III
Roxy pov
Obudziło mnie jakieś dziwne pikanie. Zaczęłam powoli otwierać oczy lecz od razu je zamknęłam przez światło rażące mnie w oczy. Zamrugałam pare razy, żeby moje oczy przyzwyczaiły się do śwatła. Pierwsze co zobaczyłam to biały sufit. Czy już umarłam? Rozejżałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że jestem w szpitalu, a irytujące mnie dźwięki wydawała maszyna mierząca moje parametry życiowe. Spojżałam na moje nadgarstki, były zabandarzowane. Momętalnie wróciły do mnie wspomnienia. Szkoła, apel i łazięka. Tylko jak się tu znalazłam? Kto zadzwonił po pogotowie? Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi więc spojżałam w tamtą stronę i zobaczyłam pielęgniarkę.
-O widze, że się już obudziłaś. Jak się czujesz? - powiedziala łagodnie i ze szczerym uśmiechem.
-Nawet dobrze.
-Kogoś zawołać?
-Ktoś tu jest?
-Tak. Twoi przyjaciele chłopak i dziewczyna, rodzice, siostra i chłopak. - Chłopak?!
-To niech najpierw wejdą Mike i Lucy moi przyjaciele.
-Już ich wołam.
Wow w końcu się mna rodzice zainteresowali. Do sali weszła zapłakana Lucy i zmartwiony Mike. Od razy do mnie podbiegla i mnie przytuliła.
-Błagam cię nie rób mi tego więcej. - oddałam przytulasa.
-Nie planuję. Ale mam jedno pytanie. - zapytalam po przytulasku z Mikie'm.
-O co chodzi? -Zapytala zdziwiona Lucy
-Od kiedy ja mam chłopaka?
-No bo wiesz... Bieber się za niego podał...
-Co?! Powiedzcie mi, że to jakis kiebski żart.
-Niestety nie.
Porozmawialismy jeszcze chwilę. Dowiedziałam się, że spałam 5 dni i rodzice sie martwią, za to Mindy najchętniej by z tąd poszła bo cały czas pisze z tą jedzą.
-Ok my już idziemy a ty pogadaj, ze swoim "chłopakiem".
Pożegnałam się z przyjaciółmi. Czas na spotkanie z Justinem. Nie mam pojęcia dlaczego podał się za mojego chłopaka. Narazie nie chcę widzieć rodziców. Moje przemyślenia przerwał nie kto inny jak Justin.
-Hej.
-Cześć. - Powiedziałam nie patrząc mu w oczy. Nie ważne kim jest, ale zawsze pozostane nieśmiała.
-I jak się czujesz? No tak głupie pytanie jak masz sie czuć spkoro przez tą sukę i mnie chciałaś się zabić.
-Jest ok- dalej mówiłam ściszonym głosem - Ale nadal nie wiem czemu tu jesteś i dlaczego podałeś się za mojego chłopakam
-Wiem, że to nic nie da, ale chciałem Cię przeprosić. Za wszystko co zrobiłem ja lub ta żmija...
-Nie mósisz mnie przepraszać przecierz jestem tylko kujonką w okularach.
-Nie nie jesteś.
-Jestem i tego się nie da zmienić, a teraz mógł byś zawołać moich rodziców?
-Jasne.
Po Justinie byli moi rodzice oczywiście bez Mindy bo ona ma mnie gdzieś.
-Matko skarbie! Jak się cieszę, że żyjesz! Nawet nie masz pojęcia jak się cieszymy.
-Cieszycie się po to, żeby kiedy wyjde ze szpitala mieć mnie gdzieś?
-Skarbie to nie tak...
-A jak?! Całe życie macie mnie głęboko w poważaniu! Cały czas Midy to, Mindy tamto! Zawsze byłam najlepsza w szkołe, wygrywałam konkursy tylko po to żebyście mnie zauważyli. Praktycznie wychowała mnie Pani Maria, bo zawsze ważniejsza była Mindy! Zauważyliście mnie dopiero kiedy miałm dość życia i chciałam je skończhć! Jedynym oparciam byli dla mnke Lucy i Mike! To oni mnie pocieszali i starali się mnie odciągnąć od cięcka się! Pomagali mi kiedy byłam załamana bo mnie prześladują w szkole, ale ważniejsza jest Mindy, która nie jest aniołkiem! Dołączyła do moich dręczycieli i im....
Byłam załamana. Od poczatku monologu krzyczałam, a im dłużej krzyczałam tym mój głos był głośniejszy, a po mojej twarzy spływało coraz więcej łez. Nie dokończyłam krzyków bo zabrakło mi powietrza w płucach. Łapczywie próbowałam złapać oddech aby się nie udusić lecz nie udawało mi się. Nadle do sali wparowali lekarze wyprowadzili zmartwionwgo ojca i zapłakaną matkę i zajeli się mną. Lekarka uspokajała mnie i mówiła żebym wolniej łapała oddechy. Kiedy to nie poskutkowało założyli mi maskę z tlenem. Po chwili już oddychałam spokojniej. Zamknęłam oczy uspokajając się. Dlazego to wszystko mnie spotyka? Czułam się zmęczona więc spojżałam na zegar. 20:45. Mimo, że jest wcześnie położyłam się zamykając oczy. Po kilku minutach obpłynęłam w objecia Morfeusza...
___________________________________
Mamy to! Tak strasznie nie pasują mi te przeprosiny do Justina 😞 Ale cuż taka fabuła 😂 Więc Gabrysia (Nie_kochana) proszę mnie nie bić bo rozdział jest 😂😍
Fotka też specjalnie dla ciebie 😂😂
~MrsWoofl
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top