Rozdział 1

Cień opadający za okno zakrył długą, wysoką świecę, zaciśniętą w drobnej, męskiej dłoni. Blondyn, idący w czarnej, długiej szacie z zielonym kołnierzem i naszywką, wkroczył pewnie i dumnie do Wielkiej Sali. Usiadł przy stole, rzuciwszy pogardliwe spojrzenie na swych znajomych.

- Nie wierzę - wymamrotał, przyciskając dłonie do oczu. Crabbe obejrzał się, nakładając posiłek, na mizerną postać blondyna.

- W to, że nie ma budyniu? Ja również - prychnął Goyle, pochodząc do stołu pełnego ślizgonów.

- Ja nie wierzę w to, że dają ostatnio tak mało żarcia - dopowiedział Crabbe, siadając między Draco, a ciemnowłosym chłopakiem.

- Chyba chodziło o kolejne ogłoszenie - Pansy, jego była, pojawiła się tak nagle, że Draco na dźwięk jej głosu poczuł obrzydzenie. Prawowitą matką jego potomka miała bowiem zostać Pansy. Najbardziej upierdliwa i pusta laska, jaką w życiu spotkał, a spotkał ich wiele - naprawdę wiele. Draco znosił jej towarzystwo przez 7 lat, ale okazało się, że 2 tyg temu był ostatni wieczór, kiedy zniósł jej piskliwy głosik i markowe buty, pachnące tandetą. Cała ona pachniała tandetą i tanią dziwką. Nawet palcem by jej nie tknął, a co dopiero miał się żenić i ją dotykać. Za żadne skarby nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Nawet przy niej, ta głupia szlama Granger wyglądała o wiele bardziej ponętniej. I nie śmierdziała tandetną zdzirą. Spojrzał niechętnie na jej sztuczny uśmieszek i od razu wzięło go na wymioty.

- Może - mruknął Crabbe i nadział kawałek mięsa na widelec, a potem wydał z siebie zabawny, równie bardzo co obrzydliwy, dźwięk.

- Draco, brachu - Zabini podszedł do niego, rzucając przy okazji mściwy wzrok w kierunku Pansy i jej blond pseudo-przyjaciółki. Napotkawszy wzrok blondyna, uścisnął mu dłoń i posłał pytające spojrzenie. - To wy znowu...

- Niedoczekanie - odpowiedział szybko i założył nogę na nogę, wyraźnie speszony.

- To dobrze, bo ostatnio podobno zaliczyła Ronalda Phipps'a. Jak - zaczął, ale widząc zmartwioną twarz Draco, dodał tylko - Tania dziwka - z naciskiem na ostatnie słowo.

- Jak śmiesz?! - warknęła Pansy, ale jej piskliwy głosik wywołał tylko śmiech Zabiniego. Zmarszczyła brwi i usiadła obok chłopaka, a przy niej pseudo-blondynka.

- Może lepiej skupmy się i posłuchajmy McGonagall. Podobno, przygotowali jakiś projekt dla siódmych klas - powiedział z przekąsem Draco, miał dosyć głosu ciemnowłosej.

- Do dziś dziwię się, że po prostu wybaczyli nam bycie śmiercożercami - mruknął Zabini, a Draco spojrzał na niego z wrogością. - Znaczy ciebie rozumiem...no, wiesz...nie wydałeś tego..jak mu tam..P-pottera, tak Pottera, no i w ostatniej chwili...przeszedłeś na dobrą...stronę...no, ale wiesz...mimo wszystko - jąkał się ciemnoskóry, widząc mordujące spojrzenie kolegi.

- Ciebie Zabini powinni już dawno zamknąć w Mungu - mruknął blondyn i spojrzał na podchodzącą do mikrofonu dyrektorkę.

- Witam Was moi drodzy! - powiedziała z widoczną dumą, wypinając pierś do przodu. - Przepraszam Was za to, że ostatnio macie mało czasu i wiele spotkań, ale było dużo rzeczy do wyjaśnienia - mruknęła niezadowolona, spoglądając na grupkę puchonów, którzy postanowili sobie ostatnio urządzić konkurs na najładniejsze grafitti w szkole, na korytarzu. Oczywiście, chcąc czy nie chcąc, wielki Draco Malfoy musiał sędziować. Wygrało to, przedstawiające gołą, podobno, Lavender Brown z obwisłymi cyckami. Jasna sprawa, Draco nie przyznał się, że był pomocnikiem całego zajścia, tylko ładnie uciekł z miejsca zdarzenia, jak zwykle zrzucając winę na Diabła. - Mam nadzieję, że nie przeszkodzi wam to jednak w nauce i rozpoczęciu nowego projektu, do którego dołączyła się szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie - powiedziała zadowolona, jeszcze bardziej wypinając biust, że bardziej już nie można było. Draco prychnął na to żałosne zachowanie dyrektorki. Wszędzie rozległy się szepty na temat owego projektu, a McGonagall widząc, że uczniowie są zaciekawieni, dodała - Ach, tak. Nie wiecie o jaki projekt chodzi. Już wam mówię więc - wstrzymała oddech, budując napięcie i uśmiechnęła się sympatycznie. - Projekt ,,cognita vitae'' polega na wychowaniu was do życia w społeczeństwie. Zostaniecie przydzieleni wraz z partnerami do małych dormitorium. Nad porządkiem i całym projektem, oprócz magicznej rady pedagogicznej, będą czuwać wasi opiekunowie

- Opiekunowie? - zdziwiła się ciemnowłosa krukonka w pierwszym rzędzie. - Chodzi o naszych opiekunów domu, tak? - dodała.

- Niekoniecznie - odparła starsza kobiet. - Poznajcie opiekunów projektu - od stołu wstała trójka młodych osób. Dwie dziewczyny i jeden mężczyzna. Jedna z nich była ubrana w białą, krótka, zwiewną sukienkę, na ramiona opadały złote loki, usta były podkreślone mocną czerwoną szminką, a oczy miedzianym cieniem do powiek. Oczy miała stalowe, jak Draco, na co chłopak zareagował raczej niechętnie. Nie lubił, gdy ktoś miał takie oczy jak on, czuł się wtedy zwyczajnie, jak ta paskudna rudawa kreatura - Weasley albo szlamowaty pudel - Granger. Zaklął przed nosem i znów spojrzał na blondynkę. Teraz dostrzegł małą, żółtą plakietkę, przedstawiającą herb puchonów, którą miała naszytą na jeansowej kurtce. Obok niej stała, nie mniej ładna, wysoka brunetka z piwnymi oczami. Ubrana była w czarną spódnicę, białą koszulę i czarne również, nie wysokie, szpilki. Na prawym ramieniu wisiała skórzana torebka w kolorze moro. Miała delikatny, prawie nie widoczny makijaż, a włosy upięte były w wysoki, niedbały co dziwne, kok. Po chwili zobaczył kawałek czarnego tatuażu, wyłaniającego się spod białej koszuli, w okolicach obojczyka. Na nosie miała czarne okulary, a w wardze znajdował się srebrny, lśniący kolczyk. Buntowniczka, Draco uwielbiał takie kobiety. Spojrzał jednak na plakietkę na czarnym, kaszmirowym żakiecie i jęknął z niezadowolenia. Gryfonka. Spojrzał na ostatniego opiekuna - wysokiego mężczyznę z potarganymi włosami, ubranego w ciemne spodnie i jasną koszulkę. Na skórzanej kurtce dostrzegł herb - Krukon. Nikogo więcej nie było, nie było nikogo od Slytherinu. Dlaczego? - pomyślał Draco. - Puchoni, waszą nową opiekunką na czas projektu zostaje Madeline Sword - ustąpiła miejsca blondynce, która nieśmiała podeszła do mikrofonu i rozpoczęła krótką przemowę.

- Cześć, jestem Madeline, ale możecie do mnie mówić Maddie. Jestem jednym z waszych opiekunów i opiekunem grupy domu Hufflepuffe ,do którego sama należałam tak nawiasem mówiąc, aż do końca roku szkolnego, a raczej tych, którzy postanowią wziąć udział w projekcie - uśmiechnęła się i dodała - Mam nadzieję, że ciepło mnie przywitacie - odeszła i zeszła z podestu, podchodząc do stołu puchonów, ochoczo się z nimi witając.

- Kolejnym opiekunem jest Adrian Richard Vantley - powiedziała McGonagall, nieco ciszej i z mniejszym entuzjazmem. Chłopak szybkim ruchem podszedł złapał za mikrofon i cicho się zaśmiał.

- Witam was, nazywam się Adrian Richard Ventley, ale to już pewnie wiecie - zaśmiał się, spoglądając na panią dyrektor. - Będę głównym opiekunem domu Ravenclaw i jednym z opiekunów projektu. Jestem z całej grupki naszych opiekunów najstarszy, ale proszę nie mówić do mnie per pan. Czuję się wtedy staro - jęknął, udając niezadowolenie. Po chwili jedna z krukonek, podniosła rękę. - Słucham?

- To ile masz lat? - zapytała niepewnie, na co pani dyrektor zareagowała oburzeniem.

- Uważam, że nie ma to nic wspólnego z.. - ale nie dane było jej dokończyć, bo ciemnowłosy wszedł jej w słowo.

- Nie ma problemu, Minerwo - rzekł łagodnie, ale i tak kobieta obruszyła się, słysząc jak młody chłopak zwraca się jej po imieniu - dwadzieścia dwa, a ty?

- S-siedemnaście - odpowiedziała niepewnie, wciąż patrząc się ze strachem w oczach, na dyrektorkę.

- Jeszcze jakieś pytania? - zapytał, rozglądając się po sali, ale po braku pytań, zszedł do stołu swojego domu.

- Dobrze, a teraz ostatnia przybyła dzisiaj opiekunka. Hope Patrcia Dother - powiedziała wesoło spoglądając na młodą kobietę, która podeszła dumnie do McGonagall - moja była uczennica - westchnęła, łagodnie się uśmiechając. Brunetka odwzajemniła gest, a następnie zabrała mikrofon kobiecie.

- Witam was serdecznie, jak już tutaj nasza kochana pani profesor McGonagall powiedziała - no, brawo. Podlizywanie się, nieźle. Draco prychnął, zdając sobie sprawę, że buntowniczka jest zwykłym lizusem. - nazywam się Hope Dother. Będę głównym opiekunem Gryfonów. Jestem również współprzewodniczącym projektu w Hogwarcie, a więc wszystkie skargi oraz pytania, których nie wyjaśnią wam wasi opiekunowie, proszę kierować do mnie lub mojego partnera, który niestety nie mógł dzisiaj zaszczycić nas swoją obecnością - ach, czyli jednak Slytherin posiadał opiekuna, brawo. Draco jednak niechętnie spojrzał w kierunku brunetki. Ich opiekun był jej partnerem, nie partnerką. To był mężczyzna, nie kobieta. Zero flirtu, bez sensu. - Chodzi mi o opiekuna głównego Slytherinu. Proszę kierować się do nas również z jakimiś problemami - dopowiedziała dziewczyna i z gracją odeszła od mikrofonu.

- Dobrze, jak słyszeliście opiekun ślizgonów, Christ Chow nie mógł się dzisiaj pojawić, a więc poznacie go jutro. Mam teraz pytanie. Czy ktoś z obecnych nie chce włączyć się do projektu? Wtedy zostaje możliwości pomagania do końca roku w sprzątaniu czy w lesie u prof. Hagrida. To jak? - zapytała, ale tylko kilka osób wyszło na środek. Kobieta westchnęła. - Dobrze, w takim razie proszę was o udanie się do pokoju wspólnego, a ci którzy zostali - zwróciła się tym razem Hope. - Będzie uczestniczyć w dwóch lub trzech spotkania w ciągu tygodnia wraz z waszymi opiekunami. Tak panno, Granger?

- A co z partnerami? - wypaliła Granger, czując niedosyt informacji.

- Właśnie, niektórzy będą mieli problem nawet z zostaniem lesbijkami, wie pani, chłop nie chce, kobita też nie. Na przykład taka Granger - Draco zaśmiał się kpiąco, spoglądając na mocno oburzoną dziewczynę.

- Nie interesuj się czymś życiem, tchórzofretko - warknęła, zaciskając dłonie w pięść.

- Nie pogrążaj się, szlamo. Może jakiś niezrównoważony w Mungu zechce Cię popieścić - rzekł blondyn, a cały stół ślizgonów zaczyna się śmiać.

- Przepraszam, ale nie jestem tak niewyżyta seksualnie jak ty, żeby nawet kolba kukurydzy mnie podniecała - cały stół Gryfonów wybuchł krzykiem, docinając ślizgonom, na co blondyn spojrzał groźnie na dziewczynę.

- Chicken Malfoy na ostro, hahahaha - zaśmiał się Ron, a blondyn spojrzał na Crabbe'a, Goyle'a, Blaise'a i Nott'a, którzy śmiali się wraz z resztą.

- Wstyd mi, że macie taki słaby humor - warknął blondyn, a Blaise wyprostował się dumnie przemawiając.

- No, już. Nie denerwuj się, kurczaczku. Cip cip, cip cip - powtarzał się, zwijając ze śmiechu.

- Nienawidzę was - mruknął Draco, chowając głowę w dłoniach.

- Uspokójcie się! - krzyknęła prof. Minerwa. - Wstyd mi za panią, panno Granger - powiedziała, a następnie dodała, widząc wesołą twarz Dracona z powodu nagany dla Hermiony. - Za pana też, paniczu Malfoy, a teraz powróćmy do rozmowy. Na czym skończyliśmy?

- Pudel pytał się czy można wziąć kogoś pojebanego na całej linii z Munga albo takiego niewidomego

- Malfoy! Ty tleniona fretko! - krzyknęła na cały głos Hermiona. - Pani profesor, nie o to mi chodziło

- Panie Malfoy, słownictwo - obruszyła się McGonagall i spojrzała na dziewczynę. - Więc jakie dokładnie było pytanie, skarbeńku?

- Jak będą dobierani partnerzy?

- Początkowo myślałam, abyście sami się podobierali w pary, ale

- Źle myślałam - mruknął Zabini, na co Minerwa spiorunowała do wzrokiem.

- Jednak doszłam do wniosku, że zostaniecie wytypowani w inny sposób, aby jednocześnie uniknąć takich kłótni w przyszłości. Zostaniecie wybrani bez patrzenia na majątek, status krwi, dom czy cokolwiek innego. Macie w przyszłości wykazać się rozumem, a nie lekkomyślnością więc nie ma innej opcji, że musicie nauczyć się radzić sobie w każdej sytuacji. Macie zacząć również tolerować innych, bo to, że ktoś jest półkrwi albo biedniejszy, nie znaczy, że jest nikim - tymi słowami zakończyła dialog, wyraźnie kierując ostatnie zdania w kierunku ślizgonów, zwłaszcza Malfoy'a. Hermiona zagryzła wargę, aby nie wybuchnąć śmiechem, przypominając sobie jak przed chwilą stargała Draco z błotem. Sam sobie był winny. - Teraz poproszę was, aby każdy podszedł do zwierciadła - na środku sali pojawił się srebrny kocioł, w którym znajdowała się srebrzysta woda i ulatniał niebieski pył. - Na początku puchoni - Dom Hufflepuffe wstał niechętnie od stołu i wraz z nową opiekunką podszedł do wyznaczonego miejsca. - Proszę zamoczyć tam dłoń - chłopak, który stał pierwszy, niechętnie, ale jednak włożył dłoń, a następnie szybko odskoczył od kotła. - Może trochę zaboleć - mruknęła kobieta pod nosem. Na dłoni chłopaka pojawił się dziwny znak. Podobny do jakiejś runy, ale Draco nie był pewny do jakiej. Momentalnie poczuł dziwne uczucie niepewności, gdy wszyscy puchoni z powrotem zasiedli do stołu. - Teraz poproszę o to samo Gryffindor - pierwszy stał Potter, zanim stał Ron, a obok Ron'a ulokowała się Lavender.

- Uważaj, bo jeszcze się oszpecisz, a bardziej to jeszcze nikomu się nie udało, więc wiesz, lepiej nie próbować - krzyknął Draco, widząc jak Hermiona wkłada dłoń. Ślizgoni znowu wybuchli śmiechem. Potter i Ron spiorunowali go tylko wzrokiem na co blondyn zareagował kpiącym uśmieszkiem. Gryfoni wraz z Hope odeszli, a Minerwa spojrzała na kawałek pergaminu.

- W takim bądź razie teraz idą Krukoni. Proszę Krukonów o podejście do kociołka! - uczniowie niechętnie to zrobili, ale uwinęli się wyjątkowo szybko, biorąc pod uwagę dwa pozostałe domy. - To teraz został nam tylko Slytherin. Proszę, aby ślizgoni podeszli! - Draco niechętnie ruszył się, gdy Blaise pociągnął go za rękę.

- Cykasz się - mruknął, powstrzymując śmiech. - Wielki Draco Malfoy cyka się małego kociołka

- Nie prawda - odrzekł blondyn, podchodząc do kolejki. - Chyba ty. Co może się stać? To tylko draśnięcie

- Wmawiaj sobie - zaśmiał się czarnoskóry i spojrzał na szybko odchodzących uczniów. - jeszcze siedem osób i my, a nie, już sześć - Draco poruszał się niespokojnie, bo nawet jeśli próbował wmówić, że się nie boi, bał się. Tak, on, wielki Draco Malfoy bał się zwykłego draśnięcia, ale tu nie chodziło o ranę, która i tak prędzej czy później się zagoi. Bał się osądu zwierciadła. W końcu spojrzał jednak na wesołego Diabła, który podszedł do kociołka, a po chwili cicho syknął z bólu. - Umieram! Umieram! Boli! - zaczął krzyczeć, na co arystokrata szerzej otworzył oczy. Podszedł do kolegi, który rzucił się na podłogę, ale po chwili wybuchł głośnym śmiechem. - To tylko draśnięcie! Nie zsikaj się! - zaśmiał się widząc przerażoną minę Malfoy'a. Wstał i ruszył do stołu. Chłopak podszedł do kotła i z szybko bijącym sercem, wsadził rękę. Na początku czuł lekkie mrowienie, a za chwile jakby coś ukuło go w rękę. Spojrzał na dłoń na której był niewyraźny znak. Odszedł, cicho wzdychając do kolegów. - I jak? Nie umarłeś?

- Jeszcze nie - odpowiedział i usiadł.

- Dobrze, na tyle dzisiaj. Jutro poznacie wyniki, proszę przyjść do sali numer 27 o godzinie osiemnastej, po lekcjach. Teraz proszę udać się do dormitorium. Dziękuje za przybycie - rzuciła szybko profesor i szybkim zamachem ręki, pozbyła się kociołka. Wszyscy ruszyli do wyjścia, włącznie z Malfoy'em. Ślizgoni wyszli z sali, kierując się ku lochom.

- Kogo byście chcieli mieć? - zapytał Nott, przerywając ciszę. - Ja bym nigdy chyba nie przeżył jakiejś szlamy, pozabijalibyśmy się tam

- Moim zdaniem może być półkrwi albo szlamą - powiedział Zabini i szybko dodał, widząc miny Draco i Teodora. - Jeśli będzie ładna, oczywiście

- Och, Zabini, twoje poglądy znikają wraz z podejściem casanovy - westchnął Draco. - Ja bym nigdy nie ścierpiał szlamy, półkrwi, no może jeszcze, jeśli już miałaby być, ale nie szlamy. Popatrz choćby na taką Granger

- Nie obraziłbym się - mruknął Blaise i Draco zatrzymał się spoglądając mu w oczy.

- Coś ty powiedział?

- Że Hermiona jest nawiasem mówiąc ładna - wypalił ciemnoskóry. - Nott też tak uważa

- Teo?! - warknął Draco, ale ten spojrzał w dół.

- Nie jest może najładniejsza, ale jest całkiem całkiem. Jak się ładnie ubierze i uczesze...

- Jesteście niemożliwi! - prychnął blondyn i ruszył do przodu.

- Ginny też bym nie pogardził - mruknął Zabini, a Teo mu przytaknął.

- Schodzicie na psy - weszli do dormitorium, a Draco podszedł do szafki, wyjmując Ognistą. - To jak? Za nasze nowe dziewczyny?

- Tak - zawtórował mu Teodor, nalewając do szklanki.- Toaścik panowie! - uderzyli szklankami i szybkim ruchem wypili płyn. - A teraz spadam się umyć, dobranoc

- Narazie - mruknął Draco i usiadł na kanapie. - Jakbym może wypił butelkę, to Ginny byłaby nawet znośna

- A jak dwie to Hermiona? - zaśmiał się Blaise.

- Och, kochasiu. Na Hermionę to bym potrzebował całej zgrzewki i to na głodówce - zaśmiał się Malfoy, ruszając do pokoju.

- Jak wolisz - odrzekł Blaise i nalał sobie jeszcze do połowy szklankę. Malfoy ściągnął szybko szatę i ubrania i rzucił się na łóżko. Hermiona Granger ładna, też im coś odwaliło. Naćpani czy co. Nie dość, że przemądrzała to jeszcze się ubrać i odezwać nie umie. Zacofana w rozwoju. Nic więcej - pomyślał arystokrata. Szybko odszedł w krainę Morfeusza.

***

Następnego dnia, wszyscy zjawili się w sali nr 27 w niecierpliwym oczekiwaniu.

- Dobrze, cieszę się, że już jesteście - McGonagall, wzięła kawałek pergaminu i przeczytała - Neville Longbottom...panna Lovegood. Lavender Brown...Ron Weasley - Draco cicho westchnął czekając. Oparł się o krzesło, spoglądając na Zabiniego. - Blaise Zabini..Ginny Weasley

- Jest! - krzyknął ślizgon, na co kilka osób spojrzało się na niego podejrzanie. Draco kiwnął głową na Ginny, która patrzyła się na ślizgona przerażonym wzrokiem - Ups - Draco po kilku minutach osunął się na ławkę, zasypiając.

- Dziękuje bardzo, to już wszyscy. Wasze kluczyki będą czekać w dormitorium - rzekła McGonagall i wstała. Draco podniósł głowę i spojrzał na Nott'a i Zabiniego, którzy patrzyli na siebie zmartwieni. Ciekawe kogo dostał Nott - pomyślał Draco, ale po chwili zdał sobie sprawę, że on również nie wie. Podszedł szybko do przyjaciół.

- Powie mi ktoś kogo mam? - zapytał, ale oni wymienili spojrzenia.

- No, wiesz, nie jest tak źle. Mogło być gorzej - powiedział niepewnie Blaise.

- Normalnie byśmy się z tobą wymienili, ale nam pasuje więc wiesz... może popytaj kogoś- mruknął Teo.

- O czym wy pieprzycie? Dostałem Pottera? - warknął blondyn.

- Blaise, ty mu powiedz

- Nie ma mowy - pokręcił ciemnoskóry i wyminął kolegę. Wyszedł z sali, zostawiając ich samych.

- No, jakby ci powiedzieć, masz...dziewczynę - mruknął niepewnie i schował twarz w dłoniach. - Nie umiem, przepraszam - wyszedł szybko z sali, zostawiając go samego. Chłopak spojrzał na leżącą listę nazwisk. Spojrzał na swoje, obok niego ulokowało się nazwisko...Granger. Cholernej Granger.

- Co kurwa?! - wrzasnął na cały korytarz chłopak, że koledzy idący na zajęcia podskoczyli i pobiegli jak najszybciej mogli. - Zabini! Teodor! Zabije was! - wrzasnął jeszcze głośniej i wyskoczył z sali jak poparzony.

***

- Nie patrz na to tak, Hermiono - zaczął Harry. - Może znajdziesz powód, żeby go wywalić z tej szkoły

- Harry! - warknęła Ginny. Sama chodziła podenerwowana po radości Zabiniego, ale starała się jej tego nie okazywać. Sto razy bardziej wolała Zabiniego, niż Draco.

- Ginny ma rację, Hermiona ma przejebane - mruknął Ron, na co dostał w łeb od siedzącej obok Lavender. - Ej, nie bij!

- Dajcie mi spokój - jęknęła Granger. - Myślałam, że gorzej nie może być. Nie można się wymienić czy coś?

- Absolutnie - rzekła Luna, siadając obok. - Jacyś puchoni wymienili się dziewczynami i dostali nie małą naganę od McGonagall

- To słabo - jęknął Neville, spoglądając na koleżankę.

- To jakaś katastrofa - mruknęła Hermiona i schowała twarz w dłoniach. Po chwili obok nich pojawił się Blaise.

- Czego tu chcesz? - prychnął Ron, podnosząc się.

- Ej, spokojnie kolego, chciałem porozmawiać z moją współlokatorką - mruknął, podnosząc ręce w geście obronnym.

- Od kiedy jesteś naszym kolegą? - zapytał podejrzliwie Harry.

- Od kiedy spodobała mi się siostra Rona, a Draco chce mnie zabić

- Ugh - jęknęła znowu Miona.

- Co jej? - zapytał Blaise.

- Nie może przeżyć Twojego zjebanego kolegi - warknęła Ginny.

- Księżniczko, spokojnie, nie używajmy takich słów - chłopak spojrzał z współczuciem na Hermionę. Lubił tą dziewczynę. Usiadł obok, klepiąc ją ochoczo po plecach. - Słuchaj, Draco nie jest taki zły. Jeśli kogoś polubi, potrafi być naprawdę dobrym przyjacielem - szepnął jej do ucha.

- Przed chwilą powiedziałeś, że chce cię zabić - przypomniała Hermiona.

- No, tak, ale...no, wiesz - mówił niepewnie Zabini.

- Z resztą on mnie nienawidzi - zauważyła Granger, znowu załamując się.

- Nie, on tylko.....w sumie to racja, nienawidzi cię, masz przejebane - przyznał jej rację, na co brunetka jeszcze bardziej wpadła w załamanie.

- Blaise! - krzyknęła rudowłosa.- Nie pomagasz!

- A co, mam udawać, że Draco się zmieni, będzie traktował ją jak księżniczkę i wezmą ślub? Kobieto, ty byś go widziała jak ma szał! Na pewno będzie tak traktował Mionę i....czekaj, moment - mruknął Zabini, zdając sobie sprawę z pewnej rzeczy. Draco nigdy nie przepuścił, żadnej dziewczyny. Czy również gryfonkę będzie chciał rozkochać i zniszczyć?

- Miona, wiem! Zamieszkaj ze mną! Zabini się na pewno nie obrazi, prawda? - zapytała z przekąsem.

- O, nie. Nie ma mowy. Nie zamienimy się. Nie po to się starałem..

- Starałeś, co? - zapytał podejrzliwie Ron.

- Nic, nic - mruknął pod nosem Blaise i spojrzał na brunetkę. - Co ja mam ci poradzić? Włóż słuchawki w uszy. Nie no, na to też znajdzie sposób

- To mu coś powiedz! - warknęła Ginny.

- O, nie. Nie ma mowy. Jest wściekły i..

- I co? - podniosła wysoko brwi Ginny. - Albo mu coś powiesz albo nici z kolacji..

- Ale..

- Ale co?

- Ugh, nic. Okej, powiem mu coś, ale to i tak nie zadziała!

- To zrób tak, żeby podziałało!

- Czekaj, moment. Jaka kolacja?! - krzyknął Ron.

- Nieważne! - wrzasnął Blaise z rudowłosą.

- Blaise ma rację, cokolwiek mu powie, Draco nie jest głupi, wyczuje o co mu chodzi. Z resztą, co Zabini mu powie? Ej, Draco, polubmy Hermionę? - jeknęła szatynka.

- Mniej więcej - prychnęła Ginny, zdając sobie sprawę, że Hermiona ma rację. - Dobra, zapomnij o tym, Blaise, ale i tak trzeba coś wymyślić, kapujesz?

- Tak, nadążam - prychnął pod nosem Blaise.

- Blaise Zabini! - usłyszeli głos Nott'a. - Jak on nas znajdzie to nas poćwiartuje! Ej, czemu siedzisz z tymi zdrajcami?

- Nawet nie waż się powiedzieć słowa więcej - warknął Ron.

- Spokojnie, frajerze - mruknął Teodor. - O, Granger! Jakieś nerwy? - zapytał kpiąco.

- Koszmarne - mruknął Zabini.

- Draco, nie jest taki zły słonko - rzekł, widząc załamaną brunetkę.

- Chce was zabić - przypomniał Harry.

- On codziennie chce nas zabić  - mruknął Blaise.

- Dobra, spadajmy, a ty szlamciu się nie przejmuj - wypalił i pobiegł w stronę szkoły.

- Miona? - zapytał niepewnie Blaise, widząc kpiący uśmieszek Malfoy'a, który chyba go nie zauważył. - Masz przejebane po całej linii - dodał i odszedł.

- Wiesz co Hermiona, kupię ci róże na pogrzeb - mruknął Ron i wszyscy wybuchli śmiechem. Wszyscy, oprócz Hermiony, która siedziała niespokojnie, zwinięta w kłębek, powstrzymując łzy.

***

- Nie wierzę! - warknął na całe pomieszczenie Draco, spoglądając na McGonagall. - Jak to, nic nie da się zrobić?

- Zostaliście wybrani przez zwierciadło. Takie było prawo. Magia zdecydowała, że tak będzie najlepiej

- To chyba jest po terminie - warknął blondyn, uderzając pięścią w biurko. - Chcę się widzieć z przewodniczącą!

- Przewodnicząca znajduje się w Wielkiej Sali - mruknęła obojętnie McGonagall i wróciła do papierkowej roboty, gdy młodzieniec wyszedł, trzaskając drzwiami. - Niewdzięcznicy

Chłopak ruszył do przodu, przepychając się przez tłum uczniów. Przeszedł kilka klas, zapukał drzwi i wszedł do sali.

- Witam - mruknął, spoglądając się na Hope.

- Cześć, Draco jak mniemam? - zapytała sympatycznie.

- Chcę zmienić partnerkę - wypalił, patrząc wściekle na brunetkę.

- Z kim jesteś? - zapytała, kładąc łokcie na stole i łącząc dłonie.

- Hermiona Granger, to chyba jakaś pomyłka, ja..

- Nie ma mowy - odpowiedziała pośpiesznie i wróciła do pisania.

- Jak to nie ma mowy?! - warknął, wstając z krzesła.

- Nie zaszła żadna pomyłka. Ta decyzja została potwierdzana przez każdego opiekuna domu oraz   panią dyrektor

- A jeśli ją zabiję?

- Wylądujesz w Azkabanie

- Nie cierpię was - wycedził przez zaciśnięte zęby. Odszedł od biurka i trzasnął drzwiami. Skoro nie może zmienić partnerki, zrobi tak, że dziewczyna sama przyjdzie błagać na kolanach.

- Od dziś masz przejebane podwójnie, Granger - mruknął pod nosem i zszedł po schodach z zamiarem znalezienie przyjaciół. Uśmiechnął się, przechodząc korytarzem na zewnątrz, myśląc o tych wszystkich rzeczach, które zrobi brunetce. Wszedł do szkoły i zobaczył biegnącego Teodora.

- Nott, brachu! Poczekaj! - krzyknął za nim, jednak ten jak na złość, ruszył jeszcze szybciej. Po chwili jednak poczuł popchnięcie i spojrzał za siebie. - Zabini, dobrze, że cię widzę

- Serio? Już nie chcesz mnie zabić? - zaśmiał się sucho, spoglądając na blondyna.

- Oczywiście, że chcę, ale to później

- Nie jesteś już zły z powodu partnerki?

- Ja? Zły? Nie rozśmieszaj mnie! Bardzo się cieszę, że nasza droga koleżanka Granger będzie ze mną mieszkać. Już nawet wiem jak to uczcić, zaserwuje jej kilka prezencików..

- Malfoy, to nie brzmi za dobrze - zmartwił się Blaise. - Ja rozumiem, że jej nie lubisz, ale błagam cię, jeszcze cię wyrzucą ze szkoły!

- O to się nie martw kolego, poradzę sobie - powiedział i puściło oczko ciemnowłosemu, odchodząc w głąb korytarza. Blaise czuł, że owe prezenty nie będą do końca prezentami...

***

- Ile razy mam ci jeszcze mówić na czym polega plan, baranie?! - wrzasnął Malfoy na Goyle'a. - Jesteście kretynami! Nie mogę z wami pracować! - dopowiedział i uderzył o ścianę. - Chodzi o to, że mamy tak mścić się na Granger, że zrezygnuje! Kaput? - zapytał się wrogo, mierząc kolegów od stóp do głowy.

- Tak - przytaknął Goyle, a wraz z nim Crabbe.

- Nie radzę - chłopak odwrócił się, a w korytarzu stała Maddie z ckliwym uśmieszkiem. - To i tak nic nie zmieni, Malfoy

- Mówicie mi to już dziesiąty raz - zauważył blondyn, podnosząc wysoko brew. - A gdybym to ja przyszedł do ciebie, że Granger mnie molestuje, cały zapłakany i posiniaczony, co byś zrobiła? No właśnie - mruknął, widząc minę blondynki.

- Nie zamierzasz molestować Granger - powiedziała, nie dowierzając. Wszystkie jej mięśnie napięły się do granic możliwości, a źrenicy powiększyły dwukrotnie.

- Oczywiście, że nie zamierzam dotykać Granger, to ohydne - wzdrygnął się na samą myśl o tym - chyba, że zostanę zmuszony. To jak, będzie inna partnerka?

- Nie - spojrzał do drzwi, widząc Hope jednak złagodniał. - Nie zmienisz pary, bo tak zadecydowała wyrocznia. Ona jest wszystkowiedząca, nie ty, a szantażowanie nauczycielki powoduje minus trzydzieści punktów w Slytherinie, a biorąc po uwagę, że jest was trzech to siedemdziesiąt, a jak w tej chwili nie przeprosisz Maddie i się stąd nie zawiniecie to będzie już sto, rozumiemy się? - zapytała z przekąsem, a Draco nie dowierzając spojrzał na brunetkę. W życiu by nie pomyślał, że jest taka ostra. Mruknął ciche przepraszam i wraz ze znajomymi wyszedł na korytarz.

- Wredny babsztyl - mruknął pod nosem i spojrzał na kolegów, którzy odeszli w przeciwną stronę. Westchnął cicho i poszedł na poszukiwanie Blaise'a i Nott'a, którzy cały dzień przed nim uciekali. Całe zamieszanie już go dosyć wykończyło. Na dziś miał już wszystko w dupie. Wszystko, poza trzęsącą się brunetką, która bała się wyjść z pokoju.

***

- Ile razy mam to powtarzać, Miona?! - warknął Ron, uderzając w drzwi.

- Hermionka, proszę, wyjdź - pisnęła Ginny, uspokajając Ron'a. - To nic nie zmieni, prędzej czy później przyjdzie Hope albo McGongagall i będziesz musiała wyjść, więc zrób to teraz, proszę - dodała, nie słysząc odpowiedzi brunetki.

- Hermiona, bądźmy dorośli! Zawsze nam to powtarzasz, to twój ostatni rok w Hogwarcie, ogarnij się - powiedział Harry, podchodząc do drzwi.

- Harry! - warknęła Ginny.

- On ma racje, Gin - mruknął Ron. - Hermiona jest dorosła, nie może się zachowywać jak obrażone ośmioletnie dziecko

- Wy nic nie rozumiecie! - rzekła rudowłosa i usiadła przy drzwiach . - Hermi, chcę wziąć swoje rzeczy!

- Mam tego dosyć, idę - mruknął Ron, zabierając walizkę i wychodząc.

- Ja też, narazie Miona! - Potter poszedł w ślady kolegi, znikając za obrazem.

- Mionka, proszę.....dla mnie.... - upierała się Ginny, ale w końcu też zrezygnowała. - Alohomora! - drzwi otworzyły się na oścież, a w kącie siedziała zapłakana Granger. Wyprowadzi ją stąd siłą.

- Nie rozumiesz, jeśli on mi coś zrobi? - zapytała, łamiącym się głosem.

Posłuchaj, co ty mówisz. Nikt ci nic nie zrobi - warknęła i zabrała walizkę i kufer dziewczyny. - Wyłaź w tej chwili - dziewczyna wstała z podłogi i podeszła do rudowłosej łapiąc walizkę.

Obie wyszły z pokoju i ruszyły do ich nowych dormitorium, wcześniej zahaczając o łazienkę, aby Hermiona mogła się ogarnąć. Obie spojrzały na swoje nowe drzwi do dormitorium i poczuły zżerającą ciekawość i niepewność. Ginny ostatni raz posłała swojej koleżance współczujące spojrzenie i weszła do pokoju. Hermiona stała dłuższą chwilę, ale w końcu zdecydowała się wejść. Korytarz był mały i jasny. Obok stała półka na buty i kurtki, a na półce lniany koszyk. Dziewczyna ruszyła na przód. Mieszkanie było małe, jasna kuchenka połączona była z małym, również jasnym salonem. Obok drzwi do sypialni, znajdowała się duża, o dziwo, łazienka z wanną, szklanym prysznicem, toaletą i umywalką z szafką poniżej. Sypialnia była szaro-beżowa. Miała dwa białe łóżka, zaścielone czarną pościelą w szare wzory, a na środku był duży czerwony dywan. Na przeciwko łóżek znajdowała się dębowa komoda, a prawo od wejścia dębowe drzwi. Dziewczyna otworzyła drzwi wchodząc do małej garderoby. Całe mieszkanie było takie...mugolskie. Dziewczyna wyszła do salonu i zobaczyła małą biblioteczkę z książkami i filmami. Poniżej znajdowała się czarna, mała szafka. Otworzyła ją, a jej oczom ukazało się całkiem duża przestrzeń, pełna różnych trunków. Westchnęła cicho, podchodząc do kanapy. Zabrała walizkę i szybko rozpakowała swoje rzeczy, mając nadzieję, że zdąży przed przyjściem Dracona zasnąć. Na końcu podeszła do lodówki, która byłą pusta. Muszę zrobić jutro zakupy - pomyślała i udała się do sypialni. Szybko weszła pod ciepłą kołdrę, a kilka minut później smacznie drzemała. Draco zjawił się około trzeciej mocno wstawiony. Razem z Blaise'm i Nott'em opijali zwycięstwo ich ulubionej drużyny w qudditchu. Zdjął tylko kurtkę i buty, a następnie rzucił się na niewygodną kanapę cicho marudząc. Miał już ochotę na kolejny dzień, kiedy doprowadzi tą małą zdzirę Granger do płaczu. Miał tysiące pomysłów, które z minuty na minutę, dwoiły się i troiły. Uśmiechnął się kpiąco i zasnął, okrywając się szmaragdowym kocem,

- Dzień doberek! - krzyknął Zabini, wchodząc do mieszkania. - Draco, wstawaj! - chłopak podszedł do blondyna i zaczął szarpać go, aż ten nie wylądował na podłodze.

- Zabini, kurwa mać! - jęknął i wstał, masując ramię. - Czy ciebie już do reszty pojebało?!

- Wstaje nowy dzień, możemy na Granger zemścić się! - wesoły Nott wkroczył do salonu z wesołą miną, trzymając w ręce szampana.

- Możemy później? Aktualnie Zabini próbował mnie zgwałcić - prychnął, na co Blaise wzruszył nieśmiało ramionami.

- W ogóle to gdzie ta twoje lokatorka? - zapytał podejrzliwie Teodor.

- Chuj wie - przewrócił oczami, a następnie spojrzał na Zabini'ego, który mieszkał z jej koleżanką, Ginny.

- Nie było jej u mnie - wypalił szybko Zabini, ale chłopaki nie uwierzyli mu.

- Ta, jasne - mruknął Teodor i postawił szampana na stoliku. - Całkiem ładne mieszkanko, my z Pansy mamy inne - wypalił, nie zastanawiając się co mówi.

- Z kim? - zakrztusił się Draco, spoglądając na kolegę.

- P-pansy...- wydukał nie pewnie. Draco zdał sobie sprawę, że nie zapytał w końcu Nott'a z kim jest. Cała ta sprawa z brunetką go wykończyła. Nadal jej nienawidził i nie miał zamiaru jej tego przepuścić, właśnie wtedy kiedy nadarza mu się taka okazja, ale postanowił trochę przystopować.

- Jesteś z Pansy? Żałosne - skomentował Draco i podszedł do drzwi od sypialni. Po chwili zobaczył brunetkę, która zakładała koszulkę. - Patrzcie, kogo znalazłem! - zaśmiał się, a dziewczyna nie zdążyła sięgnąć po różdżkę, gdy Malfoy krzyknął - Levicorpus! - ślizgoni wybuchli śmiechem, gdy brunetka zawisła do góry nogami. - No, to teraz po flamastrze - wszyscy sięgnęli po pisaki, które znajdowały się w komodzie i zaczęli pisać teksty, po twarzy Hermiony.

- Zostawcie mnie, sukinsyny jedne! - warknęła brunetka, mając ochotę im nieźle przywalić.

- Nie trzep się tak kochanie, bo wyjdzie krzywo - mruknął Nott z cwaniackim uśmieszkiem.

- Co napisałeś? - zapytał Malfoy. - Lubię małe co nie co z kukurydzą, hahah, dobre - wszyscy wybuchli śmiechem. - Patrz na moje!

- Rozdziewicz nie patykiem, niezłe! - koledzy przybili sobie piątki i spojrzeli na trzeciego. - A ty?

- Klasyk, po prostu narysowałem jej kutasa na czole - wzruszył ramionami.

- No, niezłe - rzekł Draco i poklepał kolegę. - Jestem z ciebie cholernie dumny, porządny klasyk najlepszy

- To teraz tylko zaklęcie utrwalające i możemy spadać

- Nie tak szybko - mruknął tajemniczo Malfoy. - Nie zamierzam stracić okazji

- Na co? - zapytała przerażona Hermiona. - Ty jebana popierdolona żałosna tleniona fretko! Jak cię dorwę to uduszę cię gołymi rękami! I ciebie Nott też, a ty Zabini dostaniesz podwójnie! Ode mnie i Ginny, jebany sukinsynie! - wrzasnęła brunetka. Cały strach przerodził się w chęć zemsty, chęć mordu na Malfoy'u i jego kolegach.

- Nie denerwuj się, nie zrobiliśmy ci nic złego - zauważył Diabeł.

- Jeszcze - zaśmiał się blondyn, a brunetka szerzej otworzyła oczy. -Myślisz o tym samym co ja?

- Dokładnie, Teo, dokładnie - oboje zaśmiali się, a ciemnoskóry ślizgon zmarszczył brwi. - To teraz Hermi, zabawimy się

- Nie waż się mnie tknąć Malfoy! - krzyknęła brunetka, próbując się wydostać. Było jednak już za późno. - Nienawidzę cię

- Nie wątpię, no cóż, koniec zabawy, mam robotę, do zobaczenia współlokatorko! - rzucił i wraz z przyjaciółmi odszedł śmiejąc się. Hermiona westchnęła głośno, próbując wyswobodzić się z ucisku. Zabije Malfoy'a, obiecuje, że również nie da mu żyć.

*************************
Dziękuje wszystkim za przeczytanie pierwszego rozdziału. Mam pytanie, odpowiada wam taka długość czy wolelibyście dłuższe/krótsze? Pozdrawiam❤️
Félice

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top