Rozdział 18.

Miało nie być jeszcze przez chwilę, ale uznajmy to za prezent. Czas na pojawienie się pewnego wesołego trio^^ Choć wciąż jeszcze siedzimy bardziej w kocurowych klimatach. Ale już niedługo się to zmieni^^

Kwiecień minął szybko, pierwsze tygodnie maja też nie przyniosły żadnych zaskakujących zdarzeń. Yuri przyzwyczaiła się do nowej szkoły i miasta, w którym wciąż odkrywała nowe miejsca. Nie miała też problemu z nawiązaniem nowych znajomości, choć pytana o powód przenosin kłamała, że chodziło o pracę rodziców. Tak było dużo łatwiej zapomnieć o tak nieprzyjemnej ostatniej rozmowie z Kuroo.

Dała się ponieść emocjom, choć nadal uważała, że chłopak zasłużył sobie na tak ostre słowa. Przez cały ostatni rok nie zrobił nic, żeby poprawić stosunki pomiędzy nimi, wręcz przeciwnie zachowywał się jeszcze gorzej i Yuri nie potrafiła tego znieść. W Karasuno chociaż nie słyszała na każdym kroku o przeklętej siatkówce. Mogła wszystko zacząć od początku i zamierzała skorzystać z tej szansy.

Po drodze z zajęć zrobiła zakupy. Zrobiło się już całkiem ciepło, przez co w marynarce mundurka było jej już za gorąco, a nie mogła jej ściągnąć przez zajęte ręce. Z ulgą weszła więc do pustego mieszkania, siatki upuściła delikatnie na podłogę i z radością zrzuciła z siebie wierzchnie ubranie.

– Wróciłam – mruknęła sama do siebie, bo przecież mieszkała sama.

Wciąż nie mogła się do tego przyzwyczaić, że nikt na nią nie czeka po szkole. Cisza mieszkania przytłaczała, choć była ceną, którą Yuri zamierzała zapłacić za swoją decyzję. Chociaż to nadal trochę bolało, bardziej niż obowiązek samodzielnego sprzątania i gotowania.

Yuri: Tęsknię za Tokio

Kenma odpisał jej dopiero późnymi wieczorem. Nic nowego. Nekoma, treningi i Kuroo zajmowały mu całkiem sporo czasu. Nie zamierzał jednak zrezygnować z przyjaźni z Yuri, która tęskniła za nim każdego dnia. Samotne granie w gry nie było tak zabawne bez przyjaciela u boku.

Kenma: Chcesz wrócić?

Yuri: Nie

Yuri: Ale tęsknię. Moglibyśmy teraz grać

Kenma: Jest późno, a jutro szkoła. I to nie moje słowa

Yuri uśmiechnęła się pod nosem. Kenma był na tyle taktowny, by nie wspominać za dużo o Kuroo w ich rozmowach. Nie potrafili jednak tego całkiem uniknąć, bo Tetsuro wciąż stanowił ważną część ich życia.

Yuri: Jeszcze żebyś się przejmował ;P Ile leveli dzisiaj wbiłeś?

Kenma: Trzy, ale użerałem się długo z jednym potworem. No i mieliśmy dzisiaj trening

Yuri: Przyzwyczaiłeś się już do nowej drużyny?

Kenma przez dłuższą chwilę nie odpisywał, co mogło oznaczać, że gra go pochłonęła. Yuri zagrzała wodę na herbatę i sięgnęła po powieść, którą ostatnio czytała, skoro udało jej się już uporać z nauką.

Kenma: Jest gość, którego nie znoszę

Nie była zdziwiona, że Kozume nie dogadywał się z członkami klubu. Nie należał do osób, które szukały towarzystwa, wręcz przeciwnie, a siatkówka jednak wymagała współpracy z innymi. Yuri to odrobinę bawiło, że mimo swej natury Kenma nie zrezygnował z klubu, ale wiedziała też, ile frajdy sprawia mu dzielenie zainteresowań z przyjacielem.

Yuri: Opowiesz coś więcej?

Kenma: Robi sobie dodatkowe treningi, twierdząc, że to kwestia odwagi, a mnie czepia się, że jestem tchórzem. Nie żeby jego zachowanie przynosiło nam dodatkowe punkty. Jeszcze to mnie się oberwało, że mam współpracować

Yuri potrafiła wyobrazić sobie minę i ton przyjaciela. Opisany przez niego siatkarz był jego zupełnym przeciwieństwem, więc nic dziwnego, że nie zapałali do siebie sympatią.

Yuri: Może jest bardziej zaangażowany

Kenma: Oczywiście, że jest! Ale co to zmienia?

Yuri: Jestem pewna, że jakoś się dogadacie. Przynajmniej na boisku. Zresztą, jak zauważy, jak dobrym jesteś rozgrywającym, na pewno trochę spuści z tonu

Kenma: Zaczynam żałować, że dałem się w to wkręcić

Yuri: Kenma, początki zawsze są trudne

Yuri: Ale jeśli naprawdę chcesz przestać grać, nie będę Cię powstrzymywać. Bądź po prostu tego pewny

– Uwaga!

Yuri odwróciła się na wołanie i odchyliła tak, że piłka jedynie musnęła jej policzek. W jej stronę biegło już trzech chłopaków z zatroskanymi minami. Kojarzyła tylko jednego, z przydługimi, brązowymi włosami. Chodziła z nim do jednej klasy.

– Nic ci nie jest? – zapytał nieco spanikowany, oglądając ją ze wszystkich stron.

Yuri wyszła ze stuporu i uśmiechnęła się lekko. Nie sądziła, że ktoś o takich wymiarach może być tak bardzo przerażony. W końcu słyszała już plotki, jakoby Asahi Azumane powinien już dawno skończyć szkołę, a wciąż siedział w drugiej klasie.

– Jest w porządku. Piłka tylko mnie musnęła – odparła.

– Na pewno?

– Tak, na pewno.

Cofnęła się o krok trochę speszona jego zachowaniem, co nie uszło pozostałej dwójce. Pociągnęli go do tyłu.

– Wybacz mu – odezwał się ten z jasnymi włosami. – Jest wielki, ale ma pluszowe serduszko.

– Suga – mruknął Azumane.

– Taka prawda – odparł trzeci z siatkarzy.

Yuri zaśmiała się mimowolnie i sięgnęła po piłkę. Trochę przypominało jej to pierwsze spotkanie z Kuroo i Kenmą, ale zaraz wyrzuciła tę myśl z głowy. Od siatkarzy z Karasuno zamierzała trzymać się z daleka.

– Nic mi nie jest – zapewniła, podając piłkę Azumane. – Pójdę już.

Słyszała, jak chłopcy rozmawiają pomiędzy sobą, jednak nie przysłuchiwała się temu. Nie miało to znaczenia. Zresztą już zauważyła, że ta trójka bardzo często spędza w swoim towarzystwie czas wolny pomiędzy lekcjami, nie tylko na treningach. Właśnie dlatego wolała trzymać się na dystans, bo ich dyscyplina tylko niepotrzebnie otwierała gojące się rany na jej duszy.

Poranne rozmowy uczniów wyjątkowo nie dotyczyły obejrzanych poprzedniego dnia programów telewizyjnych, ale rozpoczętych eliminacji do InterHigh. Drużyna Karasuno poradziła sobie całkiem nieźle w pierwszym meczu, drugi jednak przegrała. Sporo komentarzy było pełnych rozczarowania, że drużyna nie potrafi się podnieść po upadku, zrezygnowania, że już zawsze tak będzie. Yuri słuchała tego z umiarkowanym zainteresowaniem, choć widok przygnębionego porażką Azumane trochę ją zabolał. A przecież nawet się nie znali.

Odruchowo sięgnęła po telefon, by spojrzeć na ostatnią wiadomość od Kenmy.

Kenma: Niech te eliminacje już się kończą. Chcę grać.

Tak różne spojrzenia na licealny turniej, że trochę ją to bawiło. Oczywiście wiedziała, że Kozume nie zależy aż tak na wyniku, choć nie zamierzał odpuścić w ani jednej minucie meczu. Po prostu nie lubił się męczyć. A że Kuroo z pewnością ograniczył mu gry, to cierpiał podwójnie.

Zaraz też odrzuciła od siebie te myśli. To nie tak, że tęskniła za ciągłym gadaniem o zbliżających się eliminacjach, próbami zaciągnięcia jej do ćwiczeń i całą resztą z tym związanej. Czuła ulgę, że nie musi się tym przejmować. A jednak nie potrafiła jakoś zignorować samego faktu nadejścia tych dni. Chyba za mocno w niej to siedziało.

– Yuri, a jak ty spędzasz wakacje? – zapytała Miwa, obracając się do koleżanki.

Hoshino zastanowiła się.

– Prawdopodobnie spędzę je u rodziny – odparła dość ogólnie.

Nie miała jeszcze pewności, czy całe lato spędzi w Tokio. Owszem, rodzice z pewnością tego oczekiwali, do tego chętnie zobaczy się z Kenmą. Jednak nie miała zupełnie ochoty narażać się na spotkanie z Kuroo, nie mając pojęcia, jak chłopak mógłby się zachować. Co prawda przestał pisać i dzwonić, nawet chyba za bardzo nie przypominał o temacie Kenmie, ale wolała nie ryzykować, że zacznie się awanturować.

Jednak całkiem samotne wakacje też jej nie kusiły. Letnie prace skończy w ciągu tygodnia, a przez resztę czasu będzie musiała znaleźć sobie jakieś rozrywki.

– Ale jak będziesz tutaj, będziemy mogły wyjść na zakupy i festiwal w świątyni – stwierdziła Miwa. – Jest sporo rzeczy, które możemy tu robić.

– Dam wam znać – zgodziła się Yuri.

Może jednak pozostanie w Miyagi nie będzie takim złym pomysłem?

Kenma: Przyjeżdżasz do Tokio na wakacje?

Yuri: Pewnie nie na długo.

Kenma: Mamy sporo obozów

Yuri: Nie powinieneś być zdziwiony. Grupa Fukurodani działa dość prężnie

Kenma: Nie chce mi się

Yuri: Zawsze możesz udawać, że jesteś chory

Kenma: Myślisz, że Kuro na to pójdzie?

Yuri: Możesz spróbować

Kenma: Namawiasz mnie do złego

Yuri: Jedynie przedstawiam możliwości ;P

Yuri: Postaram się przyjechać tak, żebyśmy mogli pójść na ciastko

Kenma: Nie przekupisz mnie ciastkiem

Nie sądziła, że powrót do Tokio będzie taki trudny. Nie było jej raptem cztery miesiące w rodzinnym domu, a miała wrażenie, że wszystko się zmieniło. Do tego mimowolnie tęskniła do poprzednich wakacji, które spędzali we trójkę, nim wszystko zrobiło się skomplikowane. Chciała wyjść z domu na pobliski plac zabaw, spotkać Kuroo i Kenmę, spędzić z nimi czas.

To było niemożliwe. Sama to zepsuła, głupio zakochując się w chłopaku, w którym wielu rzeczy nie znosiła. To wszystko zmieniło, choć próbowała zachować ich stosunki w poprzednim stanie. Nie udało się. Każdego dnia sama obecność obok Kuroo bolała, a świadomość, że i tak przegra z siatkówką, sprawiła, że nawet nie próbowała o to walczyć. To chyba musiało się tak skończyć. Sama to na siebie sprowadziła i nie miała prawa narzekać, że teraz cierpi.

Z Kenmą wybrali się do parku niedaleko Nekomy. Nie mieli specjalnych planów, zresztą dość szybko znaleźli nieco odludny zakątek skryty w cieniu drzew. Siedzieli, rozmawiali, Kozume grał, a Yuri czytała książkę. Było tak jak zawsze, a jednak kompletnie inaczej. Nikt ich nie odciągał od tych zajęć, żeby się trochę poruszać, choć żadne z nich nie miało na to zbytniej ochoty. Więcej też milczeli, nikt nie trajkotał im nad głowami.

– Przepraszam, Kenma – odezwała się w pewnym momencie Yuri, zamykając książkę.

Chłopak spojrzał na nią znad konsoli, ale nie przerwał gry. Potrzebował jeszcze chwili, by skończyć rozgrywkę, choć nie zamierzał w ten sposób ignorować przyjaciółki. Zresztą dziewczyna doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wstrzymała się z resztą słów do momentu, aż uwaga Kozume zostanie skierowana jedynie na nią.

– Tak naprawdę to wszystko moja wina – dodała w końcu. – Wszystko zepsułam i choć nie chciałam mieszać cię w nasze konflikty, to i tak to mimowolnie zrobiłam. Masz prawo być zły.

– Nie jestem – odparł. – Nic złego przecież nie zrobiłaś.

Yuri uśmiechnęła się smutno. Wiedziała, że Kenma nie kłamał, to nie było w jego naturze. Mógł przemilczeć wiele, ale brzydził się oszustwem.

– Kuro jest zły, bo żaden z nas cię nie zatrzymał – kontynuował. – Tak sądzę. Myśli, że gdybym powiedział mu wcześniej o twojej przeprowadzce, przekonałby cię, żebyś tego nie robiła. Przy tym nie byłby do końca szczery.

– Co masz na myśli? – zapytała.

– Nie powiedziałby ci głównego powodu. Tak jak ty nigdy nie powiedziałaś mu o swoim głównym powodzie, który pchnął cię do przeprowadzki.

Yuri nie do końca rozumiała, co Kenma miał na myśli. Wiedziała, że to niemożliwe, by w pełni zapomniała o Kuroo, musiałaby się odciąć również od Kozume, czego nie zamierzała robić. Jednak chciała dać sobie szansę na nowy początek. Przecież nie mogła wciąż rozpatrywać własnych porażek.

– Chyba po prostu wciąż jesteśmy dzieciakami – przyznała. – Może dziadek miał rację, że unikam konfrontacji. Jestem tchórzem. Przepraszam, że cię w to wciągnęłam, Kenma.

– Jesteśmy przyjaciółmi, Yuri. Ty i ja, ja i Kuro. Choćbyście się bardzo starali, i tak będę w to wplątany. Nie chcę tylko, żebyście byli smutni.

Yuri uśmiechnęła się na to proste wyznanie. Kenma zwykle miał problem z uzewnętrznianiem własnych uczuć i emocji, raczej unikał konfrontacji. Poznała go jednak całkiem dobrze, więc wiedziała, że te słowa oznaczają troskę. Z ich trójki to Kozume zachowywał się najbardziej dojrzale.

Telefon Kenmy zasygnalizował przyjście nowej wiadomości. Chłopak zerknął na ekran, ale nic nie powiedział. Cisza jednak wystarczająco wiele powiedziała Yuri.

– Kuroo – stwierdziła.

– Pyta, gdzie jestem. Nie powiedziałem mu, że przyjechałaś na wakację.

Była mu za to wdzięczna, bo też nie wiedziała, jak Kuroo zareaguje. Zaprzestał prób kontaktu po tamtej kłótni przez telefon, ale czy nie kusiłoby go, gdyby wiedział, że Yuri znów jest na wyciągnięcie ręki? Czy może pokazałby swoją złość? Nie była gotowa na tę konfrontację. Było stanowczo za wcześnie.

– Co zamierzasz mu napisać? – zapytała.

– Nie wiem.

– Kenma, obiecaj mi, że nie będziesz kłamać ze względu na mnie.

Spojrzał na nią uważnie. Wiedział, że gdyby napisał Kuroo, że jest z Yuri, wielce prawdopodobne by było, że przyjaciel próbowałby do nich dołączyć. A to skończyłoby się pewnie awanturą albo ucieczką Yuri. Jednak żadna wymówka w jego przypadku nie byłaby zbyt wiarygodna.

– Napiszę mu, że jestem zajęty i zobaczymy się później – uznał.

– Będzie dopytywał – przypomniała. – Po prostu wracajmy. Mnie i tak czeka spotkanie z dziadkiem, a jutro wracam do Miyagi. Nic tu po mnie.

Kenma jedynie pokiwał głową na zgodę. Z tyłu głowy zagnieździła mu się irracjonalna myśl, że nie chce, żeby Yuri wyjeżdżała. Nie mógł jej jednak tego powiedzieć. Wciąż mogli grać online, rozmawiać ze sobą przez telefon i pisać o każdej porze dnia i nocy. Przyjaciółka go nie zostawiła. A jednak to nie było to samo. Czy dorosłość musiała oznaczać godzenie się z rozstaniami?

Jak się spodziewali, Kuroo zadawał dość sporo pytań o niespodziewany wypad Kenmy. Ten jednak zignorował ciekawość przyjaciela i jedynie ustalił z nim miejsce spotkania. Chciał przy tym odprowadzić Yuri do domu, ale ta tylko się uśmiechnęła.

– Nie przejmuj się mną. On też cię przecież potrzebuje – oznajmiła spokojnie.

– A ja potrzebuję was obojga – mruknął Kenma. – Nie chcę wybierać.

– I nie musisz – zapewniła. – Wciąż jesteśmy przyjaciółmi i możesz na mnie liczyć. Nawet gdybym musiała przez to wracać do Tokio z Miyagi, żeby cię wesprzeć. A wieczorem możemy zagrać.

Kenma tylko kiwnął głową. Rozdzielili się niedaleko placu zabaw, na którym się poznali i spędzili wiele godzin, nim wszystko zaczęło się psuć. Zresztą to tam Kenma umówił się z Kuroo. Yuri obrała dłuższą drogę, by nie wpaść przypadkiem na starszego z siatkarzy. Może pewnego dnia będą umieli porozmawiać bez emocji, jednak to zdecydowanie nie był ten dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top