I.

Był sobotni poranek. Wstałam jeszcze przed wschodem słońca i powtarzałam swoje codzienne czynności. Jak na wrzesień było dość zimno, a jak na złość w domu w którym mieszkałam nie było ogrzewania. W kompletnej ciszy próbowałam upiąć swoje włosy, kiedy usłyszałam huk wyważonych drzwi i krzyk, tęskniłam za tym aż za bardzo...

-Weronika! Uciekaj!

-Po co się drzesz idioto, wystarczy miłe: Witaj siostrzyczko! Łaskawie odwiedziliśmy cię po dwóch miesiącach samotności.

- Policja jedzie!

-Ale ja nic nie zrobiłam... kurwa. Przecież ten dom był pusty, więc go sobie pożyczyłam! Płacę rachunki, a właściciele chyba nie będą mi mieć za złe, że używałam ich mydła.

-To nie twoja wina... Tim jest nieuważny.

-Ty podła żmijo. Miałeś mnie nie wydać!

-Nie podnoś głosu na Briana! A teraz tłumacz co się stało, bo za siebie nie ręczę.

-Więc... No bo wysłałaś nam swój adres i ja to zapisałem na kartce, i podczas jednego incydentu ją zgubiłem, i policja to znalazła, i właśnie jadą po ciebie. Znaczy nie po ciebie, ale po nas, ale jak cię znajdą to się dowiedzą kim jesteś i kim my jesteśmy, i będzie z nami źle.

Jak można być takim idiotą i tak ważną informację zapisywać na tak nieistotnym czymś?! Mam ochotę go udusić, wypatroszyć, a na końcu powiesić na krzyżu, aby potomni zapamiętali go jako męczennika jego własnej głupoty. Ale to tylko mały wypadek przy pracy, wręcz nieistotny. Co z tego, że policja może mnie złapać, zamknąć na dożywocie w więzieniu i pozbawić jakiejkolwiek namiastki „normalnego" życia? Przecież to nic wielkiego.

-Dobra. Czyli z tego co zrozumiałam policja już jedzie. Mam około minuty na spakowanie się i minutę na podpalenie tego domu. W około pięć minut musimy wyjechać z tego miasta i zniknąć na około trzy miesiące. No to zabawę czas zacząć.

Pierwsze co zrobiłam to wyciągnęłam spod łóżka dużą torbę. Wrzuciłam do niej praktycznie wszystkie moje ubrania. Po tylu nagłych przeprowadzkach, liczba moich ubrań zmalała. Zauważyłam, że łatwiej je przenieść i nie mam już takich problemów z wyborem stroju. Do torebki wsadziłam aparat i najpotrzebniejsze kosmetyki. Po drodze do drzwi wyjściowych, chwyciłam jeszcze szkicownik, resztki farb i ołówki. Brianowi kazałam zabrać niewielkie pudełko leżące na stoliku w salonie. Wychodząc z domu kątem oka widziałam jak Tim odkręca gaz i dodatkowo polewa wszystko benzyną, „na wszelki wypadek". Niecałe dwie minuty później dom zaczął się palić, a my w pośpiechu opuszczaliśmy moje nowe/ stare lokum.

- Ostrzegam was, że na przyszłość nigdzie z wami nie jadę. Mam dosyć tego ciągłego przemieszczania się. Już wolę zgnić w więzieniu niż ciągle uciekać.

- W twoim przypadku, zgnicie w więzieniu nabiera całkiem nowego znaczenia, heh.- Zgromiłam Tima moim morderczym spojrzeniem numer trzy. Chłopak zamilkł i zmienił temat.- Znaczy.. Jak tam się tobie żyło?

- Bardzo dobrze. Życie w samotności mi służy

- Heh... Wow skąd ty masz tyle pieniędzy? Ukradłaś?- Tim otworzył moje pudełko, a w jego oczach od razu pojawiły się niebezpieczne ogniki. Wyrwałam mu je i schowałam na dnie torby.

- Potrafię o siebie zadbać. I nie, nic nie ukradłam. Ludzie którzy kradną są słabi, niewdzięczne istoty niepotrafiące zadbać o swoją przyszłość.

Nagle odezwał się Brian, który do tej pory w całkowitej ciszy kierował samochodem.

- Ale jednak masz ich dużo, mogłabyś chociaż przez chwilę nie traktować nas jak debili i odpowiadać normalnie na nasze pytania?

- Nie traktuje was tak. Po prostu nie powinniście wtykać nosów w nieswoje sprawy. Ale skoro już tak bardzo chcecie wiedzieć... muszę jeść, a żeby jeść trzeba pracować. Dużo rysowałam, a swoje prace sprzedawałam na ulicach bądź chodziłam po jakichś antykwariatach z nadzieją, że komuś spodobają się moje dzieła. Wiedziałam czego ludzie potrzebują. Parę razy nawet malowałam na zamówienie. I w taki oto sposób zebrałam tą pokaźną sumę.

- Ty malujesz?

 Nie spodziewałam się, że mój brat, do tego brat bliźniak, może być aż takim idiotą. Kocham go naprawdę, gdybym mogła oddałabym za niego życie, ale czasami zastanawiam się w jakim świecie on żyje. Jedyne co mi zostaje to dopasować się do jego poziomu.

- Nie Tim, no co ty? Żartowałam. Zostałam płatnym mordercą. Zabijam zwierzęta bo jako jedyna, jestem tak bezduszna, by wykonywać to nieludzkie zadanie.

- Nie musisz być od razu taka sarkastyczna. Wystarczyło odpowiedzieć tak lub nie. Czasami jesteś dla mnie taka zimna i oschła. Brian miał rację, traktujesz nas jak debili.

-Proszę, nie poruszaj tego tematu, a teraz jeżeli się nie obrazicie to się zdrzemnę. Nie wiem gdzie mnie wywieziecie, ale mam nadzieję, że nie tam gdzie nawet sam diabeł boi się wejść. Dobranoc.

***

TA KSIĄŻKA TO RAK!
Z POZDROWIENIAMI DLA ERNRiddle i Annayko
Więc tak:
Postać Tima i Briana jest bazowana na Marble Hornest. Niektóre fakty są pozmieniane, ale nie odbiegają bardzo od oryginału.
Reszta postaci ma taki chrakter i usposobienie jak sobie sama to wyobrażam.
Początek tej historii jest oparty na moim śnie, tak samo jak postać głównej bohaterki. (Tak wiem mam zajebiste sny :') )
Akcja dzieje się od września 2014 do stycznia 2015.
Retrospekcje zaczynają się w 2011 i trwają do roku 2014.
I to tyle :|
Miłego czytania
Nie odpowiadam za ewentualnego raka. 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top