VIII

-Jak już wiesz ja i Lucy mamy gang...

-Dlaczego wcześniej mi nie powiedzieliście?! Myślałam, że nie mamy przed sobą tajemnic...

-To było dla twojego bezpieczeństwa. Jeżeli któryś z naszych wrogów by Cię porwał nie darowalibyśmy sobie tego, ale skoro teraz już wiesz to wypadałoby Ci wszystko powiedzieć.

-Okey. - Powiedziałam i usiadłam w fotelu na przeciwko sofy gdzie siedzieli moi przyjaciele.

-Gang założyliśmy na koniec gimnazjum. Z czasem zaczęło do nas dołączać coraz więcej osób. Więc nie należymy do najmniejszych gangów. Im więcej nas było tym lepsi byliśmy. Alan jest szefem byłego najlepszego gangu. W LA jest wiele gangów jedne znaczą więcej i każdy się ich boi, a inne znaczą tyle co nic i nikt się ich nie boi. Nasz gang jest drugi w rankingu, a Alana trzeci.

-No dobrze, ale co ten Alan ma do was? I dlaczego wy nie konkurujecie z tym najlepszym gangiem? Nie chcecie być najlepsi? A co z policją? - Zadawałam pytania jedno po drugim.

-Alanowi nie podoba się jego pozycja. Jest strasznym dupkiem, który chce zawsze być najlepszy. Z tamtym gangiem mamy sojusz. Żadne z nas nie chce tracić niepotrzebnie ludzi ani amunicji. Nie musimy być najlepsi, żeby się nas bali. Policja dobrze wie o gangach, zawsze kiedy coś się stanie przyjeżdżają do nas i do szefa najlepszego gangu. Doskonale wiedzą, że my jesteśmy szefami, ale nie mogą nas wsadzić za kratki, bo nie mają dowodów. - Dokładnie wsłuchiwałam się w każde słowo przyjaciela. Ale nadal miałam jedno pytanie.

-Kto jest szefem najlepszego gangu? - Widziałam po ich twarzach, że spodziewali się tego pytania.

-Wkrótce się dowiesz. - Skutecznie mnie zbyli.

-No ok.

Resztę dnia zadawałam im pytania co do gangu. Dowiedziałam się, że Ian to ich prawa ręka, Lucas to jeden ich przyjaciół, Mary to jego dziewczyna i jeszcze parę innych mniej ważnych rzeczy. O 21:30 postanowiliśmy obejrzeć film "Naznaczony". Ja zajęłam się piciem, Lucy jedzeniem, a Mike filmem. Po skończonym seansie poszłam do swojej łazienki wykonać wieczorną toaletę. Ubrana w piżamę położyłam się do łóżka. Po krótkiej chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Obudziłam się o 12. Na szczęście dziś nie ma szkoły. Zeszłam na dół za zapachem pysznych naleśników. W kuchni zobaczyłam Lucy.

-Hejka. - Uśmiechnęłam się do przyjaciółki.

-O hej właśnie miałam iść Cię obudzić. Siada zaraz Ci nałożę naleśniki. Z czym chcesz?

-Jak zawsze z Nutellą. - Powiedziałam siadając na krześle przy blacie.

-Nigdy się nie zmienisz. - Słyszałam, że zaśmiała się pod nosem. - Smacznego.

-Dziękuję. A gdzie Mike?

-Pojechał załatwić sprawę z magazynem niedługo powinien przyjechać.

-Okey. Lucy pomożesz mi się przyszykować na ten bal?

-Jasne, że tak.

Do 14:30 nie robiłyśmy nic.

-Czas się szykować

Po kąpieli w szlafroku wyszłam z łazienki. Lucy kazała mi usiąść i się nie ruszać. Minęło chyba pół godziny zanim białowłosa skończyła.

-No gotowe, a teraz jeszcze fryzurą i będziesz mogła założyć sukienkę.

O 15:50 byłam gotowa.

-No to teraz możesz spojrzeć jak wyglądasz.

Podeszłam do lustra i się nie poznałam.

-Lucy czynisz cuda. - Powiedziałam z wielkim uśmiechem.

-E tam nic wielkiego. Przecież mówiłam Ci że Bieber'owi opadnie szczęka kiedy Cię zobaczy.

Fryzura:

Makijaż:

Sukienka:

Buty:

Chwilę później usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.

-To pewnie Justin. - Lucy poszła otworzyć. Niestety to nie był Justin lecz Mike.

-Wow Roxy wyglądasz prześliczne. - Skomplementował mój ubiór.

-Dzięki. - Znów usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

-Teraz to na pewno Justin. - Powiedziała białowłosa kierując się w stronę drzwi.

-Hej Lucy jest Roxy?

-Jest wchodź. Aha jeszcze jedno, jeśli ona będzie przez Ciebie płakać to...

-To mnie wykastrujesz pamiętam. - Usłyszałam jego roześmiany głos. - Lucy nie mam zamiaru jej krzywdzić.

-I tak mam Cię na oku. - Kiedy to powiedziała weszli do salonu.

-Wow... Roxy wyglądasz... Wow.

-Dziękuję ty też wyglądasz niczego sobie. - Co ja gadam? Wygląda mega seksownie (Media)

-To co jedziemy? - Powiedział wystawiając do mnie łokieć. (Od auto. Mam nadzieję, że wiecie o co chodzi bo nie mam pojęcia jak to inaczej nazwać )

-Jasne. - Chwilę później byliśmy w jego samochodzie.

Droga do szkoły zajęła nam około 15 minut. Podczas drogi trochę rozmawialiśmy. Kiedy Justin zatrzymał samochód wyszedł pierwszy żeby otworzyć mi drzwi.

-Dziękuję. - Powiedziałam chwytając jego dłoń.

-To jak zaczynamy zabawę? - Zapytał chwytając mnie ręką w tali.

-Chyba tak. - Powiedziałam biorąc głęboki oddech.

-Nie martw sie wszystko będzie dobrze. Pamiętaj przy mnie nic Ci nie grozi. - Powiedział czując mnie w głowę.

-Zapamiętam. - Powiedziałam lekko się uśmiechając.

Kiedy weszliśmy na salę gimnastyczną stało się to czego się bałam. Każdy sie na nas gapił. W tłumie dojrzałam chłopaków z ich partnerkami .

-To dziwyczyny tych półgłówków. - Szepnął mi na ucho Justin widząc, że przyglądam się chłopakom.

Pokiwałam głową dając mu znać, że rozumiem i dalej przeglądałam tłum. W rogu sali zobaczyłam Amandę z jakimś chłopakiem który napewno jest z nie naszej szkoły. Tak jak reszta ludzi patrzyła sie na nas, a konkretniej na mnie. W jej oczach widziałam chęć mordu i zazdrość. Justin zaczął kierować sie ze mną w stronę chłopaków.

-Justin kim jest ta seksowna dama? - Zapytał Collin za co dostał z łokcia od swojej dziewczyny.

-Nie przejmuj sie nim. Jestem Jasmin niestety jego dziewczyna, a Ty z tego co wiem jesteś Roksana? - Powiedziała brunetka średniego wzrostu.

-Wystarczy Roxy. Miło mi Cię... - Przerwał mi Collin.

-O mój Boże! To ty Roxy! Nie poznałem Cię! - Wszyscy oprucz mnie strzeli sobie facepalma. - Nie no żartuje oczywiście, że Cię poznałem. Takiej buźki się nie zapomina. - Oczywiście kiedy zakończył swoją wypowiedź wyściskał mnie.

-Collin to był po prostu żart roku. - Głos Marcusa ociekał sarkazmem.

I tak tak zaczęliśmy rozmawiać. Oprócz Jasmin poznałam jeszcze Rose, Emily i Chloe. Rose jest bladynką, Emily tak jak Jasmin brunetką, a Chloe szatynką. Usłyszeliśmy wolny kawałek. (Włącz media)

-Zatańczymy? - Zapytał Justin wyciągając do mnie rękę.

-Ale ja nie umiem tańczyć.

-Nie marudź tylko chodź. - Powiedział ciągnąć mnie na parkiet.

-Justin podrepczę ci nogi. - Powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Będę Cię prowadził. To naprawdę nie jest takie trudne. Połóż ręce na moją szyję. - Kiedy to zrobiłam on położył swoje na mojej tali. - Teraz w prawo i w lewo. Widzisz jednak nie jest tak trudno.

W tej chwili nie liczyło się nic. Byliśmy tylko my. Justin zaczął się do mnie przybliżać, a ja zamykać oczy.

Po chwili poczułam jego usta na swoich. I tak właśnie przeżyłam mój pierwszy pocałunek. Nie mam pojęcia ile tak staliśmy całując się, ale Justin odsunął się odemnie kiedy zabrakło nam tlenu.

-Roxy mogę Ci coś powiedzieć? - Zapytał patrząc mi w oczy.

-Jeśli chcesz. - Odpowiedziałam wpatrując się w jego piękne oczy które miały kolor niczym karmel.

-Kiedy dwa lata temu przyszłaś do naszej szkoły byłem Tobą totalnie zachwycony i... Ehh nie jestem dobry w tego typu gadkach. - Zaśmiał się pod nosem z resztą ja też. - Powiem wprost. Zakochałem sie w Tobie. - Kiedy zobaczył moją minę znów się zaśmiał i dodał. - Kocham Cię Roxy.

-Ja też Cię kocham. - Kiedy to usłyszał od razu się uśmiechnął.

-Więc mam do Ciebie pytanie. - Pochylił się do mojego ucha i wyszeptał: Zostaniesz moją dziewczyną? - Po moim ciele przeszły ciarki.

-T-Tak. - Zaraz po tym jak to powiedziałam MÓJ chłopak znów mnie pocałował. Jak to cudownie przmi MÓJ chłopak.

-Stary sorry, że przerywam, ale musimy sie zwijać. - Koło nas pojawił sie Josh.

-Co sie dzieje? - Zapytał zdziwiony Justin.

-Ktoś postanowił nas odwiedzić. - Po ich minach wiedziałam, że to nie znaczy nic dobrego.

-Cholera. Roxy musimy iść. Obiecaj, że będziesz się trzymać blisko mnie nie ważne co się będzie działo. - Powiedział zdenerwowany prowadząc mnie do wyjścia.

-Ale co się...

-Obiecaj! - Chlopak podniósł głos.

-D-Dobrze. - Powiedziałam ściszonym głosem.

-Przepraszam Cię nie powinienem krzyczeć. - Powiedział łagodnie calujac mnie w głowę.

-Nic sie nie stało. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem.

Po dosłownie chwili byliśmy koło jego samochodu. Stał koło niego jakiś wysoki chłopak z wieloma tatuażami.

-No proszę Bieber czyżby to twoja nowa zabawka? - Justin schował mnie za sobą.

-Czego chcesz Alan? - Zapytał mega wkurzony. Chwila, chwila czy to TEN Alan?

-Ładna. Kiedy Ci się znudzi oddasz mi ją? Pewnie w łóżku jest nieziemska. - Justin zacisnął dłonie w pięści, a jego mięśnie były bardzo napięte. Żeby go jakoś uspokoić przytuliłam się do jego pleców. Czułam jak jego mięśnie się trochę rozluźniły, ale wciąż były napięte. Co Justin ma wspólnego z tym bandytą?

-Alan nie wiem czy wiesz kto jest królem miasta. Straciłeś pozycję więc się z tym pogódź. - Czyli to miała na myśli Lucy mówiąc, że niedługo poznam szefa najlepszego gangu.

-Może jesteś na szczycie, ale już nie długo. Lepiej pilnuj swoją laleczkę. Ładną ma buźkę szkoda by było gdybybjej sie coś stało. - I odszedł tak po prostu.

-Roxy obiecuję, że Ci to zaraz wyjaśnię. - Powiedział przytulając mnie.

-Nie musisz. - Powiedziałam wtulajac sie w niego.

-Jak to? - Wyczułam w jego głosie zdziwienie.

-Wczoraj odkryłam, że Lucy i Mike mają gang. Opowiadali mi o swoim gangu i Alanie. Kiedy spytała sie i szefa najlepszego gangu powiedzieli mi, że niedługo się dowiem. - Spojżałam na jego twarz która pokazywała zdziwienie.

-I nie jesteś zła ani nic?

-To oczywiste, że byś mi nie powiedział do puki nie było by to konieczne.

********************************

1470 słów wow. To najdłuższy rozdział ever. Mam nadzieję, że się spodobał i ,że nie przynudzałam. Wiem rozdziały miały być w weekend, ale nie miałam za bardzo czasu, bo cały czas ktoś coś odemnie chciał ehh. Wiem też, że zjebałam końcówkę. Więc co ja już nie przynudzam jeśli się podobało zostaw gwiazdkę i komentarz ☆☆

~MrsWoolf

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top