18. Police

   Ze schodów było słychać kilkanaście par biegnących nóg. Wszystko aż się trzęsło. Ich buty robiły straszny hałas.

- Co jest do cholery?! - Alphred nadal klęczał nade mną z rozpiętymi spodniami, które po chwili zaczął pospiesznie zapinać.

Ja też nie wiedziałam, co się dzieje. Czy to była reszta wilkołaków? Biegli zobaczyć moją przemianę?

Nagle na piętro wpadło kilkunastu ludzi ubranych w ciemne kolory. Wszyscy w mundurach. Mieli przy sobie broń. Skupiłam wzrok. Policja?

- Policja! - zaczęło krzyczeć kilkoro z nich - Niech nikt się nie rusza!

Ulga spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Myślałam, że Alphred powoli wstanie i się im podda, a on z rykiem wyskoczył i ruszył biegiem prosto na policjantów. Padło kilka strzałów. To jednak go nie powstrzymało. Byłam w szoku. Wszyscy byli zajęci Alfą, więc stwierdziłam, że to moja szansa. Nie miałam butów, więc wstałam bezszelestnie. Naciągając sukienkę rzuciłam się w stronę Matthew'a. Już z daleka zauważyłam, że na szczęście nic mu nie było. Siedział na podłodze oniemiały i patrzył w stronę uzbrojonych ludzi. Gdy tylko do niego podbiegłam, spojrzał mi z żarem w oczy.

- Uciekajmy! - szepnął.

Szybko wstał i złapał mnie za dłoń. Mocno ją ścisnęłam. Rzuciliśmy się pędem w przeciwną stronę, gdy znowu usłyszałam strzały. Odwróciliśmy się, nie przestając biec i stwierdziłam, że były one wycelowane w nas. Dlaczego?! Ja tu byłam ofiarą!

- Nora, uciekaj! - krzyczał Matthew, jednocześnie puszczając mnie. W jego oczach kryło się przerażenie. Nie mieliśmy szans.

Trwało to może ułamek sekundy, ale stanęliśmy na przeciwko siebie i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Ostatnie, co pamiętam, to dźwięk wystrzału z broni i widok Matthew'a upadającego na podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top