eleven → mum

━━━━━ 🌕 ━━━━━

MUM
eleven

━━━━━ 🌕 ━━━━━

Alex spojrzała na Louisa, który szedł obok niej spokojnym krokiem i zacisnęła swoje dłonie na szkicowniku. Blondynka nie wiedziała do końca jak ma się zachować w jego obecności, bo nie znała jego intencji wobec swojej osoby, a jednocześnie czuła wewnątrz siebie coś, co działało jak magnez ciągnący ją w stronę tego prawie nieznanego jej szatyna. Szatyn był naprawdę przystojny, tajemniczy i do tego miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Wiedziała, że to nie było zdrowe i musiała się pilnować, aby nie dać mu się przyłapać, co na razie jej się udawało.

– Dlaczego przeprowadziliście się do Tumwater Falls? Przecież to dziura zabita dechami. Coraz więcej ludzi stąd wyjeżdża – Louis wsunął dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni i zerknął na nią z góry. Rozbawiało go to, jaka blondynka była malutka w stosunku do niego. 

– To nie był mój pomysł – przyznała, wzruszając ramionami. – Rodzice dostali tu propozycje badań. Zawsze chcieli pracować w rezerwacie, więc nie zastanawiali się prawie w ogóle, a gdy okazało się, że do tego dostaną jeszcze dom, w którym mogą zamieszkać, klamka zapadła. Spakowaliśmy swoje rzeczy i przyjechaliśmy tutaj. Na początku trochę się martwiłam, że mi się tu nie spodoba, ale jest bardzo przyjemnie. Cicho i spokojnie. Zupełnie inaczej niż w mieście. – dodała, zakładając kosmyk włosów za ucho. 

– Nie buntowałaś się i nie krzyczałaś, że wolałabyś zostać w Los Angeles? – Zaciekawił się, słuchając przy okazji jak suche liście szeleszczą mu pod stopami. Musiał się naprawdę bardzo pilnować w jej obecności, chociaż zapach blondynki przyprawiał go o zawroty głowy. Nigdy jeszcze nie czuł się tak przy człowieku. Nigdy. – Jesteś nastolatką, tu nie ma zbyt wielu szans na zrobienie czegoś ciekawego – dodał, wzruszając ramionami.

– Jasne, że chciałam zostać, ale co mogłam zrobić? Poza tym wizja małego miasteczka, ludzkiego ciepła i postawienia się w jakiejś nowej sytuacji była bardzo ciekawa. Lubię doświadczać nowych rzeczy. Dużo mnie to uczy - powiedziała spokojnie, pozwalając szatynowi pytać, o co tylko chciał. Nie miała nic przeciwko temu, zresztą za chwilę i tak zamierzała przejąć pałeczkę i dowiedzieć się czegoś o nim w zamian. – Zresztą i tak pewnie stąd wyjadę, gdy skończę szkołę. Jeszcze nie wiem do jakiego collegu chce pójść, ale nie widzę siebie jako biolog czy inny naukowiec, więc zobaczymy. Mam jeszcze trochę czasu – dodała, wzdychając cicho. W duchu była przerażona swoją przyszłością, bo naprawdę nie chciała zawieść swoich rodziców. 

– Jasne, to prawda – przytaknął, gdy wciąż zmierzali przed siebie. Musiał przyznać - czy tego chciał czy nie – że naprawdę miło spędzało mu się czas w towarzystwie tej blondynki, pomimo tego, że musiał pilnować się dwa razy bardziej niż przy innych śmiertelnikach.

– To teraz może ty mi coś opowiesz, co? 

– A co chciałabyś wiedzieć? Ostrzegam, że jestem nudnym człowiekiem. Nigdy wcześniej nie poznałaś pewnie kogoś tak nudnego jak ja – przyznał, śmiejąc się pod nosem. Blondynka również zachichotała i musiał przyznać, że nigdy nie słyszał tak uroczego dźwięku jak właśnie jej śmiech. 

– Nie wiem, powiedz mi skąd wziąłeś się w Tumwater Falls. Co tu robisz, jakie masz plany na przyszłość. To samo, co ja powiedziałam tobie, ty teraz możesz powiedzieć mi – powiedziała, mając nadzieje, że nie weszła na żadną sferę, w której szatyn źle by się czuł. Nie wyczuła jednak żadnej zmiany w jego zachowaniu, więc uznała, że wszystko było w porządku.

– Moja rodzina od zawsze przyjaźniła się z rodziną Red i w zasadzie Faith traktuje mnie jako swojego syna. A co robię i jaki mam zamiar? Głównie pracuje z samochodami. Naprawiam, wymieniam części i inne takie. Może kiedyś założę własny warsztat, jeszcze sam nie wiem, ale to raczej nie są górnolotne marzenia – dodał, wzruszając znowu ramionami. 

Spacerowali dalej przed siebie, aż w końcu dotarli do domu blondynki. Louis zatrzymał się z nią przed drzwiami, chcąc się pożegnać, ale akurat wtedy zjawiła się Donna, która najpierw uśmiechnęła się na widok córki, a potem uniosła brwi, widząc nieznanego jej wcześniej młodego mężczyznę. 

– Martwiłam się o ciebie – przyznała w stronę nastolatki, która zarumieniła się mimowolnie na te słowa. Blondynka zerknęła niepewnie na Louisa, a ten na Donnę. – A pan to kto?

– Louis Tomlinson, bardzo mi miło panią poznać, pani Withman - przyznał, gdy wyciągnęła do niego swoją dłoń. Uścisnął ją delikatnie.

– Donna – Skinęła głową, mierząc go wzrokiem od stóp, aż po głowę.

– Louis mieszka z Davenportami, mamo. Red ci na pewno o nim wspominała – powiedziała Alex, włączając się tym samym do krótkiej rozmowy, aby w razie czego kontrolować rodzicielkę. Nie chciała, aby mama wystraszyła szatyna, bo chciała się z nim jeszcze spotkać. 

– Faktycznie, coś mówiła – Pokiwała głową, a później założyła kosmyk włosów za ucho. – Zostaniesz na kolację, Louis? Zrobiłam makaron ze szpinakiem – dodała, uśmiechając się miło i spojrzała na Louisa.

– Nie wypada mi odmawiać, proszę pani – przyznał, przepuszczając blondynki przodem, gdy udali się już do domu. 

Alex mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem, a później zostawiła szkicownik na komodzie w korytarzu. Odczekała, aż Louis się rozbierze ze swojej kurtki i we dwoje udali się do łazienki, aby umyć ręce. Nastolatka odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że tata został w rezerwacie, aby doglądać jakiś badań i nie mógł przez to wrócić na noc do domu. Nie to, że podobało jej się to, że się przepracowywał, ale w tej sytuacji wolała, aby tylko mama wiedziała na razie o Louisie i że ich relacja zaczynała zmierzać w bliżej nieznanym kierunku. 

Louis również odetchnął z ulgą, bo naprawdę nie miał pojęcia jak wytrzymałby w obecności trzech śmiertelników. Na kolacji starał się zachowywać jak normalny człowiek, łudząc się, że dwie blondynki nie zorientują się, że tak naprawdę coś było z nim nie tak. Nie chciał tego, poza tym obiecał sobie kiedyś, że nikt kto nie będzie musiał tego wiedzieć, nie dowie się o tym, że był wampirem. Nie było to coś, czym zamierzał się chwalić na lewo i prawo, tak samo jak Red i Michael. Jeszcze wcześniej postanowili, że zachowają tę wiadomość w sekrecie, jak najdłużej się da. 

━━━━━ 🌕 ━━━━━

w końcu coś napisałam, to chyba jakieś święto:")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top