Rozdział 15.

Dobra, czas wracać z tego pisarskiego marazmu. A może w zamian dostanę też rozdział do przeczytania. Sei-chan, ociągasz się, mała^^ Dobra, a teraz poważnie, bo pojawia się rywalka.


Yuri z zaskoczeniem przyjęła obecność Yaku w klasie tego ranka. Przez ostatnie dwa dni drużyna siatkówki uczestniczyła w eliminacjach do Turnieju Wiosennego. Podeszła do libero z niepokojem wypisanym na twarzy.

– Yaku, co ty tu robisz? – zapytała.

Morisuke odwrócił się do dziewczyny i uśmiechnął z zakłopotaniem. Było w tym geście sporo smutku i frustracji.

– Odpadliśmy – wyznał wprost, po czym zrozumiał, że coś jest nie tak. – Kuroo z tobą nie przyszedł do szkoły?

– Nie czekałam na niego. Nic mi nie powiedział – odparła.

Yaku zamyślił się na chwilę.

– Rzeczywiście był jakiś nie w sosie wczoraj po powrocie. Myślisz, że w ogóle dzisiaj nie przyszedł? Nie mieliśmy rano treningu, dopiero jutro wracamy na salę.

Yuri pokiwała głową. Nie wiedziała, co o tym sądzić. Kuroo zawsze chwalił się wynikami meczy, potrafił też przyznać się do porażki, a jednak z jakiegoś powodu o niczym jej nie powiedział. Czy Kenma też nie został poinformowany?


Yuri: Słyszałam od Yaku o meczu. Przykro mi.


Odpowiedzi nie było. Yuri czekała, nie zamierzała na siłę wyciągać z Kuroo jego żali, wolała dać mu przestrzeń. Jednak sam fakt, że nie powiedział jej o porażce, że zmienił poranne przyzwyczajenia, niepokoiły dziewczynę. Mimo wszystko chciała go jakoś wesprzeć. Przecież byli przyjaciółmi.

Wstrzymała się z pisaniem do Kenmy, chcąc najpierw sama porozmawiać z Kuroo. Jednak gdy zajrzała do jego klasy w czasie przerwy na lunch, Tetsuro nie było. Nie znalazła go też w żadnym miejscu, gdzie zwykle spędzali czas. W końcu zajrzała też do sali, w której klub siatkówki trenował.

Kuroo samotnie odbijał piłkę skupiony jedynie na żółto-niebieskiej kuli, która na ułamki sekund dotykała jego opuszków. Yuri zapatrzyła się przez chwilę na ten obrazek, dostrzegając w nim więcej, niż czasami się spodziewała po przyjacielu. Jedno jednak było dla niej pewne – nigdy z siatkówką nie wygra.

Odrzuciła tę myśl tak szybko, jak tylko była w stanie. To nie czas na to. Przekroczyła próg sali i zbliżyła się tak, aby Kuroo mógł ją dostrzec.

– Szukałam cię – odezwała się, gdy wciąż jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było odbijanie piłki.

Kuroo przerwał ćwiczenie, złapał piłkę w dłonie i spojrzał na przyjaciółkę. To był jeden z niewielu dni, kiedy Yuri widziała go przygnębionego.

– Przegraliśmy – oznajmił mimo wszystko spokojnie. – Kolejna szansa zmarnowana.

– Nie jest zmarnowana – odparła. – Może nie mam prawa tak mówić, ale nawet wysiłek okupiony porażką wciąż może zostać przekuty w sukces.

Kuroo uśmiechnął się półgębkiem.

– Wyglądam na aż tak zdołowanego, że mnie pocieszasz? – zapytał.

– Martwiłam się. Zwykle nawet po przegranym meczu wszędzie cię pełno. Nie chowasz się przede mną i Kenmą.

Kuroo podrapał się po karku. Miał coś powiedzieć, kiedy do sali wpadła jakaś dziewczyna. Musiała biec całą drogę, bo gdy się zatrzymała, oparła się dłońmi o uda i próbowała wyrównać oddech. Długi, brązowy kucyk związany czerwoną wstążką opadł jej do przodu. Poprawiła go nerwowym ruchem, gdy uniosła głowę, pokazując śliczną twarzyczkę o intensywnie błękitnych oczach i wąskich, malinowych ustach.

– Kuroo, musisz mi pomóc – wyrzuciła z siebie.

– Coś się stało, Aiko?

– Na bank zostanę dzisiaj wyciągnięta do tablicy, a nadal nie rozumiem, o co chodziło na ostatniej lekcji. – Złożyła ręce jak do modlitwy. – Błagam, Kuroo. Jak mi to wytłumaczysz, na pewno zaliczę.

Yuri patrzyła na Aiko i dotarło do niej, że to ta sama dziewczyna, która w czasie festiwalu kulturowego na nią wpadła. W błękitnych oczach widziała skupienie jedynie na Kuroo. Zrozumiała, dla Aiko była rywalką, choć Yuri z pewnością nie miała za wielkich szans z tą śliczną dziewczyną, która pozwalała Tetsuro się wykazać.

– Nie będę wam przeszkadzać – stwierdziła i ruszyła w stronę drzwi sali.

– Yuri.

– Pogadamy później.

Uśmiechnęła się do Kuroo i wyszła, nie pozwalając goryczy rozlać się na języku. Przy tym nie spodziewała się natknąć na Yaku na korytarzu prowadzącym do sali.

– Wszystko w porządku? – zapytał.

– Niepotrzebnie się martwiłam – odparła. – Nic mu nie będzie.

– On wie?

– O czym?

Yuri spojrzała na Yaku z niezrozumieniem i to powstrzymało libero przed słowami, które miał na końcu języka. Dotarło do niego bowiem, że to, co było dla niego od jakiegoś czasu tak oczywiste, nie dla wszystkich takie było.

– Wiesz, z Kuroo to jednak debil, skoro niczego nie dostrzega i tak bardzo nie potrafi okazać wzajemności – stwierdził w końcu.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Yaku.

– Nie będę się wtrącał pomiędzy was. A teraz wracajmy, niedługo koniec przerwy.


Kuroo: Ostatnia szansa na zjedzenie lunchu na dachu. Skusisz się?


To mógł być ostatni tak ciepły dzień tej jesieni, która powoli zamieniała się w zimę. Słońce świeciło mocno od samego rana, sprawiając, że jakoś bardziej chciało się iść do szkoły i robić cokolwiek. Nic dziwnego, że Kuroo postanowił wykorzystać pogodę na wyciągnięcie Yuri na zewnątrz, choćby na kilka minut. A że ostatnimi czasy się mijali, przyjęła zaproszenie.

Czekała na niego w ich stałej miejscówce, jednak Kuroo się spóźniał. Nie było to jego normalne zachowanie, zresztą zwykle dawał znać, gdyby coś się miało zmienić. Czas mijał, a Yuri wciąż nie wiedziała, na czym stoi, co budziło w niej irytację.

Postanowiła znaleźć Kuroo i sprawdzić, czemu ją olał, skoro sam wysłał zaproszenie. Ruszyła schodami ku niższym piętrom budynku, chcąc zacząć od klasy przyjaciela, ale okazało się, że nie musiała daleko szukać. W końcu wszędzie poznałaby tę nieposkromioną, czarną czuprynę, jakby jej właściciel dopiero opuścił łóżko. Stał zwrócony do Yuri plecami. I nie był sam. Gdy to dotarło do Hoshino, zatrzymała się, choć nie była pewna, skąd ten odruch. Wychyliła się odrobinę, by zobaczyć, kim jest towarzysz Kuroo.

Yuri rozpoznała brązowy, długi kucyk przewiązany czerwoną wstążką należący do Aiko, dziewczyny z klasy Tetsuro. Błękitne oczy nie zauważyły obserwatorki, zresztą nastolatka skupiona była na swoim towarzyszu, z którym stała spleciona w uścisku. Całowali się.

Yuri zbladła na ten widok, ale udało jej się wycofać, nie zwracając na siebie uwagi. Wróciła na dach, oparła się o drzwi. Nie potrafiła zapomnieć tego obrazu, a to budziło złość, zazdrość i smutek. Wiedziała, że nie mogła oczekiwać od Kuroo czegokolwiek, skoro traktował ją jak przyjaciółkę, ale to i tak bolało. Mógł jej chociaż powiedzieć wprost, że kogoś ma. Dowiedzenie się tego w ten sposób było tysiąc razy gorsze.

Do sali swojej klasy wróciła drugim wyjściem na dach. Nie chciała ryzykować, że spotka tę dwójkę, nie była gotowa na tę rozmowę. Nawet przeszła jej ochota na jedzenie.


Kuroo: Gdzie jesteś? Coś mi wypadło, ale czekam na dachu.


Nie odpisała, schowała telefon do torby, modląc się o dzwonek, nim Kuroo postanowi wpaść po nią osobiście. Może było to tchórzliwe z jej strony, ale chciała jak najbardziej opóźnić konfrontację. W ten sposób ugrała całą jedną lekcję na zdystansowanie się do widzianej sceny.

– Czemu nie odpisujesz? – zapytał Kuroo, gdy tylko wszedł do klasy i oparł się o ławkę przyjaciółki.

– Pisałeś coś? – odparła. – Nie słyszałam telefonu.

Kuroo widział, że Yuri była na niego zła i się wcale nie dziwił. Sam ją zaprosił, a potem się spóźnił na tyle, że przyjaciółka nie zamierzała dłużej czekać.

– Przepraszam. Nie chciałem cię wystawić, ale sytuacja wymknęła mi się spod kontroli – wyjaśnił, nie chcąc wyjawiać prawdziwego powodu tej sytuacji. – Naprawdę nie chciałem.

– Innym razem – zaproponowała.

– Taką mam nadzieję, chociaż od jutra ma być już zimno. Najwyżej odrobimy to wiosną – zgodził się.

Sądził, że w ten sposób udobruchał przyjaciółkę, a Yuri dość przekonywująco odegrała rolę nieświadomej całego zajścia. Nie chciała robić mu awantury w szkole, zresztą nie miała żadnego prawa do tego, skoro oficjalnie łączyła ich tylko przyjaźń. Kuroo mógł się spotykać, z kim tylko miał ochotę, choć przykro, że robił to kosztem Yuri.

Kenma czekał na nią na stacji, z której wspólnie wrócili do domu młodszego siatkarza. Kuroo miał jeszcze trening po lekcjach, więc mieli na niego poczekać u Kozume.

– Chcesz zagrać? – zapytał Kenma, nim jeszcze wyciągnęli podręczniki.

Widział, że Yuri coś gryzło i z wielkim prawdopodobieństwem chodziło o Kuroo. Chłopak jednak nie był pewny, czy powinien zapytać. Przyjaźnił się z obojgiem, nie chciał stać pomiędzy nimi, jeśli pojawi się konflikt, a na to się zanosiło. Trochę zaczynało go to już męczyć, choć niemrawa mina Yuri sprawiała, że było mu przykro. Stanowczo bardziej wolał uśmiechniętą przyjaciółkę.

– Pewnie – odparła.

Przez pierwsze parę minut rozgrywki milczeli. Yuri jednak nie potrafiła skupić się całkowicie na grze, wciąż do niej wracał obraz całującego się z inną Kuroo. To ją rozproszyło i dała Kenmie przewagę.

– Wszystko w porządku? – zapytał Kozume.

Zdecydowanie łatwiej byłoby to przyjąć w formie wiadomości tekstowej, a i pewnie Yuri szybciej wyrzuciłaby z siebie, co ją tak zabolało. Kenma nie zamierzał jej oceniać. Wiedział, jak niskie poczucie wartości miała przyjaciółka, do tego, choć kontaktowa i otwarta, jedynie z nim i Kuroo była bliżej. Nie wiedział, dlaczego tak było, nigdy o to nie zapytał, bo sam też nie próbował zdobywać nowych znajomości. Właśnie dlatego Yuri mogła o tym powiedzieć tylko jemu, skoro przed Kuroo nigdy by się nie przyznała do tego wszystkiego, co dręczyło ją od dłuższego czasu.

– Kuroo chyba kogoś ma – przyznała po chwili ciszy. – Widziałam, jak się całują.

Kenma nie odpowiedział, bo też nie miał pojęcia, jak powinien zareagować. Dorastali, wiele rzeczy się zmieniało, a nie mógł zaprzeczyć, że Kuroo zawsze przyciągał do siebie płeć piękną. Nic dziwnego, że zdecydowałby się na związek. Kenma jednak podejrzewał, że prędzej czy później przyjaciel przyzna się Yuri do swoich rzeczywistych uczuć. Czy próbował odwracać swoją uwagę?

– Wiem, że nie powinnam mieć o to żadnych pretensji – kontynuowała wpatrzona w ekran, na którym przegrywała z kretesem. – Kuroo nie wie. Ma prawo spotykać się, z kim chce. Najbardziej boli, że o niczym nam nie powiedział i że najpierw chce zjeść ze mną lunch, a potem stawia ponad obietnicę to.

– Kuroo to czasami idiota – stwierdził Kenma. – Co chcesz z tym zrobić?

– Nic z tym nie zrobię. Nie mam prawa. Po prostu odpuszczę. Ważniejsza jest dla mnie nasza przyjaźń. – Uśmiechnęła się do Kozume, choć był to dość smutny gest. – Nie zniszczę tego, co mamy, w imię czegoś, co się nigdy nie zdarzy. Złamane serce kiedyś się zaleczy.

Kenmie przyszło do głowy, że zanim się to stanie, Yuri będzie cierpieć. Tym gorzej, że obiekt jej sympatii będzie cały czas obok zupełnie nieświadomy rozterek przyjaciółki. Czy tego chcą, czy nie, wszystko zacznie się psuć. Kenma jednak nie miał pojęcia, jak to naprawić. Zwłaszcza że Yuri starała się trzymać fason.

– Powiesz mu, że ich widziałaś? – zapytał.

– Nie. Sam nam o niej powie, skoro uważa nas za przyjaciół. Nie zamierzam się w to wtrącać.

Yuri zdawała się poczuć lepiej, kiedy już wyrzuciła z siebie wszystko, co ją dręczyło. Wrócili do gry z nową werwą, porzucając temat aż do pojawienia się Kuroo.

– Coś szybko poszło – stwierdziła złośliwie Yuri. – Twoje fanki cię nie dopadły?

Tetsuro skrzywił się nieco, co nie uszło ich uwadze.

– Gdybyś wpadła od czasu do czasu na trening, wiedziałabyś, że to nie za mną aż tak biegają – odparł.

– Ale biegają – podkreśliła.

– Zazdrosna, Yuriś?

Dziewczyna zmrużyła oczy zirytowana zachowaniem przyjaciela.

– Jeszcze żeby było czego zazdrościć – prychnęła. – W przeciwieństwie do nich już się na tobie poznałam. Szczerze współczuję dziewczynie, która zacznie się z tobą umawiać. I tak przegra z siatką. – Podniosła się i sięgnęła po swoją torbę ku zaskoczeniu obu chłopaków. – Wracam do domu. Muszę się pouczyć.

Chwilę później już jej nie było. Kuroo otworzył usta, ale nic nie powiedział i spojrzał na Kenmę, który wzruszył ramionami. Nie zamierzał zdradzać tajemnic przyjaciół drugiej stronie, skoro sobie tego nie życzyli.

– Co ją znowu ugryzło? – zapytał Tetsuro.

– Powinieneś Yuri o to zapytać – mruknął Kenma.

– Jak, geniuszu? Jakbyś nie zauważył, ulotniła się, jakbym znowu narozrabiał.

Kenma nie powiedział już nic, wracając do gry. Mimo wszystko słuchał marudzenia Kuroo na sytuację, której sam nie potrafił rozwiązać. A może nie chciał sięgnąć po najprostsze rozwiązanie – szczerość wobec przyjaciółki.

Pierwszy śnieg pojawił się dość niespodziewanie szybko, przez noc pokrywając Tokio białym obłoczkiem. Yuri wróciła się po rękawiczki, mając nadzieję, że zdąży na pociąg do szkoły. Nie spodziewała się natomiast, że Kuroo będzie czekał na nią w tym samym miejscu, co zawsze, gdy nie miał porannego treningu.

– Nie pomyliły ci się dni? – zapytała zamiast powitania.

– Trener wczoraj odwołał nam dzisiejszy poranny trening. Chyba przewidział ten śnieg – odparł Kuroo i rzucił w przyjaciółkę przygotowaną wcześniej śnieżką.

Yuri nie uniknęła pocisku – śnieg został na kurtce, a dziewczyna się skrzywiła.

– Nie jesteśmy już dziećmi – prychnęła.

Ruszyła w kierunku dworca bardziej niż zwykle skupiona na drodze przed sobą. Nie chciała się poślizgnąć i zrobić sobie krzywdy.

– Hej, co jest? – Kuroo dogonił ją i zrównał krok z przyjaciółką. – Ostatnio chodzisz jakaś nie w humorze.

– Wszystko w porządku – odparła. – Wydaje ci się.

– Nie sądzę. Kenmie powiedziałaś, nie? Jak go o to pytam, nabiera wody w usta.

Yuri wzruszyła ramionami, nie pokazując, jak wdzięczna była młodszemu przyjacielowi, że mimo wszystko zachował dla siebie jej wyznania. Może i nie bardzo miał ochotę robić za powiernika, jednak nie zdradził powierzonego mu zaufania.

– Nie pomyślałeś, że każde z nas ma prawo do niedzielenia się z resztą absolutnie wszystkim? – zapytała z ironią.

– I to uprawnia was do posiadania tajemnic przede mną? – odparł.

– Ty nam też wszystkiego nie mówisz.

Kuroo otworzył usta, ale ostatecznie niczego nie powiedział, nie chcąc przyznać Yuri racji. Te kilka rzeczy, o których powiedział Kenmie, nigdy nie dotarło do Hoshino. Nie był gotowy podzielić się tym z przyjaciółką, a w tej chwili uważał to za zły pomysł. I tak by go wyśmiała.

Nie odzywali się do siebie przez resztę drogi do szkoły. Oboje frustrowała tak urwana rozmowa, mimowolnie psuło się pomiędzy nimi, choć starali się zachować łączącą ich dotąd przyjaźń. Głównie ze względu na Kenmę, ale też wciąż w pewnym stopniu chcieli spędzać ze sobą czas.

Tetsuro miał coś powiedzieć, gdy usłyszeli wołanie za sobą:

– Kuroo!

To znowu była Aiko. W oczach Yuri na moment błysnęła złość, ale zaraz się opanowała i ruszyła dalej do budynku, ignorując, jak dziewczyna wpada na siatkarza i zaczyna coś paplać. Nie chciała być tego świadkiem.

Kuroo odsunął od siebie Aiko na długość ramienia dość stanowczo, zerknął za oddalającą się Yuri, a potem jeszcze raz spojrzał na koleżankę z klasy.

– Przepraszam, Aiko. Nie mam teraz na to czasu – powiedział.

Nie miał problemu z dogonieniem Yuri. Złapał ją akurat, gdy przebierała buty.

– Dlaczego uciekłaś? Mogłaś mi pomóc – rzucił.

– Twoja dziewczyna to nie mój problem – odparła, spoglądając ponad ramieniem przyjaciela na zbliżającą się do nich Aiko.

– Aiko nie jest moją dziewczyną – wyjaśnił.

– Ona najwyraźniej sądzi inaczej – odparła Yuri.

Bez dodatkowego słowa odwróciła się i ruszyła korytarzem, nie reagując na wołanie Kuroo. W świetle szkolnych lamp błysnęła spinka w kształcie kamelii wsunięta w czarny kucyk Yuri. Nawet gdy było pomiędzy nimi źle, nie ściągnęła jej. Dla Kuroo był to symbol, że jeszcze wszystko mogą naprawić, choć nie miał pojęcia, jak się za to zabrać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top