IX
Od jakiś 30 minut siedzimy w salonie i rozmawiamy, a raczej rozmawiają Justin, Lucy i Mike na temat mojego bezpieczeństwa. Natomiast ja strasznie się nudzę.
-Dobra no to wszystko mamy obgadane. - Powiedział Justin po czym podszedł do mnie. - Co byś powiedziała na małą przejażdżkę jutro? - Zapytał patrząc mi w oczy.
-Mogło by być miło. - Odpowiedziałam delikatnie się uśmiechając.
-W takim razie do jutra. - Pocałował mnie na pożegnanie, a z moimi przyjaciółmi pożegnał się zwykłym "Cześć".
-A teraz opowiadaj. - Odezwała się białowłosa.
-Opowiem Ci jutro. Jestem strasznie zmęczona wiesz za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. - Powiedziałam kierując się do sypialni.
Wybrałam jedną z nowych piżam.
Zmęczona położyłam się do łóżka myśląc o jutrzejszym dniu.
***
Rano obudziłam się przez słońce wkradające się do mojego pokoju. Wstałam ziewając i spoglądając na zegar. 10:35. Czas się ubierać. Postanowiłam, że ubiorę koronkowy crop top, szorty, a na to narzutkę. Wszystko w kolorze białym.
Makijaż to tylko tusz do rzęs i balsam na usta.
Na bosaka zeszłam do kuchni.
-Hej. - Przywitałam się z przyjaciółmi.
-Hejka. Głodna? - Zapytał Mike. Czyżby on gotował?
-Jak wilk. - Powiedziałam siadając okol Lucy.
-W takim razie smacznego. - Powiedział stawiając przede mną talerz z jajecznicą. Pycha.
-No więc opowiadaj. Teraz już mi się nie wymigasz.
-No dobra. Co chciała byś wiedzieć?
-Hmmm... Jak było na balu? Pocałował Cię? Jeśli tak to jak było? Jesteście razem? Jaka była mina tej suki kiedy was zobaczyła? - Tak szybko zadawała pytania, że ledwo ją zrozumiałam.
-Na balu było super. Tak. Cudownie. Tak. Bezcenna. - Obydwie się zaśmiałyśmy. - A dlaczego was nie było?
-Mieliśmy ważniejsze rzeczy do roboty. - Powiedział Mike i puścił mi oczko.
-Dobra ja nie wnikam. Lucy pomożesz mi dobrać buty?
-Jasne chodź. - Powiedziała ciągnąc mnie do ich sypialni.
-Mike jajecznica była przepyszna! - Krzyknęłam zanim znalazłyśmy się na piętrze.
Lucy zaczęła przeszukiwać garderobę.
-Te będą idealne. - Powiedziała wyciągając białe szpilki.
-Nie ma takiej opcji. Ledwo wytrzymałam na balu w szpilkach. Nie masz nic bez obcasa?
-No dobra. Przymierz te. - Podała mi białe lakierowane baleriny z sercem.
-Idealne. Przynajmniej mam pewność, że się nie zabije. - Zaśmiałyśmy się. Po chwili usłyszałyśmy dzwonek do drzwi.
-Oho przyjechał twój Romeo.
-Nie przesadzaj. - Rzuciłam w nią poduszką po czym zeszłam po schodach na parter.
W salonie Justin i Mike gadali o czymś.
-Hejka. - Przywitałam się z MOIM chłopakiem. To wciąż brzmi cudownie.
-Hej piękna. - Justin podszedł do mnie łącząc nasze usta w pocałunku. - No to ja ją porywam. Będziemy późno lub wcale. - Pisnęłam kiedy przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Puszczaj mnie! - Niestety moje próby wyrwania się były bez skuteczne.
-No już uspokój się. - Powiedział śmiejąc się i stawiając mnie na ziemi koło auta. Otworzył mi drzwi.
Podziękowałam skinieniem głowy. Justin okrążył auto po chwili wsiadając od strony kierowcy.
-Jeśli mogę spytać to gdzie jedziemy? - Zapytałam odwracając się w jego stronę.
-Niespodzianka. Jedyne co ci mogę powiedzieć to to, że jest to daleko. - Powiedział splatając nasze palce.
Jedziemy już jakieś 2 godziny, a ja wbrew pozorom się nie nudzę. Dużo rozmawiamy.
-Daleko jeszcze? - Zapytałam w końcu.
-W sumie to jeszcze około 10 minut. - Odwrócił głowę w moją stronę uśmiechając się.
-Justin patrz na drogę. - Powiedziałam odwracając jego głowę ręką.
-Spokojnie jestem bardzo dobrym kierowcą.
-Wolę tego nie testować. - Zaśmiałam się. - Więc spoko jesteśmy blisko to powiesz mi w końcu gdzie mnie zabierasz?
-Zaraz się dowiesz. - Powiedział skupiając się na drodze.
Nie pozostało mi nic innego jak czekać.
***********
Wiem krótki i chujowy no, ale cóż. Pisze ten rozdział mega wkurzona ponieważ wattpad postanowił, że strzeli focha i nie będzie zapisywał rozdziałów ani ich publikował. W sobotę lub niedzielę pojawi się normalny rozdział( bynajmniej mam taką nadzieję). Do weekendu.
~MrsWoolf
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top