Rozdział 22.

To nie koniec Walentynek. Czas, aby zawitały również do Karasuno^^ Potem niestety nie będzie już tak zabawnie.


Siatkarze z Karasuno nie mogli narzekać na nadmiar otrzymanych w Walentynki czekoladek. Nie byli już mistrzami, więc popularność zyskiwały pozostałe kluby. Jednak wciąż co poniektórzy członkowie budzili w dziewczynach szybsze bicie serc, co miało skutkować domowymi łakociami.

Yuri na chwilę opuściła salę, gdy Daichi nakazał sprzątanie sali przed porannymi lekcjami. Nikt nie zwrócił na to uwagi, zresztą menadżerki też miały swoje obowiązki do wykonania, a to siatkarze zobowiązani byli, by zostawić po sobie porządek.

– Chłopaki, chodźcie tu na chwilę! – zawołała po swoim powrocie.

Siatkarze zgromadzili się wokół menadżerek, po czym zostali przez Yuri obdarowani zwyczajnymi tabliczkami czekolady ku zaskoczeniu wszystkich. Noya wręcz podskoczył ze szczęścia, ale zaraz wyciągnął prezent z powrotem w stronę dziewczyny.

– Nie mogę tego przyjąć – oznajmił poważnie. – To by było nie fair.

Yuri uśmiechnęła się.

– To tylko wyraz przyjaźni i wdzięczności za wasz wysiłek na treningach – wyjaśniła. – Nie ma w tym nic romantycznego.

– Serce naszego naszego asa właśnie pękło z hukiem – stwierdził półgłosem Sugawara.

– Suga – jęknął Asahi, czerwieniąc się lekko.

Rozgrywający nie przepuścił ani jednej okazji, żeby wbić mu szpilę z tego powodu, a przecież tylko przyjaźnił się z ich drugą menadżerką. Czy naprawdę trzeba było mówić takie niepotrzebne rzeczy?

Noya tymczasem przez chwilę spoglądał na Yuri, po czym kiwnął głową na zgodę. Powstrzymał się przy tym przed zerknięciem na asa, o którym wiedział, że podoba mu się Hoshino. Chyba tylko dla dziewczyny nie było to tak oczywiste.

– W takim razie dziękuję – powiedział.

Zaraz też razem z Tanaką spojrzeli wyczekująco na Kiyoko.

– Nic dla was nie mam – oznajmiła spokojnie, co sprawiło, że opadły im skrzydełka.

Zaraz też Daichi przypomniał im, że mają nie spóźnić się na lekcje, więc najwyższy czas skończyć sprzątanie i pójść się przebrać.

Turniej prefekturalny nie nadszedł nagle, ale dni przygotowań minęły szybciej, niż się spodziewali. Karasuno nie należało do faworytów, zresztą sporo mówiło się o tym, że ktokolwiek trafi do finału, będzie musiał ulec Shiratorizawie. Obstawiano więc pozostałe miejsca, skoro zwycięzcę wszyscy znali. Choć oczywiście dzielenie skóry na niedźwiedziu mogło skończyć się dość zaskakująco.

Pierwszą rundę Karasuno przeszło, wygrywając dwa do jednego. Przeciwnik nie był ciężki, choć też nie należał do najłatwiejszych. Jednak tego samego dnia trafili na Technikum Date znane ze swojego doskonałego bloku, którym potrafili sprawić sporo problemów atakującym przeciwników. Od początku to Żelazna Ściana dyktowała warunki meczu. Raz za razem powstrzymywali Asahiego przed zdobyciem punktu, powiększając tym samym przewagę nad Karasuno. Nic, żadna taktyka, którą Kruki próbowały zastosować, nie zdawała egzaminu.

Noya doskoczył do piłki, wyciągając ramiona maksymalnie, jak mógł. Piłka odbiła się od jego dłoni po raz kolejny w tym secie. Chwilę wcześniej libero wybronił już kilka piłek po bloku, którym Date powstrzymywało Asahiego. Mimo to próbowali nadal, całą swoją nadzieję przekazując asowi.

Jednak tym razem Azumane stał w miejscu, nie zamierzając atakować. Suga poświęcił ułamek sekundy uwagi na zerknięcie na przyjaciela, po czym znów skupił się na wybronionej przez Noyę piłce i posłał ją na prawe skrzydło prosto do Daichiego. Blok przeciwnika jednak nie dał się zaskoczyć. Gwizdek oznajmił zdobycie punktu przez Date, drugi, dłuższy, koniec meczu. Żelazna Ściana zatriumfowała nad Karasuno, eliminując ich z turnieju.

Yuri obserwowała cały mecz z trybun. Zasady jasno mówiły, że tylko jedna menadżerka może towarzyszyć drużynie na boisku, więc nie protestowała. Zresztą oczywiste dla niej było, że to Kiyoko powinna być bliżej, w końcu była z nimi od samego początku.

Zaciskała palce na barierce z każdą chwilą coraz bardziej, choć nie czuła bólu protestujących na takie zachowanie dłoni. Ważniejsze było to, co działo się właśnie na boisku. A działo się źle. Każdy kolejny blok Date sprawiał, że sama czuła się tym przytłoczona, więc chłopakom musiało być wielokrotnie trudniej. Zwłaszcza Asahiemu. Przecież to as miał być osią ofensywy, w najtrudniejszych chwilach swoimi atakami przecierać szlak reszcie drużyny. A jednak im dłużej trwało starcie, tym jego skuteczność spadała. Yuri nie była zaskoczona, widząc, jak w końcu się poddaje w ostatniej akcji meczu. Blok Date kompletnie go złamał.

Gwizdek kończący mecz przyniósł jednocześnie ulgę, jak i więcej bólu. Ulgę, bo ta udręka już się skończyła. Nie będą już musieli skakać do każdej odbitej przez przeciwnika piłki, desperacko próbując odwrócić losy spotkania. Nie będą się już męczyć nieskutecznymi atakami z myślą, że Date i tak nie pozwoli im na zdobycie punktu. Bólu, bo Yuri nie potrafiła inaczej patrzeć na tę drużynę, która raz po raz próbowała wrócić do dawnej świetności, a wciąż byli tylko dawnymi mistrzami i bezskrzydłymi krukami.

Nie potrafiła ich w żaden sposób pocieszyć. Powiedzenie, że się starali, czy rozegrali dobry mecz, byłoby jak splunięcie im w twarze. Karasuno w ciszy opuściło Halę Sportową Sendai. Mogli tylko zaciskać ze złości zęby, bo przegrani głosu nie mieli.

Do szkoły wrócili w podłych nastrojach. Nikt nie miał ochoty rozmawiać na temat rozegranych meczy, bo porażka z Technikum Date boleśnie wbijała się w ich głowy. Daichi więc nikogo do tego nie zmuszał. Może należało odczekać parę dni, aż emocje opadną i wtedy wrócić do tematu.

Yuri i Kiyoko wyszły z sali wcześniej. Przebrane z klubowych dresów w mundurki zamierzały poinformować chłopaków, że się już zbierają, kiedy ze składzika usłyszały podniesiony głos Nishinoyi:

– Skąd masz to wiedzieć, póki nie spróbujesz?! Następnym razem mogło się udać! Walczyłem o tę piłkę, więc nie waż się poddawać!

Gniewnym słowom towarzyszył trzask drewna i odgłosy szamotaniny. Dziewczyny spojrzały po sobie, ale nie podeszły bliżej. Najwyraźniej pomiędzy członkami drużyny doszło do spięcia spowodowanego porażką.

– Noya! – Najwyraźniej Tanaka próbował uspokoić przyjaciela, ale Yuu wciąż kipiał złością.

– Jestem libero! Filarem obrony! I całej drużyny! Tylko sam nie mogę zdobywać punktów. – W końcu opadła z niego wściekłość, choć wciąż nie ukrywał rozgoryczenia. – Nie wolno mi atakować. I nie mam najmniejszego zamiaru winić tych, którym nie wychodzi atak. Ale nie wybaczę komuś, kto się po prostu poddaje.

Chwilę później pomimo wołania Tanaki Asahi wyszedł ze składziku ze wściekłą, rozgoryczoną miną. Gdy zauważył dziewczyny, potrafił tylko odwrócić spojrzenie i przyspieszyć, by opuścić salę, nim ktokolwiek spróbuje go jeszcze zatrzymać.

Cisza w sali klubu siatkówki aż biła po uszach. Kiyoko patrzyła na Yuri, która zagryzła wargę, choć nawet tego nie zauważyła. Żadna z nich jednak się nie odezwała, po prostu ruszyły w drogę powrotną do domów, mając nadzieję, że gdy emocje opadną, wszystko da się naprawić.


Yuri: Date nas rozgromiło. Chłopaki są w rozsypce, a ja nie mam pojęcia, co powinnam im powiedzieć. Chyba żadna ze mnie menadżerka...

Kenma: Wsparcie a pocieszenie to chyba nie zawsze to samo

Yuri: Myślisz?

Kenma: Nie wiem. Nie lubię przegrywać, ale nie rozpaczam po każdym przegranym meczu, więc nie do końca rozumiem te emocje

Yuri: A gdybyś był na moim miejscu, co byś im powiedział?

Kenma: Zrobiłbym coś, żeby pokazać, że świat się nie zawalił. Kuro potrafi się długo dąsać, ale nigdy nie odmawia, kiedy proponuję mu grę. No i potem znów idzie na trening. Ale nie wiem, czy Karasuno działa w ten sam sposób


Następnego dnia Asahi nie zjawił się na treningu. Poranny został odwołany, ale już na tym popołudniowym nie sposób było tego nie zauważyć. Daichi spojrzał na Yuri, która pokręciła tylko głową. Azumane nic nie wspominał w czasie drogi do szkoły, choć wciąż wydawał się przybity przegraną, za którą wziął pełną odpowiedzialność.

Zresztą nie tylko on czuł się winny. Sugawara nie tryskał zwyczajową energią, choć nie odezwał się słowem na temat meczu z Date. Za to twarz Nishinoyi wciąż była ściągnięta w gniewie i uporze, co nieobecność asa tylko pogłębiło. W takich warunkach trening nie będzie zbyt efektywny.

Dość szybko dotarło do nich, że Asahi nie zamierza wrócić do drużyny. Zresztą po jego kolejnej kłótni z Nishinoyą drużyna straciła również libero, który został zawieszony przez wicedyrektora za wszczynanie bójek i agresywne zachowanie na najbliższy miesiąc. Karasuno dawno nie było w tak głębokim dołku, a to jedynie sprawiło, że przestali z takim entuzjazmem podchodzić do treningów.

Po zakończonych lekcjach Yuri skierowała się do szkolnej bramy, zamiast do sali siatkarzy. Wiedziała, że Daichi i Suga z pewnością liczyli, że to jej uda się ściągnąć Asahiego z powrotem. Jednak nie była do tego przekonana. Wciąż jednak czuła potrzebę porozmawiania z asem, który unikał jej od feralnego meczu. Nawet w klasie wydawało się, że próbował zniknąć jej sprzed oczu.

Dogoniła go na wysokości sklepu "Pod pagórkiem" i zrównała z nim krok.

– Asahi.

Zerknął na nią, ale zaraz odwrócił spojrzenie. Chciał przyspieszyć, ale Yuri mu na to nie pozwoliła, łapiąc go za łokieć.

– Nie uciekaj przede mną – poprosiła.

Nie do końca wiedziała, jak go powstrzymać, gdyby jednak nie chciał z nią w ogóle rozmawiać. Wiedziała, że unikał również pozostałych członków drużyny, choć nikt z nich nie próbował go zmusić do powrotu do klubu po tym, jak Noya został zawieszony. Wciąż go jednak potrzebowali.

Azumane nie uciekł. Zatrzymał się i spojrzał na Yuri. Było mu głupio przed dziewczyną, że tak stchórzył przeciwko Date. Przy tym przeklinał w myślach przyjaciół, którzy doskonale znali jego słabość względem Hoshino. Nic to, że nie zamierzał robić z tym czegokolwiek.

– Możesz powiedzieć Daichiemu, że nie wracam do klubu – oznajmił.

– Nie przyszłam, żeby cię przekonywać do czegokolwiek – odparła. – Choć sam powinieneś porozmawiać z Daichim, skoro postanowiłeś odejść z drużyny. Odchodzenie bez słowa jest raczej kiepskim pomysłem – dodała z odrobiną autoironii.

Sama nie powiedziała o przeprowadzce Kuroo, co tylko pogorszyło stosunki pomiędzy nimi, a jeszcze naraziła tym Kenmę na awanturę. Nie chciała, żeby Asahi powtarzał jej błędy.

Azumane spojrzał na nią ze zdziwieniem. Nie spodziewał się takiej deklaracji. Zaraz westchnął i skierował się na jeden z pagórków, który musieli minąć w drodze do szkoły. Yuri podążyła za nim. Usiedli na pierwszej w tym roku trawie.

– Wybacz – odezwał się pierwszy. – Sądziłem, że opuściłaś trening, żeby zaciągnąć mnie tam z powrotem.

Yuri uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Z pewnością Daichi i Suga też tak myślą – odparła. – Może nawet widzą we mnie ostatnią szansę, żeby sprowadzić cię z powrotem do drużyny. Ale nie zrobię tego wbrew twojej woli, Asahi. Jednak nie pozwolę, żeby siatkówka odebrała nam naszą przyjaźń – zadeklarowała. – Dlatego nie uciekaj przede mną więcej.

– Jest mi wstyd. Powiedziałem straszne rzeczy Nishinoyi. Do tego zawiodłem w tamtym meczu. Co ze mnie za as, skoro nie zdobywam punktów w trudnej sytuacji? Stchórzyłem.

Yuri patrzyła na niego i widziała odbicie samej siebie sprzed roku. I z wcześniej. Wiedziała, oboje kochali siatkówkę, a ta postawiła przed nimi wysokie wymagania. Pozwolili się złamać, pozwolili strachowi przejąć stery. A przecież nie powinno tak być.

– Ja też wiem, jak trudna potrafi być miłość do tego sportu – powiedziała cicho. – Choć wkładamy w to duszę, siatkówka nie odwzajemni się tym samym. Nie zawsze. Wiem, jak to jest bać się kolejnej porażki, kiedy stoisz przed tak wysokim murem, że nie widzisz, co jest z drugiej strony siatki. W takich chwilach naprawdę jej nienawidzę, bo to tak bardzo boli. Właśnie dlatego nie mam żadnego prawa, by mówić ci, żebyś wrócił do drużyny. Nie, kiedy czujesz się tak paskudnie.

Asahi nie zapytał, skąd zna to uczucie. Yuri dość niechętnie dzieliła się swoimi perypetiami z siatkówką, twierdząc, że nie ma do niej talentu i zna jedynie teorię. Jednak jej słowa potwierdzały, że było inaczej. Cokolwiek stało się w przeszłości, Hoshino wciąż nie potrafiła się z tym pogodzić.

Siedzieli tak jeszcze przez jakiś czas, po czym bez słowa ruszyli do domu. Następnego dnia Yuri nie przyszła na poranny trening, na popołudniowym też się nie pojawiła. Wróciła do domu z Asahim, rozmawiając o głupotach.

Daichi zaczaił się na nią w pobliżu klasy na przerwie obiadowej. Widział, jak Yuri wychodzi, by kupić sobie coś do zjedzenia, więc czekał na jej powrót. Za Azumane już nawet nie próbował chodzić, ale nieobecność drugiej menadżerki była nieco zaskakująca.

Nie uciekła pod jego poważnym spojrzeniem. Wciąż ze słodką bułką w dłoni stanęła naprzeciwko kapitana drużyny, czekając, aż się odezwie.

– Wszystko w porządku? – zapytał.

– Mówiłam wam, że nie zostanę na zawsze. Chociaż głupio było przyjść powiedzieć wam o tym po tych ostatnich wydarzeniach. Miałam nadzieję, że słowo przekazane przez Kiyoko wystarczy.

Shimizu oczywiście wiadomość przekazała. I chyba właśnie dlatego Daichi pofatygował się do Yuri osobiście.

– Jesteś tego pewna?

– Nie mam serca zmuszać go do zmiany decyzji, a ja w sumie nienawidzę siatkówki. Nie mam tyle siły, by towarzyszyć wam w porażkach, a bycie przy was tylko wtedy, gdy wygrywacie, wydaje się wystarczająco żałosne, żebym odpuściła tę opcję. Wybacz, Daichi.

– Cóż, mogłem się tego spodziewać. Miej na niego oko.

Yuri patrzyła, jak Sawamura odchodzi. Poczuła smutek, bo jednak pokochała drużynę Karasuno. Tylko czy miała prawo w niej być, skoro tak łatwo wracała do niej nienawiść wobec siatkówki? Nie była co do tego pewna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top