I
Stoję nad wielką przepaścią. Wystarczy tylko jeden krok. Jeden krok, a będę wolna. Już mam go wykonać kiedy słyszę budzik. No tak dziś poniedziałek. Jęczę głośno i wyłączam te narzędzie tortur. Wstaję z mojego miękkiego łóżka. Pierwsze co robię to odsłaniam rolety, żeby wpuścić trochę słońca do pokoju. Słońce razi mnie w oczy. Szkoda, że nie mogę korzystać z tak pięknej pogody. Kieruję się do szafy żeby wybrać strój na dziś. Wybieram bluzę na długi rękaw, rurki a do tego kolorystycznie dobrane conversy. Chciała bym ubrać coś na krótki rękaw, ale było by widać blizny. Z wybranym rzeczami kieruję się do łazienki. Załatwiam potrzeby fizjologiczne, biorę szybki prysznic, ubieram się, a włosy robię w koka. Wracając do pokoju biorę telefon, plecak i schodzę na dół. W kuchni nie ma nikogo bo rodzice razem z Mindy wylecieli dziś rano do Paryża. Jem jabłko z blatu biorę klucze do domu i wychodzę do najgorszego miejsca na ziemi, czyli szkoły. Idąc wolnym rokiem docieram do szkoły w 10 minut. Na boisku oczywiście czekają na mnie Lucy i Mike. Jeśli byłby nowy uczeń nawet by nie przypuszczał, że jesteśmy przyjaciółmi. Lucy ma farbowane białe włosy, kolczyk w nosie i jest bad girl. Czyli totalne przeciwieństwo mnie szarej myszki. Lucy ma cięty język, ma w dupie co kto o niej myśli i pali. Ma też chłopaka nazywa się Mike. Są bardzo podobni nawet oby dwoje mają białe włosy. Są dla mnie mega ważni. Kiedy mnie zobaczyli od razu zaczęli iść w moją stronę.
-Hejka - Lucy od razu wzięła mnie w swoje ramiona.
-Hej - Kiedy już mnie wyprzytulali Lucy chwyciła mnie za jeden nadgarstek i podciągnęła rękaw bluzy. Kiedy nie zobaczyła żadnych nowych nacięć to go opuściła.
-No i taki widok chce mieć codziennie. - uśmiechnęła się do mnie.
-To opowiadaj co tam u ciebie mała? Jak tam weekend? - spytał Mike.
-Nawet dobrze - odpowiedziałam wymijająco.
-Ej mała co jest?
-Nic. Przez następny tydzień jestem sama w domu. Rodzice i Mindy wylecieli do Paryża.
-Co?! Po co oni wszędzie ja ze sobą ciągną, a Ciebie zostawiają w wielkim domu ze gosposią i ogrodnikiem? - Oj Lucy się wkurzyła
-Bo przecież Mindy zaczyna teraz kriere aktorki.
-Chyba im się w głowach pojebało. Ona aktorką?! Ciekawe jak skoro ma kilo tapety na ryju i za grosz talentu?
-Sama chciała bym to wiedzieć. - właśnie zadzwonił dzwonek na lekcje.
-Ok. Ja idę na matematykę. - Niestety nie jesteśmy razem w klasie.
Kiedy weszłam do sali profesora jeszcze nie było. Usiadłam w pierwszej ławce pod oknem bo stąd najlepiej widać tablicę. Moje rozmyślania przerwał głos Pana Jackson.
-Witajcie po weekendzie. Mam nadzieje, że odpoczeliście bo zapowiadam za tydzień test. Będzie on obejmował cały dział.
____________________________________
Po matematyce miałam jeszcze fizykę, chemię i francuski. Teraz czas na angielski. Kiedy szłam korytarzem nikt nie zwracał na mnie większej uwagi. Ale kiedy zobaczyłam, że w moja stronę idzie Amanda szkolna dziwka chciałam odwrócić się i iść w przeciwna stronę. Niestety złapała mnie za ramię i odwróciła twarzą do siebie.
-No hej Roxy mam nadzieje, że miałaś super weekend. Bo teraz znów zacznie się piekło. - ostatnie zdanie wyszeptała mi do ucha. Po chwili znów się zaczęło. Zaczęła mi wytykać wady i mówić jaka to nie jestem. Nie było by tak źle gdyby nie fakt, że na mnie krzyczała. Cały korytarz skupił uwagę tylko na nas. W tym ON. Po jakiś 5 minutach miałam już dość. Proszę ja już nie chcę. Z ziemi podniosłam mój plecak i z płaczem pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się w jednej z kabin. Usiadłam na toalecie i zaczęłam przeszukiwać plecak. Przecież tu biła. Znalazłam moją przyjaciółkę żyletkę i bandanę. Podwinęłam rękaw bluzy i przyłożyłam żyletkę do nadgarstka.
Za bycie kujonką.
Pierwsze ciecie.
Za to, że daje sobą pomiatać.
Drugie cięcie.
Za to, że rodzice wolą Mindy.
Trzecie cięcie.
Za to, że ON to widział.
Czwarte cięcie.
Za to, że... Przeszkodził mi dzwonek na lekcję. Wyszłam z kabiny sprawdzając czy ktoś tu jest. Kiedy upewniłam się że nikogo nie ma wyszłam, a krwawiący nadgarstek podstawiłam pod bieżącą wodę. Na koniec zawiązałam na nim bandanę i schowałam ją pod rękawem bluzy. Wyszłam z łazięki i skierowałam się do sali od angielskiego. Resztę przerw spędziłam w bibliotece. Kiedy wyszłam ze szkoły wszyscy na boisku patrzeli się na mnie. Jedni ze współczuciem, a inni z rozbawieniem. Szłam powoli do domu. Dotarłam idealnie na obiad.
-Już jestem Pani Mario. - Pani Maria to kobieta koło sześćdziesiątki. Opiekuje się mną od kiedy rodzice mają mnie w dupie czyli od narodzin Mindy. Mindy jest ode mnie o 2 lata młodsza czyli ma 16 lat.
-O jak dobrze, że już jesteś. Zrobiłam twoje ulubione spaghetti. No już idź umyć łapki a ja ci nałożę. - jak zawsze była uśmiechnięta.
Zaśmiałam się pod nosem bo nadal mówi do mnie jakbym miała 4,a nie 18 lat. Po zjedzonym obiedzie odrobiłam lekcje i zaczęłam już naukę do matematyki. Po 2 godzinach nauki stwierdziłam, że na dziś wystarczy. Usiadłam na łóżku i puściłam na słuchawkach moją ulubioną piosenkę. ( W Mediach Anna Blue - Silent Scream) Piosenka według mnie jest świetna i ma cudowny przekaz.
Około 21 wyciągnęłam słuchawki z uszu. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czystą bieliznę, białą bokserkę i dresowe krótkie spodenki. Wykąpałam się, umyłam zęby i zrobiłam sobie warkocza. O 22:30 położyłam się spać. Mam nadzie, że jutro będzie lepszy dzień...
____________________________________
Hejka ludziska ♡♡
Do napisania tej książki zmotywowała mnie Patrycja (Nialliarka) Na próbę wysłałam jej pierwszy rozdział, a kiedy napisałam jej, że nie chce jej udostępnieć napisała mi to:
Więc niespodzianka Arbuziku 🍉😍😍
~MrsWoolf
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top