ROZDZIAŁ 6
Po ostatniej imprezie uczniowie nie czuli się najlepiej, dlatego na lekcjach byli nie do życia i tylko przeklinali pod nosami na nauczycieli jak śmieli tak głośno mówić i zadawać jeszcze więcej prac domowych.
- Eh, to jakieś bzdury... - powiedziała Monroe nieco za głośno, bo Snape ją usłyszał.
- Co pani powiedziała, panno Monroe? – spytał oburzony nauczyciel.
Taylor od razu się wyprostowała i wymieniła spojrzenia z Pansy, z którą siedziała w ławce.
- Ee... - zająkała się. – Nic takiego, profesorze. - Pytałam Pansy o stronę książki.
- Pytam raz jeszcze. – powtórzył srodzej starszy. – Co pani powiedziała?
Monroe westchnęła.
- Powiedziałam... - zaczęła po czym znudzona spojrzała na Snape'a. – Że to jakieś bzdury! – oznajmiła głośno i wyraźnie.
- Możesz zabrać to słownictwo, prosto do Dyrektora. – powiedział wkurzony. – Ktoś jeszcze chce coś dodać? – Severus rozejrzał się po klasie.
Taylor ponownie westchnęła, a młodszy Riddle spojrzał na nią, po czym rozejrzał się po klasie i zerknął z powrotem na nauczyciela. Chwilę później brunet uśmiechnął się pod nosem po czym z poważną miną zwalił swoją książkę przywołując tym spojrzenie Snape'a.
- Um... Sukinsyn? – Riddle palnął pierwsze co przyszło mu do głowy, a jego słowa przykuły uwagę Monroe.
- Dobrze więc, wy dwoje, marsz do dyrektora! – zawołał mężczyzna na co Mattheo i Taylor wymienili spojrzenia i uśmiechnęli się znacząco.
Zaraz później musieli udać się we wskazane miejsce, a po rozmowie z Dumbledore'm, udali się w drogę powrotną.
- Wiesz, że nie musiałeś.
- Było warto. – zaśmiał się brunet. – Dodatkowo ta poważna mina Snape'a. – chłopak przybrał poważną twarz i zaczął udawać wspomnianego nauczyciela, co rozbawiło jego towarzyszkę.
- Theo? – nastolatka zerknęła na niego. – Kłamałam wtedy. – powiedziała.
- Kiedy?
- Gdy mówiłam, że nie pamiętam co chciałam powiedzieć.
- Ah, już myślałem, że...
- Że mówię o naszym prawie pocałunku? – dokończyła na co on przytaknął.
- Więc... - Riddle przerwał ciszę. – O czym wcześniej chciałaś porozmawiać? – spytał unikając wcześniejszego tematu.
- Um... Więc chciałam zapytać... - zawahała się. – Co zrobisz, gdy Voldemort zaatakuje? – spytała co tamtego nieco zaskoczyło. – Oboje wiemy, że on zaatakuje prędzej czy później. – zerknęła na niego. – Co wtedy zrobisz? Dołączysz do niego?
Mattheo ciężko westchnął.
- Wiem, że to wkrótce nadejdzie. – przyznał. – Ale szczerze mówiąc... - spuścił głowę. – Nie wiem, co zrobię. – odparł i zerknął na towarzyszkę. – Naprawdę nie wiem. – mówił. – Mój ojciec to ciężka sprawa. – pokręcił głową. – Ale powiem ci, gdy będę wiedział... - spojrzał na nią na co dziewczyna przytaknęła. – A poza tym, też chcę o czymś pogadać, bo... - zawahał się. – To trudne i zbyt skomplikowane, a ja nie chcę by... - przerwał po czym westchnął i mówił dalej. – To jest dla mnie bardzo... Trudne, mylące... Bycie twoim przyjacielem. – oznajmił zażenowany Mattheo. – Więc zamiast zrobić coś głupiego, zrobiłem to.
- Co masz na myśli mówiąc, „coś głupiego"? Ma to związek ze mną? – spytała nastolatka.
- Raz... Prawie zakochałem się w pewnej dziewczynie. To był torturą, już nigdy więcej nie popełnię tego błędu. – mówił brunet.
- Mówisz, że możesz się we mnie zakochać? – uczennica się lekko uśmiechnęła.
- Nie, mówię, że to nie może się wydarzyć. – Riddle wszedł jej w słowa.
- Dobrze, dobrze... - Monroe pokręciła głową. – Jednak, czy mógłbyś... Powtórzyć tę część, w której zdajesz sobie sprawę, że możesz coś do mnie czuć? – spytała z chytrym uśmiechem na co nastolatek pokręcił tylko głową z niedowierzania. – A co zrobisz... - zaczęła dziewczyna. – Gdy to ja... Zakocham się w tobie? – spytała czym przykuła jego uwagę.
Oboje patrzyli na siebie przez chwilę i gdy Mattheo chciał już coś powiedzieć przerwał im dzwonek na przerwę, a zaraz potem uczniowie zagrodzili im drogę.
~*~
- Dlaczego o tak później porze każesz mi wychodzić poza muty Hogwartu? – spytał Mattheo i podszedł do starszego brata przecierając przy tym oczy ze zmęczenia.
- Wyglądasz jak...
- Wiem, nie musisz mi tego wypominać. – przerwał mu młodszy Riddle. – Przejdź do rzeczy. – machnął ręką i spojrzał na niego.
- Ojciec chce się z nami widzieć. – oznajmił co trochę zaniepokoiło jego brata.
- Ojciec? – powtórzył. – Dlaczego?
- A jak myślisz? – warknął. – Być może dlatego, że wkrótce zaatakuje Hogwart i pozbędzie się Potter'a. – pacnął Mattheo w głowę. – Skup się. Ciągle chodzisz z głową w chmurach i nie skupiasz się na tym co trzeba. – mówił srogo.
- Wypraszam sobie. – pokręcił głową. – Zawsze wykonuje jego polecenia, więc daruj sobie Tom.
- Po prostu ci przypominam, że masz być skupiony. – powiedział. – Gdy Draco zabije Dumbledore'a, później powinno już pójść z górki. – mówił zamyślony Tom. – Wreszcie zyskamy to, co nam się należy, a te wszystkie szlamy i mugole padną przed nami na kolana. Ojciec się tym zadowoli... Będzie z nas dumny.
- Pff... - młodszy z braci pokręcił głową. – Naprawdę w to wierzysz? – spojrzał na chłopaka. – Ojciec myśli tylko o sobie, to po pierwsze. A po drugie... - wzruszył ramionami. – Myślałeś kiedyś o sobie i o tym czego ty chcesz? Ciągle na pierwszym miejscu stawiasz ojca i bez względu na wszystko robisz to, co ci każe. Podziwiasz go, jasne, rozumiem. – przytaknął. – Ale...
- Wiem do czego zmierzasz, bracie. – przerwał mu Tom. – Robię to z własnej woli. Nie dlatego, że on tego chce. – powiedział szczerze. – Popieram go w stu procentach i jestem tego samego zdania co on. Zbyt długo pozwalaliśmy tym ludziom zatruwać nasze życie i samą czystą krew. Pora to zakończyć. – spojrzał chłopakowi w oczy. – Za to ty... - podszedł do nastolatka. – Mam nadzieję, że się mylę, ale odbieram wrażenie, że się wahasz.
- Nie waham się. – prychnął młodszy Riddle. – Nie przepadam za szlamami, ale też nie zbyt popieram metody ojca. Co do tego akurat mam inne zdanie.
- On liczy na to, że poprawnie wypełnisz swoją rolę w walce.
- Wiem. – Mattheo ciężko westchnął i przeczesał dłonią swoje włosy.
- Ona należy do czystej krwi. – wtrącił Tom. – Więc nic jej nie będzie, nie musisz się o nią martwić.
Jego słowa przykuły uwagę Mattheo.
- O kim mówisz?
- Wiesz o kim. – odparł starszy. – Taylor.
- Nie o nią tu chodzi. – spierał się młodszy z braci.
- Czyżby?
Mattheo zawahał się, po czym mówił dalej.
– Po prostu... Nie wiem co robić... - pokręcił głową.
Tom przyglądał mu się uważnie po czym podszedł do krewnego i położył rękę na jego ramieniu.
- Wiesz. – powiedział pewnie. – Nie pozwól by zbędne uczucia przysłoniły ci to, co jest słuszne. Udowodnij ojcu, że może na tobie polegać... A wtedy ona będzie bezpieczna. – powiedział spoglądając bratu w oczy. – Możesz zapewnić jej bezpieczeństwo, Mattheo. – mówił. – Musisz tylko zrobić to, co trzeba.
Młodszy Riddle ciężko westchnął po czym przytaknął na słowa brata.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top