twenty four → talk
━━━━━ 🌕 ━━━━━
TALK
twenty four
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Rozmowa z Faith trwała bardzo długo. Alex nie zorientowała się nawet, kiedy tak naprawdę zrobiło się popołudnie, a rodzice powinni wrócić z pracy. Okazało się jednak, że coś zatrzymało ich w rezerwacie i we wiadomości, którą Donna napisała Alex, dodała jeszcze, że zjawią się wieczorem, a obiad stoi przygotowany w piekarniku, więc jedyne, co nastolatka musiała zrobić, to włączyć urządzenie i ustawić odpowiednią temperaturę, a następnie dopilnować, aby się nie spaliło. Nastolatka uznała jednak, że zrobi to później i zadawała kolejne pytania, zdając sobie sprawę, że faktycznie nie wiedziała nawet połowy tego, co powinna wiedzieć. Poza tym Faith miło się słuchało i czy tego chciała czy nie, musiała przyznać, że ta kobieta potrafiła być przekonująca.
Alex bardzo szybko zrobiło się głupio i wiedziała, że nie powinna była traktować tak Red i Louisa. Faith jednak bardzo szybko ją uspokoiła, mówiąc, że miała pełne prawo tak zareagować. W końcu była człowiekiem, a ludzie byli z natury stworzeniami bojaźliwymi. Jeśli czegoś nie rozumieli, to tego się bali, a jeśli się czegoś bali, to tego nienawidzili. Tak było, jest i będzie. I nastolatka nie mogła nic na to poradzić. Nie sądziła jednak, że te słowa, choć tak proste, znajdą odbicie w życiu codziennym, ale Faith miała rację.
– Dziękuje. Za wszystko. To chyba było mi potrzebne – Alex zacisnęła dłoń na klamce od drzwi wejściowych, gdy odprowadziła już kobietę do wyjścia. Zarumieniła się mimowolnie i założyła kosmyk włosów za ucho. – I przepraszam, że tak Panią potraktowałam na początku – dodała zawstydzona.
– Nic się nie stało, rozumiem. Mam już kilka takich rozmów za sobą i wszystko rozumiem, spokojnie – Uśmiechnęła się pokrzepiająco. – I żadna Pani, mów mi Faith – dodała, puszczając jej oczko.
– N-nie wypada mi...
– Oj tam, nie przesadzaj. Nie jestem wcale taka stara – zażartowała i poprawiła swoje włosy. – Wpadnij w niedzielę do nas na kolację. Wyjaśnicie sobie wszystko z Red i z Louisem. Powiem im, że wszystko będzie dobrze, ale pomyśl jeszcze nad tym wszystkim, dobrze?
– Dobrze – Alex skinęła głową i westchnęła cicho, a później zaskoczona dała się przytulić Faith i odwzajemniła jej gest. Nie spodziewała się go zupełnie.
– Dziękuje, że w ogóle zgodziłaś się ze mną porozmawiać – przyznała i westchnęła cicho. – Na mnie już czas, ale uważaj na siebie, dobrze? – dodała i założyła jeszcze blondynce kosmyk włosów za ucho.
– Dobrze, będę – Pokiwała głową i odprowadziła kobietę wzrokiem. Faith odeszła w stronę lasu i zmieniła się w wilka pomiędzy drzewami, a później już odbiegła. Alex musiała przyznać, że to wyglądało przepięknie.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
Niedziela przyszła o wiele szybciej niż Alex mogła się spodziewać. Blondynka wystroiła się przed kolacją i poinformowała rodziców, gdzie się udaje, a później zabrała już samochód i udała się pod dobrze znany jej adres. Zestresowana, zaparkowała na podjeździe i poszła do drzwi, pukając w nie niepewnie. Nie wiedziała czy dobrze robiła, ale czuła jak coś niewidzialnego pchało ją w stronę rozmowy z szatynem. Poza tym czy tego chciała, czy nie, musiała przyznać, że cholernie się za nim stęskniła.
– A-Alex, co ty tu robisz? – Otworzył jej Michael i zdziwiony zmierzył ją wzrokiem.
– Cześć – westchnęła i podgryzła swoją wargę. – Um, mógłbyś zawołać Louisa? Chciałabym z nim porozmawiać. Z wami też, ale po prostu...
– Dobrze, nie ma sprawy. Zresztą spokojnie, Red i tak już cię wyczuła – zaśmiał się cicho, a później krzyknął głośniej imię Tomlinsona, aby szatyn zjawił się w korytarzu. Alex mimowolnie poczuła jak kolana się pod nią ugięły, gdy zobaczyła go w czarnej koszuli z długimi rękawami. Blondynka podgryzła też swoją wargę i westchnęła z zachwytu pod nosem. – To ja nie będę wam przeszkadzał – dodał blondyn i wycofał się wgłąb domu.
– Przyszłam porozmawiać – Alex odezwała się pierwsza, choć raczej po prostu to wypaliła, a później zarumieniła się od razu. – Masz chwilę?
– Jasne, że tak – przytaknął, gdy zbiegli po schodach na jakąś ścieżkę, która prowadziła wgłąb lasu. Louis zabrał jeszcze z domu swoją kurtkę, więc wyglądał jeszcze lepiej. Alex za wszelką cenę starała się na niego nie patrzeć.
Blondynka wzięła głębszy oddech i zaczęła bawić się nerwowo swoimi dłońmi, bo nie wiedziała jak to zacząć. Zdawała sobie sprawę, że Louis pewnie bardzo łatwo to wyczuwał, ale była mu wdzięczna, że nie zdecydował się na żaden głupi komentarz.
– Chciałam cię przeprosić. Za to wszystko co się stało - przyznała w końcu i założyła kosmyk włosów za ucho. – Byłam wystraszona. Nie wiedziałam, co zrobić, bo bałam się, że zaraz któreś z was zrobi mi krzywdę. Zresztą wcześniej nikt z was się nie odzywał. Poczułam się zaniedbana i niechciana. To nie było miłe – dodała ciszej.
– Nie odzywaliśmy się, bo nie wiedzieliśmy jak ci to powiedzieć. Ja nie mogłem cię już dłużej oszukiwać tym, ze jestem kimś normalnym, bo nigdy nie byłem – dodał i podszedł powoli bliżej do niej.
– W-wiem, Faith już mi wszystko powiedziała, ale po prostu długo nie mogło to do mnie dotrzeć. Przepraszam. Byłam na was zła, że mnie tak traktujecie, chociaż nie zrobiłam nic złego, a nie miałam pojęcia, że to mogło chodzić właśnie o prawdę, kim jesteście i co robicie – powiedziała, kręcąc głową. Alex była bardzo wrażliwa nad nadmiar emocji i kiedy tylko było ich za dużo, to w jej oczach od razu pojawiały się łzy.
– Hej, spokojnie, mała. Nie płacz, bo przecież nic się nie stało – Louis objął ja swoimi ramionami, a blondynka od razu wtuliła się w niego, niczym mała dziewczynka w przytulankę.
– Wybaczysz mi?
– Przecież nawet nie byłem na ciebie zły – przyznał rozbawiony i zaczął gładzić ją po włosach, aby się uspokoiła. Nie chciał, aby płakała, bo nie lubił, gdy była smutna. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Obiecuje, że cię nie skrzywdzę, tak? – dodał i wziął jej twarz w swoje dłonie, aby otrzeć kciukami skórę na jej policzkach. – Musisz mi tylko zaufać.
– Wiem. U-Ufam ci – Pokiwała głową i z powrotem wtuliła się w niego, chcąc chwilę pobyć w jego ramionach. Dopóki się w nich nie znalazła, nie wiedziała nawet jak bardzo tęskniła za szatynem.
━━━━━ 🌕 ━━━━━
przedostatni! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top