Rozdział 31.
Zaczynamy rozdziały z letniego obozu. Tu się wiele zadzieje. Kto już widział film?
– Czy to Sky Tree?! – zawołał Hinata.
– Nie, to zwykła wieża telewizyjna – odparł niewzruszenie Kenma.
Rudzielec trochę przyklapł na tę wieść, zupełnie ignorując przy tym śmiech gdzieś za swoimi plecami. Cóż, poprzednim razem Shoyo nie miał okazji dzielić swojego małego marzenia z resztą drużyny, skoro dotarł na obóz spóźniony. Nie mógł też wiedzieć, że jego koledzy również pytali o jeden z najbardziej charakterystycznych punktów Tokio.
– Gdy przyjedziemy do Tokio na Turniej Wiosenny, pokażę wam Sky Tree – oznajmiła wesoło Yuri.
– Naprawdę?!
Shoyo odwrócił się do menadżerki ze skrzącym ekscytacją spojrzeniem. Yuri zaśmiała się na tę nieskomplikowaną radość. Właśnie za to lubiła Hinatę – samą swoją obecnością poprawiał nastroje, a tego w tej chwili bardzo potrzebowała.
– Pewnie. Nie ma problemu – odparła.
– Jesteś najlepsza, Yuri!
Kenma wymienił spojrzenia z przyjaciółką, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nie musieli sobie nic mówić, żeby się zrozumieć w tej kwestii.
– Po takiej obietnicy musimy dać z siebie wszystko – oznajmił Daichi, wyłapując podekscytowanie również pozostałych członków drużyny. – W końcu nie możemy zawieść naszej menadżerki.
Yuri przewróciła oczami na te słowa. Uniknęła przy tym spoglądania na Kuroo, który w stronę budynku szkoły szedł ramię w ramię z Sawamurą. Odkąd tylko przyjechali, ignorowała istnienie kapitana Nekomy, po raz kolejny obiecując sobie, że w czasie obozu nie da się znowu wciągnąć w jakieś jego gierki. Była tu jako członkini Karasuno i właśnie Kruków zamierzała się trzymać przez cały pobyt w Shinzen.
Do Kuroo szybko dotarło, że zachowanie Yuri nie jest przypadkowe. Przywitała się z Kenmą i Kaiem, potem także z resztą, ale jego ignorowała, jakby zupełnie nie istniał. Od tygodnia mu nie odpisywała, choć próbował ją przeprosić w każdy możliwy sposób. Przy tym zupełnie nie wiedział, o czym w tym samym czasie pisała z Kenmą, bo rozgrywający postanowił go do tego nie dopuszczać. Kuroo nie czuł się z tym dobrze. Miał wrażenie, że przyjaciel specjalnie mu utrudnia z jakiegoś powodu, choć to nie było w stylu Kozume, by mieszać się w sprawy innych.
Nie chciał wywlekać wszystkiego przy innych. Żadnemu z nich by to nie pomogło, do tego czuł, że spaliłby się ze wstydu, gdyby odwalił taką akcję. Próbował jednak przykuć jej uwagę w jakikolwiek sposób, byleby miał możliwość zamienienia z nią słowa.
– Coś cię dzisiaj rozprasza – stwierdził Yaku w przerwie pomiędzy setami. – Czy raczej ktoś.
Kuroo skrzywił się tylko, wyczuwając kpinę w głosie libero. Ciężko było ukryć przed drużyną Nekomy, że coś się kroi, przez co siatkarze zakładali się pomiędzy sobą, co z tego wyniknie. Kuroo był tego świadomy, choć wszyscy milkli, gdy tylko był w zasięgu słuchu.
– Nie wiem, o co znowu poszło, ale załatwcie to po treningu – dodał Yaku. – Albo po prostu odpuść i skup się na tym, co jest teraz.
Obaj obserwowali, jak Yuri z uśmiechem mówi coś asowi Karasuno, na co ten zaśmiał się nerwowo. Zaraz też Kruki stanęły przeciwko Nekomie i Kuroo poczuł jakąś mściwą satysfakcję, kiedy zablokował atak Azumane. I musiał przyznać Yaku rację. Latanie za Yuri niczego nie zmieni, na razie ważniejsze były treningi. Wieczorem to już inna sprawa.
Yuri przeciągnęła się, gdy skończyła zmywać. Wiedziała, że nie może narzekać, jako menadżerka nie wylewała z siebie siódmych potów jak siatkarze, którym tego dnia kompletnie nie szło. Wszystkie sety Karasuno przegrało. Popełnili wiele błędów, próbując użyć nowych umiejętności – wciąż potrzebowali je dopracować. Wyjątkowo zagonienie chłopaków z Karasuno do kolacji nie było takie proste i gdyby z Kiyoko nie pilnowały godziny, zostaliby bez jedzenia do samego rana.
Nie uczestniczyła przy tym w pogaduchach pozostałych menadżerek. Nie bardzo się też im przysłuchiwała, choć radosne chichoty dziewcząt wprawiały ją w lepszy nastrój. Przez cały dzień trzymała nerwy na postronku, więc ta chwila normalności i beztroski przyniosła ulgę i nadzieję, że ten wyjazd nie będzie tak trudny, jak się spodziewała.
– Yuri, masz chwilę?
Cieszyła się, że w tym momencie nie trzyma w dłoniach żadnego naczynia, bo by je po prostu rozbiła. Los bywał naprawdę złośliwy. W chwili, gdy już myślała, że na dziś dość atrakcji, w kuchni musiał napatoczyć się Kuroo.
Reszta dziewczyn uciszyła się, spoglądając na nich oboje. Yuri zaczęła czuć się niezręcznie, przypominając sobie, jak poprzednim razem menadżerki Fukurodani, Shinzen i Ubugawy wypytywały ją o relację z kapitanem Nekomy. Wydawało się, że wszystkie kluby na obozie mają z tego atrakcję.
– Nie powinieneś zaganiać chłopaków do spania? – odparła obojętnie, nie poświęcając mu nawet jednego spojrzenia.
Kuroo skrzywił się krótko, ale nie zamierzał tego tak poddać. Nie chciał jej do niczego zmuszać, jednak potrzebował rozmowy z nią. I nie chodziło tylko o próbę naprawienia tego, co się pomiędzy nimi zepsuło.
– Chcę tylko o coś zapytać – wyjaśnił.
– Pytaj. – Wzruszyła ramionami.
Nie zamierzała mu niczego ułatwiać. Po ostatniej wymianie zdań przez maile, po tym, jak stchórzyła i zamilkła, nie chciała dać się w to znowu wciągnąć. Wiedziała, że to ciągle będzie się tak kończyć. Nie potrafili się dogadać, zawsze pojawił się jakiś zgrzyt, więc zamierzała raz na zawsze odciąć się od Kuroo.
– Wyjdziemy? – zaproponował.
– A nie możesz zapytać tutaj?
– Wolałbym nie.
Na końcu języka miała odmowę, ale chyba wciąż pomimo butnych obietnic nie potrafiła mu kompletnie odmówić. I za to była na siebie zła, choć mimo wszystko pokiwała głową i pozwoliła wyprowadzić się na zewnątrz. Cóż, przynajmniej miała pewność, że Kuroo nic nie odwali. Raz, że to nie było w jego stylu, dwa, wciąż byli na terenie szkoły, pod opieką nauczycieli, w tym jej dziadka.
– Więc? O co chciałeś zapytać? – odezwała się, gdy tylko zatrzymali się poza zasięgiem słuchu innych.
– O tego waszego okularnika – odparł.
Yuri zdziwiła się. Sądziła, że Kuroo po prostu znalazł sobie pretekst, żeby w końcu wejść z nią w interakcję, ale wyglądało na to, że się pomyliła. Tetsuro wyglądał na dość poważnego, co zdarzało mu się raczej rzadko, kiedy nie stał na boisku. Zwykle wchodził w rolę prowokatora, drażniąc się z każdym, kto tylko choć przez chwilę mu na to pozwolił.
– Coś nie tak z Keiem? – zapytała.
– Chyba go trochę wkurzyłem, choć nie taki był mój zamiar – przyznał, drapiąc się po karku. – Wiesz, że on czuje się gorszy od tej waszej pchły?
– Co masz na myśli?
Opowiedział jej, jak zaciągnęli z Bokuto Tsukushimę do dodatkowego treningu. Okularnik nie był zachwycony, choć na słowa Kuroo, że jak nie potraktuje tego poważnie, zostanie wygryziony przez Hinatę, jedynie sztucznie się uśmiechnął, stwierdzając, że nic na to nie poradzi.
Yuri musiała przyznać Kuroo rację. Już na pierwszy rzut oka było widać, że Kei zupełnie się nie stara. Po prostu robił swoje, jakby zupełnie mu nie zależało. Póki widzieli to tylko oni w Karasuno, nie było aż takim problemem. Jednak skoro nawet Kuroo to zauważył... Tylko nie bardzo wiedziała, co miałaby z tym zrobić.
– Kei nie jest zbyt wylewny – powiedziała w zamyśleniu. – Nie jest tak jak w przypadku Kenmy. Nie wydaje mi się, żeby tak było. Ale też siatkówka nie jest dla niego aż tak ważna jak dla nas wszystkich. Nie wiem, co go motywuje, by dalej grać, ale nie sądzę też, żeby robił to tylko dlatego, że się do tego zmusza.
Kuroo pokiwał głową. Czuł się odrobinę niepocieszony, bo jednak wierzył, że akurat Yuri mogła coś zauważyć. Z drugiej strony dziewczyna też nigdy na nikim nie wywierała presji, by się czegoś dowiedzieć. Z pozostałymi członkami Karasuno wytworzyła naturalne więzi, jeśli Tsukishima tego nie chciał, nie zmuszała go.
– Nie martwi cię to? – zapytał.
– Trochę – przyznała. – Ale koniec końców to nie ja decyduję o składzie na mecze turniejowe. Myślę, że trener Ukai też wie, że nie może zmusić Keia do dodatkowego wysiłku. To dobrowolne zajęcia pozalekcyjne. Choć szkoda byłoby stracić takiego zawodnika. W tej chwili to nasz najlepszy blok, nawet jeśli się nie stara. – Uśmiechnęła się lekko.
Przez chwilę milczeli. Nie było w tej sprawie już nic do powiedzenia i do Yuri dotarło, że miała teraz szansę się wycofać do swojego postanowienia. Koniec końców Kuroo chciał tylko dowiedzieć się czegoś więcej o Keiu, skoro już go zaczepił. Jak zwykle chodziło o siatkówkę. Nic zaskakującego przecież.
Kuroo też to zauważył. Ignorowała go przez cały dzień, z niezadowoleniem dała się wciągnąć w rozmowę, ale rozluźniła się, gdy temat zszedł na coś innego. Tylko że nie miał ochoty pozwolić, by to tak już zostało. Dlatego też złapał ją za łokieć, kiedy ruszyła w stronę budynku.
– Poczekaj, Yuri – poprosił.
Spojrzała na niego, potem na palce obejmujące jej łokieć.
– Nie mogę ci pomóc, Kuroo – powiedziała. – To tyle, co wiem.
– Teraz nie chodzi o okularnika. Nie odpisałaś mi.
– Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie – fuknęła. – Muszę iść.
– Wysłuchaj mnie chociaż – odparł z lekką desperacją. – Nie odpuszczę, skoro w końcu udało mi się zwrócić twoją uwagę.
– Zaczepiłeś Keia specjalnie? – zapytała.
– Nie, nie zamierzałem go wykorzystać w ten sposób – odpowiedział szczerze. – Teraz zaś wykorzystuję okazję.
Yuri skrzywiła się zirytowana. Dlaczego za każdym razem, gdy dawała mu do zrozumienia, że nie chce z nim gadać, Kuroo się nie poddawał? Czemu nie rozumiał, że ma ją zostawić w spokoju i nie mieszać w głowie? Przez chwilę chciała mu to wszystko wykrzyczeć w twarz, ale znów zabrakło jej odwagi.
Kuroo widział, że Yuri nie ma ochoty na tę rozmowę, ale i tak postanowił wyrzucić z siebie te słowa, choć konsekwencje mogły być bolesne. Nie miał pewności, czy był na to gotowy, ale za późno na wątpliwości.
– Miałaś rację co do Aiko – powiedział. – Była trochę zbyt atencyjna, a ja nie chciałem być dla niej niemiły, bo to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna. Miło było, gdy ktoś w końcu chciał spędzać ze mną czas, zamiast się ode mnie opędzać. Ale to był błąd, który doprowadził do tamtego incydentu na schodach. Przez swoje zachowanie zraniłem nie tylko dziewczynę, która się we mnie zakochała, a ja nie potrafiłem jej od siebie stanowczo odsunąć, przez co wciąż miała nadzieję, ale też osobę, na której mi zależało, a której nie potrafiłem tego okazać – przyznał z lekkim rumieńcem na twarzy. – Której wtedy też na mnie zależało.
Yuri zagryzła wargę, zaczynając rozumieć, co miał na myśli Kenma, pisząc, że będzie niezręcznie. Odwróciła spojrzenie. Nie tego się spodziewała i teraz nie do końca wiedziała, jak powinna zareagować.
– Teraz to zaczyna nabierać sensu – kontynuował Kuroo. – Ale wtedy nie rozumiałem, o co chodzi. Co zrobiłem nie tak, że zaczęłaś się dystansować. I wiem, że wydawałem się irytujący, ale naprawdę myślałem, że twoja niechęć do siatkówki jest trochę na pokaz. Ty wciąż ją kochasz. Inaczej nie zaprzyjaźniłabyś się z nami, nie pomagała nam w treningu. Nie byłoby cię teraz tutaj, gdybyś nie kochała siatkówki. Ale to nie tylko o nią chodzi, prawda?
– Nie mam pojęcia... – zaczęła cicho.
– Nie okłamuj mnie, Yuri – przerwał jej. – Oboje zrobiliśmy głupio, ale chcę to naprawić. Tylko jeśli mi na to nie pozwolisz, nie będzie miało to znaczenia.
Odwróciła się do niego. Kuroo wciąż był lekko zarumieniony. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać nad uczuciami chłopaka. W pierwszej klasie przez myśl by jej nie przeszło, że mógłby odwzajemniać jej sympatię. Przemilczana przeprowadzka i późniejsza kłótnia przez telefon mogły wszystko pogrzebać. Powinien się na nią raz na zawsze obrazić, zignorować ją w maju, skoro ewidentnie wtedy nie chciała z nim żadnej interakcji. Jej głupie serce to jedno, ale on...
Nic nie powiedziała. Po prostu na niego patrzyła i Kuroo nie miał pojęcia, co w tej chwili myśli. Może nawet nie zrozumiała aluzji. Kenma nie powiedział mu nigdy, że Yuri się do kogoś z Karasuno zbliżyła, choć sam nie mógł nie zauważyć atencji ich asa wobec menadżerki. Może właśnie w tej chwili robił z siebie durnia, sądząc, że ma jakiekolwiek szanse, ale musiał postawić sprawę jasno.
– Byłem zły, że się wyprowadziłaś bez słowa – wyrzucił z siebie. – Nadal na tę myśl jestem trochę zły, bo zupełnie nie rozumiałem, co do tego doprowadziło. Bo gdybyś musiała ze względu na rodziców, to nie byłoby tak skomplikowane. Ale to była twoja decyzja. Chciałaś tego i nie wiedziałem, dlaczego. Teraz się domyślam. Wolałbym jednak usłyszeć wszystko od ciebie.
Yuri westchnęła, zanim odpowiedziała:
– Sam sobie odpowiedziałeś. Wiesz, to było trudne być obok i niczego nie zmieniać. Nie chciałam niczego zmieniać, wprowadzać zamieszania. Ale to było trudne. Nie tylko dla mnie. I naprawdę chciałam o tobie zapomnieć, Kuroo. Wszystkim nam byłoby łatwiej, gdybyś nie był dla mnie taki ważny. Nie chciałam tracić naszej przyjaźni, ale to tak nie działa. Dlatego nic ci nie powiedziałam o przeprowadzce. Miałam nadzieję, że dasz sobie spokój, że się obrazisz i nigdy więcej się do mnie nie odezwiesz.
– Naprawdę by cię to uszczęśliwiło?
Yuri uśmiechnęła się gorzko.
– Wiesz, mimo wszystko nie zamierzam być desperatką. Nie jesteś pierwszą sprawą, którą przegrałam, bo nie umiałam o nią walczyć. I nie chcę niczego żałować. Stało się, trudno. Ja też wiele rzeczy zrozumiałam po czasie. Gdybym wtedy postąpiła inaczej, byłabym teraz w zupełnie innym miejscu. Ale podjęłam inne decyzje, pozwoliłam, by to, co było dla mnie cenne, przeciekło mi przez palce. Pogodziłam się z tym, Kuroo. Za późno na walkę o przegrane sprawy.
– A co jeśli nie są w pełni przegrane? Co z tym zrobisz?
– Co masz na myśli?
Wahał się tylko przez chwilę. Gdy wcześniej nie powiedział jej prawdy, skończyli w tym miejscu. Nie zamierzał znów popełnić tego błędu.
– Nie zamierzam z ciebie rezygnować, Yuri – powiedział pewnie, choć z czerwienią na policzkach. Mógł mieć tylko nadzieję, że w półmroku niewiele z tego widać. – Wiem, jesteś zła za ten dysonans, który wprowadziłem, ale sama wiesz, że nie chciałaś ze mną o tym rozmawiać na odległość. Uciekałaś przede mną i prawdą. I jeśli mi nie wyjaśnisz, nie zrozumiem. Tak jak ty nie zrozumiałaś mnie, skoro nie powiedziałem ci, że mi na tobie zależy. Nie nabijam się z ciebie. Może źle to wszystko okazywałem, ale naprawdę chciałem, żebyś była szczęśliwa. Nadal tego chcę.
Nie odpowiedziała. Kuroo nie miał pojęcia, co jeszcze mógłby powiedzieć, żeby wszystko naprawić. Wciąż też nie zapytał, czy nie męczy się na darmo, bo może jej uczucia się zmieniły. Z drugiej strony miał świadomość, że jedna, dwie rozmowy nie naprawią wszystkiego, co psuło się przez tak długi czas. Potrzebował jednak szansy. Tylko o tyle błagał ją teraz w myślach.
Yuri poczuła się zagubiona w tym wszystkim. Kuroo, który stał przed nią, był jej obcy. Wiedziała dlaczego. Sama sobie stworzyła obraz wiecznego prowokatora, który nie widział niczego poza siatkówką i czubkiem własnego nosa. A to nie był pełny obraz chłopaka. Przecież sama widziała, jak dobrym był przyjacielem, ile troski poświęcał jej i Kenmie, a teraz też reszcie Nekomy. Stał się dobrym kapitanem. I nawet jeśli nie pogodził się z tym, że była menadżerką Karasuno, nawet jeśli nie wyjaśnili sobie wszystkiego, wysłuchiwał jej wątpliwości i stawiał ją na nogi.
– Przepraszam, byłam niesprawiedliwa – powiedziała cicho, odwracając spojrzenie. – Moje własne kompleksy sprawiły, że zachowałam się nie fair wobec ciebie. Postąpiłam głupio.
– Jestem skłonny ci wybaczyć, Yuriś – odparł z uśmiechem. – W końcu jesteśmy przyjaciółmi. A skoro wiesz, gdzie popełniłaś błąd, nie mam przeciwwskazań, by ci wybaczyć.
Pokiwała głową. Wyglądało na to, że się pogodzili, choć wiele słów, które tu padły, miały dopiero przynieść konsekwencje obojgu. Do Yuri dotarło, że może i Kuroo podkreślał, że są przyjaciółmi, to też nie ukrywał, że zależy mu na niej nieco bardziej. I ta myśl sprawiła, że się zarumieniła. Przy tym zupełnie nie wiedziała, co miałaby z tą wiedzą zrobić. Bo przecież nie była w związku, nigdy jej to nie interesowało i wątpiła, że to wygląda jak we wszystkich anime, które widziała. Jak miała się teraz wobec niego zachowywać?
– Powinnam już iść – bąknęła, wybierając ucieczkę.
Musiała to wszystko przemyśleć, więc chciała kupić sobie czas. Do rana poukłada myśli, żeby nie zacząć zachowywać się jak idiotka.
– Odprowadzę cię – zaproponował.
Odskoczyła od niego i zaczęła machać przed sobą rękami.
– Nie musisz. Poradzę sobie. Poza tym nie pierwszy raz jestem w Shinzen.
Kuroo uśmiechnął się pod nosem. Dostrzegł panikę Yuri, ale jakoś nie potrafił teraz odpuścić. Nie chciał, żeby od niego uciekała.
– Po szkole wciąż kręci się sporo chłopaków – stwierdził. – Poza tym i tak mam po drodze. Będzie to podejrzanie wyglądało, jeśli będziemy wracać osobno.
Yuri miała mu powiedzieć, że bardziej podejrzanie będą wyglądać razem, ale dotarło do niej, że w tym momencie Kuroo doskonale bawi się jej zmieszaniem. Odwróciła się od niego i ruszyła przed siebie.
– Jak sobie chcesz – prychnęła.
– Zabrzmiało, jakbyś nie chciała spędzać ze mną czasu, Yuriś – stwierdził lekko, równając z nią krok.
– Będzie to raczej trudne, skoro jesteśmy na jednym obozie – odparła. – Ale nie niemożliwe.
– Zabolało.
– Bo miało.
Za chwilę oboje wybuchli śmiechem. Yuri wciąż nie miała pewności, co z tego wyniknie, ale nie czuła żalu, że złamała daną sobie obietnicę. Niemal zapomniała, jak wyglądał świat z Kuroo u boku, zanim złamała sobie serce. I nie tylko sobie, jak to sobie właśnie uświadomiła. A przecież czas, który spędzała z Kuroo i Kenmą, był dla niej bardzo cenny. Z nimi nie musiała udawać nikogo. Czemu o tym zapomniała?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top