"Kłótnia i wyznawanie miłości."
[ Perspektywa Jean'a]
Gdy trafiłem do Zwiadowców cieszyłem się bardzo.Nie z tego, że będę zabijać tytanów, ale będę mógł patrzeć na jej zielone oczy codziennie.
- Ej, żyjesz?- zapytała mój obiekt westchnień.
- Co?A tak, przepraszam.O czym mówiłaś?
- Skończył się trening.Jako iż Cię nie było, to teraz musisz przebiegnąć 100 kółek wokół zamku.- zamiast niej powiedział Kapral.
- Tak jest!- zasalutowałem.
- No to do później, Jean!- krzyknęła Shi.
Od razu wystartowałem.Nie obchodziło mnie ile kółek przebiegłem, ciągle po głowie chodziło mi to, jak moja wybranka życia ( Eee, Jean, nie jesteście parą...BAKA! Dop.Autora.) wskoczyła kapralowi na plecy.
[ Perspektywa Levi'a]
Gdy już dałem karę Kirestein'owi ta młoda smarkula wskoczyła mi na plecy.
- Złaź.
- Eeeee, nie.- zaśmiała się i mnie lekko pocałowała w polik.
- C-co Ty odwalasz!?
- Nic, idę sobie coś zjeść.- wzruszyła ramionami.
Trzymałem dalej swój polik w miejscu, gdzie pocałowała mnie brunetka.
[ Shioya]
Idiotko, co Ty zrobiłaś?!Podoba Ci się Pan Brew, a nie nudziarz!
- Hiro?- zapytałam, zaglądając na stół.- Czemu stoisz na stole?
- T-tam był s-s-szczur!
- Gdzie?- zapytałam, przewracając oczami.Hiro od małego bał się tych małych, uroczych zwierzątek z długimi ogonami.
- NO TAM!
- Ej, ale nie becz!- powiedziałam, gdy jego poliki przecięły łzy.- Słuchaj, Hiro.Wiem, że się boisz szczurów, ale zaraz coś na to poradzimy, okej?Jesteś mężczyzną!Zabiłeś ponad 100 osób!W porównaniu do Twojej, nieżywej już, siostry jesteś najlepszym płatnym mordercą!Nawet ja tylu ludzi nie zabiłam!Możesz tego szczura zabić niczym swoją matkę!
- Shioya?
- Tak?
- Kocham Cię.- moje źrenice pomniejszyły się.
- Co?
- No tak, kocham Cię.Od kilku lat chciałem Ci to powiedzieć.Jako jedyna mnie wspierałaś.- pocałował mnie.Nie wiedziałam co robić, więc nie oddałam pocałunku.
- Aha, szczęścia.- usłyszałam głos tej osoby, w której jestem szaleńczo zakochana.Spojrzałam w jego stronę, wyszedł z pomieszczenia.
- Erwin!Erwin!ERWIN!Stój, debilu!- wykrzyknęłam, biegnąc za nim.- NOŻ K*RWA!
- Czego?
- To nie tak...
- Tyle masz mi do powiedzenia?
- Zresztą nie jesteśmy parą, nie muszę Ci nic tłumaczyć!
- Pfff, najlepiej mnie nie zaczepiaj!I tak za tydzień zdechniesz!
- C-co?
- TO!KAZAŁEM DAĆ CI WYROK ŚMIERCI!
- Ty tępy ciulu!- uderzyłam go z kolana w twarz.-
- Shioya?- usłyszałam głos Mikasy.
- Czego?
- Eren chciałby z Tobą pogadać.
- Powiedz mu, że może się wypchać.- spojrzałam na nią ostrym wzrokiem.Nie skrzywiła się, no może tylko trochę.
- Shioya!- krzyknął Armin.
- Co?
- Kapral chce Cię widzieć.- powiedział zdyszany.
- Ehh, już idę.- Mikasa spojrzała na mnie wrogo.- No czego?Przecież nie chcę dostać w mordę od Ackerman'a.- pobiegłam w stronę kuchni, by szybko się czegoś napić.Następnie z prędkością światła wybiegłam z niej i zaczęłam biec do gabinetu Levi'ego.
- Hej.- otworzyłam drzwi i opadłam na ziemie.
- Spóźniłaś się.
- No co, nie mogę się napić wody?- wstałam z ziemi, i się otrzepałam.- Co chcesz?
- Pomogę Ci uciec.
- Czekaj, muszę to sobie poukładać...TY chcesz pomóc MI?!
- No tak.Nie chcę by Smith Ci coś zrobił.
- Czemu?
- Bo podobasz mi się.- przewrócił oczami.
- Jaki jest dziś dzień?!
- Dwudziesty piąty czerwca.
- A, bo myślałam, że są Walentynki.- uderzyłam się otwartą ręką w czoło.
- To co, chcesz być ze mną?
- Eee, do potem!- uciekłam z pokoju, ale nie przemyślałam tego, że ten debil będzie za mną biec.
Przez dość długi czas próbowałam unikać Hiro, Levi'ego i Erwin'a.Gdy wchodziłam do kucni zobaczyłam Jean'a, który przygotowywał sobie herbatę.
- Hej, Jean.- powiedziałam i zaczęłam przyrządzać swoją kanapkę.
- Cześć.
- Coś się stało?
- Nie, nie...
- Jean, przecież widzę, że coś Cię gryzie.- dotknęłam jego ramienia.
- Ehhh, no dobra, powiem Ci.
- No to mów.
- Zakochałem się.- zaczerwienił się, spuszczając głowę w dół.
- Serio?!Kim jest ta szczęściara?!Mikasa, Sasha czy może Hanji?- zapytałam z iskierkami w oczach..
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć.- zaśmiał się.
- No to mogę mówić jej cechy charakteru i wyglądu, a Ty będziesz mówił "Tak/Nie", okej?
- No spoko.
- Czy ta dziewczyna jest wysoka?
- Tak.
- No dobra, czyli Historia odpada...Ma włosy często spiętę?
- Zależy, raz ma włsoy spięta w koka, a raz swobodnie opadają na jej ramiona.
- To tak czy nie?
- Nie.
- Czyli Ymir odpada.Jest silna?
- Nawet bardzo.
- No okej.Nosi okulary?
- Nie.
- Czyli to nie Hanji.Jest brunetką?
- Tak.
- Nie mówsz o Mikasie...Lubi duzo jeść?
- Nie.
- Chwila, skoro to nie Sasha to kto!?
- Serio jesteś taką debilką, Shioya?
- Najwyraźniej tak.
- Chodziło mi o Ciebie.
- Ja Ci się podobam?!
- Tak, bardzo.
- Wiesz co?Ja chyba muszę już iść...Pa!
Weszłam do swojego pokoju.
- Noż cholera, czemu muszę być taka piękna?!No dobra, teraz przesadziłam.Mam pomysł!- usłyszałam pukanie do drzwi.- Tak?
- Mogłabyś ze mną porozmawiać?- za drzwiami stał mój brat.
- Tak, wchodź.- powiedziałam, przeczesując swoje długie, brązowe włosy.
- Dzięki.- usiadł na łózku.- Wiesz może dlaczego nie mogę jechac na kolejną wyprawę poza mury?
- A za kiedy ona jest?
- Za dokładny tydzień.To wiesz czemu?
- Bo jakże pan Jestem Chujkiem postanowił już za tydzień skrócić mnie o głowę
- CO?!- wykrzyczał wkurzony.- Z MOJEJ RODZINY ZOSTAŁAŚ MI TYLKO TY!NIE DAM CI UMRZEĆ!
- O co chodzi?- Mikasa wbiegła do pokoju, zapewne z powodu krzyku mojego brata.
- ERWIN CHCE JĄ ZABIĆ!
- Kogo chce zabić?- i nagle cała załoga pojawila się w moim pokoju.
- Kobiete-Tytan.- nie chciałam na niego skarżyć.
- Shioya, po co go...
- Mikasa, proszę, zamknij się.- powiedziałam, zakrywając swoją twarz w włsoach.
- Co to za zbiorowisko?- wow, odezwał się pan Erwin Smith.- A to Ty, mogłem się po tym spodziewać.
- Skoro za tydzień stracę głowę, to muszę się teraz wyszaleć.- wzruszyłam ramionami, patrząc na mężczyznę.
- Jak to stracisz głowę?!-wykrzyczał Hiro.
- Zapytajcie się Erwina.Ja spadam.- wyskoczyłam zza okno.Odwróciłam się w ich stronę i pomachałam.- Do zobaczenia...NIGDY!
Coraz dłużej przechadzałam się po mieście.Hmm, jeżeli mam mówiąc szczerze to zabiłam łącznie 10 osób.
- Dzień dobry.- powiedziałam do trójki chłopaczków.
- D-dzień d-dobry.- chłopak z rudymi włosami zarumienił się.
- Jesteście rodzeństwem?
- Tak.- młody chłopak spojrzał na moje piersi.
- Zaprowadzicie mnie do swoich rodziców?- chciałam zabić i ich, ale żeby rodzice patrzyli.
- Nie.
- Trudno.- wyciągnęłam nóż i wepchnęłam najmniejszemu w gardło.- Oj, wybaczcie, to tylko taki odruch.- zasmiałam się i przecięłam tętnicę drugiemu.- Co ja wyprawiam?!- udałam zaskoczoną i podrzuciłam nóż.Chłopak spojrzał w górę, a nóż trafił mu między oczy.
Zabrałam swój nóż i wytarłam w chustę.Rozejrzałam się, dziewczyna z niebieskimi oczami i blond włosami patrzyła mi w oczy.Zaśmiałam się, ale po krótkim czasie zostałam obezwładniona.Nie wiem jak ona to zrobiła...
- Kim jesteś?!- krzyknęła.
- Shioya Jaeger.
- Jaeger?- dziewczyna zamyśliła się, jej grzywka opadła na oko, więc ja poprawiła, a ja się uwolniłam.
- Żandameria, serio?Jesteś silna, mogłaś iść na Zwiadowce.
- Ah, zamknij się.- znowu wykręciła mi ręcę i zaprowadziła do pierdla.
W swojej celi siedziałam i się nudziłam.Dziewczyna cały czas mi się przyglądała.
- Jest ktoś, kogo możemu poinformować o złapaniu Ciebie?
- Hmm...- jak przyjdzie Eren to mam przesrane, Jean powie innym...- Levi Ackerman.
- Już go poinformujemy.- wyszła.
Kolejne czekanie około 2 godzin.W końcu blondynka wszedła przez drzwi z kurdupelkiem!
- Hej, kurdupelku.- zaśmiałam sie i mu pomachałam.
- Coraz więcej problemów na Ciebie spada.- powiedział oschle.- Ile osób zabiłaś?
- Dokładnie to 13.- chłopak zrobił facepalm'a.- Ehh, możesz mnie już stąd zabrać?Zimno tu jest w cholere.
- Mogę ją zabrać.- to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.Blondynka otworzyła moją cele i wyprowadziła nas.Kiedy Levi odchodził, blondynka zasalutowała i odbiegła.
Po przybyciu do zamku, miałam iść do Erwin'a...
- Czego chcesz?- zapytałam, opierając się o ścianę.
- Serio uważasz, że jestem chujkiem?- zaśmiał się.
- Durny Eren.- szepnęłam cicho do siebi.- Tylko tyle chciałeś wiedzieć?
- Nie.- spojrzał w moje zielone oczy.- Chcesz wstąpić do Zwiadowców?
- Hmm....Nie.- wyszedłam z pokoju.Słyszałam jak Erwin uderzył w biurko i zapytał "Czemu ona?" Jedno zdanie, a ja już nie mogę przestać o tym myśleć.
-----------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się spodobało.
Do następnego!
Black_Darkness
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top