Rozdział 13.
Szczerze, powinnam już dawno skończyć to opowiadanie, ale rozrosło się całkiem nieoczekiwanie. Samych rozdziałów o czasach sprzed fabuły mangi zrobiło się więcej, niż się spodziewałam. Powinnam też je częściej publikować. Może jakiś terminarz nowych rozdziałów powinnam przygotować?
Yuri nie pojawiła się w szkole już do końca semestru. Nie odpisywała też na wiadomości ani Kuroo ani Kenmie, przez co chłopcy zupełnie nie wiedzieli, co z tym zrobić. Od wychowawczyni dziewczyny Tetsuro dowiedział się, że Yuri się rozchorowała, choć równie dobrze mogła być to wymówka, żeby w szkole o nic nie pytali.
Kuroo wiedział, że milczenie przyjaciółki związane było z tym feralnym meczem w czasie szkolnego turnieju. Nie potrafił wyrzucić z głowy tamtego obrazu spanikowanej, skrzywionej nieładnie Hoshino, która pragnęła jedynie uciec z boiska. A jednak tego nie zrobiła. Podjęła walkę. Musiał przyznać, że spodziewał się raczej, że uniknie konfrontacji z piłką, by jak najszybciej skończyć set. Teraz trochę się tego wstydził. Źle ocenił przyjaciółkę, która mimo nienawiści do siatkówki wciąż posiadała swoją dumę, a ta nie pozwoliła jej się tak po prostu poddać. Chyba właśnie dlatego nie potrafił oderwać od niej wtedy spojrzenia, choć przecież powinien kibicować własnej klasie.
Nie do końca też wiedział, jak się do tego ustosunkować teraz, gdy emocje już opadły. Czy powinien to w jakiś sposób komentować, czy Yuri uwierzy, kiedy powie jej, że była świetna – miał coraz większe wątpliwości. Ta dziewczyna nie wierzyła w siebie. Błyszczała na boisku, kiedy podejmowała błyskawiczne decyzje co do przyjęcia piłki. Sam wiedział, że to nie było takie proste. Błąd w przyjęciu skutkował utratą punktu, sprawiał problemy reszcie drużyny. Owszem, Kuroo patrzył na to trochę inaczej, dużo lepiej grał od większości tych dziewcząt, które stanęły wtedy na boisku. Dla nich była to dyscyplina, której nauczyły się na lekcji wychowania fizycznego, jedna z wielu, dla niego pasja, której poświęcał sporo wolnego czasu. Możliwe, że tak naprawdę niewiele osób potrafiło docenić wkład Yuri w zwycięstwo drużyny.
Kuroo: Pewnie masz dosyć wiadomości ode mnie, ale mamy zaraz pierwszy z obozów treningowych. Wpadnę, jak wrócę z Saitamy. Wyciągnij chociaż raz Kenmę z domu. Wiesz, że lubi się melinować z grami.
Nie dostał żadnej odpowiedzi i zaczynało go to wkurzać. Nie mógł jednak olać obowiązków wobec klubu, skoro jedną szansę na turniej krajowy zaprzepaścili. Przez cały obóz miał nadzieję, że chociaż Kenma dotrze do Yuri, że sprawy jakoś wrócą na właściwe tory. Naprawdę chciał resztę lata spędzić z przyjaciółmi i cieszyć się wolnymi dniami.
Jak zwykle wpadł po Kenmę do domu, gdy tylko miał pewność, że przyjaciel zdążył już wstać. To była ich letnia tradycja. Zwykle potem spotykali się z Yuri pod jej domem albo na ich placu zabaw, gdzie się poznali, i robili coś ciekawego. Jednak nie było jak zwykle. Choć żaden z nich nie powiedział tego głośno, obaj to czuli i Kuroo wiedział, że muszą coś z tym zrobić, inaczej bezpowrotnie coś utracą.
Otworzyła im mama Yuri oderwana chyba od pieczenia ciasta, sądząc po śladach mąki na fartuszku ze wzorem owoców.
– O, Tetsuro, Kenma, dawno was nie widziałam. – Uśmiechnęła się do nich.
– Przyszliśmy zobaczyć się z Yuri. Jest w domu? – zapytał Kuroo.
– Tak, jest u siebie. Wejdźcie. – Wpuściła ich do środka i zawołała w kierunku schodów: – Yuri, masz gości!
Nie uzyskała jednak odpowiedzi, na co jedynie westchnęła. Wskazała chłopcom, by poszli za nią i weszła na piętro. Na pukanie też nikt nie zareagował, mimo to pchnęła drzwi.
– Yuri, mówię do ciebie.
Młoda Hoshino leżała na łóżku z książką w rękach. Gdy zauważyła, że nie jest już sama, ściągnęła z głowy słuchawki i spojrzała na rodzicielkę.
– Coś się stało, mamo?
– Wołałam cię.
– Przepraszam, nie słyszałam. – Wskazała na słuchawki, jakby to one były wszystkiemu winne. Zaraz też podniosła się gwałtownie, gdy dostrzegła, że Natsumi nie jest sama. – Co wy tu robicie?
– Olałaś nas, to się pofatygowaliśmy osobiście – odparł Kuroo. – Zresztą pisałem, że wpadnę, jak wrócę z obozu. Coś taka zdziwiona?
Yuri odwróciła spojrzenie. Miała ochotę ich wyprosić, ale nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Nie mogła też zaprzeczyć, że tęskniła za obecnością przyjaciół, choć sama się od nich odcięła.
Natsumi nie zapytała o nic, zdając się wiedzieć, że nastolatkowie mają do odbycia trudną rozmowę.
– Przyniosę wam coś do picia – oznajmiła. – A potem będzie ciasto cytrynowe z czekoladą.
Yuri chciała ją powstrzymać, ale Natsumi zniknęła szybciej, niż się dziewczyna spodziewała. Odłożyła książkę na nocny stolik i ze stosu poduszek wyciągnęła trzy, by mogli usiąść jak zawsze przy stoliku.
– Lepiej się czujesz? – zapytał Kuroo. – W szkole powiedzieli, że się rozchorowałaś.
– To nie do końca kłamstwo – mruknęła. – Możemy o tym nie rozmawiać? Było, minęło. Może do początku semestru wszyscy zapomną – dodała z odrobiną desperacji.
– Ty nadal sądzisz, że przegrałyście tego seta – stwierdził Kuroo niezbyt zaskoczony reakcją przyjaciółki.
Widział wtedy ten jej amok, w którym liczyło się tylko doprowadzenie seta do końca. Potem już tylko wierzyła, że jej działania nikomu nie pomogły, że zaprzepaściła wszystko, co przeciwniczkom wydarły jej koleżanki. Jak bardzo ta dziewczyna nie wierzyła w siebie?
– A nie?
– Wygrałyście i to z dużą przewagą – oznajmił dobitnie. – Nikt nie ma do ciebie pretensji, Yuri.
Przez sekundę widział na jej twarzy niedowierzanie zaraz zastąpione złością.
– Nie musisz mnie pocieszać – syknęła.
Kuroo westchnął.
– Oczywiście, że mi nie wierzysz i szukasz haczyka – prychnął. – Powinienem poczuć się zraniony, ale spodziewałem się tego po twojej reakcji tamtego dnia. – Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer. – Siema, Yakkun. Miałem rację, nasza księżniczka nadal obwinia się o porażkę, której nie było. Daję cię na głośnik.
– ...Czekaj. Sam z nią porozmawiam. – W głosie Morisuke było słychać odrobinę desperacji, jakby Kuroo wciągnął go w całą sprawę na siłę.
– Yaku?
– Cześć, Hoshino. – Dość szybko odzyskał rezon. – Wszystko u ciebie w porządku? Kuroo dał ci moje notatki z tych ostatnich dni szkoły?
– Jeszcze nie – oburzył się Tetsuro. – Miałem zrobić to za chwilę, więc nie marudź.
– Powiedziałeś, że to zrobisz. Mogłem sam do niej pojechać, a nie liczyć na ciebie.
– Yakkun, to nie jest w tej chwili ważne. Poza tym powiedziałem, że to zrobię, więc skąd ten brak wiary? Nie uważasz, że trochę przesadzasz?
Yuri uśmiechnęła się pod nosem, słysząc te przekomarzanki. W porównaniu do początku semestru, kiedy ledwo się tolerowali, teraz stanowili całkiem bliskich kolegów.
– Odezwał się – prychnął Yaku. – Sam wydzwaniasz do mnie w dni wolne, jakbyśmy się kumplowali, żebym odwalał za ciebie czarną robotę.
– Zaraz tam czarną. Potrzebuję tylko, żebyś powiedział Yuri prawdę.
– Bo tobie nie uwierzyła.
Kuroo skrzywił się na ewidentny przytyk. Nie, nie dziwiło go to w ogóle, bo też Hoshino zwykle podejrzewała go o kolejny plan wciągnięcia jej na stałe do świata siatkówki, ale i tak ubodło go to, gdy Yaku tak to ujmował.
– W ten sposób nigdy nie dojdziecie do sedna – mruknął Kenma.
– Trochę odeszliśmy od tematu, to prawda – przyznał Kuroo.
– To zamilcz i daj mi mówić – odparł Yaku, ignorując gniewne syknięcie Tetsuro. – Hoshino, z tego co mówił Kuroo, martwisz się tym, co się stało w czasie finału turnieju pierwszoklasistów. Całkiem niepotrzebnie. Dzięki tobie nasza klasa wygrała. Byłaś naprawdę świetna. Z takim odbiorem mogłabyś zostać libero, gdybyś chciała.
– Yaku...
Chłopak chyba się zorientował, co powiedział, bo zaraz też dodał:
– Znaczy nie to, żebym cię namawiał czy zachęcał. Tak po prostu pomyślałem, jak cię zobaczyłem na boisku. Nie musisz sobie tego brać do serca.
– Czyli nikt się nie gniewa? – zapytała Yuri.
– Jasne, że nie! Nikt nie ma do ciebie żadnych pretensji. Wiadomo, to był tylko szkolny turniej, poza tym żadna z was nie gra zawodowo, nie zawsze wszystko wyjdzie, więc głównie liczy się efekt. Naprawdę nie masz się czym martwić, Hoshino.
– Rozumiem. I przepraszam, że Kuroo kłopotał cię z mojego powodu.
– Drobiazg. – Yaku zaśmiał się krótko. – Nie przejmuj się. To co? Widzimy się na początku semestru?
– Pewnie – odpowiedziała już z uśmiechem, którego chłopak nie mógł zobaczyć. – I dopilnuję, żeby twoje notatki wróciły do ciebie nieco szybciej.
– Tym się nie przejmuj. Kuroo je skopiował dla ciebie. Trzymaj się, Hoshino.
– Ty również, Yaku.
Połączenie zostało zakończone, a Yuri westchnęła ciężko. Czuła, jak wielki ciężar spada jej w końcu z ramion, dzięki czemu poczuła się lżej. Wiedziała, że tamtego dnia po prostu spanikowała, a potem nie miała odwagi stawić czoła rzeczywistości. Po raz kolejny udowodniła, że jest słabym tchórzem, zawodem wszystkich dookoła.
– Przepraszam – powiedziała szczerze. – Sprawiłam wam wszystkim kłopoty swoim zachowaniem.
– Na szczęście jest już w porządku – odparł Kuroo. – Chociaż nie powiem, nie spodziewałem się, że Yaku wyleci z czymś takim. – Zaśmiał się. – Ale mówił szczerze. W sprawie siatki nigdy nie kłamie.
– A ty? Nic nie powiesz na jego sugestię? – zapytała.
– Żebyś mnie stąd zaraz wywaliła? Dzisiaj spasuję, choć mogłabyś to przemyśleć.
Kenma parsknął śmiechem. Wiedział, że przyjaciel długo nie wytrzyma bez komentarza w tym tonie, ale przez ostatni czas nawet jemu tego brakowało.
Kuroo: Wszystkiego najlepszego, Yuriś!
Obudziła ją wiadomość od przyjaciela, który aktualnie przebywał na ostatnim wakacyjnym obozie treningowym grupy Fukurodani. Był bardzo niezadowolony, że tego dnia nie może spędzić z nią i Kenmą, jednak Yuri obiecała, że to odrobią, kiedy wróci. Będą mieli jeszcze czas przed początkiem semestru.
Nie wstawała jeszcze, zegarek w telefonie pokazywał parę minut po godzinie ósmej, więc było za wcześnie, żeby podnosić się z łóżka w wolny dzień. Oczywiście Kuroo był już na nogach, dla klubu siatkarskiego czas na treningi miał ogromne znaczenie, skoro przygotowywali się do eliminacji do Turnieju Wiosennego. Mimo to Tetsuro znalazł chwilę, żeby złożyć jej życzenia. Doceniała to. Może to nie była łatwa przyjaźń, jednak Yuri na niej zależało. Tylko na tyle mogła liczyć.
Westchnęła nad własnymi myślami, których nie kontrolowała tak bardzo, jak w chwilach, gdy była z przyjaciółmi. To było głupie zauroczenie, które nie chciało przejść. Może przez to, że Kuroo wciąż był w pobliżu. Nie zawsze się przecież na niego wkurzała. Potrafił być zaskakująco taktowny i troskliwy, umiał też przyznać się do błędu. Nie bywał arogancki ze względu na własny talent i nabyte umiejętności, co zdarzało się lepszym graczom.
Wciąż jednak dzieliła ich siatkówka, którą Kuroo kochał całym sercem. Zbyt wiele razy widziała go na boisku, by nie zauważyć, ile poświęcał grze. Yuri jednocześnie podziwiała go za to i nie znosiła tej myśli. Dla niej to wciąż ropiejąca rana, której nie potrafiła zaleczyć. Najwyraźniej siatkówka miała odebrać jej również pierwszą miłość. Właśnie dlatego pilnowała się, aby Kuroo niczego nie zauważył. Zresztą wokół niego zawsze kręciły się dziewczyny, które zauroczył swoimi umiejętnościami na boisku czy łobuzerskim uśmiechem. Żadnej nie traktował dotąd poważnie, choć nie ukrywał, że ich zainteresowanie mile łechtało jego ego. Yuri podejrzewała, że żadna z dziewczyn nie wygrałaby z siatkówką, więc sama też nie zamierzała próbować. Ten temat był zamknięty.
– Głupia – mruknęła sama do siebie.
Wiedziała, że takie myśli do niczego nie prowadziły. Powinna cieszyć się urodzinami. W końcu Kenma obiecał, że dzisiaj pójdą, gdzie tylko Yuri będzie chciała. Nie wiedział jeszcze, że przyjaciółka zarządzi wypad do kina na film, na który oboje czekali. Może był to i jej dzień, ale chciała, by był miły również dla Kenmy, skoro zostali jedynie we dwójkę. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że za kilka dni powtórzą ten wypad już z Kuroo, który z pewnością będzie ich karmić opowieściami o obozie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top