10. Fight
Następnego dnia znów Matthew przyniósł mi jedzenie, jednak nie sam. Najpierw widziałam tylko jego niosącego tacę, ale po chwili, za nim zauważyłam Alphred'a. Na jego twarzy widniał ironiczny uśmieszek, co nie zapowiadało się dobrze. Jak na potwierdzenie moich słów, Alphred nagle popchnął chłopaka, a ten z hukiem plastiku i szkła wylądował na podłodze. Aż syknęłam. Przez chwilę się nie ruszał, ale po kilku sekundach podniósł się z ziemii i usiadł z jękiem. Miał rozciętą wargę i może coś jeszcze mu się stało, ale nie dowidziałam.
Alphred w ogóle nawet na niego nie spojrzał i ruszył prosto w moją stronę uśmiechając się złowieszczo. Zaczęłam płyciej oddychać na sam jego widok. Podszedł do mnie i przyklęknął tak, że stykaliśmy się nogami. Przejechał mi dłonią po klatce piersiowej niby od niechcenia, ale wiedziałam, że chciał dotknąć mojego biustu. Nie odkrywając od niego wzroku, chwycił moją brodę, a jego długie paznokcie wbijały mi się w skórę. Ledwo powstrzymywałam łzy.
- Zmiana planów, mała - szepnął tuż przy moich ustach - Zostaniesz moją mate - wydyszał.
- Ale co t... - nie wiedziałam o co chodzi, ale przerwał mi brutalnie, rzucając się na mnie. Zwierzęco dossał się do moich ust.
Wbijał mnie w ścianę i napierał na mnie całym ciałem. Łzy ciekły mi ciurkiem po twarzy. Czułam, że jedną ręką sięga do swoich spodni. Nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby nie Matthew. Musiał do niego podejść od tyłu i coś mu zrobić. Musiał być naprawdę wściekły, ponieważ jego drobne, wychudzone ciało nie miałoby szans z potężnym Alphred'em. Alfa z trudem zszedł ze mnie i stanął na przeciwko chuderlawego chłopaka, który - trzeba mu przyznać - miał zaciętą minę.
- Jak śmiesz smarkaczu! - warknął, jego twarz zrobiła się czerwona, a żyła na jego szyi pulsowała niebezpiecznie - Więc to tak?! - zmierzył mnie wzrokiem. Przenosił spojrzenie ze mnie na chłopaka i z powrotem.
Kilka sekund przed, ja już wiedziałam co się stanie i zaczęłam krzyczeć.
- Nie! - łkałam, wrzeszcząc na całe gardło. Ten chłopak jest niewinny, nic nie zrobił!
Alphred ze zwierzęcym rykiem ruszył na Matthew'a i obiema dłońmi go popchnął. Chłopak, wydając z siebie jakby skomlenie szczeniaka, wylądował na ścianie z nieprzyjemnym dźwiękiem. Mocno zacisnęłam oczy, jednak łzy lały się dalej. Proszę, wstań - błagam w myślach, dalej nie patrząc - Proszę. Otworzyłam szeroko zaczerwienione oczy. Matthew osunął się bezładnie po ścianie. Nie ruszał się. Zaczęłam bezgłośnie łkać. Tak bardzo cierpiałam, że nie mogłam wydać z siebie głosu. Płakałam nad wszystkim. Wylewały się ze mnie emocje wszystkich tych minionych tygodni. A dopełnieniem był on. Niewinny chłopak. Alphred sapiąc podszedł do mnie i chwycił mnie w talii obiema łapskami i uniósł. Bez trudu wyrwał łańcuchy i przerzucił mnie sobie przez ramię. Z nadgarstków nadal zwisały mi kajdany. Moja sukienka podwinęła mi się do talii, więc Alphred widział moją pupę. Niczym się nie przejmowałam. Nie chciałam wiedzieć, dokąd mnie niósł. Chciałam jedynie zasnąć i już nigdy się nie obudzić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top