Rozdział 29.

No to zaczynamy najzabawniejszy arc Haikyu!! Choć dla Yuri może nie być tak zabawnie.


Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek przekroczy próg Nekomy. Nie planowała tu wracać, choć przez lata ta szkoła była jednym z marzeń i celów w życiu. W końcu najlepsze wspomnienia jej rodziców pochodziły właśnie z Nekomy, gdzie przez lata pracował też jej dziadek. Pamiętała te letnie dni, kiedy obserwowała dużo większych od niej chłopaków, którzy z pasją nie pozwalali piłce upaść na parkiet. Pomimo wszystkiego Nekoma była częścią tego, kim Yuri była obecnie. I chociaż czasami chciała zapomnieć, nie potrafiła z czystym sumieniem się jej wyprzeć.

Z daleka rozpoznała mury liceum, o którym marzyła, do którego się dostała, w którym złamała własne serce. Pomimo niewielu godzin snu w czasie podróży nie czuła się senna – przeszło jej, gdy tylko zaczęła rozpoznawać okolicę. Nie potrafiła przestać wpatrywać się w widok za szybą busa, którym przyjechali do Tokio na pierwszy z letnich obozów grupy Fukurodani. Przy tym nawet nie próbowała analizować własnych emocji z tym związanych.

Reszta drużyny już też zaczęła się budzić. Siatkarze nie mogli doczekać się spotkania z odwiecznymi rywalami i wyzwaniami, o których wciąż nie mieli pojęcia. To był ich pierwszy obóz tego typu. Te majowe zawsze odbywały się na miejscu, w Karasuno i ich największą atrakcją było spanie poza domem przez cały tydzień. Tym razem jednak cała wyprawa zaczynała nabierać nowego smaku.

– Czy to Sky Tree?!

Yuri uśmiechnęła się pod nosem, słysząc entuzjazm Nishinoyi i Tanaki. Jeszcze chwilę temu zaspani ledwo wysiedli z busa, teraz jak zwykle wszędzie było ich pełno. Miała im to wyjaśnić, ale jej uwagę przykuł wybuch śmiechu. Kuroo wyglądał, jakby miał się zaraz zacząć tarzać po ziemi z tego rozbawienia.

– Nie, to zwykła wieża telefoniczna – wyjaśnił Kai z lekkim uśmiechem.

W końcu byli na przedmieściach Tokio, więc do wszystkich najważniejszych atrakcji mieli jeszcze kawałek drogi. To jednak nie przeszkadzało drużynowym rozrabiakom cieszyć się z samego faktu odwiedzin w stolicy, na który zasłużyli, zdając wszystkie egzaminy semestralne.

– Yo, Yuri! – zawołał do niej Kuroo znad ramienia Daichiego.

Pomachała mu, ale nie podeszła bliżej świadoma, że nie uniknie kapitana Nekomy w ciągu najbliższych godzin. Mimo to jeszcze przez chwilę wolała towarzyszyć Kiyoko i Yachi, która wciąż była odrobinę niepewna wobec tego wszystkiego. Pierwszoklasistka chciała im pomóc, ale problemy z kontaktami z chłopcami nadal utrudniały jej wypełnianie obowiązków. Na szczęście wciąż miała wsparcie starszych koleżanek, które nie wahały się dzielić z nią swoją wiedzą i doświadczeniem.

– Wydaje mi się, czy jesteście uszczupleni o kilka osób? – zapytał Kuroo, rozglądając się po drużynie Karasuno.

Daichi westchnął ciężko. Nie trudno było zauważyć nieobecności Hinaty i Kageyamy, którzy nie zaliczyli wszystkich przedmiotów i w tym momencie mieli właśnie pisać poprawki. Wicedyrektor zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami nie odpuścił im zajęć wyrównawczych w ten weekend ku zgrozie całej drużyny. Para pierwszaków zaczęła wręcz planować dostanie się do Tokio alternatywnymi sposobami za wszelką cenę, co z pewnością skończyłoby się źle dla wszystkich zainteresowanych, gdyby nie interwencja Tanaki, który dość trzeźwo przypomniał, że mają tylko po jednym przedmiocie do poprawy, co wciąż pozwala im na dołączenie do obozu.

Cała historia rozbawiła Kuroo, który należał do czołówki uczniów z dobrymi wynikami. W ten sposób w końcu dawał przykład reszcie drużyny, bo też nie byli na takim poziomie, by szkoła przepuszczała im niskie oceny z powodu treningów.

Zaraz też mina mu zrzedła, gdy usłyszał lament Yamamoto o kolejnej dziewczynie w Karasuno. Nekoma była jedyną drużyną na tym obozie bez menedżerki, co było dla asa dość sporą bolączką, a dla reszty siatkarzy powodem do rozbawienia jego zachowaniem.

– Nie zwracajcie na niego uwagi – rzucił Kuroo, machając na młodszego kolegę ręką. – Pokażę wam, gdzie śpicie. Jak się przebierzecie, zapraszam na salę.

Przy tym zupełnie pominął kwestię tego, że w Nekomie nie było dziewczyny, która chciałaby do nich dołączyć, a on sam pokpił sprawę, kiedy była jeszcze na to szansa. Teraz mógł rzucić Yuri tylko krótkie spojrzenie, na które w żaden sposób nie odpowiedziała.

Członkowie Karasuno nie potrzebowali dużo czasu na przygotowania. Zeszli na halę w dość bojowych nastrojach, chcąc poznać pozostałe drużyny uczestniczące w obozie. Przy okazji Kuroo wyjaśnił im panujące zasady – gra każdy z każdym i kara za przegrany set.

– Yuri! Kopę lat!

Uśmiechnęła się, rozpoznając głos Bokuto. Teraz wydawał się większy, choć szeroki, radosny uśmiech nie zmienił się ani odrobinę. Puścił piłkę, którą zdaje się zamierzał zaserwować, po czym pokonał dystans pomiędzy nimi, żeby ją przytulić. Yuri zaśmiała się rozbawiona entuzjazmem kapitana Fukurodani.

– Miło cię znowu zobaczyć, Bokuto – powiedziała.

– Kuroo mógł mi powiedzieć, że przyjeżdżasz – poskarżył się, patrząc na kapitana Nekomy. – Jak tylko temat schodzi na ciebie, to nabiera wody w usta, odkąd przeniosłaś się do Karasuno.

– A ciebie co to obchodzi? – mruknął Tetsuro. – Puść ją już, bo ją udusisz.

Bokuto spojrzał na wciąż rozbawioną Yuri, która poczuła się nieco zdeprymowana pod czujnym spojrzeniem Kuroo, a potem na przyjaciela i pokiwał głową z wiele mówiącą miną, jakby właśnie zrozumiał jakąś prawdę.

– Potem mi opowiesz, co odwalił – stwierdził zadowolony z jakiegoś powodu.

Zaraz też wrócił do przerwanej rozgrzewki. Yuri zachichotała. Nie znała zbyt dobrze Bokuto, to był raczej przyjaciel Kuroo, ale Kotarou zawsze w jakiś sposób potrafił poprawić jej nastrój i zarazić pozytywną energią.

– Czemu nie chwaliłaś się, że jednego z pięciu najlepszych licealnych asów też znasz? – zapytał Sugawara.

Yuri rozłożyła ręce z niewinną miną.

– Nie przyszło mi do głowy? – zasugerowała rozbawiona. – Poza tym dawniej Bokuto nie był aż tak dobry. Rozgrzejcie się dobrze. Nie chcemy kontuzji.

Członkowie Karasuno dość szybko zauważyli, jak wielka przepaść dzieli ich od pozostałych drużyn. Byli tu najsłabsi, a bez swojej osi ataku w postaci Kageyamy i Hinaty wydawali się zupełnie przeciętną drużyną. A przecież mieli w składzie świetnego libero, silnego asa i jednego z lepszych przyjmujących. Jednak to wciąż wydawało się za mało na pozostałe drużyny, poczynając od Fukurodani z Bokuto na czele.

Yuri obserwowała kolejne starcia z uwagą. Na szczęście nie widziała zniechęcenia w siatkarzach z Karasuno, choć musieli być naprawdę zmęczeni odpieraniem kolejnych ataków. Woli walki nie można było im odmówić. Po każdym utraconym punkcie stawali się jeszcze bardziej głodni sukcesu, przekuwając to w kolejną szansę do ataku.

– Shoyo nie przyjedzie? – zapytał Kenma.

Nekoma miała właśnie przerwę pomiędzy setami, więc postanowił odciągnąć przyjaciółkę na chwilę od obserwacji meczu przeciwko Shinzen. Przy okazji miał okazję trochę odetchnąć, bo jednak nie posiadał takich zasobów energii jak większość siatkarzy. Samo to, że dał się wyciągnąć na obóz, było już sukcesem pokazującym, że jednak trochę mu na tym wszystkim zależy.

– Mają do nas dołączyć, jak tylko zaliczą poprawę – odparła.

– Kageyama nie wyglądał na takiego, co ma problemy z nauką – dodał Yaku, który również do nich dołączył.

Yuri zdziwiła się tylko troszeczkę. Bardziej spodziewała się atencji Kuroo, by zachować pozór, że nic się nie zmieniło. Za to obserwował ich z lekkiego oddalenia. Nie to, żeby narzekała. Z Morisuke w maju nie miała okazji porozmawiać na spokojnie, choć akurat po nim nie widziała, żeby miał jej za złe, że przeniosła się do Karasuno.

Roześmiała się na uwagę libero Nekomy.

– Z tego, co wiem, to ma spore problemy z nauką. Wszystko, co nie jest związane z siatkówką, szybko znika mu z głowy – wyjaśniła. – Przez ostatnie tygodnie i tak się pilnie uczył pod jarzmem Keia i z pomocą Hitoki.

– Widać nowa menedżerka od razu miała pełno roboty – stwierdził Yaku.

– Nie tylko my mamy nowych ludzi w składzie – odparła Yuri, wskazując na wysokiego, jasnowłosego chłopaka, który dość uważnie obserwował Karasuno, odkąd tylko przyjechali.

– To Lev – wyjaśnił Kenma.

– Pisałeś mi o nim. Wciąż widać, że ma sporo braków.

Kozume skrzywił się niezauważalnie. Już w kwietniu opisywał Yuri, jak to wszyscy w drużynie uparli się, żeby zaczął z nim współpracować, choć zupełnie im to nie wychodziło. Kenma próbował różnych wystaw, lecz Lev wiecznie pudłował. Do tego drażnił wszystkich swoją pewnością siebie, że zostanie nowym asem Nekomy. Dopiero niedawno godziny treningów zaczęły owocować, choć nadal Haiba był ledwo laikiem siatkarskim.

– Nie chcę nawet pamiętać początków – jęknął Kenma. – To było straszne. Jest jeszcze gorszy niż Shoyo.

Yuri zachichotała. Ciężko było zaprzeczyć, że Hinata wciąż miał sporo braków w podstawach. Widziała, że trener Ukai chciał jak najlepiej wykorzystać jego potencjał jako wabika, przez co trochę nie pozwalał mu na uzupełnienie umiejętności. Czas treningów mimo wszystko był dość ograniczony przez szkołę i inne obowiązki nastolatków.

Nie spodziewała się, że Lev do nich podejdzie. Z bliska Yuri upewniła się, że był nawet wyższy od Kuroo, czego nie można było łatwo stwierdzić, kiedy non stop poruszali się na boisku. Poczuła się też z tym nieco niekomfortowo, choć w przeciwieństwie do kapitana Nekomy Haiba budową ciała przypominał Tsukishimę, przez co atakujący przeciwników z pewnością mieli myśl, że mogą mu połamać te cienkie ręce w czasie meczu.

– Jesteś tą tajemniczą Yuri, która złamała serce naszemu kapitanowi – odezwał się, wciąż przyglądając się dziewczynie.

Na szczęście oba sety wciąż jeszcze trwały, dzięki czemu słowa Haiby nie dotarły do całej reszty. Yuri zaś przez pierwsze parę sekund nie wiedziała, co ma odpowiedzieć.

– Lev! – warknął Yaku.

Doskonale pamiętał to głupie pytanie pierwszaka sprzed tygodni, czemu pomimo popularności w szkole Kuroo z nikim się nie spotyka. Już wtedy kazał mu na ten temat nie wspominać, a jednak Haiba jak zwykle zrobił po swojemu. Miał mu jeszcze przyłożyć, ale wtedy odezwała się Yuri:

– Ktoś mnie tu chyba demonizuje. – Zaśmiała się i chyba tylko Kenma zauważył, że był to sztuczny gest, by tylko ukryć emocje. – Ale wprowadzono cię w błąd, Lev. Co najwyżej ubodłam zawyżone ego waszego kapitana. Na mojej przeprowadzce do Miyagi stracił tylko kogoś, komu mógł truć o siatkówce. Mała strata.

Rozłożyła ręce, po czym ruszyła do swojej drużyny, która właśnie skończyła starcie z Shinzen. Kenma spojrzał na Kuroo, który przysłuchiwał się wymianie zdań, ale nic nie powiedział. Zresztą nietrudno było zauważyć, że Yuri ignoruje jego istnienie, skupiając się głównie na Karasuno. Niby nic zaskakującego, a jednak mogło być niepokojące dla osób, które wiedziały o napiętej sytuacji pomiędzy tą dwójką.

Nie tylko Yaku strofował Leva za jego nieprzemyślane słowa. Również Yamamoto dość ostro potraktował pierwszaka, który nie tylko nastawał na jego pozycję, ale też wprowadzał niepotrzebne zamieszanie w drużynie. A przecież Nekoma od maja doskonale wiedziała, że coś się działo pomiędzy ich kapitanem a menedżerką Karasuno. Nie mieli prawa się w to wtrącać.

Ostatni set tego dnia Karasuno w końcu wygrało. Głównie dzięki temu, że Hinata i Kageyama w końcu do nich dołączyli z pomocą Saeko Tanaki, która przywiozła pierwszoklasistów do samego Tokio. Ich dziwna krótka zaskoczyła pozostałe drużyny, choć w końcówce starcia siatkarze z Shinzen zaczynali nadążać za Shoyo. Yuri zauważyła, jak ich wabik milknie na koniec dnia – broń, dzięki której mógł walczyć na boisku, zaczynała wyślizgiwać mu się z dłoni i coś musiał z tym zrobić.

– Yuri, pogadamy? – zaczepił ją Kuroo, gdy sprzątali po kolacji.

– Co chcesz? – zapytała.

Kapitan Nekomy zrobił urażoną minę.

– Chyba tyle jesteś mi winna po tym wszystkim. Nie uważasz?

Yuri westchnęła. Nie łudziła się, że przez cały obóz uniknie interakcji z nim, choć zupełnie jej się to nie uśmiechało. Nie była przy tym pewna, czego miałaby oczekiwać. Nie wiedziała, czy wciąż był na nią zły za milczenie w sprawie przeprowadzki, skoro przez ostatnie tygodnie zachowywał się, jakby nic się nie wydarzyło. Z Kenmą też o tym nie rozmawiała, nie chciała go w to znowu mieszać. Wystarczy, że przez samą przyjaźń z obojgiem musiał uczestniczyć w tym wszystkim.

– W porządku. Możemy pogadać.

– Chodź. Nie będziemy przeszkadzać innym.

Nastolatkowie i tak zaczęli się już rozchodzić, by przed porą snu porozmawiać o głupotach albo jeszcze poćwiczyć w przypadku niektórych. W innych warunkach Yuri poznawałaby się lepiej z pozostałymi menedżerkami, ale Kuroo miał rację, jeśli mieli o tym porozmawiać, to najlepiej twarzą w twarz. Choć ciężko było przewidzieć, jak to się dla nich skończy.

Wyszli na zewnątrz. Zatrzymali się dopiero w otwartym łączniku pomiędzy głównym kampusem szkoły a salami treningowymi. Kuroo znał to miejsce doskonale, Yuri zresztą też z lat dziecięcych i z tego roku, który spędziła w Nekomie. Reszta nastolatków się tu nie zbliżała, trenerzy zaś pod wodzą Nekomaty usiedli wspólnie nad kieliszkiem sake.

Yuri usiadła na barierce wpatrzona w coraz ciemniejsze niebo. Kątem oka zobaczyła, jak Kuroo opiera się o filar tuż obok, pozostawiając pomiędzy nimi wolną przestrzeń. Żadne z nich nie było skore do zaczęcia rozmowy. Cisza zaczynała być niezręczna.

Kuroo kilkakrotnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale za każdym razem skrupulatnie przygotowana przemowa, jak to poczuł się zraniony i zły, uciekała mu. Zaczęło brakować mu odwagi, by wyjaśnić tę sprawę z Yuri. A przecież oboje tego potrzebowali. Był tego pewny. Bez tego nie było szansy, by uratować tę relację. Poza tym Tetsuro chciał o nią walczyć, skoro ta możliwość została na nowo mu podarowana.

– Nie przeproszę pierwsza – odezwała się Yuri.

Kuroo spojrzał na nią uważnie, lecz ona na niego nie patrzyła. Wyglądała jednak na pewną własnych słów. Tetsuro westchnął i odpowiedział:

– Naprawdę uważasz, że to w porządku? Bo ja wciąż nie wiem, czym sobie zasłużyłem na takie traktowanie z twojej strony, Yuriś.

Dopiero wtedy na niego spojrzała, a w jej zielonych oczach skrzyły się ogniki złości.

– Nie rób z siebie idioty, Kuroo – syknęła. – Poza tym ja też czuję się zdezorientowana twoim zachowaniem. Skoro jesteś zły, to co znaczyło to wszystko ostatnio? Jakby zupełnie nic się nie stało.

– To nie jest rozmowa na telefon – odparł. – Poza tym pamiętam, jak to się ostatnio skończyło.

Yuri odwróciła spojrzenie. Miał rację, ich ostatnia rozmowa przez telefon na ten temat skończyła się jeszcze gorzej. Czy mogła oczekiwać, że nie będzie się tego obawiał?

– Gdybym powiedziała ci o przeprowadzce, chciałbyś mnie powstrzymać – powiedziała.

– Oczywiście. Skoro było pomiędzy nami tak źle, powinnaś dać mi szansę to naprawić – odpowiedział. – Odsunęłaś się. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Nie miałem możliwości niczego zmienić. To nie fair, Yuri. Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty rzuciłaś mi przez telefon, że mnie nienawidzisz. Jak mam to rozumieć?

– Wszystkiego, co ciebie dotyczy – mruknęła. – Powiedziałam, że nienawidzę wszystkiego, co ciebie dotyczy. Nie przeinaczaj moich słów.

– Na jedno wychodzi – prychnął.

– Nie na jedno – oburzyła się.

– Na jedno, skoro zostawiłaś mnie bez słowa wyjaśnienia. Nie pozwoliłaś mi niczego zrobić i jeszcze wciągnęłaś w to Kenmę. Czemu nie możesz być ze mną szczera?

Yuri nie odpowiedziała od razu. Przygryzła wargę i dotknęła spinki, którą od niego dostała. Zawsze to robiła, gdy się czymś denerwowała i Kuroo zauważył to już dawno. Odwrócił się do niej i sięgnął ręką do ozdoby.

– Wciąż ją nosisz – zauważył.

– Lubię ją – szepnęła.

– Jest ode mnie – przypomniał.

– To nie ma znaczenia.

Chciała się odsunąć, ale nie za bardzo miała gdzie. Zeskoczenie z murka oznaczałoby zbliżenie się jeszcze bardziej do Kuroo, a na to nie była gotowa. W tym momencie dotarło do niej, w jak beznadziejną sytuację dała się wciągnąć. Przeklinała własne serce, które robiło, co chciało, nawet wbrew jej woli.

– Masz prawo być zły, że nic ci nie powiedziałam – odezwała się cicho. – Kenma chciał, żebym to zrobiła. Powiedział, że powinnam. Że jestem ci to winna.

– Więc dlaczego tego nie zrobiłaś? – zapytał.

– Nie chciałam ci nic mówić. Nie chciałam słuchać, jak próbujesz mnie przekonać do zmiany zdania, bo i tak niczego byś nie zmienił.

Na twarzy Kuroo zobaczyła, jak bardzo te słowa go zraniły. Nie mogła jednak kłamać, że jest inaczej. Gdyby o tym pisali albo rozmawiali przez telefon, z pewnością uniknęłaby wyjaśnień. Twarzą w twarz nie potrafiła go okłamać.

– Co zrobiłem źle, Yuri? – zapytał cicho. – Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś? Zaczęłaś się tylko odsuwać, aż w końcu całkiem zniknęłaś.

Hoshino otworzyła usta, ale nie wydała żadnego dźwięku. Nie potrafiła zmusić się do wyznania mu prawdziwego powodu, dla którego uciekła do Miyagi. Na domiar złego Kuroo nie odsunął się z powrotem. Zabrał rękę ze spinki, po czym obie wsunął do kieszeni dresów.

– Czemu nic nie mówisz? – zapytał. – Nie powiesz mi też, czemu pomimo niechęci do siatkówki zostałaś menedżerką Karasuno? Czy twoja niechęć była tylko na pokaz? Mogłaś zostać naszą menedżerką. Przecież Nekoma była twoim marzeniem – wyrzucił z siebie.

– Jeśli myślisz, że zaraz po przeprowadzce pobiegłam do klubu zostać drugą menedżerką, to zupełnie mnie nie znasz – syknęła. – I masz za wysokie mniemanie o sobie, sądząc, że zrobiłam ci tym na złość, Kuroo. Ja też jestem bezskrzydłym krukiem. Przegrańcem i nie mam siły naprawić tego, co zniszczyłam dawno temu. To był przypadek, ale teraz chcę zobaczyć, jak walczą o mistrzostwo. Nie ma innego powodu.

Tetsuro targała złość. Widział, jak Yuri unika głównego tematu, nie pozwalając mu niczego zrozumieć. A to było nie fair. Czemu odpychała wyciągniętą rękę na zgodę?

– Porozmawiaj ze mną – poprosił.

– Przecież rozmawiamy – odparła.

– Ale nie mówisz mi całej prawdy, przez co nic z tego nie rozumiem.

Yuri skrzywiła się.

– Jak zwykle nie dostrzegasz niczego, co nie wiąże się z siatkówką – prychnęła. – Ode mnie wymagasz szczerości, ale sam nie jesteś lepszy. Widziałam cię z Aiko tamtego dnia, gdy mieliśmy zjeść na dachu.

Odsunął się na krok. Od tamtego dnia wszystko zaczęło się pomiędzy nimi psuć. Yuri odzywała się do niego coraz rzadziej, była nieobecna myślami, gdy spędzali wspólnie czas. Miał nadzieję, że nachalność Aiko nie miała z tym nic wspólnego.

– Ja... – zaczął.

– Nie chcę słuchać twoich wymówek, Kuroo. Wtedy też nic nie powiedziałeś, więc sobie daruj. Gdybyś naprawdę tego nie chciał, wytłumaczyłbyś jej odpowiednio, by dała ci spokój. Ale podejrzewam, że łechtało to twoje ego, że w końcu jakaś dziewczyna traktuje cię poważnie. Szkoda tylko, że nie miałeś odwagi nam o tym powiedzieć, ale za to leciałeś z wymówkami.

– Mówiłem ci wtedy, że nic mnie nie łączy z Aiko – wyjaśnił. – Nie kłamałem.

– Odniosłam inne wrażenie. Więc teraz ja to powiem. Myślałam, że się przyjaźnimy, ale wygląda na to, że to było tylko moja wyobraźnia.

Miała dość tej rozmowy. Zeskoczyła z murku i ruszyła w drogę powrotną do sali, w której spały dziewczyny. Nie zareagowała, gdy ją zawołał. Nie chciała się z nim bardziej konfrontować. Obawiała się, że gdyby powiedziała o kilka słów za dużo, byłoby tylko gorzej. Poza tym to było głupie. Jak mogła oczekiwać czegokolwiek więcej po tylu miesiącach milczenia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top