. Jeśli masz jakieś wątpliwości, dlaczego nie zapytasz mnie bezpośrednio?
Nie wiedział, jak to inaczej ująć w słowa. Twarzą w twarz byłoby łatwiej, bo widziałby jej emocje, których nie potrafiła ukryć. Nie mieli jednak tej możliwości, więc liczył chociaż na rozmowę przez telefon, ale nawet tego mu odmawiała. Przez to był w kropce.
Yuri: A gdyby była jakaś inna dziewczyna, powiedziałbyś mi o tym sam?
Wiadomość czekała na niego rano napisana bardzo późno w nocy. Wciąż wątpił, żeby Ukai trzymał ich aż tyle na sali, więc z pewnością zwlekała z odpisaniem. Przeciągała, a to nieco go wkurzyło.
Kuroo: Naprawdę sądzisz, że zrobiłbym Ci coś takiego? Aż tak mi nie ufasz?
Kuroo: Co się stało? Skąd w ogóle ten temat?
Yuri: Napisała do mnie jakaś Mizuha, że mam się odczepić od jej chłopaka. Twierdziła, że jesteście ze sobą od roku.
Kuroo: Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie?
Nie odpisała mu przez cały dzień. Brał pod uwagę, że pewnie w szkole nie miała na to czasu, ale to mogła być tylko wymówka. Z Mizuhą nawet nie zamierzał się znowu konfrontować i dawać jej satysfakcję, że wbiła pomiędzy nich klin. I bez tego zszargała mu tylko nerwy. Co jest z tymi dziewczynami nie tak, że nie rozumieją słowa "nie"?
Kuroo: Cokolwiek Mizuha Ci napisała, to bujdy. Mści się za to, że ją spławiłem. Najpierw próbowała z Kenmą, teraz ostrzy pazury na Ciebie. Powinnaś ją olać, albo chociaż napisać do mnie. Naprawdę sądzisz, że skłamałbym?
Yuri: A czemu Ty mi o niczym nie napisałeś, skoro robi Ci problemy?
Kuroo: Nie chciałem zawracać Ci głowy głupotami.
Yuri: Laska się do Ciebie przystawia, plotkuje na temat Kenmy, a Ty twierdzisz, że mnie to nie dotyczy?
Kuroo: Nie nie dotyczy, po prostu nie chciałem Cię tym martwić. Cokolwiek by zrobiła, nie zamierzam mieć z nią do czynienia. Chodzimy razem do klasy. Tyle w temacie. To, że nie rozumie, że kogoś mam, świadczy tylko o jej poziomie intelektualnym. Czemu miałbym Ci o tym pisać czy mówić? Ty mi nie wspominasz o tym Waszym asie, chociaż z daleka widać, że robi do Ciebie maślane oczy?
Yuri: Nie mieszaj w to Asahiego! Dobrze wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Kuroo: I na pewno o tym wie, prawda?
Yuri: Asahi jest ostatnią osobą, która do czegokolwiek by mnie nakłaniała czy nie szanowała moich uczuć. Gdybym nie była tak głupio zakochana przez tyle czasu, nie musiałabym go odrzucać.
Kuroo: Czyli tego żałujesz? Cudownie. Szkoda tylko, że to ja tu wychodzę na idiotę, skoro cierpliwie znoszę to, że chodzisz z nim codziennie do szkoły, jakby nigdy nic.
Yuri: Jesteś zazdrosny, chociaż co rusz przypominam, że pomiędzy mną a Asahim jest tylko przyjaźń, durniu. Ale jak ja mam wątpliwości, to już wielka afera, że Ci nie ufam. Może spójrz na siebie, zanim zaczniesz mieć do mnie pretensje.
Miał dość wymieniania wściekłych wiadomości. To do niczego nie prowadziło. Wybrał jej numer, ale nie odbierała. Przez to miotał się po pokoju jak wściekłe zwierzę. Znowu się kłócili, a nawet nie miał możliwości jakoś tego załagodzić.
Kuroo: Odbierz ten cholerny telefon, Yuri
Yuri: Nie będę z Tobą o tym dłużej rozmawiać. Swoje powiedziałam.
Do rana złość z niego opadła. Yuri miała trochę racji. Mimo wszystko wciąż nie potrafił pozbyć się zazdrości o Azumane, choć ten nigdy nie wykonał w kierunku menadżerki bezpośredniego ruchu. Wiedział też, że Yuri odwzajemnia jego, Kuroo, uczucia i tak samo jak on musiała nauczyć się życia w związku. Zwłaszcza w tak trudnym jak ten na odległość.
Zazdrość mogła świadczyć o miłości, choć nie było to zbyt zdrowe uczucie. Ciężko było je też kontrolować. Przede wszystkim świadczyło o braku zaufania pomiędzy nimi. A przecież Kuroo był pewny, że chce spędzić z Yuri resztę życia. Nie myślał o tym, że pewnego dnia te uczucia mogą się zmienić. Nie potrafił sobie tego nawet wyobrazić. Jednak tak poważną rozmowę odsunął w czasie, chcąc skupić się na Turnieju Wiosennym. Wiedział, że Yuri też skupiona była na tym celu. Nie chciał więc odrywać jej od tego, stawiać przed dylematami dorosłości. Może popełnił błąd, nie pytając jej o plany po skończeniu szkoły.
Kuroo: Przepraszam, Yuri. Poniosło mnie wczoraj. Zdenerwowało mnie, że bardziej wierzysz Mizusze, której nie znasz, niż mnie i za moimi plecami przepytujesz naszych wspólnych znajomych. To nie powinno tak być. Sami powinniśmy rozmawiać o swoich problemach i je rozwiązywać.
Yuri: Nie uwierzyłam jej, ale nie potrafiłam się przemóc, żeby do Ciebie napisać. Skoro sam nic nie powiedziałeś, poczułam, że coś przede mną ukrywasz. Ty wiesz, z kim spędzam większość czasu poza obozami i nawet jeśli Cię to wkurza, to wiesz, że nic złego się nie dzieje. Miałam wrażenie, że nie odwzajemniasz tego w ten sam sposób.
Kuroo: Wiesz, nie chciałem wyjść na takiego, co to z każdym problemem leci do spódnicy swojej dziewczyny. Nie uważam też, że muszę komuś coś udowadniać. Nie przewidziałem jednak, że Mizuha się tak uprze na te niedorzeczności. Nie rozumiem, dlaczego niektóre dziewczyny tak się zachowują.
Yuri: Może to nie w tym, że jej odmówiłeś, jest problem, a w niej samej. A że nie zwracasz uwagi na te wszystkie dziewczyny, które obdarowują Cię czekoladkami w Walentynki, to inna sprawa.
Kuroo: W najbliższe Walentynki przyjmę tylko najzwyczajniejszą czekoladę ze sklepu wręczoną, jakby od niechcenia.
Yuri: O ile w ogóle na nią zasłużysz.
Kuroo: Zrobię wszystko, by tak było. To obietnica.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top