Rozdział 35.

Poprzedni rozdział był nadprogramowym, bo w tej chwili mogę sobie na to pozwolić. Z pisaniem zbliżam się do końca i jest to dziwna myśl. Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że wciąż wszystko przede mną, ale czas mija nieubłaganie. Jakby nie było, przywiązałam się do tej historii.


Yuri skrzywiła się na upał, który zaatakował ją, gdy tylko opuściła klimatyzowany wagon. Tłum podróżnych rozrzedził się dopiero w hali dworca, dzięki czemu z łatwością dojrzała charakterystyczną, czarną czuprynę pod jednym z filarów. Kenmę dostrzegła dopiero po chwili, gdy trochę się zbliżyła. Jak zwykle całą uwagę skupiał na konsoli nieco ukryty za Kuroo, który uśmiechnął się, gdy tylko ją zobaczył.

– Powiedziałbym, że dawno się nie widzieliśmy – zaczął Kuroo, gdy podeszła.

– Ale widzieliśmy się ledwo tydzień temu – skończyła Yuri. – Raczej nie zdążyłeś zatęsknić.

– Wręcz przeciwnie. Zacząłem tęsknić, jak tylko wyjechaliście.

Yuri i Kenma jednocześnie przewrócili oczami.

– To było suche – mruknął Kozume, chowając konsolę do plecaka.

Tetsuro prychnął jedynie w odpowiedzi. Nie trudno było zauważyć przypływu wesołości kapitana Nekomy – w końcu wszystko było na swoim miejscu. Humoru nie psuł mu nawet fakt, że Yuri spędzi z nimi w Tokio tylko kilka dni, by wrócić do Miyagi na czas przed preeliminacjami prefektury do Turnieju Wiosennego.

Właściwie Yuri przyjechała głównie do rodziców, którzy wymagali od niej, by w przerwach pomiędzy semestrami pojawiała się w domu dość regularnie. Natsumi Hoshino wciąż nie była zbyt zadowolona z sytuacji, kiedy jej nastoletnia córka mieszkała sama w innej prefekturze. Jednak brak problemów oraz dobre wyniki w nauce uspokajały rodziców na tyle, by zaakceptowali ten fakt.

W ubiegłe wakacje widziała się jedynie z Kenmą i to zaledwie przez jeden dzień. To były dość smutne wakacje. Oczywiście koleżanki z nowej klasy wyciągały ją na wyjścia czy festiwal tuż przed rozpoczęciem semestru, ale to nie było to samo co z chłopakami. Yuri tęskniła za czasami, kiedy całe wolne spędzała z Kuroo i Kenmą, gdy tylko nie byli na treningu. Cieszyła się, że ten ich rytuał wrócił chociaż na kilka dni, choć teraz mogło być nieco inaczej.

Zanim dotarli do domu Yuri, Kuroo zaciągnął ich jeszcze na lody. Zimny smakołyk trochę ułatwił spacer w tym upale. Lato w tym roku było bardzo gorące, czuć było rozgrzany asfalt nawet przez podeszwy, a rzadkie powiewy wiatru przynosiły chwilową ulgę.

– Wróciłam! – zawołała Yuri, gdy przekroczyli wspólnie próg jej rodzinnego domu.

Chłopcy, co prawda, nie mieli daleko do siebie, jednak nie odmówili zaproszeniu przyjaciółki.

– Witaj w domu, skarbie. – Natsumi wychyliła się z kuchni i uśmiechnęła do nastolatków. – Tetsuro, Kenma, dawno się nie widzieliśmy.

– Trochę czasu minęło – przyznał Kuroo nagle dziwnie speszony.

Dopiero teraz uświadomił sobie, że tym razem nie wszedł tu jedynie jako przyjaciel Yuri i zrobiło mu się dziwnie. A przecież bywał w tym domu wielokrotnie, nim Yuri się wyprowadziła.

– Pewnie jesteście spragnieni w tym upale. Na szczęście zrobiłam lemoniadę.

– Jest pani niezastąpiona. – Kuroo dość szybko odzyskał rezon.

Yuri zostawiła ich w kuchni, a sama poszła na górę zostawić torbę i nieco się ogarnąć. Zresztą nie zostali u niej długo. Przenieśli się do Kenmy i resztę dnia spędzili, grając w gry i rozmawiając o głupotach. Niewątpliwie jednak już następnego dnia Kuroo zaciągnie ich na zewnątrz, by poodbijać piłkę.

Kenma wyszedł na chwilę z pokoju, chcąc donieść im schłodzonego soku. Kuroo wykorzystał ten moment, żeby przesiąść się za Yuri i przytulić się do jej pleców.

– Kuro – mruknęła, odwracając do niego twarz.

– Niewygodnie? – zapytał.

Yuri spojrzała na niego z dezaprobatą.

– Nie sądzisz, że Kenma będzie czuć się niekomfortowo? – odparła. – Co innego, jakbyśmy siedzieli sami.

Sama była trochę speszona taką bliskością. Niby nie było w tym nic niestosownego, a i wcześniej bez problemu przytulała go jako przyjaciela, teraz jednak miała wrażenie, że wiele się zmieniło.

– Więc chcesz udawać, że nic się nie zmieniło? – zapytał. – Przeszkadza ci to, jak jesteśmy w trójkę?

Pozwolił, by w jego słowach wybrzmiała uraza na to spostrzeżenie. Wątpił, żeby aż tyle się pomiędzy nimi miało zmienić. Owszem, będą spędzać czas sam na sam, bez Kenmy, jednak w żadnym stopniu nie wyobrażał sobie zrezygnowania z bycia razem jak dawniej. Nie wpadł na to, że Yuri może uważać inaczej.

– Nie to miałam na myśli – odparła. – Sama się jeszcze nie przyzwyczaiłam, że jesteśmy ze sobą – wyjaśniła z wahaniem. Koniec końców nie ustalili póki co, jak ma wyglądać ich ewentualny związek, wyjawili sobie tylko uczucia. – Nie chcę też, żeby coś się znowu pomiędzy nami popsuło.

Kuroo chciał coś odpowiedzieć, ale przeszkodził mu powrót Kenmy. Rozgrywający spojrzał na nich, po czym najspokojniej na świecie dolał im soku do szklanek i wrócił na dotychczas zajmowane miejsce.

– Kenma, przeszkadza ci to? – zapytał Tetsuro.

Kozume spojrzał najpierw na niego, potem na nieco spiętą Yuri. Wzruszył ramionami.

– Raczej nie chciałbym was zastać w jakiejś dziwnej sytuacji, ale tak to wszystko mi jedno – powiedział.

Kuroo odwrócił spojrzenie na Yuri, która przyciągnęła do siebie nogi. To nie tak, że chciał ją do czegokolwiek zmusić, ale okazywanie czułości wydawało mu się całkiem normalne na tym etapie.

– Wydaje mi się, że nie ma co się dziwić, że nasza codzienność się trochę zmieni – dodał Kenma. – I nie mam problemu z tym, że część czasu chcecie mieć tylko dla siebie.

Mówił szczerze, choć ze świadomością, że oboje potrzebowali tych słów. Ciężko było się oszukiwać, że wszystko zostanie po staremu. To tak nie działało. Nie żeby się jakoś dobrze znał na związkach, bazował głównie na tym, co zaobserwował dookoła i trochę na anime, które widział. Jednak rozumiał, że przyjaciele będą potrzebowali dla siebie przestrzeni. Jak mógł mieć o to pretensje, skoro mieli być szczęśliwi?

– Wszyscy musimy się trochę do tego przyzwyczaić – stwierdził ugodowo Kuroo. – Mam się odsunąć?

Yuri pokręciła głową. Początkowo takie siedzenie było dla niej dziwne, jednak gdy już zajęli się na nowo grą, przestało jej to przeszkadzać i oparła się o kapitana Nekomy. Gdy odwróciła na chwilę głowę, kątem oka zobaczyła, jak ten się uśmiecha nieco głupkowato, ale na pewno radośnie. I chyba to ją ostatecznie przekonało.

Gdy odprowadzał ją wieczorem do domu, trzymali się za ręce. Yuri nie miała pewności, jak to wyjaśni rodzicom, jeśli ci zobaczą ich przez okno, choć podejrzewała, że dziadek mógł im coś już o tym powiedzieć. Może i pozwalał młodzieży spędzać czas wolny na obozie po swojemu, ale z pewnością coś takiego mu nie umknęło. Zwłaszcza że wydawało się to główną atrakcją obok meczów rozgrywanych z lubianymi rywalami.

– Wpadniesz jutro na trening? – zapytał Kuroo, gdy byli już pod domem Yuri.

Od Kenmy nie było daleko, co przyjął z niesmakiem. Czułby się jednak głupio, gdyby zaproponował jej powrót najbardziej z możliwych okrężnych dróg, byle tylko spędzić więcej czasu sam na sam.

Tuż po wyjeździe Karasuno z letniego obozu dotarło do niego, że to będzie trudne. Nie mógł od niej wymagać, że na dwa ostatnie semestry szkoły wróci do Nekomy tylko z jego powodu. To byłoby bardzo samolubne. Z drugiej strony naprawdę nie chciał, by została w Karasuno. To nie tak, że jej nie ufał – Yuri była szczerą, uczciwą dziewczyną i nie zrobiłaby mu żadnego świństwa. Jednak myśl, że nie mógł tak po prostu jej zobaczyć, gdy miał na to ochotę, trochę bolała. Maile i rozmowa przez telefon to nie to samo. Właśnie dlatego każda chwila spędzona razem stała się tak cenna.

Miał też świadomość, że miłość zejdzie trochę na boczny plan, kiedy zaczną się eliminacje do Turnieju Wiosennego. Każde z nich będzie robiło wszystko, by drużyna, do której należą, jak najdłużej wygrywała. Chyba właśnie dlatego postawił ten idiotyczny warunek, by została w Tokio, gdy Nekoma wygra Śmietnikową Wojnę. Nie mógł wymagać od niej porzucenia drużyny przed Turniejem, ale już po nim dla nich obojga wszystko się skończy – trzecioklasiści odejdą z drużyny na zawsze, by stanąć u progu dorosłości. W nią chciał wstąpić z Yuri u boku.

– W sumie czemu nie – odparła z uśmiechem. – Chłopaki pewnie się ucieszą.

– Zawsze możesz zostać naszą menadżerką – stwierdził, uśmiechając się kątem ust. – Nikt nie miałby nic przeciwko.

Yuri zaśmiała się.

– Nie przekabacisz mnie. Wciąż jestem krukiem-nielotem.

– Chyba kotką-nielotką – odparł.

Yuri trzepnęła go w ramię, na co zaśmiał się. Oboje wiedzieli, że dziewczyna od zawsze była kotem, choć obecnie sprzymierzyła się ze stadem kruków. Jednak natury nie oszuka. Nigdy nie zapomniała, jakie są jej korzenie.

– Wpadnę po ciebie rano – oznajmił. – Potem zajdziemy po Kenmę. Pewnie i tak będzie marudził, że musi gdzieś iść.

Pocałował ją w czoło, wyczuwając, że nie byli już sami. Yuri odwróciła się w kierunku domu, dostrzegając w oknie swoją mamę. Poczuła się tym zażenowana, bo w żadnym wypadku nie była gotowa na taką rozmowę. Wcześniej nie interesowała się jakoś szczególnie chłopakami, więc nie było okazji. Teraz czuła, że się nie wywinie.

– Widzimy się rano – obiecała.

Gdy tylko weszła do środka, umknęła na górę, celowo ignorując wołanie. W ten sposób jedynie opóźniła czekającą na nią rozmowę, jednak w tym momencie nie miała na to sił. Wiedziała, że zostaje na tyle długo u rodziców, by to jej nie uniknęło.

Zresztą już rano musiała zmierzyć się z rodzicielką, która krzątała się w kuchni, gdy Yuri zeszła na śniadanie. Gdyby nie była umówiona z Kuroo, pewnie spędziłaby w łóżku więcej czasu, może z książką, nim chłopcy skończą trening. Teraz jednak nie miała wymówki.

Natsumi przez chwilę przyglądała się córce. Już poprzedniego dnia nie umknęła jej zmiana w dziewczynie – stała się spokojniejsza. Poza tym nie trzeba było być geniuszem, by zauważyć, przed czym wcześniej tak zaciekle uciekała.

– Wygląda na to, że doszliście do porozumienia z Tetsuro – odezwała się Natsumi. – To dobry chłopak, choć odniosłam wrażenie, że podobają ci się bardziej chłopcy pokroju Kenmy.

– Mamo! To chyba nie jest najlepszy moment na takie rozmowy.

– A kiedy będzie? Poza tym zaraz kończysz liceum, to normalne, że się zakochałaś. Zresztą nie chcę nic mówić, ale Tetsuro miał cię na oku już od jakiegoś czasu. Nie sądziłam jednak, że będzie na ciebie tyle czekać.

Yuri czuła się zażenowana tematem. Nigdy wcześniej nie przeprowadzały takiej rozmowy i jakoś nie potrafiła sobie tego wcześniej wyobrazić. Poza tym sama sugestia, że podobają jej się chłopcy w typie Kenmy... Zupełnie nie rozumiała, o co jej mamie chodziło.

– Musimy o tym gadać? – zapytała z nikłą nadzieją, że nie pociągną dłużej tematu.

– A kiedy zamierzałaś nam powiedzieć? – odparła Natsumi.

Yuri zawahała się. Musiałaby teraz wszystko wyjaśnić, od samego początku. Poza tym domyślała się, że jeśli będą to ciągnąć, to prędzej czy później pojawi się temat, którego absolutnie nie chciała poruszać. Wręcz nie chciała o tym jeszcze myśleć.

Na szczęście z kłopotu wybawił ją dzwonek do drzwi.

– Kuro – oznajmiła rodzicielce. – Mamy iść na trening Nekomy, a potem pewnie spędzimy trochę czasu u Kenmy. Jak zawsze.

Odstawiła naczynia do zlewu i wybiegła, mając nadzieję, że powstrzyma spotkanie pomiędzy swoją mamą a kapitanem Nekomy. Nie uniknie tego w pełni, ale odsunięcie tego w czasie wydawało się dobrą opcją.

– Wyglądasz, jakby diabeł cię gonił – stwierdził Kuroo, gdy wypadła z domu i pociągnęła go za bramkę. – Co się stało?

– Mama się stała – odparła Yuri. – Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem gotowa na takie rozmowy z moimi rodzicami. Zwłaszcza że... – zawahała się.

– Zwłaszcza że? – powtórzył Tetsuro.

Yuri złapała się właśnie na tym, że chyba źle zaczęła ten temat. Nie chciała, żeby Kuroo ją źle zrozumiał i się obraził, albo żeby się o to pokłócili. Jednak teraz nie mogła stchórzyć.

– No bo pogodziliśmy się i wyznaliśmy sobie uczucia, ale... – Nie bardzo wiedziała, jak to ująć w słowa.

– To za mało? – zapytał Tetsuro. – Chcesz jeszcze czegoś?

– Nie o to mi chodzi – rzuciła szybko. – Po prostu jak tak zaczynam o tym myśleć, to zrobiło się dziwnie. Nie jesteśmy już tylko przyjaciółmi, ale związek na odległość... Nie wiem, czy to jest coś, czego oboje chcemy.

Kuroo nie odpowiedział, nim dotarli do domu Kenmy. Rozgrywający wyjątkowo czekał na nich przed domem, choć jak zwykle z konsolą. Z lekkim zaskoczeniem przyjął obecność Yuri, która od początku liceum odmawiała uczestnictwu w ich treningach.

Temat został ucięty, Kuroo nie chciał wciągać w to Kenmy, ale też musiał przemyśleć słowa Yuri. Choć dość nieporadnie, przekazała mu swoje wątpliwości. I on sam przecież o tym myślał. Teraz musiał dać jej jakąś odpowiedź. Coś, w co uwierzy.

Tuż przed szkołą Yuri zatrzymała się gwałtownie. Kuroo odwrócił się do niej zaniepokojony.

– Coś się stało? – zapytał.

– Nie mam butów – oznajmiła.

– Możemy się jeszcze wrócić – zaproponował.

– Nie zabierałam ich ze sobą do Tokio – wyjaśniła. – Nie przewidziałam wizyty w Nekomie.

Nawet gdyby Kuroo chciał, nie mógł jej zaproponować swoich. Nie tylko ze względu na rozmiar, ale po prostu nie miał drugich. Sytuacja była patowa i wyglądało na to, że pomimo dobrych chęci Yuri nie będzie mogła uczestniczyć w treningu.

– Trudno – stwierdziła. – I tak będę tylko siedzieć, więc mogę być w samych skarpetkach.

– To co mnie straszysz? – zapytał.

Yuri zaśmiała się, Kenma też się uśmiechnął. Takie drobne złośliwości pomiędzy nimi przypominały, że pomimo zmian w ich relacji wciąż byli tymi samymi dzieciakami, które lubiły spędzać ze sobą czas.

Tora cieszył się najgłośniej z wizyty Yuri, choć Kuroo zdecydowanie ukrócił mu jego zachowanie groźbą dodatkowego treningu. Zresztą nietrudno było zauważyć, że ich kapitan był dość zaborczy wobec swojej sympatii. Drużynę to bawiło, bo też żadnemu z nich nie przyszłoby do głowy mu jej odbijać – zbyt dobrze wiedzieli, jak długo na nią czekał.

Jeszcze zanim Yuri wyjechała, Kuroo przekonał ich o wypadzie do Ikebukuro na festiwal. Kenma oczywiście kręcił nosem na tak daleki wypad ze świadomością, na jaki tłum się natkną. Przy tym próbował delikatnie zasugerować przyjacielowi, że to dobry moment, by spędził z Yuri czas sam na sam, jednak Tetsuro nie zamierzał zmieniać zdania. Zresztą wydawało się, że coś nie daje mu spokoju od kilku dni.

Na tę okoliczność Yuri była przygotowana, choć po raz kolejny jako jedyna przebrała się w yukatę. Chłopcy postawili na wygodne, codzienne ubrania, przez co Yuri czuła się nieco skrępowana tak wystrojona.

– Dobrze jest – odparł na jej obawy Kuroo. – Wyglądasz pięknie.

Mówił szczerze, choć to chyba nie do końca przekonało Yuri, sądząc po jej minie. Miała wrażenie, że cały czas wszyscy dookoła się jej przyglądają. Uczucie to przygasło, gdy byli już bliżej swojego celu i spotkali więcej osób przebranych w yukaty. Żeby się nie pogubić w tłumie, złapali się za ręce. Kuroo się z tego cieszył, zaś Kenma idący po drugiej stronie przyjaciółki jedynie westchnął – jedną ręką gra na konsoli była niemożliwa. Yuri zachichotała na wspomnienie dawnych czasów, kiedy taka sytuacja też się wydarzyła.

– Hej, hej, hej!

Z naprzeciwka z tłumu wyłoniły się dwie znajome sylwetki. Bokuto uśmiechnął się szeroko na ich widok, Akaashi jak zwykle oszczędnie skinął głową.

– Daleko was wywiało – zauważył Bokuto. – Zresztą mogłeś napisać, że tu będziecie.

– I słuchać całe popołudnie twoich krzyków? – odparł Kuroo. – Podziękuję.

Kapitan Fukurodani wyszczerzył się, spoglądając na Yuri, która wraz z Kenmą i Akaashim próbowali swoich sił na strzelnicy.

– A Kenma robi za waszą przyzwoitkę? – zapytał.

Kuroo przewrócił oczami na tę sugestię.

– Jak go zostawimy, będzie siedział całymi dniami z grami. Poza tym nie zamierzam stawać pomiędzy nimi.

To nie była do końca prawda, bo Kuroo naprawdę chciał jak najwięcej czasu spędzić z Yuri sam. Jednocześnie wiedział, że w tej sytuacji nie był w stanie nic na to zaradzić. Musiał pójść na kompromis sam ze sobą.

Bokuto, choć był złośliwy wobec przyjaciela, który dawno temu wpadł po uszy, znał te wszystkie jego wątpliwości. Ta trójka była razem, odkąd tylko Yuri do nich dołączyła i teraz naprawdę ciężko było to zmienić. Jednocześnie nie było to coś, co chcieli diametralnie zmieniać. Myśl, że Kuroo nie wykorzysta szansy, jaką był festiwal, wydawała się Kotarou dość smutna, bo przecież życzył mu jak najlepiej. Może nie wygranej przeciwko Fukurodani, ale już w miłości na pewno.

– Mam pomysł – oznajmił zadowolony z siebie.

Kuroo rzucił mu sceptyczne spojrzenie, ale wysłuchał przyjaciela, po czym musiał się z nim zgodzić, że to całkiem dobre rozwiązanie. Poza tym zamierzał wykorzystać daną mu szansę na odpowiedzenie Yuri na jej wątpliwości.

Przy dobrej zabawie dość szybko minął czas do pokazu sztucznych ogni, który miał kończyć festiwal. Każdy chciał znaleźć najlepsze miejsce do obserwowania widowiska, przez co łatwo było się zgubić. Yuri zbyt późno zauważyła, że Kenma i siatkarze Fukurodani zniknęli jej z oczu, gdy Kuroo nadal wspominał ostatni festiwal, który spędzili razem.

– Zgubiliśmy resztę – powiedziała z lekką obawą.

Tłum dookoła sprawiał, że nie widziała nigdzie dość charakterystycznej przecież fryzury Bokuto. Doskonale wiedziała, że Kenma nienawidzi takich zbiegowisk i czuje się bez nich niepewnie wśród obcych. Tak naprawdę zgodził się na to wyjście ze względu na nich.

– Kenma jest z Bokuto i Akaashim – odparł Kuroo. – Poza tym nie traktuj go jak dziecka. Ma szesnaście lat i za chwilę będzie dorosły.

Yuri spojrzała na niego z politowaniem.

– I to ma mnie przekonać? – zapytała. – Jedyne, czemu ufam w twoich słowach, to Akaashi.

Kuroo westchnął. Dziewczyna wydawała się nie zauważyć głównego celu rozdzielenia, więc postawił na szczerość:

– To chyba nic złego, że spędzimy trochę czasu tylko we dwoje dzisiaj? Bokuto obiecał, że przypilnują Kenmę. Po fajerwerkach mamy się z nimi znowu spotkać. Chyba że nie chcesz?

Dopiero teraz do Yuri dotarł główny powód chłopaka. Dała sobie mentalnego plaskacza, bo w ogóle nie wzięła pod uwagę uczuć Kuroo.

– To nie tak – zaprzeczyła szybko. – Po prostu...

– Gdyby nie Bokuto, nawet przez myśl nie przeszłoby mi zostawianie Kenmy gdzieś w tym tłumie – zapewnił. – Zresztą obraziłby się wtedy na śmierć, a chłopaki to by mnie pewnie rozszarpali. – Zaśmiał się nerwowo. – Zwłaszcza przed Turniejem Wiosennym.

Yuri uśmiechnęła się lekko.

– Dla Karasuno to też przestałoby być interesujące, gdyby Nekoma nagle osłabła przez wybryki kapitana – stwierdziła.

Skręciła gdzieś w bok, gdzie było mniej ludzi. Przez wysokie budynki dookoła mogli stracić szansę na dobry widok, ale jakoś przestało jej na tym zależeć. Zresztą Kuroo zaraz wyprowadził ich bliżej festiwalu, choć nie pozwolił, by tłum na nowo ich wciągnął. Gdy dojrzał pusty o tej porze plac zabaw, skierował się w tamtą stronę, po czym oparł się o barierkę.

– Wiesz, myślałem o tym, co mi powiedziałaś – odezwał się. – Że wyjaśniliśmy sobie zaszłości, wyjawiliśmy sobie uczucia, ale odległość, która nas na co dzień dzieli... Też o tym myślałem, gdy wróciliście do Miyagi. To trudne nie mieć cię obok, gdy już wiem, że myślisz o mnie w ten sam sposób, co ja o tobie. I wiem, że po części na to zasłużyłem przez swoje szczeniackie zachowanie wtedy. Ale chcę, żebyś wiedziała, że myślę o nas poważnie. Wciąż nie mam gwarancji, że to przetrwa, ale nie zamierzam się poddać i pozwolić komuś tego zepsuć. Nawet gdybym to znowu miał być ja. Wiem, że będzie nam ciężko umawiać się na odległość, ale wciąż tego chcę, Yuri. Mogę oficjalnie nazywać cię swoją dziewczyną?

Zaśmiała się. Wciąż miała wątpliwości, czy odległość pomiędzy nimi wszystkiego nie zepsuje na nowo. Poza tym będzie tęskniła, ale oboje mieli świadomość, że nie mogą rzucić wszystkiego tylko po to, by być razem. Wciąż mieli swoje zobowiązania wobec innych. Stali u progu dorosłości i nie stać ich było na szczeniackie uczucia. Strwonili na to czas przez głupie nieporozumienia, a jednocześnie wciąż byli na tyle młodzi, że chcieli się tym cieszyć. Wciąż byli nieco rozdarci przez dokonane wybory.

– Randki po obozach? – zapytała.

– Obiecuję przemycać ptysie, choć nie będzie to łatwe – odparł. – I pewnie będziemy obiektem plotek. Z zazdrości, oczywiście.

Yuri zaśmiała się znowu. Wiedziała, że to będzie trudne, ale jakoś nie mogła się doczekać następnych miesięcy pełnych tęsknoty, oczekiwania i mnóstwa siatkówki.

– Wygląda na to, że odbiłeś Karasuno menadżerkę – zażartowała. – Zyskałeś wiecznych wrogów.

– Kruki zawsze były rywalami kotów – odparł, szczerząc się radośnie. – Będą musieli to przeżyć.

Tym razem nawet przez myśl jej nie przeszło się odsuwać, gdy Kuroo pochylił się, by ją pocałować. Fajerwerki błyszczące nad ich głowami zupełnie przestały się liczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top