5. Shower
Siedziałam skulona w kącie, a Alphred stał nade mną. Rozzłoszczenie nigdy nie znikało z jego twarzy. Bałam się go. On traktował mnie jak zabawkę.
- Od teraz jestem twoim alfą - oznajmił oschle i władczo, patrząc na mnie.
Te słowa były tak wyjęte z kontekstu, że aż parsknęłam śmiechem. Jednym susem już był przy mnie. Od razu pożałowałam swojej reakcji.
- Kwestionujesz moje słowa?! - warknął - Jestem twoim panem, a ty zwykłą dziwką! Odnoś się do mnie z należytym szacunkiem!
Ten koleś miał coś nie tak z głową.
- Ale Alfa to nie... - zaczęłam cicho.
- Tak - przerwał mi - Wilki.
Sytuacja była tak komiczna, że musiałam powstrzymywać się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Nie dałam po sobie tego poznać, gdyż stał centralnie nade mną. Jakiś stary facet twierdzi, że jest wilkołakiem?
- Jest tu łazienka? - po chwili zmieniłam temat mówiąc delikatnym głosem.
- A co? - odwarknął.
- Chciałabym się umyć - powiedziałam - Nie pamiętam, kiedy brałam prysznic - byłam cała lepka, brudna i śmierdząca.
- Dla nas lepiej jest, gdy się nie myjemy - odpowiedział w miarę spokojnie - Teraz masz lepszy zapach - westchnął.
Zrobiło mi się nie dobrze. Wąchał mnie i twierdził, że mój pot ładnie pachnie.
- Chociaż włosy - zaczęłam błagalnie - Proszę.
Spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem.
- Dobrze, ale i tak nie mamy mydła i ktoś będzie musiał pójść z tobą - odwrócił się ode mnie i zagwizdał. Zza ściany przyszło jakichś dwóch mężczyzn. Jeden napakowany, straszny, blondyn, a drugi wychudzony, rozczochrany, ciemnowłosy.
- Zaprowadźcie moją księżniczkę pod prysznic - nakrzyczał na nich - Jazda!
Mężczyźni w ciągu sekundy podbiegli do mnie i zaczęli mnie odkluczać.
- A jak któryś odważy się na nią spojrzeć - zawarczał - Ona jest moja! - dodał jeszcze.
Moja. M o j a. MOJA.
Oboje chwycili mnie za ramiona i wyprowadzili z pomieszczenia. Weszliśmy drewnianymi schodami na górę i szliśmy długim korytarzem. Cały czas się rozglądałam. Gdzie my byliśmy? Jak duży jest ten budynek? Ile tu jest ludzi? Moje przemyślenia przerwał ten osiłkowaty, brutalnie wpychając mnie za jedne z drzwi. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Zakluczyli mnie w łazience! Nie było tu żadnego okna, ani nawet lustra czy toalety. Tylko brodzik i zasłonka w kolorze miętowym. Dostałam dreszczy. Jak tam było zimno! Pospiesznie ściągnęłam obdartą czarną sukienkę (nie miałam na sobie nic więcej) i weszłam za zasłonkę. Nie było tam żadnego nawet najmniejszego żelu do mycia czy szamponu, chociażby najzwyklejszego mydła nawet! Odkręciłam kurek z wodą i aż krzyknęłam. Woda była potwornie zimna. Broda zaczęła mi się trząść. Jak tak dalej pójdzie to się przeziębię i umrę na jakąś chorobę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top