ROZDZIAŁ 5
Zdenerwowana nastolatka wparowała do pokoju wspólnego Slytherin'u. Chłopcy, którzy się tam znajdywali zdziwili się na widok przyjaciółki w takim stanie. Taylor usiadła wkurzona obok Mattheo po czym zabrała mu piwo z ręki i sama się go napiła.
- Śmiało, częstuj się. – powiedział młodszy Riddle.
- Cóż cię tak wkurzyło? – spytał starszy z braci.
- I kogo mamy za to zabić? – dodał rozbawiony Berkshire.
- Nikogo i nic mi nie jest. – odparła po czym westchnęła i dobiła trunek do samego końca, mimo, że butelka była ledwo co zaczęta. Zaskoczeni uczniowie z jeszcze większym zdziwieniem obserwowali towarzyszkę.
- Na pewno nic ci nie jest? – spytał Nott ze zmarszczonymi brwiami. – Nie, że mam coś przeciwko, ale może trochę wstrzymaj się z tym alkoholem.
- Dzięki za troskę. – uśmiechnęła się do niego miło po czym poszła po kolejną butelkę. – Ale mam tego dość. Dziś odstawiam wszelkie rozsądki na bok i chcę się bawić! – uniosła do góry butelkę. – Wiecie, dotarło do mnie, że za bardzo mi zależy... - mówiła w zamyśleniu i przeszła przez pokój wspólny z piwem w ręce. – Powinnam to skończyć. Musi mi przestać zależeć. I będzie problem z głowy. – wzruszyła ramionami i wzięła łyk trunku.
- Czyżbyś już się upiła jednym piwem? – wtrącił zdezorientowany Blaise.
- E-e... - pokręciła palcem wskazującym. – Nie jestem jeszcze pijana, Blaise. – odparła trzeźwa. – Po prostu stwierdzam fakty i tym razem mówię całą prawdę.
- Może lepiej powiesz, kto cię tak wkurzył? – spytała lekko zaniepokojona Pansy.
- Nikt, Pansy. – odparła Monroe. – Po prostu dziś do mnie wszystko jeszcze bardziej dotarło. – mówiła.
- Co takiego? – spytał Tom.
- Że okłamywałam samą siebie. – powiedziała i się lekko zaśmiała. – Okłamywałam się na tyle długo, że sama uwierzyłam we własne kłamstwo. – pokręciła głową i wzięła kolejny łyk piwa.
W tym czasie Mattheo wstał z kanapy i do niej podszedł.
- Tay, może najpierw trochę się uspokój... - powiedział.
- Nie, Theo. – przerwała mu i spojrzała na niego przelotnie. – Teraz, gdy akurat mówię prawdę, to mi nie wierzycie i nie chcecie mnie słuchać, ale kiedy kłamię w każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie, to wtedy każdy z chęcią mnie wysłuchuje. – powiedziała. – Jesteście zdziwieni moim zachowaniem? Dobrze, widać wcale mnie tak naprawdę nie znaliście.
- Taylor, wystarczy na dziś. – starszy Riddle do niej podszedł i zabrał piwo. – Powiesz o kilka słów za dużo i będziesz tego żałować.
- Nie będę, panie Riddle. – zabrała mu swój trunek. – Nie będę więcej kłamać i udawać kogoś kim nie jestem. Prawda jest taka, że udaje przed każdą inną osobą kogoś zupełnie innego, byle by zatrzymać tę osobę przy sobie. A przecież to głupie, prawda? – zaśmiała się. – Po co mam trzymać się na darmo kogoś, przy kim i tak czuję się samotnie. Walę to. Skoro ktoś ma odejść i tak to zrobi. Jak zawsze. – mówiła po czym westchnęła. – Jeśli odejdzie nawet po poznaniu prawdziwej mnie, to przynajmniej będę wiedzieć... - zawahała się i kontynuowała. – Że nie było warto. – w jej oczach zjawiły się łzy, ale dziewczyna nie dała im wypłynąć. – Po co mi to w ogóle było... - szepnęła już bardziej załamana, a łzy ponownie się zjawiły i tym razem zaczęły strumieniami wypływać z jej oczu. – Dlaczego jestem taka słaba...? – pacnęła się w głowę i upadła zapłakana na kolana.
Mattheo od razu do niej podbiegł, tak samo jak i Enzo.
- Ej, ej, skarbie... - Berkshire wziął jej piwo i odstawił na bok by się nie oblała. – Co ty pleciesz? Nie jesteś wcale słaba.
- Tay, spójrz na mnie. – młodszy Riddle uniósł jej podbródek tak, by ona na niego spojrzała. – Jesteś silna i dzielna. Nie musisz kłamać, powiedz nam prawdę. Cokolwiek to będzie, nie uciekniemy.
- Gdybyśmy mieli to zrobić, zrobilibyśmy to już dawno. – dodał Enzo. – Jesteśmy wyrzutkami w tej szkole. – powiedział z nutą smutku.
- Prawda. – zgodziła się Pansy. – Wszyscy już z góry wybrali o nas swoje zdanie. – westchnęła.
- Ta... - dodał Blaise. – Już pierwszego dnia. – skinął głową. – Gdy Tiara Przydziałów przydzieli cię do Slytherin'a to już po wszystkim. Po sali rozchodzą się głupie szmery i wszyscy już sądzą, że skoro tam jesteś to zawczasu oznaczą cię jako wredną szuje.
- Cóż, niektórzy z nas są szujami. – zaśmiał się Berkshire. – Ale nie każdy taki jest. – dodał i spojrzał na przyjaciółkę. – A nawet mimo tego, nie odtrącamy swoich. – pogładził nastolatkę po ramieniu. – Slytherin posiada i szuje, i dobre duszyczki, ale i tak zawsze trzyma się razem.
- Berkshire, porzygam się przez twoje miłe słówka. – wtrącił Tom i pokręcił słową.
- To wyjdź i nie słuchaj. – odparł mu chłopak. – Poza tym, dawno nie mówiłem niczego dobrego. Dziś zrobię wyjątek. – uśmiechnął się do przyjaciółki.
- Masz rację. – dodał Mattheo. – Wiecie co? Pieprzyć to. – wstał na równe nogi i pogłośnił muzykę na maksa. – Pora się zabawić. – uśmiechnął się szeroko po czym podał Taylor rękę. Czarownica spojrzała na niego, chwyciła jego dłoń i wstała na równe nogi. – Cokolwiek ma być i tak się stanie, ale dziś o tym nie myślimy. – wziął piwo do ręki i uniósł je do góry. – Dziś się bawimy! – zawołał, a pozostali do niego dołączyli.
Impreza rozkręciła się na całego. Cały Slytherin świetnie spędził czas na nagłej i niezapowiedzianej imprezie, ale całość sprawiła, że uczniowie mogli chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości i trochę zabawić.
Większość jak nie wszyscy w szkole, obawiali się uczniów ze Slytherin'u. Z góry uważano, że to dość podli i nie zbyt przyjaźni ludzie, ale prawda potrafiła zaskoczyć. Zwykli ludzie, czarodzieje i inne stworzenia, każda z nich na dwie strony. Złą i dobrą. Wielu nosi maski, np. poprzez udawanie ludzi bez serca, a robią to tylko po to by odtrącić od siebie ludzi i nie zostać skrzywdzonym, a także po to, by nie krzywdzić ich samych. Wolą skrzywdzić ten jeden raz przez odrzucenie, niż krzywdzić ich przez całą resztę życia. Wielka szkoda, że tak niewiele osób to dostrzega.
Taylor tańczyła z Pansy, a później przez przypadek wpadła na Mattheo tracąc przy tym równowagę więc brunet musiał ją solidnie przytrzymać. Monroe zaśmiała się z tego po czym założyła ręce na jego szyję i dalej kontynuowała taniec.
- Potykasz się o własne nogi. – Riddle pokręcił głową i objął ją w tali.
- Bo mam je dwie. – odparła pijana. – Co innego, gdyby była jedna.
- A jeszcze gorzej, gdybyś miała je trzy. – powiedział czarodziej na co ona się jeszcze bardziej zaśmiała. – Wcześniej mówiłaś, że chcesz o czymś pogadać. – przypomniał nie przerywając przy tym tańca. – Chcesz pogadać teraz czy...
- Nie pamiętam. – weszła mu w słowa i ponownie zachichotała. – Niczego nie pamiętam! –podskoczyła i przysunęła się do bruneta jeszcze bliżej.
Stali na tyle blisko, że ich nosy delikatnie się stykały, a ich tęczówki napotkały na siebie.
- Wiesz, że jesteś pijana?
- Mm... - przytaknęła i poprawiła swoje dłonie, które wciąż miała założone na jego szyi. – Wiem. – powiedziała i spojrzała mu w oczy. – I co z tym zrobisz? – szepnęła zerkając na jego usta, a potem z powrotem w oczy.
- Właśnie się nad tym zastanawiam. – odparł i również zerknął na jej usta, a potem w oczy.
Monroe uśmiechnęła i zbliżyła swoje usta do ust Mattheo. Dzieliły ich milimetry lecz Riddle po chwili ją powstrzymał.
- Dlaczego? – spytała i ponownie spojrzała mu w oczy. – Nie chcesz?
- Chcę. – odparł i skinął głową po czym odgarnął kosmyk jej włosów z twarzy, nie odrywając przy tym z niej wzroku. – Ale chcę być też pewny, że ty też tego chcesz. – oznajmił. – Nie w takim stanie. Gdy będziesz trzeźwa. – dodał gładząc ją po policzku. – Nie chcę by coś między nami zniszczyło się w ten sposób. – powiedział nieco ciszej.
Poprzez jego słowa dziewczyna poczuła jakby nagle otrzeźwiała.
- Rozumiesz? – spytał półszeptem.
- Rozumiem... - przytaknęła patrząc mu w oczy. – Rozumiem... - powtórzyła po czym przysunęła się do niego i przytuliła chłopaka, który odwzajemnił gest.
Taylor pogładziła go delikatnie po głowie i jeszcze bardziej wtuliła się w ramię Riddle'a pozwolą przy tym wypłynąć kolejnym łzom. Sama nawet nie wiedziała skąd się w tamtej chwili u niej wzięły. Mattheo oparł głowę na jej ramieniu i kojąco gładził jej plecy, co ją znacznie uspokoiło.
Gdyby nie krzyki nauczycieli impreza prawdopodobnie trwałaby dłużej lecz teraz musieli już ją zakończyć. Większość uczniów poszła już spać, a pozostała garstka dopiero po godzinie czasu zaczęła szykować się do snu.
- Myślę, że ty Taylor wypiłaś już wystarczająco. – powiedział Nott i zabrał jej ostatni trunek na co czarownica zrobiła urażoną minę. – Powinnaś iść do łóżka.
Monroe westchnęła.
- Słyszałeś Theo? Zabierz mnie do łóżka. – powiedziała zerkając na niego, a później ponownie spojrzała na przyjaciela, który zabrał jej piwo i uśmiechnęła się głupkowato.
- Okej. – odparł Mattheo z zadziornym uśmiechem.
- Nawet o tym nie myśl, Riddle. – Enzo pokręcił głową.
- Lepiej idź z nim, Berkshire. – powiedział Theodore.
- Tak zrobię. – dodał chłopak po czym pomógł Mattheo podnieś pijaną Taylor i zaprowadzić ją pod pokój, tam już zajęła się nią Pansy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top