ROZDZIAŁ 0
Zimny, pochmurny i deszczowy wieczór. Wszyscy uczniowie Hogwartu spożywali swoje kolacje podczas, gdy dyrektor szkoły wyszedł na środek i zaczął coś ogłaszać. Była to już połowa semestru pierwszego roku, na który uczęszczała Taylor, dlatego informacje, które usłyszała nieco ją zaskoczyły. Pozostałych również.
- Poza tymi wiadomościami, mam dla was jeszcze jedną. – mówił Dubmledore. – Dzisiejszego wieczoru do naszej szkoły dołączy nowy uczeń. – oznajmił. - Zapraszam, panie Riddle. – machnął ręką i po chwili podszedł do niego młody chłopak. Był wysoki, miał krótkie brązowe i lekko kręcone włosy. Był bardzo przystojny, dodatkowo blizna, która rozdzielała mu prawą brew na pół, dodawała mu uroku. Był to czarodziej jak każdy z pozostałych obecnych w Hogwarcie, jedyne co najbardziej go wyróżniało, to jego pochodzenie. Riddle to nie takie zwyczajne nazwisko. – Poznajcie Mattheo Riddle'a.
Przypuszczenia były słuszne. Do szkoły magii dołączył kolejny już syn Czarnego Pana. Syn Voldemorta. Był to młodszy brat Toma Riddle'a, który znajdywał się pośród uczniów Slytherinu. Nikogo nie zdziwił również fakt, że tak samo jak jego brat i wcześniej ojciec, Mattheo trafił do tego samego Domu. Slytherinu.
Po kilku minutach chłopak usiadł przy stole obok starszego brata.
- Więc jednak przyszedłeś. – prychnął Draco Malfoy przelotnie zerkając na nowego ucznia.
- Spostrzegawczy jesteś, Malfoy. – odparł mu tamten i uśmiechnął się zuchwale. – Ciebie też nie miło widzieć.
Taylor przyglądała mu się przez chwilę. Kilka pasemek jego kręconych włosów opadało mu na twarz, a brązowe oczęta połyskiwały w blasku stojących obok świec. Delikatne rysy twarzy, śnieżno-białe zęby i stanowcza postawa. Miał w sobie pewien urok, który dziewczyna od razu dostrzegła i przez który nie mogła oderwać od niego wzorku. Na jego ciemnych, długich rzęsach połyskiwało kilka drobnych kropelek wody. Uczennica domyśliła się, że to przez deszcz, który padał na zewnątrz, jednak bez tej myśli, wyglądało to tak, jakby chłopak płakał. Przez to Monroe uśmiechnęła się delikatnie. Mattheo wygląda na osobnika, który nie marnuje swoich łez bez względu na okoliczności, a myśl, że krople widniejące na jego rzęsach mogły być od łez, sprawiała miłe wrażenie, że to po prostu człowiek, jak każdy inny. Też odczuwa emocje i nie boi się ich okazywać przed innymi. Dodatkowo brunet bardzo ładnie pachniał, co jeszcze wcześniej Taylor zdołała dostrzec, już w chwili, gdy przeszedł obok niej. Był to tak miły zapach, który wywołał ciepło na jej sercu. Wszystko to przykuwało jej uwagę, nie wiedziała, czy ktoś jeszcze zdołał to dostrzec, trochę w to wątpiła, ale sama cieszyła się z myśli, że to zauważyła. Ten chłopak to naprawdę zagadka, bardzo ciekawa i fascynująca. Taylor wiedziała tylko, że z pewnością chce ją rozwiązać i poznać bruneta bliżej.
Gdy tak o tym wszystkim myślała, wzrok Mattheo spoczął na niej przez co czarownica się lekko wyprostowała lecz nie przerywała kontaktu wzorkowego. Riddle uśmiechnął się do niej po czym uniósł kielich ze znajdującym się w nim trunkiem i delikatnie skinął do niej głową. Monroe mimowolnie się uśmiechnęła i zrobiła to samo. Popijając napój z kielichów, uczniowie nie odrywali od siebie spojrzeń.
To samo dziwne uczucie towarzyszyło jej już za każdym razem, gdy tylko znajdywała się w pobliżu młodszego Riddle'a lub gdy o nim myślała. Nie przeszkadzało jej to, aczkolwiek stało się do dla niej jeszcze większą zagadką.
Po zjedzonym posiłku rudowłosa dogoniła idącego przed nią bruneta i zrównała z nim kroku. Uczeń dostrzegł ją i lekko się uśmiechnął, co ona odwzajemniła.
- Jestem Taylor. – powiedziała czarownica. – Taylor Monroe.
- Mattheo. – odparł. – Mattheo Riddle. – zachichotał. – A więc miło mi cię poznać, Tay. – spojrzał na nią znacząco.
- Wzajemnie, Theo. – odparła tym samym, co ponownie wywołało jego chichot. – Zauważyłam, tak całkiem przypadkiem... - mówiła. – Że znasz się z Draco.
- Ah, tak. – przytaknął. – Poznaliśmy się poza Hogwartem dość dawno temu. Stety, bądź też niestety, nasi rodzice się znają i to może aż za dobrze. – oznajmił. – Chcąc, nie chcąc, znam Malfoy'a. – westchnął ciężko.
- Nie lubisz go, co? – zauważyła Monroe.
- Delikatnie mówiąc... - ponownie na nią zerknął. – Nie przepadam za nim. – uśmiechnął się. – On za mną zresztą też.
- Delikatnie mówiąc. – dodała dziewczyna.
- Dokładnie. – skinął głową tamten. – Nie boisz się mnie, prawda? – spytał lekko rozbawiony.
- Bać się? Dlaczego miałabym się ciebie bać?
- Cóż, większość się boi.
- Cóż, ja nie. – wzruszyła ramionami.
- Może się i mnie nie boisz, ale jestem pewny, że zdążyłaś już mnie zapragnąć? Widziałem jak na mnie patrzyłaś.
Taylor spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Jestem taka oczywista? – spytała. – Chcę cię. Pragnę cię. Oh, ssssskarbie, mój drogi. – zaśmiała się, a Riddle do niej dołączył. – Poza tym, też widziałam jak na mnie patrzyłaś. Jestem pewna, że też zdążyłeś już mnie zapragnąć. – powiedziała, a chłopak nie ukrywał uśmiechu. - Cóż... - zerknęła na niego ponownie. – Chcąc, nie chcąc, cieszę się, że do nas dołączyłeś. – powiedziała co przykuło jego uwagę. Brunet zatrzymał się i spojrzał na nią z zaciekawieniem. – Z tobą nie będzie tu już tak nudno. – dodała z uśmiechem i oddaliła się widząc jak jego starszy brat idzie w ich kierunku. Chwilę później zniknęła za zakrętem, a jej słowa ponownie wywołały uśmiech Mattheo.
---------------------------------------------------------
Początkowo książka miała być nieco dłuższa, ale przez nagłe pojawianie się i znikanie weny, oraz problemy zdrowotne, wyszło na to, że jest krótsza. Mam jednak nadzieję, że jakoś Wam się spodoba.
Więc do zobaczenia wkrótce.
*Rozdziały będą się pojawiać w każdy piątek.*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top