XXX.

-Czy nie możesz, chociaż na chwilę zaprzestać tworzenia tych zabawek? Nie możemy spędzić znowu razem dnia? Cholera, Jasona nie ignoruj mnie!

Czerwonowłosy jak zwykle zamknął się w swoim świecie i był głuchy na moje słowa.

-No kurwa! Słuchasz mnie?

-Nie bluzgaj. I tak, słucham cię. Nie rozumiem twojego oburzenia. Przecież cały dzień spędzamy razem.

-Tak. Cały dzień. Ja przy ladzie, a ty w piwnicy.

-Ale za to w nocy...

-Przychodzisz o ósmej i budzisz mnie do pracy! Co się z tobą stało?

-Ze mną nic się nie stało. Wyolbrzymiasz wszystko.

Chłopak podszedł do mnie i pocałował w czoło, po czym ponownie zszedł do pracowni. Miałam już tego dość. Mieszkałam razem z nim od prawie pół roku. Od dłuższego czasu Jason kompletnie o mnie zapomniał. Tylko pracownia, lalki, materiały i maskotki. To było dla niego najważniejsze. Nie ja. Jedyną osobą która dotrzymywała mi towarzystwa był Jonathan. Potrafił spędzić ze mną cały dzień. Dzięki niemu jeszcze nie zwariowałam. Za to pan wiecznie zajęty zamknął mnie w klatce. Od momentu mojego zaginięcia, byłam jedną z najbardziej poszukiwanych osób w naszym stanie. Musiałam delikatnie zmienić wygląd, żeby klienci mnie nie rozpoznali. Zafarbowałam włosy na blond i codziennie rano, byłam zmuszona je wyprostować. Nienawidziłam tego. Każdego dnia brzydziłam się sobą coraz bardziej. Nie mogłam jednak uciec. Tu był mój dom, w którym mogłam poczuć się bezpiecznie. Jednak na jak długo?

***

Dochodziła druga w nocy, a Jasona dalej nie było. Obiecał mi, że dzisiaj obejrzymy film i zjemy coś dobrego. Spóźniał się już sześć godzin. Nie wytrzymałam. Wszystkie swoje ubrania wrzuciłam do torby. Na swoją koszulę nocną narzuciłam długi sweter. Miałam dosyć. Musiałam odejść.

Kiedy wszystko było przygotowane na drogę donikąd, postanowiłam ostatni raz pożegnać się z ukochanym. Był w piwnicy. Niby miałam zakaz zbliżania się do niej, ale to pierwszy i ostatni raz. Założyłam na swoje stopy tenisówki i powoli zaczęłam schodzić po schodach. W piwnicy unosił się zapach pleśni i zgnilizny, a od ścian odchodziła farba. Na podłodze walały się śmieci i resztki materiału. Ohyda. Na końcu korytarza były niebieskie drzwi, zza których usłyszeć można było dźwięczny głos Jasona nucący jakąś melodię. Ostrożnie stawiałam kroki, próbując nie wdepnąć w jakiś przedmiot. Delikatnie popchnęłam drzwi.

-C-co...

Wydałam z siebie zduszony okrzyk. Ściany w pokoju do połowy były pokryte czerwoną farbą, a raczej krwią sądząc po zapachu. Na szafkach znajdowały się lalki, które Jason później zanosił do sklepu. Po całej podłodze porozrzucane były ludzkie kończyny. Czułam jak cofa mi się kolacja. Na środku pokoju stał czerwonowłosy, a przed nim na metalowym stole leżała dziewczyna, która dzisiaj podobno kupiła pozytywkę. Jej ciało było poważnie okaleczone. Skóra odchodziła od mięsa, a wnętrzności leżały obok jej nóg. Za to serce spoczywało w dłoni Jasona.

-Miałaś tu nie wchodzić.

Słowa chłopaka zadziałały na mnie pobudzająco. Niewiele myśląc zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam biec w stronę wyjścia. Słyszałam jak tamten wybiega zaraz za mną i rzuca w moją stronę przekleństwa. Obróciłam się. To był błąd. Za mną nie biegł Jason, a potwór. Miał białe włosy, zielone oczy, szpony zamiast dłoni, a na jego białej koszuli było widać zacieki z krwi. Poczułam przypływ adrenaliny. W ostatniej sekundzie udało mi się wybiec ze sklepu. Biegłam przed siebie licząc na to, że go zgubię. Schowałam się do jakiejś małej uliczki. Słyszałam jak chłopak przebiega obok mnie. Modliłam się aby mnie nie zauważył. Nie wiem ile siedziałam w ukryciu. Nie liczyłam. W końcu postanowiłam wyjść. Zaczęłam przechodzić między domami szukając schronienia. Wtedy powrócił kaszel. Zaczęłam dusić się krwią. Upadłam na ziemię. Miałam problem z złapaniem oddechu. Poczułam ogromny ból głowy. On wręcz rozrywał mi czaszkę. Bałam się podnieść wzrok. Wiedziałam, że jeżeli to zrobię ujrzę go obok siebie, a tego chciałam uniknąć.

-Tu się ukryłaś skarbie.

Usłyszałam za sobą głos Jasona i od razu odwróciłam się w jego stronę. Chłopak powoli kroczył w moim kierunku z  cudownym uśmiechem na twarzy.

-Dziękuję, że pomogłeś mi ją znaleźć. Jest bardzo nieposłuszna. Musi ponieść karę.

Czy on mówił do tej postaci bez twarzy? Czy on naprawdę mnie okłamywał twierdząc, że to coś nie istnieje?

-Do kogo mówisz?- spojrzałam na niego pytająco, czując jak po mojej twarzy spływają ciepłe łzy bezsilności i strachu.

Do mnie.

Przez moją czaszkę przepłynęła kolejna fala bólu. Ten głos wychodził ze mnie, a jednak był mi tak obcy. Kątem oka zobaczyłam wysoką postać z moich koszmarów.

-Oh, przecież wy się jeszcze nie poznaliście! Tyle razy się spotkaliście, a ani razu nie przywitaliście. Weronika to Slenderman, Slenderman to Weronika.

Nie wiedziałam co tu się dzieje. Jedyne co czułam to narastający z każdą sekundą ból i strach.

-Ale dosyć tych pogaduszek. Dziękuję jeszcze raz za pomoc. Teraz ja się nią zajmę.

Ból minął, a ja ponownie zaczęłam dusić się krwią. Chciałam zacząć krzyczeć, ale z każdą chwilą miałam coraz mniej siły.

-Jason proszę, nie rób mi krzywdy...

Bałam się go. Wiedziałam, że może mnie rozszarpać bez mrugnięcia okiem. Dlaczego przez tak długi czas byłam ślepa?

-Nie zrobię ci krzywdy. Naprawię cię. Obiecuję, że wszystko będzie już dobrze.

-Proszę, kocham cię. Nie rób mi krzywdy.

-Myślisz, że nie widzę bólu w twoich oczach? Nie czuję twojego strachu?

-Zostanę przy tobie. Już na zawsze...

-Przestań skarbie tak kłamać.

Mężczyzna nachylił się nade mną. Na jego twarzy zagościł uśmiech, a jeden z jego szponów założył włosy za moje ucho.

-Jesteś piękna, ale głupia.

-Jason, proszę...

Poczułam jak po moich policzkach zaczyna spadać coraz większa ilość łez. On mnie zabije. Zrobi to, czego matka nie była w stanie uczynić przez tyle lat.

-Let me fix you up.

-Ja naprawdę cię kocham.

Jedyne co udało mi się zobaczyć to żółty przebłysk w jego oczach. Oczach osoby, którą tak bardzo kochałam. Następnie poczułam niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Jak ja do tego dopuściłam?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top